Altusy, altony ... stare czasy.
Podobno, daaaawno temu, jedne z lepszych na świecie.
Moja mama miała znajomego, który miał znajomą, która lubiła książki,
a miała dostęp do kolumn i wzmacniaczy jadących na eksport, zawracanych jako "uszkodzone"
i opylanych po znajomości po Polsce.
W ten sposób załatwiłem kumplowi, chyba jakieś Altony właśnie.
Z bassrefleksem były, a sobie, też już nie pamiętam, to chyba się Saba nazywało
i robione było na fiński rynek.
Do tego gramofon Unitry G8010 i wzmacniacz , przepraszam, amplituner PW-7020.
Te ostatnie do dzisiaj mam w domu. Sprawne.
Jak to zobaczył kumpel, który miał Radmora (takiego z podświetlanymi, sensorowymi przyciskami)
to kazał ojcu taka mini wieżę załatwić. Taką, gdzie kaseta na zewnątrz siedziała.
Prywaciarz. Miał wytwórnię oranżady i wody mineralnej.
Ale brzmienia to nie miało, oj nie miało.
I psuło się często. Takie delikatne przyciski, zamiast ordynarnych klawiszy, miało.
Trochę, jakbym na F1 o wyścigach zaprzęgów konnych opowiadał
