Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Ich wysokości - monsunowe księżniczki ;) - Indie 2009

60% ludności świata żyje w Azji. Chiny są tak szerokie, że naturalnie powinny przeciąć do 5 oddzielnych stref czasowych, ale mają tylko jedną - narodową strefę czasową. Obywatele Singapuru, Korei Południowej i Japonii mają najwyższe średnie IQ na świecie.
W Azji znajduje się najwyższy punkt na lądzie – Mount Everest (8848 m n.p.m.) oraz najniżej położony punkt – wybrzeże Morza Martwego (430,5 m p.p.m.). Spośród 10 najwyższych budynków na świecie 9 znajduje się w Azji.
mwxx
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 75
Dołączył(a): 13.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) mwxx » 17.01.2010 08:42

witam :)

niedzielnym porankiem nadrabiam zaległosci w czytaniu i niby słońca nie widać a relacja wpadła .... tak trzymać !!

Ula .. świetny dzień, spacer wśród straganów, właśnie tam fajnie nawiązuje się kontakty i poznaje ludzi, a w niektórych krajach kupiec nie ma tej satysfakcji jesli kupisz coś od ręki, bez zbijania ceny, w tym cały sens i urok , hah :D sam pamietam kiedy chciałem coś kupić u Arabów musiałem odejść okazując brak zainteresowania i niechętnie wrócić na jego ..Poczekaj !! wtedy czuć jak nawiązuje sie ta fajna relacja w rozmowie, aż w końcu dochodzi do kupna i tradycyjnego uscisku dłoni,
a swoją drogą bardzo lubię oglądać rękodzieło, czasem można ustrzelić coś naprawdę wyjątkowego, 8O

właśnie .. piszesz o dzielnych pracowitych tubylcach, ogladając fotki nasuwa mi się myśl - czasem my jako biali uważamy się za tę wyższą kastę, jednak w porównaniu z ich ciężką pracą, a przy tym prostym podejściu do życia, mając praktycznie wszystko na wyciągnięcie ręki, mamy tak naprawdę niewiele, widać to doskonale na Waszych fotkach na twarzach zwykłych prostych ludzi, czy uśmiechniętych dzieci w powyciąganych ubraniach, zapewne nie jest im łatwo,

OK tyle porannych refleksji, dobrze wiedzieć że kolejna relacja wpadnie niebawem.... :wink: Pozdrawiam
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 18.01.2010 21:40

Wielkie dzięki Mariusz za poranne niedzielne refleksje! Chyba każdy z nas, kto próbował tu coś napisać uwielbia komentarze, spostrzeżenia, refleksje poranne, południowe, wieczorne i nocne :D Nigdy nie miałam sentymentu do pisania pamiętników - może stąd ta radość, kiedy ktoś czyta tę naszą pisaninę. Jeszcze raz dzięki!

Ciąg dalszy niestety dopiero dzisiaj :D

A na dodatek sprawa wygląda tak - napiszę dużymi, żeby było widać, że ostrzegam :lol:

BĘDZIE DUŻO ZDJĘĆ W TYM ODCINKU WIĘC GO PODZIELĘ NA PÓŁ ALBO I NA TRZY CZĘŚCI.
ZDJĘCIA NIEKONIECZNIE POWALAJĄCE, ALE MAM PROBLEMY Z SELEKCJĄ (VEL CASTINGIEM ;)). UPRZEDZAM OD RAZU TYCH, KTÓRZY SĄ MNIEJ CIERPLIWI, BO MOŻE SIĘ DŁUGO OTWIERAĆ ;) :lol: :lol: :lol:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 18.01.2010 21:55

8 lipca 2009

Ich wysokości najwyższe ;)


Jeszcze 2km w górę

Zdarzyła się nam dziś pierwsza naprawdę nieprzespana noc. Ale to nie żadna tam zemsta Himalajów czy coś takiego. Dziś w nocy w hotelu było po prostu masakrycznie głośno! Dziki naród indyjański musiał w zmasowanej grupie zaatakować - tak mniemamy.

Kiedy rano się zrywamy na śniadanko, na niższych piętrach - pootwierane drzwi. W każdy jakieś ludzkie tłumy. Kobity trajkoczą niemiłosiernie, stroją się w sari, malują jak papugi. A faceci też - jak to mawia moja siostra pedagog - mocno akustyczni (znaczy się słyszalni w każdym kącie).

Dziś naprawdę - ICH WYSOKOŚCI będą niebotyczne! Jak głosi teoria (wtedy innej nie znałyśmy i nikt nam innej nie przedstawił ;) ) - pojedziemy na najwyżej położoną przejezdną przełęcz świata - Khardung La - 5602 m npm.
Wystraszone decybelami indyjańskimi, czym prędzej więc ewakuujemy się z hotelu. Przy recepcji czeka na nas przesympatyczny kierowca. Od razu z twarzy mu buddyjski spokój i życzliwość promienieje :):):) Wskakujemy do naszej maleńkiej taksówki. Przed nami ok. 40 km w górę.

To jeszcze dwa słowa o ekwipunku ;) Na tę wyprawę - nawet jeśli to tylko wyprawa samochodowa - należy się konkretnie ubrać. To nic, że tutaj, w mieście mamy około +30-35 stopni. Dwa kilometry wyżej prawdopodobnie będzie nieco (nieco hehe) chłodniej.

Widoki od początku - bajeczne!!! Góry potwornie skaliste w kolorach jesieni i oddalająca się coraz bardziej nasza zielona dolina Lehu. Kiedy maniakalnie znów robimy zdjęcia, pan kierowca chwyta w mig z kim ma do czynienia :) Zatrzymuje się i w tych przewidzianych przez kogoś tam miejscach - zwanych punktami widokowymi - ale i za każdym ciekawszym zakrętem (a droga wije się rzecz jasna, więc zakrętów ci tu dostatek). Albo kiedy nasze -

- o rrrety,
- o łał,
- o mamo,
- kuuuurcze,
- ja nie mogę,
- ja się poskładam,
- umrę zaraz,
- jak cudnie,
- widziałam już chyba wszystko co na tym świecie najpiękniejsze ;)
- ale się cieszę, że pojechałyśmy
- rrrrrany - chyba bym żałowała do końca życia jakbym tu nie pojechała :D

no więc, kiedy te westchnienia stają się intensywniejsze, głośniejsze, i kiedy pan się obawia, że jak to się zdarza w przedszkolu - posikamy się z wrażenia :D:D:D A auta szkoda.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A teraz kolejne z moich (tzn. takich, na których Wiola mnie uwieczniła ;) )ulubionych zdjęć z tej wyprawy

Obrazek

A tu Wiola w tym samym miejscu

Obrazek

Po drodze zobaczyłyśmy jakąś taką akcję - modelka w sari wyginała się na skałach z taką ogromną chustą, która cudownie powiewała na wietrze, a pod skałką jacyś faceci robili jej zdjęcia. Byli trochę dalej od drogi, więc tylko taki widoczek Wiola uwieczniła:

Obrazek

Mamy wrażenie, że takie zjawisko jak ta modelka widziałyśmy w naszym hotelu rano, więc to może ta ekipa :):):)
Jak widzicie droga na dole jest całkiem, całkiem - bardzo przyzwoity asfalt! Ale im wyżej tym asfaltu coraz mniej, jest za to nasz ulubiony szuter. W suszy okolicy wzbijają się tumany pyłu, więc coś takiego wdychamy.

Wysokość rosła. Zabrałyśmy sobie nasz wysokościomierz, żeby obserwować ten pamiętny wjazd. Ale od naszej wyprawy nad Morze Martwe, gdzie ustawiłyśmy go na poziomie absolutnego zera ;) tak jak pokazywały izraelskie drogowskazy, podejrzewamy, że coś już się popsuło, bo mało to pasuje do wskazówek tutejszych i musimy odejmować 400m od wyniku :D ).

Mimo rosnącej wysokości czujemy się wyśmienicie - zakładamy jedynie tylko coraz więcej warstw na siebie:))) Po drodze oczywiście pan kierowca serwuje nam muzykę ladakhijską. Nie jest to nasz hicior, ale jakaś odmiana się przyda.

Mijamy po drodze rowerzystów - dla mnie to absolutni mistrzowie. Strongmeni to przy nich Małe Mikusie. I kobiety, i mężczyźni wyglądający na już dość posuniętych w latach, ale tak dawali pod górę, że szczęka opada.
Droga na przełęcz zabiera nam jakieś półtorej godziny. Cały czas towarzyszy nam słoneczko, co podobno jest niebywałym szczęściem, bo dzień wcześniej sypał tu śnieg, było ponuro i mgliście. I tak generalnie ponoć ciężko tu o ładną pogodę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoki po drodze zdążyły nam już zawrócić w głowie. A tu już u celu pan kierowca oznajmia, ze za godzinę stąd spadamy. Myślę sobie - jak to za godzinę??? Mam tylko godzinę, żeby pobyć w takim miejscu pewnie jedyny raz w życiu!!! Widocznie facet ma jakiś powód. Na początku niecnie podejrzewam go o to, że mu się śpieszy zarabiać pieniądze w mieście. O jaka jestem niedobra w swoich osądach...

Słowa na wietrze

Na szczycie - 5602 m npm - dalej słońce, ale już naprawdę zima i wiatr. Nasz termometro-wysokościomierz w takim pomieszczeniu niby kafejkowym wskazywał minus 6 stopni. Ale oddychać wciąż się dało więc wspięłyśmy się na okoliczną górkę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

(ta flaga z tyłu za Wiolą, to nie wiem co to :) )

Tu ją lepiej widać

Obrazek

Zima okrutna, prawda?

Obrazek

Tam - coś na kształt świątyni i morze słów na wietrze - modlitewnych chorągiewek, jakich nigdzie wcześniej nie widziałam. Tam się po prostu po tym aż brodzi. Ale skoro to wyjątkowa przełęcz, to i chorągiewek było wyjątkowo dużo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


To teraz moje ulubione, zmasowane seanse chorągiewkowe ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaraz CD
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 18.01.2010 22:02

8 lipca 2009

Ich wysokości najwyższe - część II :lol:


Żeby się osłonić przed wiatrem wchodzę do takiego pomieszczenia z dachem. Taki niby schronik. Daje złudzenie osłony przed wiatrem ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I taki widok z górki jeszcze

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Tu spotykamy pieska. Wygląda jak wściekły - jakiś dziwny. Ale to znów prawdopodobnie wysokość. Łasi się i trudno mu odmówić czułości, ale jakiś taki osowiały :D Wkrótce i my go zrozumiałyśmy :D

Obrazek

Kiedy słonko choć na chwilę zasłonią chmury robi się potwornie, przenikliwie lodowato. Zamarzałam w sekundzie i nie wiem jak to się stało, ale napstrykałam tam za godzinę 250 zdjęć. No dobra, nie są to arcydzieła skali NG, ale tak sobie radzić bez rękawiczek, to jednak osiągnięcie :D:D:D:D:D

Obrazek

Obrazek


Tam w górę idzie się na naszą górkę i do świątyńki

Obrazek

I już jesteśmy z powrotem na drodze

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Tuż pod górką jest taki sobie monument. Wycięłam Wam kawałki, żebyście sobie poczytali, jeśłi chcecie:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak już zauważyliście, ta przełęcz, to w ogóle taka paskudna baza wojskowa. Wszędobylski smród ropy i wszelakiego paliwa z generatorów jakoś kłóci się z opowieściami o "świeżym, górskim powietrzu".

Obrazek

Obrazek

Po zdobyciu wzgórza, idziemy na herbatkę do niby kafejki. Tu już kłębi się tłum indyjan-motocyklistów. Nawet Wioli wzrost nie pomaga, żeby się dopchać do chłopaków bufetowych. Przepłacamy za gorącą herbatę, bo żeby ją dostać trzeba było wcisnąć chłopaki kasę do łapy i nawet na resztę nie czekać.
To jeszcze koledzy motocykliści (a raczej to, co po nich zostało na drodze) na przełęczy:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I koledzy w rzeczy/osobie samej

Obrazek

I Wiola z dobytkiem nieznanych nam bliżej ani dalej kolegów

Obrazek

I jeszcze cywilizacja na drodze

Obrazek

Obrazek

A to Wiola w tych magicznych okolicznościach przyrody

Obrazek

Obrazek

I widok bez cywilizacji

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I za momencik część trzecia i raczej ostatnia tego odcinka :D
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 18.01.2010 22:13

8 lipca 2009

Ich wysokości najwyższe - wreszcie finał tego dnia



Kiedy troszkę łapki odtajały, idziemy jeszcze "za drogą", tzn. tam, gdzie już zjeżdża się z przełęczy. Milion fotek na tę stronę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiolę chyba coś zatkało :)

Obrazek

Obrazek

I oczywiście ta najistotniejsza fotka :D:D - pod wielką tablicą. Tu podobno każdy sobie zdjęcia robi :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Każdy, to każdy - ten też chce fotę :lol:

Obrazek

I oglądamy jak sobie tu radzą ciężarówki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


To mam jak z poligonu - coś a'la reporterzy bez granic, co nie? Tylko ten rowerzysta przeszkadza :)

Obrazek

Aaaa - nie umiem się nie oprzeć, żeby nie pogratulować osobiście francuskim rowerzystom. Giganci!!!

Obrazek

Wyobraźcie sobie więc od nowa że i tlenu mało, i ten potworny smród paliwowy. Choroba wysokościowa może dawała się nam już we znaki bo nie wiadomo ile byśmy tam siedziały nie myśląc o powrocie. Ale pan kierowca wiedział, co robić i wezwał, po godzinie, że czas wracać.

Zjeżdżaliśmy raz sami, a chwilami w konwoju ciężarówek (tych kolorowych - faaaaaaaaaaajne) i oglądałyśmy sobie wraki ich braci w przepaściach, które to towarzyszyły nam raz z prawej, raz z lewej strony - hmmm...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to budowniczowie/budowniczynie ;) tej drogi. Z tamtej wyprawy nie mamy takich zdjęć za dużo, to z tej już są. Makabra, co nie?

Obrazek

Obrazek

Po drodze komórkowałam filmy - ale naprawdę - nie nadają się tu do opublikowania. Nie to, że jakieś świństwa ;) W telefonie fajnie widać, ale jak Wiola wrzuciła do sieci, to same pikselki. Jak się kiedyś osobiście spotkamy, to Wam pokażę :D:D:D

To tak teraz hurtem z drogi:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiem, wiem - macie już dość, ale skoro Żaba łykneła, to nie odpuszcze :D:D:D:D To teraz ze mną z aparatu Wioli :)

Obrazek

Obrazek

Aaaa nie napisałam, że kilkakrotnie po drodze sprawdzano nam papiery i pozwolenia. I przy jednym z takich punktów spotkałyśmy... Naszego młodego Dżuleej z... tą bolyłódzką ekipą z hotelu!!! Naprawdę chyba kręcili jakiś film, albo robili zdjęcia, bo wyglądali egzotycznie w tych zwiewnych szatach i pstrokatych makijażach
Kiedy młody pyta nas jak zwykle Hał ar ju, my mu odpowiadamy, że jeśli jedzie na górę, to nie ma po co, bo tam nic nie ma - kupa kamieni, zimno, śnieg i nawet tlenu nie ma. Chichramy się wszyscy. Oni więc w górę, a my w dół - spragnione ciepełka i widoku naszej zielonej dolinki.

Bielsko-Leh-Warszawa - wspólna sprawa ;)

Kiedy wydawało się nam, że "najgorsze" już za nami i kiedy dojechaliśmy do hoteliku, wciąż nie wyskakiwałyśmy z kurtek i 3 sweterków, choć w mieście nadal plus 30!
Teraz już wiem na czym polega brak tlenu. W tych 30 stopniach umierałyśmy z zimna. Stopy i palce u rąk nie były nasze. Teraz się śmiejcie - wskoczyłyśmy w tych ciuchach do śpiworów i pod kołdry, i dygocząc z zimna obie marzyłyśmy o jednym - zjeść pieczone ziemniaki z ogniska :)

Leże, ale maniakalnie nie potrafię przestać robić zdjęć :D:D:D:D:D:D Widok z łóżka na okno :)

Obrazek

I tak z godzinę dochodziłyśmy do siebie. Po czym - oczywiście knajpa! Tym razem sałatki, soczki owocowe i... hmmm marzyłyśmy o tych ziemniakach i zamówiłyśmy potato skin with garlic :D:D:D:D Okazało się, że to... no mi to przypominało grube obierki z ziemniaków (Lidia pozdrawiam szczególnie ;) ) pieczone z czosnkiem :D Naprawdę takie coś tu serwują i jest pyszne! I...jak na tutejsze warunku kosztuje majątek, bo prawie 2 dolary!!!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ale kawę to już pijemy w naszym włoskim lokalu. Popołudniowy spacer w stronę Changspy dobrze nam robi! A w kafejce... Znów mowę ojczystą słyszymy! I tak oto poznajemy Hanię i Andrzeja z Warszawy! Cudownie się nam rozmawia. Nasze kochane warsiawiaki dopiero tu przyleciały. I oczywiście znów żałujemy, że nie tydzień temu i że nie wczoraj na przykład :) To są żale w związku z finansami :D:D:D Ale rozmowa toczy się nam przefajnie.

Mocno sobie urozmaicamy menu - obiad już zjadłyśmy. Na tyle fajnie, że... Wiola ma się z kim napić piwa! U Włocha piwa niestety nie ma, więc trzeba iść do naszych "yes madame". Zero sześć dla Andrzeja i dla dziewczyn, a ja zostaję przy pepsi :D
Tak się nam fajnie rozmawia, że nawet nie zauważamy, iż na nasze frytki/ziemniaczki czekamy już ponad godzinę :) Chłopaki wieczorem są tak zakręceni, że mylą zamówienia. Trudno mieć o to do nich pretensje. Bo ileż zwykły śmiertelnik da radę pracować? Oni już gotowi dla klienteli od siódmej rano (a może i wcześniej), a goście siedzą tu jeszcze po północy!
Mnie układ pokarmowy wzywa nieco szybciej :) W nocy była mała jazda. Ale cóż - lody z owocami, sok z papai i mango, a do tego cappuccino były po prostu baaaaaaaajeeeeeeczne :D

----------------------------------------------------

Z ostatniej chwili :) Wszystko było cudownie do momentu, kiedy przed napisaniem tego odcinka chciałam sprawdzić jaką wysokość przełęczy Khardung podają w sieci. I oto spotkał mnie cios!

Cios!
To z Wikipedii:

"Khardung La - przełęcz w Himalajach o wysokości 5359 m. Leży w Indiach, w stanie Dżammu i Kaszmir, w regionie Ladakh. Do niedawna wysokość przełęczy podawano jako 5602 m, co czyniło by ją najwyższą przejezdną przełęczą na świecie. Najnowsze badania pokazały jednak, że rzeczywista wysokość Khardung La to 5359 m, a miano najwyższej przejezdnej przełęczy przypadło Semo La, której wysokość wynosi 5565 m.
Przełęcz ta znajduje się 37 km drogi od miasta Leh. Niższe partie drogi na przełęcz są pokryte asfaltem, ale wyższe partie są pokryte żwirem lub miejscami błotem powstałym na skutek topniejącego śniegu".


Tak więc - no nie mamy się czym chwalić :D:D:D:D:D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107708
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 18.01.2010 22:16

Słucham cro muzyczki
i oglądam Monsunowe Księżniczki :D :D

Polskiej flagi nie miałyście do zostawienia na szczycie :?:
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 18.01.2010 22:51

Ula, a nie korciło Cię, żeby - tak na koniec - przywiązać swoją zielono/pistacjowo/groszkową chustkę ... do któregoś z chorągiewkowych łańcuszków ?
Oczywiście ze stosownym "komentarzem" :D
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18336
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 18.01.2010 23:05

No to następnym razem Semo La :wink: :lol: :lol:

Jesteście NIESAMOWITE
:!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!:

. . . to tyle na już . Wracam na początek :D :D
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 18.01.2010 23:23

SHOCK :!: .
Wielką przestrzeń widzę :D .
I nie przeszkadzają mi ciężarówki (i ich zwłoki), rowerzyści i kanciapy pobudowane bez ładu i składu.
Pięknie 8) .
A Ty Ula to rzeczywiście masz hopla na punkcie tych chorągiewek .
Teraz tylko czekam na opis trekkingu wokół Annapurny, wejścia na K2, czy cuś takiego :wink: .
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 18.01.2010 23:43

Janusz Bajcer napisał(a):Polskiej flagi nie miałyście do zostawienia na szczycie :?:


Miałam takie coś ładnego po tym weselu, na którym byłam noc przed wyjazdem - taki ładny kwiatek z białej i czerwonej wstążki. Ale nie pomyślałam, że na jakąś górkę tego dnia wejdziemy. A poza tym - Janusz... Hmmm... No to żadna poważna górka nie była. Tylko taka stromizna nad drogą. My tam tylko godzinkę w ogóle byłyśmy :D

a to ja napisał(a):Ula, a nie korciło Cię, żeby - tak na koniec - przywiązać swoją zielono/pistacjowo/groszkową chustkę ... do któregoś z chorągiewkowych łańcuszków ?
Oczywiście ze stosownym "komentarzem" :D


Nie mogło mnie korcić, bo chustka to własność Wioli, użyczona mi na skutek zniknięcia mojego okropnego kapelusza nad Tso Moriri :D:D:D A tak w ogóle... Ja chyba nie mam jakichś potrzeb zostawiania po sobie śladu gdzieś tam na górze. Wpisać się do książki - o ile jest - to i owszem. Może jak pójdę na jakie K2 kiedy, to zabiorę jakąś biedronkę do kieszeni :D

Za to o mało co, a bym zapomniała zebrać kamyczki z tej wysokości. Mam jakieś takie kwarcopodobne coś :D

piotrf napisał(a):No to następnym razem Semo La :wink: :lol: :lol:



Muszę poszukać gdzie to jest :D

Buber napisał(a):Pięknie 8) .
A Ty Ula to rzeczywiście masz hopla na punkcie tych chorągiewek .
Teraz tylko czekam na opis trekkingu wokół Annapurny, wejścia na K2, czy cuś takiego :wink: .


Mnóstwo czarującego piękna to fakt... Obiecuję, że to był ostatni akcent z hoplem chorągiewkowym :lol: Nie będzie już chyba prawie żadnego zdjęcia. Z tym, że nie na pewno :D

Co do czekania na opis z... Hmmm. Był mocny plan tegorocznego wrześniowego włóczenia się wokół Annapurny. Choć ja mam jeszcze mocny niedosyt Stoku Kangri. Wiola też. Jeszcze bardziej niż ja. I chciałybyśmy z nim pokonwersować jeszcze kiedyś...
Ale Annapurna przegrała właśnie po spotkaniu z Hanią i Andrzejem, którzy wszczepili nam wirusa chilijskiego :lol:

Fajne jest to, że byłyśmy na Khardung La i szokuje to, że ktoś był w stanie tam zbudować drogę. A tak poza tym, to nie czuję się upoważniona do przyjmowania komplementów, bo nasz wysiłek w dotarciu na te ponad pięć tysięcy był prawie zerowy :lol:

Całusy i dzięki za obecność!!!
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 19.01.2010 10:11

Tylko się nie przejmować ;)

......tutaj napisano,że i Semo La - to wcale nie.... koniecznie ta najwyższa. :)

http://en.wikipedia.org/wiki/Semo_La

Pozdrawiam
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 19.01.2010 10:58

Skostniałe paluszki a 4,16 zdjęcia na minutę :) .
Palec przymarzł do spustu?
Co to za buda, że buty trzeba zdejmować?
Royal Enfield - pozostawie to bez komentarza.
Jakie tam wild animals można spotkać? Jakieś niebezpieczne też?

shtriga napisał(a):...Za to o mało co, a bym zapomniała zebrać kamyczki z tej wysokości. Mam jakieś takie kwarcopodobne coś...

Panie Janie kochany, tu ma pan kamień...z Jeleniej Góry. Pan wie kto po nim stąpał...
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 19.01.2010 11:29

Uprzedzona, że będzie bardzo dużo zdjęć z tej wyprawy na przełęcz i że będą się bardzo długo otwierać dałam sobie wczoraj wieczorem spokój. I bardzo dobrze bo jakbym te widoki i tę drogę i te frytki z obierkowych ziemniaków i te SAŁATKI zobaczyła przed pójściem spać - na pewno nie mogłabym zasnąć. Przez te widoki, przez to morze chorągiewek, przez tych naprawiaczy drogowych z łopatkami i przez te frytki i SAŁATKI. Bo takie jedzonko można sobie w domu zrobić, a że należę do tych co pomidory mogą jeść 3 razy dziennie i przez cały rok, bez SAŁATKI nie mogłabym się położyć. Kto to widział, żeby po 20.00 coś jeszcze zjadać. A ja nie mogłabym się powstrzymać. Te pomidorki, ogóreczek, marcheweczka, zielona fasolka, kalafiorek i podłużne słupki białej rzepki.

Ciekawy pomysł z pieczonymi obierkami. Skórkę zdejmowałyście? To na pewno były młode, importowane, ......... z Polski !

shtriga napisał(a):Teraz już wiem na czym polega brak tlenu. W tych 30 stopniach umierałyśmy z zimna. Stopy i palce u rąk nie były nasze. Teraz się śmiejcie - wskoczyłyśmy w tych ciuchach do śpiworów i pod kołdry, i dygocząc z zimna obie marzyłyśmy o jednym - zjeść pieczone ziemniaki z ogniska


Z tego co ja wiem na ten temat to jednak po prostu potwornie zmarzłyście, a choroba wysokościowa objawiła by się niemocą. Nie można złapać oddechu, zawroty głowy i brak sił na jakikolwiek ruch. Ale być może kierowca bardzo dobrze wiedział co robi, może tak szybki wjazd i godzinny pobyt na wysokości ponad 5000 m i równie szybki zjazd jeszcze nie powoduje natychmiastowego niedotlenienia mózgu :?

Jak się nie ma rękawiczek można założyć na ręce .....skarpetki. Te chyba zawsze noszę na zapas w plecaku podczas wyjazdów. Zdarzało się, że się przydawały nie tylko na nogi.

A i my prawie z każdej górki przywozimy kamyczki.
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 19.01.2010 13:40

Czy ja już pisałam, że jesteście rewelacyjnie niemożliwe?

A na czym dokładniej polegał "zmasowany atak dzikiego narodu indyjańskiego"? Znaczy, że impreza? Czy, że muzyki słuchali? Czy, że dzikie wrzaski?

A z tymi chorągiewkami to się nie dziwię, bo ta ich plątanina "na dachu świata" :wink: nawet na zdjęciach wygląda niesamowicie, a co dopiero "na żywo" 8O

No i ten kontrast pomiędzy lekkością chorągiewek a topornością wojskowego sprzętu 8O (wiem, wiem trochę mnie poniosło :wink: :lol: )

A ci kierowcy ciężarówek to taki rodzaj mistrzów świata :lol:

ula napisał(a):Teraz się śmiejcie
Mówisz i masz :lol: :lol: :lol: pieczony ziemniak faktycznie jest niezły, niezbadane są jednak zachcianki naszego organizmu :lol:

:D
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 19.01.2010 13:52

JacYamaha napisał(a):Skostniałe paluszki a 4,16 zdjęcia na minutę :) .
Palec przymarzł do spustu?
Co to za buda, że buty trzeba zdejmować?
Royal Enfield - pozostawie to bez komentarza.
Jakie tam wild animals można spotkać? Jakieś niebezpieczne też?


Z tym pstrykaniem - mózg niedotleniony, to może były jakieś czynności automatyczne :lol:
Ta buda... Taka przełęcz, to jak każda tutaj, miejsce szczególnej modlitwy, więc i tu powstała jaka namiastka "kaplicy". Jak zawsze ten Budda :wink:

Ale ja się domagam komentarzy na temat enfieldów!!! Dopiero tam się dowiedziałam, że mam do czynienia z relikwią. Coś tam jeszcze wspomnę w najbliższym odcinku.

Te najniebezpieczniejsze animale tam, to według mnie Indianie na motocyklach - niedotlenione toto, zmarznięte i jak się rzuci na herbatę w bufecie, to prześliźnie się jak kobra, zadepcze jak słoń, rozszarpie jak tygrys i wyszczerzy złośliwie jak małpa. Zero wdzięku pantery śnieżnej. ZERO ABSOLUTNE.

JacYamaha napisał(a):
shtriga napisał(a):...Za to o mało co, a bym zapomniała zebrać kamyczki z tej wysokości. Mam jakieś takie kwarcopodobne coś...

Panie Janie kochany, tu ma pan kamień...z Jeleniej Góry. Pan wie kto po nim stąpał...


:lool: :lool: :lool: Ja się tu wreszcie biznesy nauczę robić :lol:

Lidia K napisał(a): należę do tych co pomidory mogą jeść 3 razy dziennie i przez cały rok, bez SAŁATKI nie mogłabym się położyć. Kto to widział, żeby po 20.00 coś jeszcze zjadać. A ja nie mogłabym się powstrzymać. Te pomidorki, ogóreczek, marcheweczka, zielona fasolka, kalafiorek i podłużne słupki białej rzepki.

Ciekawy pomysł z pieczonymi obierkami. Skórkę zdejmowałyście? To na pewno były młode, importowane, ......... z Polski !


Lidia - je się wtedy kiedy człowiek jest głodny!!! :lol: :lol: :lol: Ja też szaleję za zielskiem. A truskawkami, arbuzem i pomidorami mogłabym się żywić na okrągło. Choć z tymi ostatnimi ostatnio muszę sie ograniczać, bo mi moja zbroja na zębach mocno zmasakrowała wnętrze :D

Skórki nie zdejmowałyśmy! No gdzie tam - pyszne było takie! :lol:

Małgosia - zgłodniałam przez Ciebie. Tak smakowicie o tych upodobaniach napisałaś :D

Lidia K napisał(a):
shtriga napisał(a):Teraz już wiem na czym polega brak tlenu. W tych 30 stopniach umierałyśmy z zimna. Stopy i palce u rąk nie były nasze. Teraz się śmiejcie - wskoczyłyśmy w tych ciuchach do śpiworów i pod kołdry, i dygocząc z zimna obie marzyłyśmy o jednym - zjeść pieczone ziemniaki z ogniska


Z tego co ja wiem na ten temat to jednak po prostu potwornie zmarzłyście, a choroba wysokościowa objawiła by się niemocą. Nie można złapać oddechu, zawroty głowy i brak sił na jakikolwiek ruch. Ale być może kierowca bardzo dobrze wiedział co robi, może tak szybki wjazd i godzinny pobyt na wysokości ponad 5000 m i równie szybki zjazd jeszcze nie powoduje natychmiastowego niedotlenienia mózgu :?

Jak się nie ma rękawiczek można założyć na ręce .....skarpetki. Te chyba zawsze noszę na zapas w plecaku podczas wyjazdów. Zdarzało się, że się przydawały nie tylko na nogi.

A i my prawie z każdej górki przywozimy kamyczki.


Wiesz co Małgosiu. Na pewno tam nie miałyśmy klasycznej choroby wysokościowej. I z kierowcą masz rację - nie dopisałam tego. Facet doskonale wiedział ile maksimum można na takiej wysokości bez aklimatyzacji posiedzieć.
Ja sobie wymyśliłam teorię, że skoro ogniska nie da sie rozpalić bez tlenu, to jest mi tak potwornie zimno dlatego, że mam mało tlenu :lol: :lol: :lol: :lol: A może jest tak, jak napisałaś - po prostu bardzo zmarzłyśmy.
A rękawiczki miałam!!! Zawsze mam na wakacjach choćby nie wiem kiedy były!!! Tylko, że źle się w nich zdjęcia robiło :D A wariant ze skarpetkami Wiola uskuteczniała dwa latemu w sierpniu, w Hiszpanii na mesecie :lol:

Co do kamyczków - one, muszelki i piasek to moje ulubione pamiatki z wakacji :D
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Azja


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Ich wysokości - monsunowe księżniczki ;) - Indie 2009 - strona 38
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone