Jestem babą. Nie kobietą, tylko babą, jak twierdzi mój mąż.
Pierwszy raz jechałam do Cro samochodem 3 mies. po odbiorze prawka. I dałam radę, mimo że koło Plitwic stalismy 6 godz. w korku ( czasy sprzed autostrady ) w pełnym słońcu na jakimś pustkowiu. I o dziwo nie droga była moim największym problemem, ale wjazd na prom w Splicie. Kurczę, bałam się jak diabli!
Teraz częściej ja prowadzę auto w trasach niż mój mąż, bo on uwielbia oprzeć głowę o zagłówek i przespać tak nudne fragmenty trasy jak autostrady i krajówki. I wcale nie jest lepiej, jak zaczyna się coś "dziać" za oknem - wtedy nie prowadzi tylko ogląda widoczki (wybaczam mu bo za kółkiem siedzi w pracy ).
Najechałam już mnóstwo kilometrów, przejechałam Rumunię, Cro, Bułgarię, Węgry ( nie wspominam o sąsiadach zza południowej i zachodniej granicy, bo mamy blisko i często jeździmy) i wiem na ile i jak mogę sobie pozwolić. Jedno tylko miejsce mnie przerosło - Stambuł. Nie potrafię poruszać się z ręką na klaksonie i wrzeszcząc przez okno, przy czym "poruszać" to duże słowo.
A facetom, twierdzącym, że są najlepszymi kierowcami na świecie i w okolicach polecam przejazd tą drogą
http://obiezyswiat.org/index.php?gallery=6184
(Przepraszam od razu że zamieściłam drogę nie z Cro, ale to najtrudniejsza trasa jaką pomacałam)

.png)
.png)