Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

From Land's End to John o'Groats (and back)

Wielka Brytania (Anglia, Szkocja i Walia) jest w pełni otoczona wodą. W Wielkiej Brytanii akcenty zmieniają się zauważalnie co 40 km (25 mil). Szczególnie trudno jest wymówić jedno walijskie miasto. Llanfairpwllwlllandysiliogogogoch jest jedną z najdłuższych nazw miast na świecie. Stonehenge jest starsze niż piramidy - powstało około 3000 roku p.n.e.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1611
Dołączył(a): 03.08.2007
From Land's End to John o'Groats (and back)

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 27.12.2018 11:31

Szkocja już w tym roku gościła na forum bo jak to ktoś powiedział

nie samym Śródziemnym żyje człowiek


Jest to tak piękne miejsce, że warto pokazać je także innym okiem. Szczególnie, że nasze szlaki i szlaki Tony Montana były jednak nieco inne (chociaż czasem się przecinały). Dlatego tych co wolą nieco chłodniejsze rejony albo po prostu chcą odpocząć od portugalsko-grecko-włoskich upałów zapraszam do nas na zachodnio-północne rubieże Europy.

Tytuł relacji ma znaczenie jedynie symboliczne bo ani nie zaczęliśmy w Land’s End ani nie skończyliśmy w John O’Groats a mil zrobiliśmy więcej niż w tę i z powrotem ;-) .

To co? Są chętni na taką wyprawę?
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107678
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 27.12.2018 11:42

Chętny i obecny :oczko_usmiech: :lol:
Mikromir
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6673
Dołączył(a): 17.03.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) Mikromir » 27.12.2018 14:11

No jasne, że tak. :-)
labusm
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3282
Dołączył(a): 11.12.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) labusm » 27.12.2018 14:48

też siądę, skoro jest miejsce
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13780
Dołączył(a): 14.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 28.12.2018 09:44

No ba :)
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1611
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 28.12.2018 12:25

Widzę, że mała grupka chętnych już się zebrała więc powoli będziemy ruszać.

Może po drodze jeszcze ktoś się dosiądzie.

U nas tym razem miało być spokojnie. Uznaliśmy, że junior już duży i kumaty chłopak jest więc pora wyruszyć w podróż z gatunku „Poznaj swój kraj” i tak ustaliliśmy, że pojedziemy sobie na zachodnie rubieże Polski - od Świnoujścia po Karkonosze - bo ani my ani junior specjalnie tamtych rejonów nie znamy.

Plany oczywiście wzięły w łeb bo na wiosnę przyszło zaproszenie na ważną uroczystość rodzinną w naszej familii co to częściowo postanowiła osiedlić się na dużej wyspie za pewnym kanałem. Skoro i tak mamy tam jechać (a właściwie lecieć) to czemu by nie połączyć tego z urlopem? A że Szkocja chodziła nam po głowie od kilku lat to postanowiliśmy skorzystać z okazji i tak o to pierwsze dwa tygodnie czerwca spędziliśmy na Dużej Wyspie (i na paru mniejszych też ale o tym we właściwym czasie) o czym traktować będzie ta skromna relacja.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1611
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 01.01.2019 10:22

Sam wyjazd nie zaczął się dobrze. Samolot mieliśmy bodajże o 7.30. Dla nas oznacza to pobudkę po 4. Tuż przed dojazdem na parking dostaliśmy miłego smsa, że nasz lot opóźni się co najmniej o godzinę. No super – mogliśmy spać godzinę dłużej. Nic to dziarsko maszerujemy do check-in a tam miła pani mówi, że owszem opóźniony – co najmniej o półtorej :-/ .
No trudno – nadajemy plecaki i idziemy do kontroli bezpieczeństwa – tu nasz syn orientuje się, że oto zaginął on:

Obrazek

Jego wierny towarzysz od ponad 5 lat. Najlepszy miś wśród podróżników i najlepszy podróżnik wśród misiów. Ponieważ mamy jeszcze duuuuuuużo czasu robimy w tył zwrot. Syn twierdzi, że ostatnio bawił się zgubą na kanapach w kąciku dla dzieci, tuż obok check-inu. To znaczy, że nie było to tak dawno i jest spora szansa, że misiek jeszcze tam jest. Niestety nie ma. Pytamy pracowników okolicznych check-inów – nikt misia nie widział, zaczepiamy straż ochrony lotniska – też nie widzieli. Przeglądamy okoliczne wózki, kosze, bacznie przyglądamy się rodzicom z dziećmi. Niestety. Miś przepadł. Zrezygnowani wracamy do kontroli bezpieczeństwa. Na szczęście syn jest tak podekscytowany podróżą, że nie bardzo ma czas na przeżywanie swojej straty (ten czas niestety nadejdzie później i trwa do dziś). Niestety miś się już nie znalazł – nikt nie był łaskaw odnieść go do biura rzeczy znalezionych, lotnisko też nie było łaskawe umieścić na swoim FB informacji o zgubie.

