Piękne zdjcia

trevia napisał(a):Wstaje nowy dzień. Budzę się o świcie i z kawą siadam na tarasie. Zapowiada się pięknie i znów bardzo gorąco![]()
Warto wcześnie wstać
Tylko Pelješac nadal dymi...![]()
A nad głową latają kanadery gaszące pożary szalejące również na Korčuli![]()
Jakie to szczęście, że mieszkamy na północnej stronie wyspy, w spokoju cieszymy się wakacjami, a w okolicach Brny i Zavalaticy rozgrywa się tragedia ludzi i zwierzątŚledzimy dzienniki informacyjne i gdzieś to cały czas w nas siedzi... Obok pięknych krajobrazów i lazuru morza, co jakiś czas docierają do nas obrazki spalonych aut, łuny ognia i zmęczonych strażaków oraz dramatyczne relacje świadków. Znalazłam zdjęcia z drona wykonane po ugaszeniu ognia
Fotografie Borisa Kačana http://www.boriskacan.com
Początkowo mieliśmy spędzić tu mniej czasu, ale wobec całej tej sytuacji postanowiliśmy przedłużyć nasz pobyt w Kneze i śledzić sytuację na Peljescu.
Pierwszą część dnia spędziliśmy tradycyjnie na plażowaniu. Przed południem nasz gospodarz zaprosił nas na pogaduchy i podarował wyborny brudet (nadal mam ślinotok patrząc na zdjęcie) i butelkę wspaniałego czerwonego wina, które wożą od znajomych z Vela Luki (niestety nie mogliśmy się tam osobiście wybrać, bo drogi były częściowo nieprzejezdne).
Zaniosłam wino do pokoju i wracając na plażę zobaczyliśmy z sąsiadem Węgrem buchające płomienie zza apartmanu obok naszegoSzybko pobiegliśmy do naszych gospodarzy, krzycząc po polsku, angielsku i węgiersku, że się pali. Oszołomiona właścicielka apartmanu wybiegła za nami, nie wiedząc za bardzo o co chodzi, ale szybko, widząc ogień i kłęby dymu, dołączyła do okrzyków chorwackie "gore!"
Jej mąż gdzieś dzwonił i próbował wezwać straż. Przed oczami miałam już koniec wakacji, bo bliskość ognia była bardzo niebezpieczna. Moi towarzysze siedzieli w wodzie, więc tylko krzyknęłam w ich stronę i w ciągu 2 minut spakowałam cenniejsze rzeczy do walizek, na wypadek ewakuacji. Oczywiście nie myślałam o robieniu zdjęć... ludzie biegali po ulicy z wiaderkami, nosząc wodę z morza. My też chwyciliśmy za wiadra i ruszyliśmy na pomoc. Na miejscu była masa ludzi, miejscowi, turyści w strojach kąpielowych i kto tylko mógł jeden drugiemu, z rąk do rąk, podawał wiadra z wodą ... pierwszy raz widziałam takie zgranie i zaangażowanie ludzi mówiących w różnych językach, którzy w momencie potrafili ruszyć z pomocą. Akcja wyglądała jak na starych kronikach z powstania warszawskiego. Płonęły suche zarośla tuż obok apartmanu. Na szczęście obok był basen dla dzieci i węże ogrodowe skąd w miarę sprawnie czerpaliśmy wodę, chcąc ocalić dom, po 20 minutach dojechała straż pożarna i ruszyli z piłami robiąc przecinkę. Po jakiejś godzinie ktoś krzyknął "požar ugašan". Ludzie z radością zaczęli dziękować sobie nawzajem. Udało się ocalić apartman, ale z właścicielką było coś nie tak i karetka odwiozła ją do szpitala
Po wszystkim pomyślałam, że my turyści wrzucilibyśmy walizki do samochodów i wyjechalibyśmy, a ludzie miejscowi musieli bronić dobytku
Widziałam przerażenie w oczach naszej gospodyni, która jeszcze rano mówiła, że po tej stronie wyspy jesteśmy bezpieczni...
Po odszukaniu naszych wiader wróciliśmy do apartmanu (w kuchni czekał brudet), wygląda na to, że sytuacja została opanowana i ewakuacji nie będzie
Ale do końca pobytu wypatrywałam co jakiś czas, czy gdzieś coś nie gore
![]()
Zasłużona chwila relaksu
trevia napisał(a):lotnikwsk napisał(a):Piękne zdjęcia z zachodem słońca![]()
szkoda że już wyjazd
DziękiCzekają jeszcze miśki
trevia napisał(a)::cry:
Powrót do Nasze Relacje z podróży