Po godzinie z okładem, powiewy wypełnione morską solą , przedarły się przez meczowy smog , który mnie oblepił...
Będę żył...

Teraz już odnajduję przyjemność, z każdym stawianym krokiem ...
Morze, w łukowatych przepustach, pod mostem - dudni -niczym werble morskie...
Odbita od sklepień woda - mruga do mnie błękitnym refleksem...
Zdaje się , że morze - raz po raz puszcza, do mnie oko...

Czy aby , to jest zaproszenie


Już kiedyś ,jedna błękitnooka- mrugała do mnie powieką - przytopiłem się, w tych oczach kilka razy...

Wyuczona w tym temacie intuicja -nakazuje mi udawać nieczułość...
Odwracam zatem głowę, w przeciwnym kierunku...
Tam wiatr, też dyrygentem...
Palmowe kłosy - biją pokłony...
Szeregi łódek - udają " meksykańską falę"...
Burty........ wystukują, pijackie szanty ...
Fajne te igraszki...
Późno nocne figle...
Świadkiem jestem ja i gwieździste żiri, na granatowym nieboskłonie...

--------
Nie składam rąk, do braw...
Właśnie powieką - scisnąłem łzę ...
To ostatnia, luzacka noc...
Nic nie zapowiadało , że będzie taka...
Sen .....
.....emocje, pogoniły go precz...
Nie żal, mi go...
Na swój sposób , to wakacyjny złodziejaszek - przecież....
--------
Odchodzę na plażę...
Chrzęszczę krokami...
Im bliżej wody - grzechoczące fale "- pierwsze skrzypce grają "...
I ....
"Ogrodami Posejdona" - tchną...
Tkwię.....
Kontempluję....
Haj ...

----------
Dotarłem, do naszych bambusów...
Staję, przy kamiennych schodach, na skarpie...
Schodzę , na naszą malutką plażę...
Pierwszy raz - cieszą mnie zastane karimaty...
Pomogą doczekać, wschodu słońca...

----------------------
Przysnąłem....
Przypiekające słońce, "mówi" - pobudka...
Jest po dziewiątej , nikt mnie nie szuka...


I.....nie szukał

Zapamiętam to sobie...

Pnę się, po schodach - idę , po chleb...
Śniadanie :
Pìęć kromek - trzy kawy - dwa koenzymy Q10 - jeden Red Bull ...
Powinno... mnie to - " uruchomić"...

Przy śniadaniu :
- Coś ty taki " pomięty i poharatany " , jakbyś spał na plaży...


- Bo spałem...
-

- Wybaczcie tą waszą konsternację , ale dostosywałem się, do moich nowych objawów...

Krzyżowego ognia pytań nie było - wylegitymowałem się zdjęciami...

Ferajna ma oczekiwania - smutek ostatniego dnia , mają zretuszować wrażenia...
Jedziemy na Jadrę - tam nas, jeszcze nie było...
Jak już wspominałem - sobota , to dobry dzień na takie miejsca...
W te dni - ludzie w większości siedzą na bagażach , a nie na plażach...

Wybrzeże jest skaliste , na pewnym odcinku strome - w tamtych miejscach zamocowane są drabinki...
My zajmujemy jedną, z nielicznych plaż - gdzie morze wydrążyło zatoczkę ...
Klimat miejsca odbiega, od tego - co do tej pory, odwiedziliśmy na Pagu...
Dla mnie może być - dziewczyny są zachwycone...
Ja bym był zachwycony , gdybym miał siłę pójść, do zatoki Svetojan...

Leżę, w rozchuśtanym przez Jadran- dmuchanym fotelo/łóżku i zbieram siły, na powrót...
Moglibyśmy wykorzystać, w pełni jeszcze jutrzejszy dzień, ale sytuacja, na granicach robi się nerwowa...
W noc, z niedzieli/ poniedziałek ( 16/17.08 ) -Austriacy zapowiedzieli wprowadzenie testów, dla powracających swoich obywateli ...
"Śmierdzi" to wielogodzinnymi kolejkami , na granicy...
Trzeba pryskać, z rana...
Odganiam, te myśli - nie zamierzam się dołować...
Przynajmniej , do zachodu słońca...

Jest to też - ostatni dzień, na Pagu - na jakiś czas...
To nasz trzynasty pobyt, w Chorwacji...

....a....
Wyspa nas zachwyciła...

Zaskoczyła przepięknymi krajobrazami, w nowych odmiennych odsłonach...

Urzekła różnorodnością plaż...
Pokazała mi, jak słabym jestem człowiekiem i jak łatwo mnie uwieść...

Pomimo , że nigdy nie zabładziłem - to można powiedzieć , że ściągała mnie, na złą drogę...

Senioritka ma tu dużo , do powiedzenia...

No i cóż....
Muszę przyznać ,że postraszyła - też....
Nie jednokrotnie...

Wyspa nie jest, dla wszystkich...

Dla mnie było łatwiej - bo nieświadomie zaprawiałem się, od lat...

Nic mnie tam , nie wystraszyło tak - jak myśl, o powrocie na śniadanie, w samo południe...

Bez strachu , nie ma odwagi...
Bez odwagi , nie ma frajdy...

Dziękuję, za wszystkie komentarze