A tym czasem opóźnienie naszego samolotu się zwiększa i zwiększa. Kiedy dochodzimy już do prawie 3 godzin powoli zaczynamy liczyć ile na tym opóźnieniu zarobimy. Niestety jak pech to pech – chociaż startujemy z ponad 3 godzinnym opóźnieniem to w porcie docelowym jesteśmy 2,5 godziny po czasie. Kilkaset euro poszło się bujać…

Wreszcie lądujemy na Wyspie – synowie i córy Albionu – strzeżcie się – oto jesteśmy.

Najpierw wypożyczalnia. Tutaj znowu niezbyt miła niespodzianka. Małżonek mój nie wziął swojej karty kredytowej a to oznacza, że nie może wypożyczyć zamówionego auta. Kartę wzięłam ja więc ja je mogę wypożyczyć i wziąć małżonka na dodatkowego kierowcę. Trochę funtów w plecy ale sprawa załatwiona.

Tuż za wypożyczalnią zaliczamy pierwszy skręt w prawo a zaraz potem rondo. Jest OK – ruch lewostronny nie jest taki straszny. Może przeżyjemy.

Niestety z uwagi na opóźnienie samolotu musieliśmy nieco zmodyfikować nasz plan. Odpuszczamy Cambridge i kierujemy się wprost do Ely. Tutaj szybki lunch i idziemy zwiedzać katedrę.

Bardzo nam się podoba, szczególnie że z uwagi na późną porę wstęp jest już bezpłatny. 24 funty do przodu :D .

Kilka fotek katedry i okolicy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pierwszy nocleg mieliśmy zarezerwowany w Lincoln więc jeszcze trochę mil przed nami. Wsiadamy do auta i jedziemy. Na miejsce dotarliśmy dość późno więc zmęczeni padamy do łóżek.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18316
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 01.01.2019 13:14

Aglaia napisał(a):Widzę, że mała grupka chętnych już się zebrała więc powoli będziemy ruszać.

Może po drodze jeszcze ktoś się dosiądzie.


Tego powinnaś być pewna :D

Trochę szkoda Cambridge , ale i tak wszystkiego przecież nie zobaczymy . . . będzie na następny wyjazd

Wszystkiego co najlepsze w nowym roku :papa:


Pozdrawiam
Piotr
piekara114
Opiekun działu
Avatar użytkownika
Posty: 15663
Dołączył(a): 30.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) piekara114 » 01.01.2019 13:14

Aglaia napisał(a):A tym czasem opóźnienie naszego samolotu się zwiększa i zwiększa. Kiedy dochodzimy już do prawie 3 godzin powoli zaczynamy liczyć ile na tym opóźnieniu zarobimy. Niestety jak pech to pech – chociaż startujemy z ponad 3 godzinnym opóźnieniem to w porcie docelowym jesteśmy 2,5 godziny po czasie. Kilkaset euro poszło się bujać
Oni tak chyba robią specjalnie....
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1611
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 02.01.2019 11:29

Witam kolejnych uczestnika naszej wyprawy.

piotrf napisał(a):Trochę szkoda Cambridge , ale i tak wszystkiego przecież nie zobaczymy . . . będzie na następny wyjazd

Wszystkiego co najlepsze w nowym roku :papa:


Pozdrawiam
Piotr


Cambridge nie było nam tak bardzo żal bo już kiedyś tam byliśmy tyle, że oddzielnie. Stąd wobec ograniczeń czasowych wybór padł na Ely.

piekara114 napisał(a):Oni tak chyba robią specjalnie....


Oj chyba tak. Wkurzające to strasznie.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1611
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 02.01.2019 11:33

Następny dzień zaczął się dość wcześnie. Już o 6 rano Junior przypomniał sobie, że Miś-Podróżnik gdzieś przepadł. No cóż trzeba jakoś zacząć ten dzień. Niestety pogoda za oknem nie nastraja zbyt optymistycznie – jakby to dyplomatycznie ująć? Jest typowo brytyjska ;-) .

Wczesna pobudka ma jedną zaletę – postanawiamy rano zwiedzić katedrę (bo cóż można robić do 8.30 kiedy to wydają śniadanie). Kolejna miła niespodzianka – do 9.30 nie pobierają opłat za wstęp. Czyli zgodnie ze starym porzekadłem – Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje – w tym przypadku daje trochę zaoszczędzić ;-) .

Katedra w Lincoln robi na nas jeszcze lepsze wrażenie niż ta w Ely. Jest większa, bardziej dostojna. Dodatkowo zwiedzamy ją zupełnie sami. No i za darmo ;-) (czyli w naszym przypadku 20 funtów do przodu). W katedrze spędzamy prawie godzinę co na naszego juniora, który zagląda w każdy kątek ale tempem błyskawicy jest naprawdę niezłym osiągnięciem. Trochę fotek katedralnych:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oraz okolicznych uliczek:

Obrazek

Obrazek

Niestety pogoda wcale się nie poprawiła a nawet jest gorzej. Odpuszczamy spacer po uliczkach Lincoln i wracamy do pensjonatu na śniadanie. Po posiłku pakujemy manatki i jedziemy dalej na północ.

Niestety leje przeokrutnie co nie przyspiesza tempa naszej podróży. Pierwszy pitstop mamy w Yorku. Mimo soboty w mieście dość duży ruch. Jednak udaje nam się zaparkować w miarę blisko starego miasta. Tutaj też leje okropniście więc pierwsze kroki kierujemy do katedry spacer zostawiając na ewentualne później. Ponieważ godzina jest już późniejsza tutaj niestety musimy wyskoczyć z kasy – nasz portfel odchudził się o 22 funty. Za to nasz młodzian dostaje (w depozyt) zestaw, który ma mu umilić zwiedzanie – karta z zadaniami i zestaw odkrywcy – plecak a w nim szkło powiększające, lornetka, miarka, kredki. Zadania polegają na tym, że coś trzeba pokolorować, coś znaleźć, coś zmierzyć, coś policzyć. Bardzo fajna sprawa. Trochę musimy pomóc z tłumaczeniem bo karta jest tylko po angielsku ale i tak młody świetnie się bawi (my przy okazji też). W trakcie zwiedzania podchodzi do nas jeden z przewodników i zaprasza na specjalne zwiedzanie katedry dla rodzin z dziećmi. Właściwie mieliśmy już wychodzić ale junior bardzo chce. Więc znów bawimy się w tłumaczy, liczymy słonie, gapimy się w sufit itp. Podczas gdy dzieci wykonują zadania przewodnika dorośli mogą co nieco posłuchać o katedrze. Cała operacja trwa ok. 45 minut.
Niestety przez czas naszego pobytu w katedrze pogoda nie poprawiła się ani trochę. Z żalem odpuszczamy spacer po mieście, w supermarkecie po drodze robimy małe zakupy i ruszamy na północ. Fotki katedry poniżej:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do wysokości Newcastle pogoda jest fatalna – leje, wieje, zimno. Za Newcastle zaczyna się wypogadzać co dobrze wróży naszemu następnemu przystankowi a jest nim Holy Island. Udaje nam się dostać na wyspę przed przypływem  . Jest niestety dość późno więc czasu starcza jedynie na zwiedzenie opactwa. Do zamku nie udaje nam się dotrzeć ale z daleka wygląda na to, że jakaś część jest w remoncie. Tutaj pierwszy raz wykorzystujemy nasze karty Historic Scotland dzięki czemu na wstępie oszczędzamy 50%. Opactwo bardzo nam się podoba. Junior z radością hasa po wypielęgnowanym trawniku. Ponieważ jest dość późno musimy pilność czasu żeby zdążyć opuścić wyspę przed przypływem. Opactwo na zdjęciach przedstawia się tak:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jako jedni z ostatnich opuszczamy parking. Zatrzymujemy się na lunch w pobliskiej gospodzie. Po posiłku wracamy w kierunku wyspy pokazać juniorowi na czym w praktyce polegają pływy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zjawisko to robi na nim spore wrażenie. Gdy woda coraz bardziej zalewa nam buty pakujemy się do auta i jedziemy do Edynburga. Bez większego kłopotu znajdujemy wynajęte mieszkanie, odbieramy klucze i oddajemy się błogiemu lenistwu.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1611
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 03.01.2019 11:35

Kolejnego dnia junior niestety znów nie daje nam pospać. Leniwie jemy śniadanie i udajemy się na zamek. Edynburg o poranku:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pogoda jest o tyle lepsza, że nie pada. Za to jest okropnie zimno i mglisto. Jesteśmy tak wcześnie, że bramy zamku są jeszcze zamknięte. Ustawiamy się karnie w ogonku przed i czekamy. Na szczęście niezbyt długo – po ok. 10 minutach otwierają bramę i tłum wlewa się na dziedziniec. Tutaj gawiedź zostanie rozdzielona na dwa obozy – 1) ci do mają już bilety, 2) ci co dopiero muszą je kupić.

Obrazek

Jako szczęśliwi posiadacze karty Historic Scotland ustawiamy się w trochę krótszej kolejce 1) i po kolejnych 10 minutach zostajemy wpuszczeni na zamek, Ci z kolejki 2) musieli najpierw pójść do kasy. Kas było sporo więc kolejka dość szybko się rozładowała.

My idziemy zwiedzać. Nie będę ukrywać, że zamek w Edynburgu nie zrobił na nas jakiegoś wielkiego wrażenia – jest ciekawy ale jak to niektórzy mówią d… nie urywa. W Szkocji są fajniejsze miejsca. Juniora oczywiście zafascynowały armaty.

Obrazek

Obrazek

Ta ostatnia służy do odmierzania czasu. Każdego dnia poza niedzielą (a taka właśnie bywa). Dokładnie o 12 strzelają z tej armaty co by statki na morzu nastawiły zegarki.

Widoki na miasto jakieś mgliste:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawą „przygodę” mieliśmy też z salą gdzie są wyeksponowane szkockie klejnoty królewskie. Do wejścia był spory ogonek, w którym karnie ustawiliśmy się. Obok były drzwi, w które prawie nikt nie wchodził ale junior musiał tam oczywiście zajrzeć (a my za nim więc z żalem opuściliśmy kolejkę). Drzwi prowadziły do sali gdzie była wystawa poświęcona regaliom a z niej przejście prosto do Sali, gdzie były one wyeksponowane. Dzięki ciekawości juniora ominęliśmy całkiem sporą kolejkę.

Po zwiedzeniu zamku udaliśmy się do pobliskiego katolickiego kościoła na mszę. Po drodze jeszcze trochę mglistego zamku:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trafiliśmy akurat na uroczystość Pierwszej Komunii. W pierwszej chwili chcieliśmy się wycofać ale ostatecznie zostaliśmy. Uroczystość była daleka od tego co czasem bywa naszym udziałem w Polsce.

Ponieważ pogoda nie poprawiała się ani trochę a wręcz było coraz gorzej znów odpuściliśmy spacer po mieście i pojechaliśmy do pobliskiego Muzeum Lotnictwa (National Museum of Flight). To był strzał w 10. Muzeum to przede wszystkim Concord i cała historia z nim związana ale jest też hangar poświęcony lotnictwu wojskowemu i innym samolotom w służbie człowiekowi. Bardzo fajne jest też interaktywne centrum edukacyjne gdzie może poznać tajniki szkolenia pilotów, dowiedzieć się jak to się dzieje, że samolot lata, dowiedzieć się jak ważne jest prawidłowe wyważenie samolotu, zbudować papierowy model, który jak najdalej poleci i wiele innych ciekawych doświadczeń. Moi Panowie bawili się jak małe dzieci ;-) . W Muzeum spędzamy prawie całe popołudnie. Nie mam za dużo fotek, z których nie uśmiechałby się junior ale trochę udało się wyłowić:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Wieczorem wracamy do miasta, idziemy na obrzydliwie drogą kolację i tak kończymy nasz dzień.
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13780
Dołączył(a): 14.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 04.01.2019 09:25

Bardzo szybko udało Wam się (szkoda, że w takiej, a nie innej pogodzie) do stolicy Szkocji

Mimo dwukrotnej bytności w Edynburgu (razem 3 noce) nigdy nie udało mi się wejść na Zamek (dobrze, że zwiedziłem Stirling Castle chociaż)

O tym Muzeum z samolotami czytałem, ale nie wiedziałem, że jest takie fajne ;)
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1611
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 04.01.2019 11:56

tony montana napisał(a):Mimo dwukrotnej bytności w Edynburgu (razem 3 noce) nigdy nie udało mi się wejść na Zamek (dobrze, że zwiedziłem Stirling Castle chociaż)


Jak to mówią do 3 razy sztuka. Ale tak obiektywnie rzecz biorąc nie masz czego żałować ;-) . A Stirling zaraz będziesz mógł pooglądać jeszcze raz :lol: .

tony montana napisał(a): O tym Muzeum z samolotami czytałem, ale nie wiedziałem, że jest takie fajne ;)


Muzeum miało być przede wszystkim atrakcją dla syna. Ale nie da się ukryć, że dla nas też było. Moim zdaniem pozycja obowiązkowa dla rodzin z dziećmi i pasjonatów lotnictwa. Zapomniałam dodać, że na miejscu jest też plac zabaw i miejsca piknikowe więc przy lepszej pogodzie można tam spędzić właściwie cały dzień.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1611
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 04.01.2019 12:02

Kolejny dzień chcemy poświęcić na zwiedzanie okolicy Edynburga. Zaczynamy od zamku w Stirling. To jedna z największych atrakcji Szkocji więc nic dziwnego, że nawet dość wcześnie rano jest już kolejka do wjazdu na parking a na parkingu sporo samochodów. Na szczęście w samym zamku tych tłumów nie widać. Dzięki karcie Historic Scotland wejście mamy za darmo, a parking z 50% zniżką (czyli płacimy za niego całe dwa funty).

Sam zamek podoba nam się dużo bardziej niż ten w Edynburgu. Ludzi całkiem sporo ale jakoś tak rozpierzchnęli się po komnatach.

Juniorowi bardzo przypadła do gustu wystawa dla dzieci urządzona w zamkowych podziemiach. Z pokoju muzycznego musieliśmy go wyciągać prawie siłą a na koniec wycieczki musieliśmy tam wrócić.

Poza tym bardzo podobała nam się też sala z głowami na suficie :lol: .

Kilka fotek zamku i zamkowych widoków:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po zwiedzeniu zamku ruszamy w kierunku opactwa Inchmahome Priory . Parkujemy na małym, ciasny parkingu i idziemy na przystań. Żeby wezwać łódkę, która zawiezie nas na wyspę musimy dać znak taką specjalną tablicą. Jesteśmy akurat w porze lunchu ale łódki na szczęście kursują. Po chwili podpływa takie cudo:

Obrazek

Wysadza pasażerów wracających z wyspy i zabiera tych co chcą tam jechać (czyli tylko nas). Tutaj znów dzięki Historic Scotland nie płacimy za wejście (a przy okazji nie musimy się martwić tym, że z uwagi na lunch kasa zamknięta). Zwiedzamy sobie ruinki (trzeba przyznać bardzo stylowe ;-) ) i po jakiejś godzinie wracamy na ląd.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnym punktem naszego programu mają być wodospady Lenny Falls. Jedziemy jak każą wskazówki w przewodniku i informacje znalezione w sieci. Znajdujemy nawet parking, idziemy nad rzekę i tu niestety następuje wielkie rozczarowanie. Dojdzie do rzeki jest zablokowane jakimś płotem. Idziemy kawałek w jedną stronę, kawałek w drugą ale bezpośredniego zejścia nad wodę nie udaje nam się znaleźć. Poza tym, szczerze pisząc, rzeczka nie wygląda jakby miały się na niej znajdować jakieś spektakularne wodospady. Nieco rozczarowani (szczególnie junior) wracamy do auta. Jedziemy zrealizować ostatni punkt programu chcemy zobaczyć katedrę w Dunblane .

Ta w przeciwieństwie do wodospadów jest, można zaparkować całkiem blisko a na dodatek na chyba pół godziny nawet za darmo. Znów nie płacimy za wstęp. Katedra bardzo nam się podoba, a szczególnie to że można wejść na chór i popatrzeć z góry. Dookoła oczywiście obowiązkowy cmentarz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracamy do samochodu i robimy odwrót w kierunku Edynburga i tu kończymy nasz dzień.
Następna strona

Powrót do Wielka Brytania - United Kingdom

cron
From Land's End to John o'Groats (and back)
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone