9 września 2016, piątek - powrót do domu c.d., jedziemy ku słońcu…..I tak jedziemy i coś nie możemy do plaży się dostać… Jedziemy w kierunku wyspy, navi każe między jakieś pola wjechać, to skręcamy i nagle widzę między drzewami JEGO…. Pan M. parkuje na najbliższej zatoczce, a raczej ubitym fragmencie nieużywanego pola, ale za to rozjeżdżonego, a ja już lecę w kierunku pagórka…..


Jesteśmy pod malutkim kościółkiem św. Mikołaja

Kościółek mignął mi w 2010 r. jak wracaliśmy z Zadaru do Starigrad Paklenica i wtedy nam towarzyszyły lekkie pożary okolicznych pól…
Niestety oddziela mnie od wzgórza pole zboża, przez które nie ma się jak przedrzeć…. No ale, przecież będziemy tędy wracać….. Może błękity się wtedy pojawią….
To jedziemy na plażę… Mijamy zatokę nińską…


…ale tamta
plaża nas nie powaliła, więc zdecydowanie kierujemy się ku wyspie

Wyspa połączona jest bardzo charakterystycznym mostem…

Nie mamy rozeznanego tematu plaż ani miejscówek na wyspie, bo przecież nie planowałam, że tu będziemy... nigdy nawet jakoś nie czytałam informacji o tej wyspie… Jedziemy główną drogą przed siebie i wjeżdżamy do dłuuuuugiej miejscowości Vir na Virze… Postanawiamy skręcić w przypadkową uliczkę w lewo, aby być w kierunku otwartego morza… I tak lądujemy przy samej plaży, dokładnie w
tym miescu. Parkujemy auto, mamy słusznego strażnika…

Tłumów nie ma, prawie pustki. Jakiś jeden bar otwarty. Słońce świeci, ale nie jakoś ostro, szybko rozkładamy maty i ręczniki i leniuchujemy. Plaża to nawiezione kamyki…. Woda swoją temperaturą tu też nie powala, termometr ledwie wskazuje 21,3 st (powietrze ma 29)…. Pod wodą nudno… Coś tam się kąpiemy, bo w końcu to już na pewno ostatnie spotkanie z Jadranem… więcej leniuchujemy na ręcznikach. Kiedy słońce się chowa, idę się przejść wzdłuż zatoki i pstrykam kilka zdjęć…. Tłumów nie ma…



…ale za to jakieś tam palmy są

Spędzamy tu 3 godziny i nie ma wyjścia, trzeba ruszać dalej….na północ….