Małe i duże na Północ podróże :-)

kulka53 napisał(a):zaraz po zjeździe z promu żeby Niemcy nie musieli za daleko jeździć

... biznes to biznes ... ...

kulka53 napisał(a):Myślę, że przydałyby się jeszcze co najmniej takie dwa 9-cio dniowe wyjazdy jak ten opisywany, wtedy miałbym jak sądzę poczucie, że zobaczyłem mniej więcej to co chciałem

... ja chciałbym po wyspie stołecznej zobaczyć jeszcze Waszą północ i sądzę, że z grubsza Dania byłaby poznana ... ...

kulka53 napisał(a):Już do auta byliśmy zapakowani nawet i urlopy mieliśmy podpisane, ale trzeba było zostać w domu

... ... ojjojojojoj ... ... fatalna sprawa - nie chciałbym czegoś takiego doświadczyć ... ...

kulka53 napisał(a):Podobno zapowiadają zimę stulecia, to może i lato stulecia w naszym regionie się przytrafi

... ta zima stulecia chyba objawi się głównie ilością opadów ... ... może w końcu wypada się na dobre ... ...
Pozdrawiam.

20 sierpnia, sobota

Nasz ostatni dzień w Danii , wszystko co dobre szybko się kończy. Niestety, po wczorajszej pięknej popołudniem i wieczorem pogodzie nie pozostało ani śladu , gdy się obudziliśmy było już prawie jasno, a prawie – dlatego że niebo zasnute było ołowianymi chmurami z których od czasu do czasu popadywał deszcz. Poza tym było zimno i trochę wiało, nie tak wyobrażaliśmy sobie pożegnanie z Danią .

Nie były to też warunki na spokojny śniadaniowy poranek przy naszym stoliku, nawet pod wielką tylną klapą dopadłby nas zacinający deszcz. Postanowiliśmy spróbować dziś zjeść śniadanie w środku naszego nowego nabytku, po raz pierwszy i jak się później miało okazać nie po raz ostatni , bo po pierwsze czasem zmuszały nas do tego warunki a po drugie przy zachowaniu pewnej ostrożności i zasad takie posiłki były (i są) zupełnie wykonalne .

Może z powodu tego, że była to sobota, w zakładzie na brzegu morza nie zaczął się żaden ruch. Było nadal spokojnie i cicho, nawet nie pojawili się żadni rybacy.







Wybrzeże w tym miejscu dość trudno nazwać plażą .



Nadmorska okolica.



Przy odpowiedniejszej pogodzie byłoby tu całkiem ładnie…





Chociaż obecność żwirowni i tak psuje widoki i okolicę.







Nic tu już po nas, ruszamy.

Daleko nie ujechaliśmy. Po powrocie na główniejszą drogę i skierowaniu się na południe trafiliśmy na miejsce, które sprawiło że na chwilę się zatrzymałem. Była to posiadłość Rugård .

Rugård, podobnie jak odwiedzony wczoraj wieczorem Katholm to renesansowy pałac zbudowany w końcu XVI wieku w otoczeniu gospodarskich budynków. Również jest to własność prywatna, w budynkach zaś mieszkają zarówno pracownicy zatrudnieni w posiadłości, jak i inne osoby które kupiły mieszkania na własność. Żwirownia przy której spędziliśmy tę noc również należała niegdyś do posiadłości Rugård, dziś jest to odrębna firma. Nieopodal pałacu znajdują się dwa jeziora (jedno częściowo osuszone) będące dawnymi fiordami a następnie zatokami cieśniny Kattegat. W pobliżu, nad morzem znajduje się kemping, również będący dawniej częścią posiadłości.

Zatrzymaliśmy się nad malutkim stawem tuż przy drodze. Pierwszym, co zwróciło naszą uwagę była bulgocząca woda, chyba wtłaczana tu skądś podwodnymi rurami .





Nie przeszkadzało to jednak stadku kaczek .





Budynki posiadłości.









Oczywiście poszliśmy też rzucić okiem na pałac, tutaj całe otoczenie nie było tak zadbane i wypielęgnowane jak w Katholm, czy Spottrup.









Rugård w całej okazałości



I na zakończenie piękny rugårdzki kotek



To był tylko kilkunastominutowy przystanek, zaraz pojedziemy do jednego z dwóch, a właściwie trzech najważniejszych celów na dzisiaj .

c.d.n.

kulka53 napisał(a):bulgocząca woda

... duńskie termy ... ...

kulka53 napisał(a):rugårdzki kotek

... ładna mordka ... ...

kulka53 napisał(a):trzech najważniejszych celów na dzisiaj .

... jestem ciekaw co tym razem zobaczymy ... ...
Pozdrawiam.

Parę kilometrów na południe i jesteśmy w Ebeltoft .

Ebeltoft to jedno z ładniejszych i najbardziej znanych nadmorskich miasteczek Danii, liczy około 7 tys. stałych mieszkańców. Jest to stary port a obecnie miejscowość turystyczna, letniskowa z licznymi plażami oraz domami wakacyjnymi, których jest w okolicy kilka tysięcy. W regionie znajduje się kilka ogrodów zoologicznych, park rozrywki, akwarium. Samo miasto słynie ze starego, malowniczego centrum z brukowanymi uliczkami oraz domami z pruskiego muru. Był to jeden z ważniejszych punktów w naszym duńskim planie i starałem się tak z dnia na dzień go modyfikować, żeby w Ebeltoft i jego okolicy udało się spędzić kilka godzin. No więc jesteśmy .

Zaparkowałem (darmowo) na placyku przy tutejszym kościele, praktycznie w samym centrum miasta.



Kościół był zamknięty zarówno o tej porannej porze jak i później, gdy wróciliśmy do auta.



Jak widać minęła dziesiąta , choć wydaje mi się, że byliśmy tam wcześniej .





Niestety, pogoda była naprawdę beznadziejna . Chłód, wilgoć, a na niebie ponure chmury. No cóż, tak się nam trafiło i nie ma co wybrzydzać, skoro jesteśmy zobaczmy czy opinie przewodnikowo-internetowe o Ebeltoft są uzasadnione .

Kierujemy się na północ główną uliczką o deptakowym charakterze.





























Jest pusto i ponuro, niby nie pada, ale jest tak wilgotno, że mamy mokre kurtki i głowy… Ładnie tu, wszystko jest oczywiście zadbane, ale jakoś – może przez tę pogodę – nie wydajemy póki co z ciebie wielkiego WOW. Może gdyby Ebeltoft był odwiedzony na początku podróży byłoby inaczej?

Opuszczamy uliczkę by udać się do portu.



Stoją tu dwa żaglowce, ten większy to dość słynna fregata „Jylland”, statek-muzeum, jeden z największych drewnianych okrętów wojennych na świecie stojący w suchym doku.







Idąc dalej wzdłuż nabrzeża natrafiamy (zresztą trudno go nie zauważyć, bo jest wielki i charakterystyczny) na zagadkowy, czerwony budynek… dłuższą chwilę debatowaliśmy co to może być, stwierdzając, że chyba jakaś dawna fabryka .









Czegoś tam udało się domyśleć z tej tablicy , chyba miał tu być dom kultury .

Wracamy na starówkę, pora późniejsza i miejsce bardziej centralne to i ludzie się pojawili .





Całkiem sporo ludzi , rzeczywiście widać tu i teraz że Ebeltoft to miejscowość turystyczna



W tym momencie lunęło… schroniliśmy się w jakiejś bramie. Stoimy, stoimy, nie przestaje



Zauważyliśmy, że sporo ludzi zagląda do tej bramy prawie naprzeciw…zajrzeliśmy i my. I było warto, bo okazało się, że te czerwone budynki to coś w rodzaju darmowego skansenu obejmującego dawne gospodarstwo jakich pewnie wiele było w mieście. Spędziliśmy tam z godzinę podczas której nie tylko przestało padać, ale mogliśmy poprzyglądać się ciekawym wnętrzom dawnych duńskich zabudowań mieszkalnych i gospodarskich.

































Nie trzeba było korzystać z tego dawnego kibelka , na terenie skansenu do dyspozycji była elegancka, czysta i nowoczesna toaleta. Bardzo nam się to miejsce podobało, ot tak, przy głównej ulicy w centrum miasta…

A kawałek dalej – przy malutkim Rynku (Torvet) stoi równie malutki dawny Ratusz .







Budyneczek Ratusza został zbudowany w 1789 roku na miejscu wcześniejszego z 1576 roku i stanowi jedną z głównych atrakcji turystycznych Ebeltoft. Uważa się, że jest to najmniejszy Ratusz w Danii . Oczywiście nie pełni już dziś tej roli, już w 1840 roku okazało się, że jest zbyt mały by spełniać wszystkie funkcje najważniejszego miejskiego budynku. Przez pewien czas był remizą strażacką a także rezydencją prywatną. Po odrestaurowaniu na początku XX wieku mieści muzeum miejskie. Ciekawostką jest fakt, że podczas restauracji postarano się nadać budynkowi nie jego neoklasyczny wygląd z czasów jego budowy, a renesansowy – by upodobnić go do pierwotnej budowli z XVI wieku.

Zaglądamy do środka… okazuje się, że można wejść i (też bezpłatnie) obejrzeć wnętrze .







Pod podłogą z tego co pamiętam znajdowała się cela więzienna .



Przed wejściem zbierają się uczestnicy uroczystości ślubnej .



To ewakuujemy się, zaglądamy jeszcze na tyły Ratusza.







I powoli wracamy do auta.











Ebeltoft zaliczony. Spodziewałem się czegoś więcej, ale i tak podobało się nam tu, zwłaszcza dzięki niespodziewanym możliwościom zwiedzenia Ratusza i skansenu. Gdyby jeszcze była ładniejsza pogoda to na pewno zapamiętalibyśmy miasteczko jeszcze lepiej .

c.d.n.

kulka53 napisał(a): jesteśmy w Ebeltoft

... bardzo ładne - podobne do Ærøskøbing ... ...

kulka53 napisał(a):coś w rodzaju darmowego skansenu

... to coś dla nas - miasteczko już odnotowane ... ...

kulka53 napisał(a):Gdyby jeszcze była ładniejsza pogoda to na pewno zapamiętalibyśmy miasteczko jeszcze lepiej .

... wiadomo, pogoda odgrywa dużą rolę w odbiorze danego miejsca - jak dla mnie Ebeltoft to strzał w dziesiątkę ... ...
Pozdrawiam.

kmichal napisał(a):... bardzo ładne - podobne do Ærøskøbing ... ...

Aha... no nie byliśmy tam więc trudno mi porównać
Oczywiście zastanawiałem się nad tą wyspą, ale dylemat miałem, bo z autem to jednak za drogo, a bez auta nic poza miasteczkiem się nie zobaczy. Ale może i tak warto? zobaczymy w przyszłości jak to się ułoży.

kmichal napisał(a):... to coś dla nas - miasteczko już odnotowane ... ...

Wiedziałem
Co prawda nie mam porównania ale ten mini-skansen naprawdę bardzo się nam podobał

kmichal napisał(a):... wiadomo, pogoda odgrywa dużą rolę w odbiorze danego miejsca - jak dla mnie Ebeltoft to strzał w dziesiątkę ... ...

Myślę, że nie byłbyś zawiedziony. Dodatkowo można zapewne zaplanować zwiedzanie tego statku Jylland, dla dzieci to na pewno atrakcja
Pozdrawiam

kulka53 napisał(a):bo z autem to jednak za drogo, a bez auta nic poza miasteczkiem się nie zobaczy. Ale może i tak warto?

... myślę, że warto - tylko trzeba trafić lepszą pogodę niż my ... ...

kulka53 napisał(a):mini-skansen

... skanseny to nasza specjalność ... ...

kulka53 napisał(a):Myślę, że nie byłbyś zawiedziony

... tylko jak to wszystko upakować w tydzień ... ...
Pozdrawiam.

kmichal napisał(a):... myślę, że warto - tylko trzeba trafić lepszą pogodę niż my ... ...

A w Ebeltoft - niż my

kmichal napisał(a):... tylko jak to wszystko upakować w tydzień ... ...

Nooo, będzie ciężko
Myśmy mniej więcej dali radę bo nie musimy wracać ciągle do tej samej bazy
Ale Ty masz bonus , bo już Ribe i Rømø zaliczyłeś

Pozdrawiam

kulka53 napisał(a):A w Ebeltoft - niż my

... no właśnie - pogoda to ważna rzecz ... ... szczególnie na północy ... ...

kulka53 napisał(a):Nooo, będzie ciężko
Myśmy mniej więcej dali radę bo nie musimy wracać ciągle do tej samej bazy

... dlatego jak zawsze przy planowaniu będę musiał zrobić "segregację atrakcji" ... ...

kulka53 napisał(a):Ale Ty masz bonus , bo już Ribe i Rømø zaliczyłeś

... ale w Ribe został nam kościół z wieżą ... ...
Pozdrawiam.

kmichal napisał(a):... dlatego jak zawsze przy planowaniu będę musiał zrobić "segregację atrakcji" ... ...

Zawsze można pojechać jeszcze raz... Jutlandia jest powierzchniowo większa niż Fionia i - "niestety" niemal wszędzie jest ładnie a atrakcji sporo

kmichal napisał(a):... ale w Ribe został nam kościół z wieżą ... ...

A obok Rømø - traktor na Mandø
A jak już te okolice... Løgumkloster i Møgeltønder

20 sierpnia, sobota c.d.

Niestety, nie ma tak dobrze , wczoraj pogoda popołudniu nam się poprawiła, dziś w ogóle się na to nie zanosi, przynajmniej na razie.

Nie tylko Ebeltoft był naszym celem w tym rejonie . Znajdujemy się przecież w jednym z duńskich parków narodowych , co prawda dość niedawno utworzonym (w 2009r.), ale jednak. Park narodowy Mols Bjerge obejmuje południową część półwyspu Djursland, terenu morenowych wzgórz, półwyspów i przybrzeżnych płycizn. Najwyższy punkt osiąga wysokość 137 m.n.p.m., są tu pastwiska, wrzosowiska, łąki, nieliczne skupiska leśne.

Rozmyślałem o tym, że może udałoby się nam pójść na jakąś wycieczkę po przybrzeżnych wzgórzach, jednak przejeżdżając niespiesznie przez parkowe tereny nie zauważyliśmy żadnego miejsca, żadnego drogowskazu, który mógłby nas doprowadzić w ten rejon. Poza tym, cóż, nieco zniechęcała nas do takiej aktywności pogoda . Dlatego po kilkunastu minutach dotarliśmy na wąski przesmyk pomiędzy dwiema zatokami (ma on tylko 240 m szerokości ) i wjechaliśmy na nieduży półwysep Helgenæs. Akurat on nie wchodzi w skład terenów parku , ale niezbyt nam to przeszkadzało .

Helgenæs też jest pagórkowaty. Przejeżdżając przez jego wnętrze , a także posiłkując się mapą zauważyliśmy drogowskaz… zatrzymałem się. Może jednak pójdziemy na krótką wycieczkę, co prawda nie na najwyższy szczyt, ale zawsze .

Najwyższy punkt na półwyspie Helgenæs to Ellemandsbjerg wznoszący się na 99 m. n.p.m. . Przy wąskiej asfaltówce jest niewielki placyk parkingowy od którego odbija pod górę dróżka. Na parkingu zjedliśmy drugie śniadanie a potem ruszyliśmy na szczyt.

Widoczki po drodze…





I już na szczycie .











To zdaje się prom z Ebeltoft na Zelandię .



Popłynął







Nie zabawiliśmy długo na szczycie, przy tej pogodzie widoki były gorzej niż słabe. Ale zauważyliśmy coś ciekawego… nie mamy zdjęcia bo głupio nam było robić. Oprócz nas na szczycie był jeszcze ktoś, ojciec z córką, młody człowiek z może dziesięcioletnią dziewczynką. Rozbijali namiot , a pozostały ekwipunek który ze sobą mieli wskazywał, że przyjechali tu na weekendowy biwak. Dziecko dzielnie pomagało ojcu w rozkładaniu niewielkiego domku, o czymś rozmawiali, ewidentnie trwała nauka jak się to robi. Byliśmy pod wrażeniem… niestraszna im pogoda by w takich warunkach spędzić czas włącznie z nocą pod gołym niebem. Fajna sprawa .