Przejazd bez noclegu-jak sobie radzić

W tym roku pierwszy raz jechałem bez noclegu i na noc. W sumie przez ponad 1700km nie prowadziłem tylko 2h - wtedy jechał "kierowca pomocniczy" , a ja trochę się przespałem ze wskazaniem na trochę Miałem 7h jazdy 2h przerwy i 12h jazdy - podczas jazdy postoje oczywiście. Objaw zmęczenia pojawił się na bramkach w Cro gdzie zamiast wziąć bilet wkładałem na siłę kartę w miejsce gdzie bilet wychodzi Dobrze, że nikogo za mną nie było i zaskoczyłem, że wjeżdżam dopiero na płatny odcinek.

W tym roku kolejny raz na noc. Wyjazd w czwartek około 15:15 z Torunia. Baška 7:30. Na trasie 2:15 kima ale tylko dlatego, że na camp przed 7:00 i tak nie wpuszczą. Komp pokazuje 14:09 i 1339km ale to jeszcze przed nieliczonym dojazdem po żonę, przez miasto do biura. Ogólnie świetna jazda, niemęczącą, bez deszczu, klimy, korków, zagęszczenia i cymbałów na trasie, bardzo przepisowo i bezstresowo. Mnie to nie męczy. Jedna kawa jeszcze w PL, jeść mało, na bieżąco, nie opychać się. Być uważnym, nie spinać się, nie przeginać, nic na siłę, słuchać organizmu :)

Też jadę na noc na jeden raz. O 17 Gdańska. Jeśli zamuła chwyci gdzieś już w Chorwacji to zamieni mnie na krótką chwilę "pilot"

Jeżeli ktoś jedzie z południa Polski, powiedzmy z terenów przygranicznych - nie ma sensu brać noclegu.
Z Warszawy jadąc np. do Zwardonia jestem zmęczony polskimi drogami - 420km nieciekawej jazdy.

Kolega wziął nocleg w Zwardoniu a później już tylko 995km do celu.

Mniej jestem zmęczony robiąc 1000km za granicą niż 450km w Polsce.

wikol napisał(a):Jeżeli ktoś jedzie z południa Polski, powiedzmy z terenów przygranicznych - nie ma sensu brać noclegu.
Z Warszawy jadąc np. do Zwardonia jestem zmęczony polskimi drogami - 420km nieciekawej jazdy.

Kolega wziął nocleg w Zwardoniu a później już tylko 995km do celu.

Mniej jestem zmęczony robiąc 1000km za granicą niż 450km w Polsce.

Święta racja, nic tak chyba nie męczy jak jazda po naszym kraju. Czy to jedziemy do czy z Cro najgorzej jedzie się przez Pl

W zeszłym roku jechaliśmy z Gdańska z noclegiem na Węgrzech (Gyor). Nocleg był koszmarny ze względu na brak klimy w pokojach. Rano nie czuliśmy się wypoczęci. W drodze powrotnej pojechaliśmy na raz z kilkoma przerwami na odpoczynek, nie było tak źle. W tym roku wyjazd pojutrze, postaramy się na raz, jest trzech kierowców, wygodniejszy samochód, zobaczymy.

Lechoo napisał(a):W tym roku pierwszy raz jechałem bez noclegu i na noc. W sumie przez ponad 1700km nie prowadziłem tylko 2h - wtedy jechał "kierowca pomocniczy" , a ja trochę się przespałem ze wskazaniem na trochę Miałem 7h jazdy 2h przerwy i 12h jazdy - podczas jazdy postoje oczywiście. Objaw zmęczenia pojawił się na bramkach w Cro gdzie zamiast wziąć bilet wkładałem na siłę kartę w miejsce gdzie bilet wychodzi Dobrze, że nikogo za mną nie było i zaskoczyłem, że wjeżdżam dopiero na płatny odcinek.

Niezła beka by była, jakby ktoś z tyłu widział jak próbujesz kartę wepchnąć na starcie autostrady. A swoją drogą podziwiam, ja się nie zdecydowałem na jednorazowy strzał głównie ze względów turystycznych ale i wygody

......"beka"? Na A4 płacisz na wjeździe.

Kolega akurat dał przykład gdzie brał bilet i tam chciał zapłacić.

W tym roku wystartowaliśmy do Chorwacji z założeniem, że nie bierzemy noclegu w trasie, tylko jeśli nas spanie "zacznie rąbać" to kimamy na parkingu.
Wyjazd z Mazowsza około 17:30... Cel: Pag, na wyspie Pag.
Byłem głównym szoferem. Próba drzemki na parkingu? Owszem, była, ale nie zasnąłem. Wręcz wkurzony tym faktem, że nie mogę zasnąć jechałem dalej . Spanie zaczęło mnie rąbać mocniej jakieś 3 godziny przed dojazdem do Pagu. Za kierownicą zasiadła moja Żona i dowiozła nas do celu.
Na nic się zdały postoje w trakcie trasy, spacerki po parkingach itp.

Powrotną drogę planowaliśmy zacząć około 8 rano. I to było to. Dojazd na tzw. strzała bez najmniejszego problemu. Cała droga powrotna z Pagu na Mazowsze zajęła nam 15:30 godziny i jechało mi się elegancko. Nie potrzebowałem zmiennika.

Ja jak nie jade na sobotę to często 3 nocy ruszam. W lecie o 5 już widno i można spokojnie jechać i na obiadek na Rivierze się zameldować.

@coobah.
Też tak mam, że jak chcę zasnąć to nie mogę ale raz mi się przydarzyła sytuacja, że wracając z Chorwacji żonie i dzieciakom zachciało się siusiu....już w 90% trasy... w Czechach 100km od domu.
Poszli i tylko przymknąłem oko. Obudzili mnie po 30 minutach abyśmy już raczej ruszali
Po prostu odpłynąłem w 5 sekund.

U mnie jest wręcz odwrotnie.
Jadę podniecony na wakacje i mogę bez spania cisnąć 1300km z 3 przystankami (bez snu).
Z powrotem droga mi się dłuuży bo nie chcę wracać :/

kaeres napisał(a):U mnie jest wręcz odwrotnie.
Jadę podniecony na wakacje i mogę bez spania cisnąć 1300km z 3 przystankami (bez snu).
Z powrotem droga mi się dłuuży bo nie chcę wracać :/

To tak jak i z nami - tam jedziemy z emocjami, wyspani, fizycznie nie zmęczeni więc droga nie jest żadnym wyzwaniem.
Powrót - to koszmar. Zmęczenie fizyczne po urlopie i niewyspanie nas pokonuje - zmiany z kółkiem są bardzo częste.