Tu i teraz. W tym momencie. Cres online.

Cześć Roxy, również śledzę Wasze przygody.
Pomyślnych wiatrów.

Habanero napisał(a):Cześć Roxy, również śledzę Wasze przygody.
Pomyślnych wiatrów.

Cześć.
No to lecimy dalej.

Odcinek 3: Nie ma odpoczynku.

Nie ma odpoczynku.
Pobudka przed godziną 7 i ogarnianie łódki. Na 9 jesteśmy umówieni w Osorze na slipowanie.
Przy campie Bijar co prawda jest slip, ale dojazd do niego jest dosyć stromy, a przy samym slipie jest bardzo wąsko. Kiedyś udało nam się tam zrzucić łódkę na wodę, ale kosztowało nas to sporo nerwów i od tego czasu jeździmy do Osoru.

Oczywiście to, że byliśmy umówieni na konkretną godzinę, wcale nie oznacza, że Dragoslav przyjedzie na czas.
Na miejscu zresztą czekamy razem z innymi motorowodniakami. Ucinamy sobie ponad półgodzinną pogawędkę i w końcu możeny zacząć wodowanie.

Można skorzystać z żurawia albo zeslipować się w sposób tradycyjny. Przez chwilę zastanawiamy się nad opcją mechaniczną...



... ale w rezultacie robimy to, tak jak zawsze.



Teraz czas na przejażdżkę do Mali Losinj do Kapitanatu portu.
Udaje nam się zaparkować praktycznie przy samym wejściu.



Jednak jak zwykle w naszym przypadku, trafiamy na przerwę w pracy.
Nie ma tego złego, robimy portowy spacer do fontann, zjadamy pierwsze kugle i już możemy ustawić się w kolejce po winietę. Cena bez zmian- 206 kun.







Dzisiaj od rana bardzo mocno wiało, więc za bardzo nie planowaliśmy żadnej wycieczki. Jednak około 16 morze zaczęło się uspokajać i mogliśmy popłynąć na Punta Kriza.





Z naszą łódeczką spokojnie mieścimy się pod mostem w Osorze. Większe jednostki muszą poczekać na godziny jego otwarcia o godzinie 9 i 17. Mam nadzieję, że kiedyś trafimy na moment jego otwierania, bo nie jest podnoszony do góry, tylko obracany i wygląda do dosyć ciekawie.





Liczyliśmy na to, że jedna z naszych ulubionych zatoczek w okolicy będzie wolna... i na szczęście się udało.
Na dnie jest mięciutki piasek, który jest na tyle ciężki, że nie zamula wody. Jest pięknie i na pewno jeszcze tutaj wrócimy.







Gdyby ktoś chciał lokalizację, to bardzo proszę.



Tak bardzo pracowity, ale bardzo przyjemny dzień kończymy smakami, które zawsze kojarzą mi się z Cro. Żaden posiłek z hotelu ***** nie może się z tym równać.

Bardzo fajna, wygodna, funkcjonalna miejscóweczka z widokiem
W takich warunkach wszystko smakuje lepiej, niż w hotelu *****
P.S. Przyglądam się tej szklance po lewej stronie...

Katerina napisał(a): P.S. Przyglądam się tej szklance po lewej stronie...

Chyba się w niej Punisher utopił.

Bravik napisał(a):

Katerina napisał(a): P.S. Przyglądam się tej szklance po lewej stronie...

Chyba się w niej Punisher utopił.

Coś na pewno

Katerina napisał(a):

Bravik napisał(a):

Katerina napisał(a): P.S. Przyglądam się tej szklance po lewej stronie...

Chyba się w niej Punisher utopił.

Coś na pewno

No wiecie co za nią stoi świeczka, dla romantyzmu, coby zapalić.
W szkle tylko białe winko.

Szkoda, że nie zrobiłaś z tego zagadki

Roxi napisał(a):(...)świeczka, dla romantyzmu, coby zapalić.

Jak dla romantyzmu, coby zapalić , to insza inszość.

Uuuuuu, a tu relacja, i to live - to zasiadam szybciutko i będę podglądać . Ciężki rok mieliście, więc odpoczynek zasłużony . A ten camp to widzę że prawie jak w Jagodnej, gdybyś nie napisała że to Cres, to serio zastanawiałabym się która to miejscówka na Lili

ROXI, gdzieś Ty się podziewała

Już czuję, że będzie mega, aż mi się zamarzył wyjazd campingowy; widzę, że mamy identyczne kolorystycznie i rodzajowo krzesełka, stolik i hamak oraz szklanki ; ten przedsionek już mi chodził po głowie kiedyś, ale zostałem przy swoim równie niezawodnym Base Second 5.

Fajna parcela z widokiem. Chłonę

Jak to Roxi zapewne będzie nurkować w głębinach Adriatyku. Jeśli nie, to w takim razie nie jest to Roxi tylko Sobowtór.

Beatka73 napisał(a):Uuuuuu, a tu relacja, i to live - to zasiadam szybciutko i będę podglądać . Ciężki rok mieliście, więc odpoczynek zasłużony . A ten camp to widzę że prawie jak w Jagodnej, gdybyś nie napisała że to Cres, to serio zastanawiałabym się która to miejscówka na Lili

Oj ten rok był mega ciężki, dlatego nie zastanawiamy się nad ceną jednej kugli (12 kun ), tylko korzystamy.
Lili do dla mnie ideał, trudno dorównać. Ale to też dlatego, że spotkaliśmy tam niesamowicie pozytywnych ludzi.
Bardzo mi miło, że zajrzałaś. Pozdrów rodzinkę.

te kiero napisał(a):ROXI, gdzieś Ty się podziewała

Już czuję, że będzie mega, aż mi się zamarzył wyjazd campingowy; widzę, że mamy identyczne kolorystycznie i rodzajowo krzesełka, stolik i hamak oraz szklanki ; ten przedsionek już mi chodził po głowie kiedyś, ale zostałem przy swoim równie niezawodnym Base Second 5.

Nooo trochę mnie tutaj nie było.

Nasz przedsionek skończył się rok temu. W czasie lekkiego deszczu zaczął przeciekać... po tylu latach miał prawo i padło na Colemana. Fajnie zrobiony. Mam nadzieję, że będzie solidny.

Ural napisał(a):Jak to Roxi zapewne będzie nurkować w głębinach Adriatyku. Jeśli nie, to w takim razie nie jest to Roxi tylko Sobowtór.

No to chyba będzie sobowtór.

Odcinek 4: Pierwszy dzień na morzu.

Dzień zaczął się tak, że obudziliśmy się na podłodze. Dosłownie, bo materac był się zepsuł, a dokładniej korek popuszcza. Taki urok campingowego życia. Dziś niedziela, więc nie ma co marzyć o wyprawie do sklepu... chociaż jak tak teraz myślę, to może sklepy tutaj są w niedzielę otwarte... No nic, dziś czeka mnie nocka w hamaku, Arturo twierdzi, że może spać na glebie.

Jak już wstaliśmy w tak znakomitych humorach , to pora na pierwszą pełnoprawną wycieczkę po Jadranie. Pogoda wskazuje nam kierunek Punta Kriza i zobaczymy co będzie później.

Najpierw jednak stacja benzynowa, która jest zaraz za wyjściem z portu z Osoru, rozwiązanie idealne.







Płyniemy około 1,5 godziny i w końcu cumujemy przy wyspie Trstenik.
Woda idealna do płynięcia, nawet przez chwilę myślimy czy nie płynąć na Pag do Lun.
Jest to jednak nasze pierwsze dłuższe wypłynięcie i chcemy się trochę polenić... no bardziej ja.







Po dobrych 4 godzinach wracamy.





Chwila odpoczynku, kolacja i idziemy na zachód słońca wyposażeni w butelkę wina i czipsy.



No i muszę przyznać, że uległam... od roku było marudzenie o dronie... a że się facet ostatnio wycierpiał, to nabyliśmy drogą kupna.
To są nasze pierwsze loty, wię dopiero się uczymy... i tak szok że udało mi się wylądować na łódce.



Osor jest taki malutki.





Dziś wycieczka wyglądała tak:



Na dobranoc zachód.
Do jutra.

Jaki maleńki jest Osor z góry!
Zatoczka urocza, a kolor wody - super! Aż się chce zanurzyć... Tylko jak tam temperatura wody w czerwcu?...

Mikromir napisał(a):Jaki maleńki jest Osor z góry!
Zatoczka urocza, a kolor wody - super! Aż się chce zanurzyć... Tylko jak tam temperatura wody w czerwcu?...

W tym roku woda zimna.
Dwa lata z rzędu w czerwcu mieliśmy tutaj cieplutką wodę, ale w tym roku już tak ochoczo do niej nie wskakujemy.