Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Dwie wyspy, dwa światy, dwa kolory (Lanzarote+Fuerteventura)

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3464
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 12.02.2011 01:23

Ale miałeś atrakcje. Teraz się na to mówi bunga bunga :)
Fatamorgana napisał(a):Każda dłuższa opowieść żeby była kompletna musi zawierać i te ciekawsze- ilustrowane- bo najlepsze - opisy i te będące wstępem do nich- których szczególnie ilustrować nie warto.

Do której kategorii zaliczasz ten wiadomy opis? :lol:

jan_s1 napisał(a):(...) Cała doba pedałowania - kto by to wytrzymał? :lol:

Nie cała doba tylko kilka dni. Właśnie się zaczęło.
ANITA:)
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 798
Dołączył(a): 07.02.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) ANITA:) » 12.02.2011 13:11

weldon napisał(a):
ANITA:) napisał(a):Na Fuerte lecimy w marcu dlatego bardzo ciekawa jestem c.d. tej opowieści :)

Kurde ... on to pisze w cyklach miesięcznych ...

Może się jeszcze na jaką jedną zwrotkę załapiesz, ale by nie liczył na więcej :D


jak znalazłam tą relacje to się ucieszyłam, bo myślałam, ze do wyjazdu będę bogatsza o jakieś informacje, ale tak jak piszesz chyba nici z tego będą :wink: :wink:
No nic to trza szukać gdzie indziej :?
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 13.02.2011 14:34

Niestety, piszę wtedy gdy mam na to czas. To chyba zrozumiałe....

Są rzeczy miłe, fajne do poczytania, ale co innego, gdy się ma kupę ważniejszych spraw i jeszcze trzeba te fajne opowiastki napisać- a tu jeszcze jeden z drugim namawia, żeby się poudzielać w dziale FOTO. :lol: :wink:
To jest rodzaj społecznego wolontariatu - chyba się zgodzimy. Nie jestem więc w stanie zrobić więcej mając tyle a tyle czasu- zresztą i tak siedzę po nocach.

Poza tym, inność tego wyjazdu po dłuższej przerwie powoduje, że sama opowieść też będzie dłuższa.

Anito- nie do końca rozumiem w czym komuś, kto ma wykupiony zorganizowany wyjazd ma przeszkodzić brak kompletniejszych informacji z czyjejś relacji? Chyba, że się mylę w ocenie.
Przecież wyjazd typowo wczasowy to całkiem inna bajka niż taki jak mój.

Zresztą jaki informacje Cię interesują?
Zwyczajnie prościej chyba spytać wprost- wyprzedzając coś, o czym jeszcze nie wiesz, czy spełni Twe oczekiwania?
Moje informacje wcale nie muszą dotyczyć tego, co interesuje Was.
Np. ja kompletnie nie mam wiedzy o hotelach, wioskach wakacyjnych, dobrych restauracjach, rozrywkach itp. wakacyjnych atrakcjach dla wczasowiczów. Mnie interesuje głównie outdoor i krajobraz oraz miejsca przyrodnicze, a te są wszystkie oznaczone na mapach turystycznych i w przewodnikach.
Na tak małej wyspie jak Fuerta bez kłopotu objedzie się wszystko wynajętym autem- nawet w ramach wczasów- w ciągu 3 dni.
Moja wiedza bazowała też na przewodniku i mapie oraz na zdjęciach.
Pozdr.
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 14.02.2011 00:15

A tymczasem...

Droga wiedzie pod górkę, szeroką i wygodną szosą dwupasmową.
Po strzeleniu sobie zimnej coli poprawiło mi się na tyle, że wkrótce ruszam dalej.

Dojeżdżam do pierwszej miejscowości na trasie widocznej już z oddali z powodu owych olśniewająco białych domów...
To Tias leżące na wyniosłym wzgórzu. Dojeżdżając - a raczej wlokąc się i zatrzymując pod wpływem nieznośnego ciężaru widzę coś nietypowego w budynkach położonych na samym szczycie górki.
I za chwilę mym oczom ukazuje się taki oto fantastycznie piękny budynek!

Obrazek

Ale cudeńko... niczym bajeczne wizje słynnego Gaudiego.
Ale to jeszcze nie koniec...
coś a'la ONZ jest z tyłu:

Obrazek

Jakąż fantazję trzeba mieć, aby budować tak niezwykłe dzieła sztuki architektonicznej dla zwykłego miejsca zamieszkania!
Wydaje się, że Cesar Manrique ma naśladowców na wyspie....

Zawsze podobało mi się budownictwo hiszpańskie, zwłaszcza te południowe, ale ten obiekt a raczej zespół budynków wraz z tą kulą w dłoniach wywołał we mnie wręcz zachwyt- jak pięknie ktoś to wymyślił i jak znakomicie można połączyć to, co wydała ta ziemia (czarne kamienie wulkaniczne) z myślą budowniczych i jak świetny efekt końcowy uzyskać!

Gdzież naszych pstrokatym, udziwnionym kolorystycznie i odstrzelonym od reszty willom do tych dzieł!
Jestem zakochany w tych bielach- one są tak nieskazitelnie czyste i chyba świecą swoją bielą, odbijając światło słońca, którego tu przecież nie brakuje. Czy miałoby sens coś takiego na zadymionym i zapylonym Śląsku?
:roll: :twisted:
Chyba trzeba by odmalowywać co kwartał ściany.... :lol: :wink:

Z drugiej strony - na stoku gór mamy taki oto widok:
Obrazek

A za mną w tyle widać hen daleko Arrecife i samotną "wieżę" hotelu Grand.
Obrazek

Natomiast w miejscu gdzie zatrzymuję się znajduję kilka ciekawych i nieznanych mi roślin w cieniu palm rosnących w małym skwerku pomiędzy zjazdami z trasy. Robię kilka zdjęć jako że wprawdzie "kwiotki" mnie aż tak nie interesują, ale tutejsze rośliny to po pierwsze rzadkość, a po drugie- w takim świetle efekty są nie do pogardzenia. A jeszcze jednym powodem jest to, że skoro już zabrałem obiektyw typu macro, to trzeba z niego zrobić użytek... .

Obrazek

Obrazek


Jadę dalej.
W końcu nieco w dół!
Ale tylko po to, aby potem znowu jechać pod górę...
W końcu minąwszy Macher (nie wiem czemu, ale od razu skojarzyłem z ...Moher) po odpoczynku na przystanku dowlokłem się do Yaizy- tutejszej wizytówki. Było już ciemno więc mimo czołówki nie bardzo uśmiechało mi się męczyć dalej- a z mapy wynikało, że czeka mnie jeszcze jazda równoległa- dwie szosy biegną po równinie aż do Playa Blanca po kompletnym odludziu.
Decyduję się więc skorzystać z autobusu i nim dojeżdżam do Playa Blanca (kierowca również był uprzejmy, ale nie chciało mu się wysiadać z busa, więc na migi pokazał mi, żeby sobie samemu otworzyć luk bagażowy- więc jakoś upchałem plecak i ten cholerny rower...) te ok. kilka kilometrów.
A na miejscu... rój światełek dużego kurortu, miasto rozciągające się hen, na kilka kilometrów wzdłuż wybrzeża i...niewiadoma gdzie dalej.
Typowy moloch nadmorski, który z miejsca wzbudza u mnie niechęć.
Ale jest przydatny.
Tylko gdzie te plaże Papagayo? :roll:

Gdzieś tam są. Ale droga do nich jeszcze daleka a mnie tymczasem pora i zmęczenie zaczynają nużyć. Tymczasem wsiadam i ciągnę przez miasto.
Plata Blanca rozbudowała się w takim tempie, ze zaskoczyło ono chyba samych Hiszpanów. W ciągu zaledwie ostatnich 10 lat z małej mieściny rybackiej powstał duży kurort, mający mnóstwo hoteli, całych zespołów wakacyjnych i mnóstwo tzw. obiektów towarzyszących (rekreacja, korty, hale z dyskotekami itp). Mijam kolejne części i dzielnice, rozjazdy, ronda a Papagayo jak nie było tak ni ma!

Albo ta Playa Blanca taka wielka, albo ja taki zdechnięty i mi się z metrów robią kilometry?
:roll:
Potem droga zamiast na dół- do plaż- zaczyna biegnąc w górę, w kierunku gór!
Kurde, co jest?!
:twisted: :evil:

Okazuje się, ze to taka ich "obwodnica", która otacza te szeregi jednakowych domków (w których sam nie wiem, czy mieszkają miejscowi czy turyści...) które mijam co rusz.
Z daleka widzę fantazyjne wieże hoteli z oświetlonymi okrągłymi okienkami.
Pogoda jest dziwna. Wieje lekki wiaterek, ale jest jakoś mglisto. Kurde, aż za bardzo. Pytanie jak będzie jutro?

Wreszcie droga odbija na skrzyżowaniu w dół i będąc pewnym, ze to już teraz zjadę na Papagayo rozpędzam się.
Jest godzina chyba 23:00, na uliczkach i osiedlach nikogo, ani żywego ducha. Tylko jakiś jeden wariat jedzie pędem obładowany jak wielbłąd z garbem plecaka.

"Wariat" wytraca prędkość, za chwilę mija ostatnie blokowisko hotelowe i zaś pod górę...
Prowadzę rower, bo nagle droga się kończy a na drogowskazie gdzieś tam wcześniej pisąło jak wół, że tam to jest na Papagayo.
Dochodzę na jakiś pagór, po prawej całe Playa Blanca- przez które jechałem prawie godzinę, wlokąc się i odpoczywając!!!
A po lewej nic- same wydmy i szum morza na dole. Tu jest klif kurczę!
Żebym tylko gdzieś nie poleciał...
Tak chce mi się nad morze i na plażowanie, że nie zadałem sobie pytania gdzie konkretnie. No chyba na ten kamping. Ale gdzież on jest u licha???
Nigdzie ani śladu, ani tabliczki, ani napisu...
Nad klifem w dodatku silny wiatr!
No nieeee...jeszcze wietrzysko mi tu potrzebne. A wieje mocno i chłodnawo- od morza.

Wreszcie zrezygnowany i zmęczony (boli mnie d... od twardego siodełka, plecy od plecaka i nogi od pedałowania z tym majdanem i garbem) postanawiam się rozbić z namiotem na jedym garbie.
Ale wieje tak silnie, że wyrywa mi namiot!
Kuźwa! Co to za grunt na tej Lanzarote????!!!1
Same kamole i proch ziemi a nie porządna ziemia do wbicia szpilki!!!
I ja mam tu spać?
Zaczynam tęsknić za Cardoną.
Ale się władowałem....

W szczerym polu, przy jakiejś kupie kamieni, która miała mnie osłonić choć trochę od wiatru, przy jakichś drogach żwirowych wariat rozbija namiot na twardym i pylastym podłożu (jutro będą przekleństwa z powodu poodgniatanych pleców!). Tego jeszcze chyba na Lanzarote nie było.

Jak już się uporałem z rozbiciem namiotu- samej kopułki powbijanej śledziami za pomocą wspomnianych kamieni, to ze zgrozą stwierdziłem, ze się nie wyśpię, bo wiatr hula mi do środka i gwizda ile wlezie.

Ale to jeszcze nic.
Zakładałem, żeby zabrać ze sobą w ogóle sam namiot wewnętrzny- bo po co płachtę zewn, skoro nie ma tu deszczów tylko upały. :)
Tymczasem po uścieleniu sobie miejsca i podłożeniu wszystkiego możliwego żeby nie leżeć na twardym (byłem bez karimaty, bo okazało się, że problem jest z jej zakupem!) z jeszcze większą zgrozą stwierdziłem, że...zaczyna padać deszcz !!!!!!!!!!!!!!

Nie, no to są już jakieś jaja!!!
Pierwszy nocleg w terenie z namiotem na rowerze i na Lanzarote mi pada deszcz!!!
Wyrywam z namiotu i rozwijam płachtę zewn.
Linki fruwają, owijają się na wietrze, biją mnie po łbie, plączą się po nogach.
Kurde, ja chcę już spaaaaać!
W końcu zwyciężam wszystkie przeciwności i pokazuję takiego wała wiatrowi, deszczowi, mgle i zmęczeniu i wszystkiemu- w namiocie to mi mogą....
Padam pełen dziwnych podejrzeń o zakłóceniu równowagi w przyrodzie i anomaliach klimatycznych na Lanzarote, które wywołują deszcz wieczorem i... zasypiam.

:roll: :twisted: :?:
Ostatnio edytowano 14.02.2011 01:17 przez Fatamorgana, łącznie edytowano 3 razy
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 60449
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 14.02.2011 00:19

Widok wcięło. :(

Pozdrawiam,
Wojtek

P.S.
A rano widok juz był na swoim miejscu. :D
OK, następnym razem będę czekał cierpliwie na sukcesywne rozszerzanie wpisu. ;)
Ostatnio edytowano 14.02.2011 11:25 przez Franz, łącznie edytowano 1 raz
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 14.02.2011 00:37

Nic nie wcięło bo produkcja idzie na bieżąco...
Inaczej wetnie wszystko. :) :wink:
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 26.02.2011 18:04

Papagayo znaczy rozczarowanie.

22.09
W nocy trochę siąpiło.
I wiało. Tak więc niezbyt dobrze się spało.
Nocne zmagania z rozbijaniem namiotu spowodowały, ze spać poszedłem dopiero gdzieś ok. 1:00. Spałem do rana, ale gdy wychynąłem rankiem za przedsionek, okazało się, że nic a nic się nie zmieniło z pogodą.
Dalej mgiełka, dalej pokropek i dalej wiaternie.
Czyli...KICHA!
Śpię dalej. Potem pobudka, jedzenie owoców i słodyczy ze sklepu- zwłaszcza śliwki są super. I wychodzę w końcu, ale jest już 10:00. Wokół już ruch, tu biegają, tam spacerują, ale widok na plażę w dole jest jakiś taki nijaki. Owszem, piękne piachy, wydmy, kępki krzaczków suchych jak pieprz i trawek, ale... brak pogody.
Obrazek

Czy tak ma wyglądać pobyt na rzekomo wspaniałych plażach Papagayo?!
Jednak jeszcze nie przekreślam wszystkiego, bo wiem, że gdzieś tam obok ciągną się te plaże dalej, więc podjadę i może coś znajdę.
Zbieram się. Tymczasem na dole ruch, sporo wynajętych aut tu jeździ, widzę, ze faktyczna droga na kemping jest niestety kilometr dalej- w stronę gór, zatem trzeba wpierw dojechać do niej, żeby się dostać tam, gdzie widziałem w nocy jakieś światełka na cyplu. Nigdy tam jeszcze nie byłem, więc trudno mi określić co gdzie dokładniej jest.

Obrazek

Podpływają jakieś jachty, katamarany, ze szklanym dnem itp. Ot, wakacyjny ruch na wodzie.
Plaże nie wyglądają źle, ale jest to raczej kilka plaż różnego kalibru rozciągniętych na kilka kilometrów i w tym jest trudność, bo skąd ma być wiadomo, która lepsza?
Obrazek

Postaram się poszukać tej najodludniejszej, bo nie po to się tu taszczyłem z takim trudem, by teraz dzielić radość plażowania z tłumem.

Wciąż jest mglisto i zachmurzenie.
Brrrr.... jak na pierwszy przyjazd na plażę- i to ponoć najlepszą, to kicha.





CDN.
Ostatnio edytowano 28.02.2011 01:31 przez Fatamorgana, łącznie edytowano 1 raz
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 26.02.2011 21:59

no ... nareszcie foteczki ...
przecież tak tam pięknie ....
nie chowaj tylko dla siebie ....
pokaz troszkę ...
:D
PZDR.
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 28.02.2011 01:19

Zbieram graty i cisnę bardziej niż jadę, bo pod kołami same kamole.
Docieram do tej znikającej szosy (gdyby nie jadące czasem auta nie wpadłbym, że tam gdzieś ta droga prowadzi, bo maskował ją murek z kamieni) i ze zgrozą stwierdzam, że szosa to może była, ale kiedyś- teraz jest to wydarty asfalt, wyglądający niczym kratery na księżycu...
I ja mam po tym jechać z tymi tobołami!!!??? 8O 8O 8O :x :evil: :evil: :evil: :evil: :roll: :?

Na domiar złego zaczyna mi się zsuwać torba ze sprzętem foto, poprzywiązywałem ją paskami zabranymi ze sobą w tym celu, ale potrzebne okazały się jeszcze paski z plecaka- troki, razem do kupy udało się z tego sklecić coś, co trzymało torbę, ale pod warunkiem, że jazda odbywa się po drodze ale nie po takich wybojach!
No tak, po kilometrze mordęgi moje cztery litery zaczynają odczuwać rzucanie po siodełku. Całe szczęście, że hamulce są ok, bo zaczynają się zjazdy w dół, do takiego szerokiego ni to wąwozu ni to zapadliska.

A powiedziałem, że zaczął siąpić deszcz? Nie?
No to mówię: zaczął siąpić deszcz!

Na usta ciśnie się przekleństwo zaliczane do popularnych na "k".
Podliczam: mordęga zeszłej nocy, szukanie tego Papagayo, jazda po niekończącym się Playa Blanca, spanie na bele czym, wietrzysko, syf pod namiotem, brak pogody, deszczyk, rano też syf - ale wokół namiotu, mgła, brak dobrej widoczności, brak wyczekiwanych plaż znanych z folderów, a teraz jeszcze ta makabryczna ex-szosa, dziury jak po strasznej ospie i jeszcze deszczyk. Deszczyk, który sprawia, że chce mi się ryczeć.
Ze złości. Bo oprócz manewrowania pomiędzy dziurami, które sprawia, ze jazda zaczyna przypominać slalom i ekwilibrystykę utrzymania się w tym wąskim siodełku, to jeszcze doszła śliskość tej przeklętej nawierzchni!
Jezu, jak wyrżnę na tej niby szosie, to się tak pocharatam, że zamiast na plażę, trafię do szpitala a lbo do gabinetu jakiegoś miejscowego konowała.

Hamuję ile sił w klockach z obawy przed tym wyrżnięciem. Jazda zamiast sprawiać radość i być elementem ruchu dla zdrowia stała się wysiłkiem z musu, szybko jestem kompletnie mokry. Z emocji? Możliwe...
Niestety, torba z aparatem i szkłami tak skacze i tańczy, że w końcu zsuwa się z wiązadeł taśmowych i...zaczyna się dawno nie słyszany odgłos tarcia, szurania materiału o oponę.
No tylko nie to!!!

Zsiadam, poprawiam i jest lepiej. Ale teraz ...stromo pod górę!
Ufff, za jakie grzechy!!!???
Chyba będę pamiętał długo te Papagayo.
A najlepsze jest to, ze jeszcze nawet na tych plażach nie byłem, a już je wyklinam.
W końcu wspiąwszy się na górę dostrzegam, że jest rozwidlenie. A w dole.... coś, co wygląda na spory, uporządkowany plac.
KAMP?! Kuźwa, ale pusty!
Tak stoją jakieś auta, ale.... co jest? Ani jednego namiotu, ani jednego campera! Jasny szlag!
Co u licha?! U nich tu już po sezonie???!!!
Przecież sezon podobno trwa tu cały rok!
Kolejne rozczarowanie?

Prosto jedzie się na szczyt górki, gdzie plażowicze zostawiają auta i gdzie jest jakaś biała buda, która nocą świeciła a mnie wyglądała na ów camping. Jednak szybko okazuje się, że camping jest w lewo na dół. Zjeżdżam i.... ze złością stwierdzam, że chyba albo się pomyliłem w ocenie Hiszpanów, albo kompletnie nie przewidziałem, że pod koniec września w takim miejscu jak Lanzarote nikomu nie chce się korzystać z Campingu. No to po co on tu jest i dla kogo on jest??? Dla miejscowych, mających tylko w lato ochotę przyjechać? Kurde, nie rozumiem tego....
A najgorsze, że w zasadzie wszystkie moje rachuby w tym momencie zawiodły, wzięły kurde w łeb, bo tu, w tym wymarłym miejscu miała być przecież moja baza do wypadów!!!

Camp nieczynny, ale nie całkiem. Można wejśc, rozbić się, ale...na czym?
Jednak dziwny to jest camp. Nastawiony na campery a nie namioty. Ubity grys, płaski, twardy, obszerne łaźnie, toalety (pozamykane), ponumerowane stanowiska, budki z prądem przy każdym i co 2 rzędy kran z wodą. Ale o zgrozo! Woda nie leci!!!
I jak ja mam tu sam jak palec zakładać bazę??? Zostawić namiot?
W tym momencie zdałem sobie sprawę, że nawet net nie wystarczył- nie znalazłem tam bowiem nic a nic o terminach otwarcia, zamknięcia kempingów na wyspie...
Ale jazda...
Tyle zachodu z dotarciem tutaj i taki cios...
Trzeba przeprogramować cały wyjazd!
I znowu zmienić plany.
Całe szczęście, ze jestem tu sam i mogę dowolnie szastać czasem i decyzjami. W grupie byłoby to udręką.
:) :wink:
A oto i mój camping:
Obrazek

No nic. Pozostaje albo wracać, albo iść gdzieś na tę plażę i zaczekać, a nuż się coś przejaśni. Przecież to wyspy wiecznej wiosny, a wiosną jak wiadomo nie pada, nie mży ciągle, ale raz na jakiś czas.
Po drodze sprawdzam któryś z kranów i odkrywam, że z niego leci woda.
Ufff, przynajmniej jakiś plus. Obok pod takim daszkiem siedzi jakaś para grubasów. Czekają chyba na przejaśnienie i okazję do plażowania.
Jest kilka aut. Na górce widać kilka kolejnych. W międzyczasie jakby się chmury przesuwają a ja zwiedzam wzgórze z klifem nad plażami Papagayo. Wybrzeże jest tu urozmaicone.

Obrazek
Tu mała plaża, złocisty piasek, tam skały- kolorowe, zakrzepłe strugi lawy zwisają nad wodą- a wokół ...zero drzew i krzaków! Ale pustynia!
Obrazek

Kawałek dalej jest większy klif, ciekawy o tyle, że podkowiasty i od dołu podcięty. Idę tam połazić na trochę.
Obrazek

Jest ciepło, ale nie upalnie. Po jakimś czasie zaczyna się robić duszno. I się w końcu coś przejaśnia.
I wtedy dzieje się coś, co mnie oświeca gdzie jestem i co to jest tak naprawdę Papagayo.
Jak tylko wyjrzało nieśmiało słońce, dziadki siedzące wcześniej pod daszkiem nagle wyrywają na plażę i wespół z innymi dziadkami, którzy już tam wcześniej byli, nagle śmiało...zrzucają ciuchy i na golasa kładą się na ręcznikach. Akurat byłem na szczycie wzgórza. Obejrzałem się na sąsiednią plażę- a tam to samo. Jak na komendę z tekstylnych zrobiła się gromadka golasów i wszyscy zaczęli paradować jak gołodupcy z dolin po plażach.
Obrazek

No tak, teraz wszystko jasne. Papagayo jest słynne, ale przede wszystkim z tego, że są to plaże pooddzielane od siebie i są rajem dla golasów.
Słowem można by rzec: "Każdy golas znajdzie swój kąt na Papagayo!"
Gołodupcy z kontynentu mogą się tu wyleżeć bez obaw.

Rozglądam się i dochodzę do wniosku, że poza tym nie jest tu aż tak wspaniale. Takich plaż jest na wyspach więcej, tyle że tu jest tego cały kompleks, jedne większe, drugie mniejsze. I swoboda, brak bazy, budynków. O wiele lepiej zapowiadała się owa wspaniała Famara Beach na północy wyspy. Nie mówiąc już o tym, że... czekały plaże Fuerteventury- te naj naj naj...
Cóż, przychodzi przełknąć pigułkę zawodu.
Owszem, jest tu fajnie, ale nie porywająco.
(później dojdę do wniosku, że wprawdzie na Papagayo da się opalić, ale znacznie lepiej to robić na Famarze...).
Cóż, zmęczony, zachęcony morzem, plażami, połaciami piasku w końcu muszę zacząć korzystać z tych ofert jakie ma wyspa i jej powulkaniczna przyroda. najbliższa plaża nie jest taka zła- a piasek przyciąga.
Obrazek

A więc kotwiczę i...zaczyna się plażowanie.
Tym bardziej, że wczesnym popołudniem wyjrzało wreszcie nagle słońce i...zaczyna się prawdziwa patelnia!
Zza mgiełek, zza tych zdradliwych, niby to zasłaniających promienie chmurek wali strumień UV i żywego ciepła słonecznego...
I opala!
Hej, do wody!!!!!
:D :D :D :D :D :D
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 60449
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 28.02.2011 08:54

Pamiętam, jak ponad rok temu pytałeś mi się z taką emocją w głosie (czyt.: w piśmie) o Papagayo. Ja mówiłem, że owszem, miłe miejsce, ale są tam znacznie ciekawsze. Teraz widzę, że Twój odbiór na miejscu był znacznie gorszy niż mój. :lol:
Ale fakt - ja zwiedzałem inaczej. Podjechać samochodem i przejść się, by kości rozprostować - duża przyjemność. ;) 8)

Pozdrawiam,
Wojtek
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 28.02.2011 09:04

Wszystko będzie jasne, gdy dojedziemy do Famara... :) :wink:
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 28.02.2011 09:12

Mnie się tu podoba, niesamowite miejsce, a za rowerowy wysiłek podziwiam. Jakieś karłowate krzaczki by się przydały, takiego pustego kempingu nigdy nie widziałam. Wygląda jak parking dla helikopterów na płycie lotniska - żadnej intymności.

Za to plaże całkiem fajne.
Złoty piasek, zatoczki może i ciekawy zachód słońca będzie :)
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 28.02.2011 09:19

Wygląda jak parking dla helikopterów na płycie lotniska

:) :lol:
Chyba zapożyczę ten opis na szersze potrzeby.!

Co do zachodu słońca...
No niestety nie. Za to w nocy się działo.... 8O
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 28.02.2011 09:33

Opis fajny ... :)
Czy mnie zachęcił do wizyty !?
Raczej nie ! ;)

:lol:
Franz napisał(a):Ale fakt - ja zwiedzałem inaczej. Podjechać samochodem i przejść się, by kości rozprostować - duża przyjemność. ;) 8)

Wersja Wojtka ... jak dla mnie lepsza/znośniejsza.
Ale podziw dla Twoich wyczynów jest !!! :)

Fatamorgana napisał(a):No tak, teraz wszystko jasne. Papagayo jest słynne, ale przede wszystkim z tego, że są to plaże pooddzielane od siebie i są rajem dla golasów.

"Ciuchów" trzeba było tyle nie brać ... byłoby lżej ! ;) :lol:

Poprawy pogody ... i lepszych dróg życzę !
No i czynnych kempingów ...
... albo musisz wziąć przykład z Małgosi i Pawła !


... ale czytam z zainteresowaniem ! :)


Pozdrawiam.
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 28.02.2011 09:48

mariusz-w napisał(a):Opis fajny ... :)
Czy mnie zachęcił do wizyty !?
Raczej nie ! ;)
:lol:
Wersja Wojtka ... jak dla mnie lepsza/znośniejsza.
Ale podziw dla Twoich wyczynów jest !!! :)

"Ciuchów" trzeba było tyle nie brać ... byłoby lżej ! ;) :lol:

Poprawy pogody ... i lepszych dróg życzę !
No i czynnych kempingów ...
... albo musisz wziąć przykład z Małgosi i Pawła !


... ale czytam z zainteresowaniem ! :)


Pozdrawiam.


Jak dalej przeczytasz- będzie i wersja samochodowa- z rozprostowywaniem kości włącznie... :lol: :wink:
Także coś Ci na pewno bardziej podejdzie.

Tak to bywa, że zanim dotrze się do wrót raju- trzeba przejść przez piekiełko... :)

... albo musisz wziąć przykład z Małgosi i Pawła !


A nie Jasia i Małgosi? :lol: :wink:

Wybrałem los nomada po kilkudniowym siedzeniu na d... w hoteliku.
Sumarycznie- opłaciło się. Noc na plaży w absolutnej ciszy, bez kogokolwiek obok i przy szumie morza w przytulnym namiociku to jest to!
A takich nocy było kilka.
:)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hiszpania - España



cron
Dwie wyspy, dwa światy, dwa kolory (Lanzarote+Fuerteventura) - strona ...
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone