Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Krk - inaczej ale też fajnie

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
piekara114
Opiekun działu
Avatar użytkownika
Posty: 15663
Dołączył(a): 30.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) piekara114 » 28.08.2014 14:11

mervik napisał(a):
piekara114 napisał(a):Też planujemy Krk za 4 dni

Czyżby kierowniczka planuje drugi wyjazd do CRO :roll:


Autora przepraszam za OT, ale muszę odpowiedzieć....

Orebić dał straszny niedosyt i plaży i słońca i w sumie jeszcze czegoś, czego nie umiem nazwać.... Po podsumowaniu kosztów 8O 8O wyszło sporo mniej niż zakładaliśmy (odpadły Plitvice - bo prognozowano burze, ale i bez tego mniej wyszło). No to jedźmy gdzieś... :idea:
I padło na Ustkę, bo tej okolicy Bałtyku nie znamy, i te spacery brzegiem i gry w piłkę..... We wt prognozy na Ustkę nie ten teges i niebezpieczne :oczko_usmiech: biją się tam :oczko_usmiech: I w tym czasie firma zwraca za wczasy pod gruszą i więcej niż było wstępnie w planie :mrgreen: To co robić :?: Cro wzywa, trzeba się poddać.
A Krk blisko, bo do zagospodarowania mamy tylko pd pon. od 17 do niedzieli do południa czas. 3 godz. jazdy w jedną stronę robi różnicę sporą przy krótkim czasie. A na wyspie nas nie było

mervik napisał(a):...mam nadzieję , że to w ramach poszukiwania obiektu do remontu :wink:

u myszy już coś wypatrzyłam. Ciekawe czy dotacje dają :wink: to zostaję na remont, choćby i 10 lat miał trwać :wink:
weger
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 09.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) weger » 29.08.2014 08:54

Dzień 1 - droga i aklimatyzacja

Wyruszamy po meczu Francja-Honduras. MiS wyjechali już wcześniej. Tym razem od początku do końca droga bez niespodzianek i przygód jak w zeszłym roku. Tak nudno trochę ;) Doganiamy MiS przed Wiedniem, za Wiedniem pierwszy postój na kawę i ruszamy dalej. Kolejny kawowy przystanek już w Słowenii. Pierwszy raz jechałem słoweńskimi autostradami i zaskoczył mnie spory ruch oraz kultura jazdy podobna do tej w Polsce, czyli jazda nie prawym, a wszystkimi pasami. Z autostrady zjeżdżamy z Postojnej gdzie policja z lornetką cierpliwie wyłapuje samochody bez winiet. Drogą nr 6 kulamy się w stronę granicy z Chorwacją. Granica to oczywiście czysta formalność.
Pierwsze zaskoczenie przy wjeździe na autostradę do Rijeki. Przyzwyczajony byłem do tego, że na wjeździe pobieram bilecik, a przy wyjeździe płacę kartą. A tutaj miła Pani wygląda z budki i zagaduje "Dobro jutro osam kun". Tak więc info dla tych, którzy jeszcze nie jechali A7 Rupa-Rijeka, tam są tylko jedne bramki od strony granicy i płaci się przy wjeździe albo przy zjeździe.
Zaskoczył mnie też widok. Od tej strony jeszcze do Cro nie wjeżdżaliśmy i muszę przyznać, że gdybym był w Cro pierwszy raz to byłbym zachwycony. Widok z autostrady na Adriatyk, Rijekę i Opatiję w dole, a Krk w oddali jest piękny. Przed samym wjazdem Krk trafiamy na remont i krótki i dobrze oznakowany objazd. Teraz już tylko Krcki most (wjazd każdorazowo 35 kun) i jesteśmy na wyspie. Zjeżdżamy na parking i czekamy na MiS. Piździ jak w przysłowiowych Kielcach na dworcu, a naganiacze oferują apartmany, mimo to jest cudownie.

widoki z parkingu w stronę Rijeki i Opatiji

Obrazek

MiS są jeszcze daleko. Apartamenty mamy dopiero od 14:00. Postanawiamy jeszcze po drodze zjechać do Voz skąd podobno jest najlepszy widok na most.

oto i on

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po chwili ruszamy do Klimna przejeżdżając przez całe "trójmiasto". Od razu widać, że jeśli chodzi o typ destynacji to trafiliśmy w naszą dziesiątkę, senne spokojne mieścinki, każda z jednym sklepem i dwoma trzema knajpkami. Namierzamy apartamenty, niestety cicho i głucho, pewnie ktoś przyjdzie na 14:00 więc idziemy na spacer namierzać te najbliższe plaże. "Miejska" jest w "centrum" jakieś 15-20 min od nas, spróbujemy namierzyć coś bliżej. Namierzamy dwie, jedna całkiem w lesie a druga zaraz obok zabudowań ale dużo ładniejsza i przyjemna. Idziemy też obejrzeć "centrum", jest wszystko co nam do życia potrzeba, piekarnia, market, dwie konoby, pizzeria i cafe bar, kiosk i budka z lodami. Rzut oka na plażę "miejską" i wracamy do apartamentów. Wciąż nikogo nie ma, reszta mojej ekipy idzie na plażę, a ja do centrum spotkać się z MiS, którzy już dotarli i szukają drogi do apartamentów. Gdy wszyscy razem chcemy iść na plażę pojawia się gospodyni, można się rozpakowywać. My mamy apartman na dole z tarasem i wyjście na ogród a MiS nad nami. Okazuje się, że będziemy sami w całym budynku :) rewalacja :)

Pierwsza "leśna" plaża, nie byliśmy tam już nigdy więcej:

Obrazek

Obrazek

Klimno kościółek

Obrazek

Klimno punkt centralny :)

Obrazek

Klimno port

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Same apartamenty naprawdę dobrze i komfortowo wyposażone, jak dla mnie aż za bardzo :) Wszystko nowiutkie, wszystkie płyny, gąbki, szczotki, mopy, itp., mnóstwo ręczników, kuchnia indukcyjna, duża lodówka. W połowie pobytu była wymiana ręczników i pościeli na nowe. Same plusy, minusów właściwie nie było i z ręką na sercu mogę polecać te apartmany co poskutkowało tym, że dwóch kolegów z firmy również się tam w tym roku, wybrało, już wrócili i również byli zadowoleni. Wszystkie mieszkania są jednakowe. Różnią się tylko tym, że ta na dole mają taras z wyjściem na zewnątrz.

Foty z apartmanów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Koniec tego zwiedzania, czas na żarcie. Żołądek mam wielkości piłeczki ping-pongowej i o niczym innym nie marzę jak o jakimś cevapcici i zimnym piwie. Idziemy na miasto. Jak wspomniałem są tu dwie restauracje obok siebie, jedna "Żal" nad samym morzem i druga "Oleander" pięć metrów od morza. Uderzamy najpierw do tej pierwszej,oglądamy cennik i ... cholera chyba się wrócę po kanapki. Ceny jak dla mnie kosmiczne, spaghetii, no wprawdzie z owocami morza, kosztowało w przeliczeniu jakieś 50-60 zł. Przez pięć metrów, które dzielą nas od "Oleandra" zaklinam rzeczywistość żeby nie był to nowy chorwacki standard ... rzut oka na cennik, kamień z serca spada z hukiem ... to nie jest standard. W "Oleandrze" są "normalne" ceny biorąc poprawkę na praktyczny brak konkurencji w mieścinie. Cevapcici po 24 godzinach od ostatniego ciepłego posiłku smakuje bosko, a Ożujsko ... mmmm, napój bogów.

Restauracja Żal

Obrazek

i pierwszy kufelek zimnego piwka :)

Obrazek

Czas rozpakować się do końca i trochę odpocząć. Jutro leżymy na plaży i nic nie robimy. Okazało się jednak, że w tym roku będzie ciężko coś jednoznacznie zaplanować.
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 29.08.2014 23:26

Normalnie aż żal bierze jak się czyta o cenach z tym Żalu... :) :wink:

Krkowcy są pod moim stałym monitoringiem w tej chwili. :)
Zobaczę czy coś z mojego pobytu nadaje się w ogóle do pokazania jako coś innego- ale jak obejrzę wszystkie relacje. :papa:
janusz07
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 260
Dołączył(a): 20.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz07 » 30.08.2014 16:10

Krk- tam mnie jeszcze nie było, chętnie pooglądam i poczytam. Super zdjęcia.
Cornugon
Globtroter
Posty: 58
Dołączył(a): 27.08.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) Cornugon » 31.08.2014 19:31

Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam
Magdalena S.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 920
Dołączył(a): 03.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Magdalena S. » 01.09.2014 11:29

Spóźniona...
ale oczywiście chętnie poczytam :papa:
Darkos
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1480
Dołączył(a): 17.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Darkos » 01.09.2014 22:02

Weger

czytamy, czytamy,
coś się zablokowało :D :lol: :papa:
weger
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 09.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) weger » 02.09.2014 07:28

przepraszam Was najmocniej ale mam ciężki tydzień, będzie ciężko coś naskrobać, powiem tylko, że w następnym odcinku Vrbnik, warto poczekać :)
Magda O.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1747
Dołączył(a): 20.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Magda O. » 02.09.2014 09:20

W Vrbniku byłam tylko przejazdem, więc chętnie poczekam i obejrzę dokładnie :wink:
weger
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 09.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) weger » 03.09.2014 10:47

Dzień 1 - Vrbnik i pierwsza kąpiel

Rano wstajemy i ... niespodzianka. Chmury, pogoda raczej nieplażowa, nie tak miało być, nie do tego się przyzwyczailiśmy przez ostatnie lata. Poza tym obiecaliśmy MiS piękną słoneczną pogodę ... czuję się jak rasowy polityk, obiecałem i g... z tego. Najgorsze co człowiek wynalazł na wakacje to internet, można sobie prognozę sprawdzić i martwić się, że wcale lepiej nie będzie bo prognozy sa jak u bacy w Tatrach "bedzie słońce albo nie bedzie".

Brak słońca jakby z całego towarzystwa wyssał optymizm, a ja nie lubię czasu marnotrawić więc najpierw kurs do piekarni. W Klimnie jest jedna ale nawet w czerwcu trzeba się tam wcześnie pojawić żeby chleb dostać, no chyba, że w sezonie są częstsze dostawy. Ekipa wciąż niepozbierana więc ja wyruszam na szybkie zakupy do Malinskiej, może w tym czasie pojawi się jakieś słońce. Po drodze widzę drogowskaz na punkt widokowy. Nie byłbym sobą jakbym nie skorzystał. Punkt jest nieco ukryty ale da się go znaleźć, a widok zacny na całą zatokę i trójmiasto, i nawet luneta jak nówka jest dostępna. OK, oko nacieszyłem trzeba jechać dalej. Na wlocie do Malinskiej od strony mostu jest duży market sieci Plodine ale ja jeszcze o tym nie wiem :) Jadę do Konzumu przy wjeździe do centrum miasta. Po drodze przy rondzie stragan z owocami, warzywami i innymi dobrami, tutaj też zajrzę. Od mojej ostatniej wizyty w Konzumie minął rok i w sumie bez zmian tylko reklamówki stały się płatne. To ekologia. Płatne krócej się rozkładają :) Sprawdzam jeszcze czy targ w Malinskiej jest w tym miejscu, w którym satelita google mi go namierzył bo kiedyś po ryby mam zamiar tu wstąpić. Na straganach przy rondzie drogo ale świeżo i smacznie, a pan obsługujący po zeskanowaniu rejestracji w samochodzie automatycznie przechodzi na język polski. Arbuzy pierwsza klasa, a pomidory ... mógłbym jeść na tony.

Parę fotek żeby Was nie zanudzić tą porywającą historią.
Widoczki z punktu widokowego
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

i podstawowe artykuły spożywcze z Konzuma

Obrazek

Wracam. Modlitwy nie pomogły, niebo dalej zachmurzone. No to jedziemy zwiedzać Vrbnik, a jak zdążymy to też Krk. Namiary na parkingi mam w GPS, "prowadź do" i Krzysiu Hołowczyc bierze się do roboty. Różnice poziomów na Krk mogą zaskoczyć takiego wyspowego lamera jak ja i chociaż to nie Dalmacja ani Czarnogóra to jest bardziej stromo i malowniczo niż się spodziewałem. Pierwszy parking we Vrbniku zajęty jedziemy na ten najbardziej oddalony od centrum. Miejsca sporo ale ... jest problem. Trzeba płacić, tzn. nie to jest problemem tylko parkingowy w ramach redukcji etatów, mechanizacji itd. zastąpiony bezdusznym parkomatem, który przyjmuje same monety. My jesteśmy na początku urlopu, jesteśmy w związku z tym bogaci, w portfelu same setki.
Dygresja nr 1 dla nieuświadomionych jak ja: na wyspie Krk w każdym większym mieście wszystkie parkingi są płatne w parkomatach z góry (ceny różne) ale tylko jeden, który spotkaliśmy (w Basce) przyjmował banknoty. Musicie więc uzbroić się w pełną kieszeń drobniaków, które wrzucacie do parkomatu, a on od razu wylicza wam czas do kiedy możecie grzecznie parkować.

OK. Zostawiamy delegację na parkingu żeby broniła naszych limuzyn przed żądnymi łatwego zarobku służbami miejskimi i razem z M ruszamy rozmienić pieniądze. Udaje nam się dopiero w centrum ale koniec końców płacimy za tyle na ile wystarcza nam monet i ruszamy na podbój Vrbnika. Aha, wieje niesamowicie, łeb chce urwać ale wychodzi słońce więc jest nadzieja. Już przy wjeździe do miasta Vrbnik robi wrażenie, pięknie położony z wysoką dzwonnicą w centrum. Nie będę się rozpisywał zobaczycie wszystko poniżej na fotkach. Jak już pisałem wieje, piździ wręcz ale dzięki temu mamy fale i atrakcję ucieczki przed tymi, które rozbijają się o brzeg. Kreatywni ludzie zawsze sobie znajdą jakieś zajęcie. Jak nam sie już nudzi idziemy pokręcić się po podobno malowniczej starówce...

Starówka rzeczywiście bardzo ładna, warto poświęcić kilka chwil na spacery wąskimi uliczkami, zajrzeć w podwórze, przestraszyć kota, wleźć komuś w pomidory na ogródku. Podoba mi się chociaż reklamowana jako najwęższa uliczka świata szpara między domami to troszkę przegięcie. Równie dobrze mógłbym imieniem "Wąskiego" z filmu "Kiler" nazwać dylatację pomiędzy blokami na osiedlu i turystów tamtędy ganiać. Generalnie jednak miasteczko piękne, widoki piękne no i wino dobre. Wino, słynną Vrbnicką Zlahtinę i nie tylko kupicie we Vrbniku wszędzie. Z beczki, w plastiku, w szkle, w zestawach prezentowych, jak tylko chcecie. Oczywiście można degustowac i degustować.

Dygresja nr 2. Chociaż nie jestem w tych rejonach pierwszy raz (normalnie obieżyświat ;)) to po raz kolejny nie przestają mnie zadziwiać małe gesty, które sprawiają, że szybko nie wrócę do klimatu polskich wakacji. I nie chodzi o to, że nasze morze jest zimniejsze i brudniejsze, bo też ma swój urok. Chodzi o ludzi, którzy traktują cię jak klienta a nie petenta, którzy zanim wezmą chcą coś dać, a nie myślą tylko oszwabić cię na każdym kroku, sprzedać pangę jako dorsza, frytki usmażyć na oleju z Kamaza. Do czego piję? Jak mówiłem mieliśmy same setki, M poszedł kupić loda, sprzedawca nie miał wydać więc ... po prostu mu go podarował, a właściwie dziecku. Niby nic, mały gest ale u nas jakoś sobie tego nie wyobrażam chyba, że zawsze źle trafiałem. M też Chorwata zadziwił, bo jak już pieniądze rozmienił to wrócił i za loda zapłacił :) Dobro powraca :) Koniec dygresji.

Najmłodszy członek ekipy robi się śpiący i nieznośny więc MiS postanawiają wracać, a my szukamy miejsca gdzie można zjeść smażone rybki. Jako, że ja rzadko kiedy usiedzę w miejscu dłużej niż 15 sekund już wcześniej w czasie gdy ekipa odpoczywała w cieniu zdążyłem zejść do portu i wrócić, a tam przy rozlewni wina namierzyłem dwie dobre rzeczy. Sklep, w którym winko było najtańsze i małą knajpkę, która może wystrojem nie powalała na kolana ale było tam to czego oczekiwaliśmy. Schodzimy tam więc na dość tani i dobry obiad, kupujemy winko i powoli wracamy na parking bo kończy się czas. Po drodze myślimy sobie, że przecież kto tam będzie sprawdzał te parkingi. No i jak wracamy to jesteśmy świadkami zakładania blokady na koło samochodu kogoś kto pewnie pomyślał jak my :)

No to teraz delektujcie się Vrbnikiem

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na zdjęciach widać, że w międzyczasie "lekko" się rozpogodziło więc postanawiamy po powrocie iść jeszcze na plażę i wreszcie popływać. Wybieramy tą najbliższą plażę. Mała, spokojna, malownicza. Spragniony Adriatyk czym prędzej pakuję się do wody ... łosz k...$@#!!! ... toż to przerębel, nie zgadzam się, żądam satysfakcji albo zwrotu pieniędzy, taką wodę to ja mam w łazience w kurku z niebieską kropką, może to nie Chorwacja? OK, jakoś się aklimatyzuję, w końcu kiedyś pływałem nawet w górskiej rzece :P No to czas na pierwsze snurkowanie ... łosz k...$@#!!! ... to nie może być Chorwacja, nie, nie, nie, gdzie ta ciepła i krystalicznie czysta woda, przecież tu widać mniej niż jakbym łeb włożył do słynnej rzeki granicznej w moim mieście. Jestem załamany i zawiedziony, chcę do Dalmacji. Dodatkowo pływać się tu nie da bo ostre głazy sa zaraz pod powierzchnią. Za to zachód słońca piękny. Spadamy stąd. Na plaży miejskiej musi być lepiej no ale to już nie dziś. Jutro bez względu na pogodę mamy w planie Wenecję. Będzie kolejny milion zdjęć :) A tymczasem zachód słońca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Zytek20
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 152
Dołączył(a): 14.03.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) Zytek20 » 03.09.2014 11:06

Super zdjęcia, już to chyba pisałam? :wink:
SYLWKA_2014
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 262
Dołączył(a): 28.08.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) SYLWKA_2014 » 03.09.2014 11:25

Już uwielbiam Twoją relację, świetnie piszesz. Dla mnie Krk zawsze się będzie miło kojarzył (na moich zdjęciach jest słonecznie;-)), choć może mało wiem i młoda jestem :lol: - to ostatnie to żart niestety. Także każde zdjęcie stamtąd bardzo chętnie obejrzę.
Ostatnio edytowano 03.09.2014 12:44 przez SYLWKA_2014, łącznie edytowano 1 raz
aaddaamm1
Globtroter
Posty: 37
Dołączył(a): 21.09.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) aaddaamm1 » 03.09.2014 12:26

Zdjęcia wyglądają w większości na HDR-y - albo aparat tak mocno modyfikuje. Potwierdzisz ?
weger
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 09.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) weger » 03.09.2014 12:29

w większości potwierdzam :)
weger
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 09.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) weger » 08.09.2014 15:43

Dzień 2 - Wenecja

W tym dniu w planie jest Wenecja i nic tego nie zmieni :) Między innymi dla Wenecji wybrałem lokalizację na północy Chorwacji. Wcześniej wiele słyszałem, że brzydka, że przereklamowana, że śmierdzi, że drogo itd. Ja wiedziałem, że mi się spodoba choćby waliło tam jak z zepsutego katalizatora. Ja po prostu uwielbiam takie miejsca, mógłbym godzinami tam łazić i robić zdjęcia wszystkim kamienicom, a im bardziej obdrapane tym lepiej. Taki mam fetysz :) Ładne i kolorowe nie podoba mi się tak jak brudne, obsrane przez gołębie, poobijane z tynku.

MiS zostają w Klimnie, a my wyjeżdżamy skoro świt. Przed nami 270 km. Droga przebiega sprawnie, przez Chorwację autostrada, przez Słowenię krajówka, a we Włoszech też autostrada. W życiu tylu TIRów nie widziałem co tam, a w końcu w logistyce pracuję ;) ale wszystkie grzecznie jak jeden mąż, prawym pasem bez wyprzedzania z szybkością o 2 km/h większą niż poprzednik, jechało się rewelacyjnie. Po lekko ponad 3 godzinach docieramy do Wenecji. Wcześniej na bramkach usiłowałem zapłacić kartą ale automat ją wypluł i do mnie coś tam "Italia spaghetti aldente" zagadał i go nie zrozumiałem. Z włoskiego znam jedynie czinkłeczento i karabinieri albo karbonara, jakoś tak.

Do "właściwej" Wenecji można dostać się na wiele sposobów. Kosztowo jakby nie liczyć wszystkie wychodzą podobnie, czasowo różnie, a najważniejszą preferencją powinny być indywidualne upodobania zwiedzającego, czy chce tam dojść, dopłynąć, dojechać autem albo pociągiem. Ja jak już wspominałem mam zamiar jak najwięcej pokręcić się po uliczkach więc wybieramy opcję wjazdu na jeden z dwóch najbardziej znanych parkingów a potem spacer w trybie dowolnym aż do placu św. Marka, kurs gondolą i znów powrót piechotą inną trasą. Parkujemy na Tronchetto, troszkę dalej od Piazzale Di Roma ale taniej i mniejsze kolejki. I tutaj rada nr 1. Jak dojeżdżacie tam z pełnym pęcherzem to zaparkujcie na końcu parkingu po lewej stronie bo tam są kibelki :) My zaparkowaliśmy po prawej i z zapaloną lampką ostrzegawczą o przepełnieniu biegliśmy na drugi koniec, a to jest kawał parkingu, nie to co u nas pod Realem.

Pogoda, o którą się obawialiśmy jest dziś przepiękna, zero chmur, żar leje się z nieba. Idziemy sobie spacerkiem najpierw do Piazzale Di Roma, przy wjeździe na tamten parking już jest niezła kolejka. Kolejny punkt wycieczki do Ponte Rialto, a po drodze chłoniemy klimat. Jak dla mnie rewelacja. Idziemy na czuja nie głównym oznakowanym szlakiem. Spacer na czuja ma wady i zalety, w niektórych uliczkach nie ma żywego ducha tylko my ale za to czasami kręcimy się w kółko albo trafiamy w uliczkę, która kończy się kanałem :) Rada nr 2. Mapą posługuje się sprawnie ale pierwszy raz patrzyłem się w nią jak w przysłowiowy szpak w nie powiem co. A dlaczego? Bo sobie taką wygodną kieszonkową kupiłem. Po przeskalowaniu najdłuższa wenecka uliczka ma tam 2 milimetry, a wszystkie oznaczone są prawie identycznymi skrótami ... kupcie sobie dużą mapę, chyba że chcecie iść głownym szlakiem, to on jest znakomicie oznakowany.

I tak się kręcimy jak ruskie bąki, kupujemy pamiątki, pakujemy do reklamówki z Biedronki, lustrujemy ceny ewentualnego obiadu co to mają nas zabić i zmusić zjedzenia wszystkich kabanosów z Lidla co to w promocji przed wyjazdem nakupiliśmy. Polustrowaliśmy no i były rady, teraz będzie obalanie mitów. Mit nr 1 W Wenecji jest drogo. Bzdura. Jest nawet taniej niż w Klimnie :) No chyba, że ktoś koniecznie chce siorbnąć espresso na placu św. Marka i tam też delektować się pizzą albo innym bolonieze. W tej mniej uczęszczanej części Wenecji, tam gdzie nie ma stad dziwnie poubieranych Japończyków, a gondolę ostatni raz widzieli w telewizji, pizza kosztuje 5-7 EUR, a napisy "non coverto" czy tam "non coperto" albo jeszcze inaczej obwieszczają, że tu się nie pobiera słynnej opłaty za nakrycie stołu. Jak na prawdziwych polskich turystów przystało kupujemy magnesy na lodówkę, bo na wodomierzach już mamy i co ten sam magnes co w okolicy placu św. Marka kosztuje 6 EUR to z boku już tylko 0,99 EUR.

Powoli tłumek gęstnieje to znak, że jakiś pocztówkowy widok w okolicy. Tak, przed nami Ponte Rialto i widok na Grande Canal. Ciasno tutaj, ledwo dopychamy się do barierki żeby sobie sweet focię na fejsa walnąć i uciekamy dalej w stronę placu św. Marka. Aha jesteśmy już po obiedzie, zjedliśmy pizzę, kabanosy zostały na później. Plac św. Marka i okolice to fotki, fotki i jeszcze raz fotki oraz obserwacja i ubaw z wycieczek z Ministerstwa Dziwnych Strojów. To Japończycy, chyba, w każdym razie wyglądają jakby brali udział w konkursie na najbardziej idiotyczny strój, gdybym był w jury to nie byłoby jednoznacznego zwycięzcy. Kolejka to wejścia na wieżę odstrasza nas od chęci obejrzenia Wenecji z perspektywy gołębia. Czas na gondolę.

Przy Ponte Rialto widzieliśmy 40 min./80 EUR. Przy placu św. Marka parkuje milion gondoli ale chyba wszystkie podlegają pod jedną korporację taksówkową bo obsługiwane są w budkach z tą samą nazwą. Nie wiem nie znam się, chce popłynąć, cena już 100 EUR, no ale może dłużej, albo dalej, więc pytam jednego takiego grzecznie po angielsku co, jak i za ile, a on mi znowu nawija jak ten automat na bramkach. No podk..... mnie niesamowicie. On niby nie zna angielskiego, prostego pytania, na które odpowiadać powinien milion razy dziennie? Nie wierzę. W Chorwacji każdy byle sprzedawca lodów na podstawie dwu sekundowego nasłuchu automatycznie rozpoznaje język, w którym mówisz i już nawija do Ciebie "jak się masz ...?", a tu w biurze obsługi klienta korporacji gondolowej w centrum Wenecji jakiś pajac udaje, że nie zna angielskiego? Pewnie weźmie 100 EUR i wysadzi mnie za rogiem tłumacząc, że przecież tak się umawialiśmy... nie ze mną te numery. Poszukam sobie innej gondoli. Rada nr 3: w bocznych uliczkach stoją "samotni" gondolierzy, którzy znają angielski, z którymi można przynajmniej próbować ponegocjować i tych polecam. Całą resztę zostawcie Japończykom.

Na swojej check liście odhaczam "Rejs gondolą w Wenecji". Opływamy kilka kanału, okolice Ponte Rialto, trochę Grande Canal i wystarczy, raz w życiu, pierwszy i ostatni. Drogi to gips ale być w Wenecji i nie karnąć się gondolą to tak jak być w Ciechocinku i nie wyrwać 60-latki.

Jest już popołudnie więc idziemy w drogę powrotną, powoli bez pośpiechu znowu zwiedzamy uliczki na oślep, potem jeszcze odpoczywamy w parku i pora wracać. Wenecja zaliczona. Oczywiście wiele, wiele atrakcji, wysp, zabytków i gburowatych gondolierów jest tam jeszcze do zobaczenia, jeśli będzie okazja to wrócimy, póki co pierwsza ciekawość zaspokojona. No i nie śmierdzi. Mit nr 2. Nie mówię, że nigdy nie śmierdzi, bo pewnie czasami tak, w końcu tam są kanały z żurem, ale niektórzy usiłowali mi wmówić, że zawsze śmierdzi. Polecam im zmienić podkoszulek.

Droga powrotna bez korków, bez przygód, nudno jak cholera. Jedyna nowość to brak Chorwatów w budkach granicznych, nie wiedziałem czy przejechać, może to jakaś prowokacja? Potem zajarzyłem, że dziś całkiem za chwilę jest mecz Chorwatów z Kamerunem, kto by tam granicy pilnował...

Teraz specjalnie dla Was milion zdjęć z Wenecji, a na koniec będzie kilka słów o meczu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

.... dobra reszta zdjęć później
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Krk - inaczej ale też fajnie - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone