Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Tribunj czerwiec 2010r.

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107679
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 15.10.2010 10:09

Dzięki franko za kawał pouczającej historii :D
Niektórych użytkowników tego forum nie było na świecie, kiedy Ty odbyłeś swoją podróż do Jugosławii.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
tribunj czerwiec 2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 15.10.2010 11:25

Tak więc bilety, wkładki paszportowe, finanse (śmieszne tranzytowe), 100$ amerykańskich w kieszeni szwagra-Bolka, można ruszać w świat.
Został problem córki (miałem już wtedy córkę lat 4, Agnieszkę). Mieszkałem z teściami, oboje pracowal, co zrobić z dzieckiem??? Wygrał pomysł-dziecko do letniska w Urlach. Było w tych czasach takie letnisko w Urlach/k Wyszkowa, gdzie śmiało i bez obaw można było oddać dziecko.
Na prezenty dla mamy Blażka kupiliśmy w Cepelii ( była taka firma), polskie wyroby rękodzielnicze ( zrobiły w Jugosławii furorę), dla taty piękny album ze zdjęciami Polskich krajobrazów, a dla Blażki trzy butelki Żubrówki (wtedy była w kwadratowych butelkach. Oczywiście tej Żubrówki zabraliśmy więcej (chyba sześć butelek), tak na wszelki wypadek (i przydały się!!!).
Bagażu osobistego mieliśmy bardzo mało ( lato i wiedzieliśmy gdzie podążamy).
2 lipca o 9.00 stawiamy się na Dw. Wschodnim w Warszawie pociąg odchodził około 10.00, dokładnie nie pamiętam, ale pamiętam, że z peronu pierwszego. Skład składał się z kilku wagonów do Budapesztu ( miejsca siedzące) oraz z trzech kuszetek do Rijeki. Po podstawieniu pociągu zajęliśmy swoje miejsca w wagonie z kuszetkami i tu pierwsze zdziwienie i szalone zaskoczenie!!!!! W całym wagonie tylko nas troje i w innym przedziale jedna osoba, mężczyzna, potem okazało się, że też nauczyciel, jak szwagier-Bolek. W wagonie było idealnie czysto, czysta biała pościel, to samo w WC. Pan steward uprzejmy a bufet u pana stewarda zaopatrzony w piwo marki żywiec ( nasze wtedy eksportowe, w butelkach 0,33), w słodycze i inne napoje oraz parówki na gorąco i polski, prawdziwy bigos. Szwagier-Bolek (nauczyciel) szybko poczuł się swobodnie, szybko nawiązał kontakt, najpierw z panem stewardem (piwo i słone paluszki do przedziału) w drugiej kolejności z panem-nauczycielem. I tak do granicy (przez Częstochowę, Katowice) w Zebrzydowicach dotarliśmy około 17-18 (pospieszny-międzynarodowy, osiem godzin trochę ponad 400km!!!) . Kto nie przekraczał granicy w tych latach, to dzisiaj nie ma pojęcia, jaki mamy luksus podróżowania i przemieszczania się poza granice kraju. Na stacji granicznej w Zebrzydowicach pociąg stał około godziny!!!!! Najpierw straż graniczna ( wtedy WOP), skrupulatnie paszporty, potem Straż Celna (celnicy), skrupulatnie bagaże, zaświadczenie z banku na wywóz dewiz(!!!!!), dokładnie wszystkie przedziały, nawet te puste, łącznie z śmietniczkami umieszczonymi pod oknami. bywało, że rozkręcano sufity. Po takiej kontroli pociąg ruszał i po kilku kilometrach już na terytorium Czechosłowacji zabawa rozpoczynała się ponownie, tyle, że już ze służbami czeskimi. Ale jakie to było przeżycie!!!!!!!!! Wiadomo było, ze przekracza się granicę!!!!! A teraz???? Myk i nikt nawet nie wie, że jest na terytorium innego państwa, no może po napisach w innym języku. Po tych "cyrkach" pociąg ruszył w kierunku Bratysławy. Nikt nie wsiadł, nikt nie wysiadł. W Bratysławie pociąg zatrzymał się na 5 minut ( była chyba 21 lub 22). Granica z Węgrami, to samo przeżycie, tylko na polskiej granicy można wszystko zrozumieć, a tu..... mowa węgierska....., do tego chodzenie z latarkami pod wagonami....!! Budapeszt godzina była chyba 24.0 ( ile teraz jedzie pociąg z Warszawy do Budapesztu, a ile godzin Wy jedziecie autem teraz???). W Budapeszcie pociąg z wagonami z miejscami siedzącymi kończył bieg. Odjazd naszego składu do Rijeki miał być za przeszło półtorej godziny. szybka decyzja, ja ze szwagrem-Bolkiem idziemy na dworzec wymienić pieniążki tranzytowe, kupić za nie jakieś napoje itp. Małżonka pozostaje pilnować dobytku. Zgubna to była decyzja!!!!!! Oj zgubna!!!. Jak ustalono, tak i zrobiono. Szukamy ze szwagrem-Bolkiem, gdzie można te pieniążki tranzytowe zdobyć. Tylko te napisy, w tym pięknym języku, do tego potworny tłok na całym dworcu, mimo późnej pory. JEST!!!! Mamy forinty, kupujemy napoje oraz parówki na gorącą w bardzo ostrej, typowej przyprawie węgierskiej i idziemy ma peron......., a gdzie nasz pociąg???? Stoimy z tymi zakupami, w krótkich gatkach i koszulkach polo, w sandałkach, przyprawa z parówek kapie, bez dokumentów i żadnej kasy!!! Pociągu nie ma!!!!! Jak się zapytać, czy już odjechał, co się stało. Powoli narasta panika!!!!! Po Godzinie klepani i używania języka migowego, dowiadujemy się, że nasz skład odstawiono na bocznicę i tam będzie podpinany do składu, który przyjedzie z Miskolca i pojedzie do Rijeki. Idziemy przeszło półtora kilometra po torach, ciemno, parówki zimne i już bez przyprawy. Znajdujemy nasze trzy wagony, zieloną ze zdenerwowania i dygoczącą żonę i jeszcze bardziej bladego stewarda. Opowiadamy o całym zajściu, zimne parówki bez przyprawy popijamy żywcem-eksportowym i po około 16-tu godzinach podróży po raz pierwszy wykorzystujemy fakt, że przecież podróżujemy kuszetką.
Na tamte czasy dworzec w Budapeszcie, dworcowe sklepy i ich zaopatrzenie były "ameryką".
CDN.
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 15.10.2010 11:31

Jak był $ to i Ameryka się znalazła... :wink:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107679
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 15.10.2010 11:35

Franko, drobna uwaga techniczna, jak będzie kilka spacji w tekście, lepiej będzie się czytać.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 15.10.2010 11:37

Cepelia istnieje nadal.

Za granicami - nie tęsknię.
Zresztą można się przejechać na Białoruś, jakby ktoś chciał się dowiedzieć.

Nieświadomych bym uświadomił, dlaczego steward był zielony ...
W końcu to niespotykana dziś troska pracownika kolei o wasz los :wink:
Ania W
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1993
Dołączył(a): 29.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ania W » 15.10.2010 11:39

No niezłe mieliście przygody.... Świetnie, że wszytko dobrze się zakończyło.
Oj nie chciałabym być na miejscu małżonki. :)

Historia Twoja bardzo mnie wciągnęła i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :)
sroczka66
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2566
Dołączył(a): 25.08.2009
Re: tribunj czerwiec 2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) sroczka66 » 15.10.2010 11:42

franko napisał(a):
... Granica z Węgrami, .........., do tego chodzenie z latarkami pod wagonami....!!CDN.


Przypomniała mi się moja podróż pociągiem do ZSRR....celnicy szukali wszędzie i wszystkiego, walizki wywalili, tak starannie było poukładane, potem na szybko pomieścić się z powrotem nie chciało.....

franko, świetna taka wyprawa w zamierzchłe czasy... :wink:
anakin
zbanowany
Posty: 33333
Dołączył(a): 11.07.2009
Re: tribunj czerwiec 2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) anakin » 15.10.2010 11:51

franko napisał(a):Na stacji granicznej w Zebrzydowicach pociąg stał około godziny!!!!! Najpierw straż graniczna ( wtedy WOP), skrupulatnie paszporty, potem Straż Celna (celnicy), skrupulatnie bagaże, zaświadczenie z banku na wywóz dewiz(!!!!!), dokładnie wszystkie przedziały, nawet te puste, łącznie z śmietniczkami umieszczonymi pod oknami. bywało, że rozkręcano sufity. Po takiej kontroli pociąg ruszał i po kilku kilometrach już na terytorium Czechosłowacji zabawa rozpoczynała się ponownie, tyle, że już ze służbami czeskimi. Ale jakie to było przeżycie!!!!!!!!! Wiadomo było, ze przekracza się granicę!!!!! ....., do tego chodzenie z latarkami pod wagonami....!!


Mam nadzieję,że nie przeczyta tego żaden cro-celnik, bo a nuż się mu spodoba??? :wink:
Swoją drogą( jak już mówił Janusz) ciekawa lekcja historii dla młodzieży...
Tylko czy młodzież uwierzy?
Jak opowiadam córce,że kiedyś np mięso było na karki to robi tak: 8O 8O 8O , a potem tak: :roll: :roll: :roll: -że niby "staremu" się coś uroiło.... :wink:
Dudek2222
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5318
Dołączył(a): 02.09.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Dudek2222 » 15.10.2010 11:55

Łza się w oku kręci.Pierwsza podróż do, wtedy, Jugosławii w 1974, samolotem, potem, w 1975 autem ( PF 125p);obie do Kasrela Stafilica, do cudownych Desanki i Pera Simerów.
Oj, chyba się w sobie zbiorę, tylko potrzebuję nieco czasu, i napiszę, com spamiętał.
Ania W
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1993
Dołączył(a): 29.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ania W » 15.10.2010 11:59

Dudek2222 napisał(a):Oj, chyba się w sobie zbiorę, tylko potrzebuję nieco czasu, i napiszę, com spamiętał.


Fajnie byłoby.... pierwszą czytelniczkę już masz. :)
Lubię takie wspominki, bo sama z rodzicami w latach 80-tych wojażowałam po Europie Wschodniej. :)
Marek73
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 234
Dołączył(a): 28.11.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marek73 » 15.10.2010 12:21

Wiesz co Franko? Tak miło piszesz, że nawet zdjęcia nie są niezbędne. Chociaż również chętnie je obejrzę.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 15.10.2010 12:25

Spacje będę dokładał, aby się lepiej czytało.
Steward był zielony, chyba obawiał się konsekwencji, dwie osoby prysły z kraju...a fuchę miał na tamte czasy rewelacyjną.
Z Budapesztu pociąg ruszył około 1.30. Teraz mała dygresja. Mieliśmy ze sobą radiomagnetofon Kasprzaka ( Zakłady Radiowe Kasprzaka w Warszawie już nie istnieją). Dla umilenia czasu w podróży. Z nim będzie także związana zabawna historia.

Pociąg wzdłuż Balatonu szybko dotarł do granicy węgiersko-jugosłowiańskiej. Przed granicą obudził nas pan steward. Jechaliśmy już tylko my, pan nauczyciel wysiadł w Budapeszcie.
Węgrzy na granicy odstawili ponownie cyrk (wkraczaliśmy przecież do kraju socjalistyczno-kapitalistycznego (tak to wtedy wyglądało).
Natomiast panowie jugosłowianie byli spokojni i opanowani. Była chyba 6-ta rano.

Po odprawie poranna toaleta, śniadanie, kawa od pana stewarda i powolne szykowanie się do opuszczenia pociągu w Zagrzebiu. Tu czekała nas przesiadka do pociągu do Ploce. Nie było internetu, w którym istnieje obecnie możliwość wyszukiwania przeróżnych połączeń.
Przed Zagrzebiem czekała nas wesoła i zabawna ( ale także tragi-komiczna) sytuacja. Już po kontrolach granicznych ( po pół godzinie jazdy), zjawia się ponownie pan celnik jugosłowiański i pyta: czy mamy radiomagnetofon Kasprzaka??? ( nie wolno było przywozić). Oczywiście idziemy w zaparte i zgranym chórem odpowiadamy:NIE!!!! a On: macie, macie, Polacy z tym przyjeżdżają???!!!! Nie mieliśmy takiej informacji.

Pan celnik z uporem pyta ponownie: macie!!!! Bo poszukam. Nie mamy, odpowiadamy, a pan celnik: szkoda, bo ja osobiście chciałem go od Was kupić?????!!!!

Zadziałał refleks szwagra-Bolka ( miał zawsze "handlową głowę", a to wyjdzie przy naszym wyjeździe do Jugosławii Fiatem 126p w 1980r).
Krzyknął: mamy!! I magnetofon, przez zupełny przypadek zmienił właściciela. To była podczas tego wyjazdu jedyna nasza transakcja handlowa.
Ale jaka, z celnikiem.
Między 9-tą a 10-tą byliśmy w Zagrzebiu. Już 24 godziny w podróży.
Tu pech!! O 7-mej z minutami odjechał pociąg bezpośredni Zagrzeb-Ploće. Następny bezpośredni był około 22-iej. Były inne ale z przesiadkami. Decydujemy, jedziemy tym wieczornym. Mieliśmy zatem 12 godzin na zwiedzanie Zagrzebia. Byliśmy po śniadaniu w pociągu, umyci i wyspani, trochę zmęczeni daleką i długą podróż, ale mieliśmy zaledwie po dwadzieścia parę lat.

Przedeptaliśmy całą starą część Zagrzebia, odpoczywając w parkach, na ławkach. Podziwiając starą architekturę. Z Zagrzebia powinienem odnaleźć zdjęcia, czarno-białe robione aparatem "DRUH". Takiego aparatu fotograficznego nikt do tej pory nie wymyślił i nie wymyśli, nawet chińczycy.
Już w Zagrzebiu było można poczuć zupełnie inny kraj, inni ludzie, chyba bardziej przyjaźni sobie. Spokojnie, bez pośpiechu. I ta muzyka...
Zjedliśmy jakiś skromny obiad i wieczorem stawiliśmy się na dworcu w oczekiwaniu na pociąg do Ploce.
CDN.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107679
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 15.10.2010 12:33

Dzięki za spacje :D czekamy na zdjęcia z" DRUHA" :wink: :D

Obrazek
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 15.10.2010 12:42

Janusz.
Szybki jesteś z tym "DRUHEM". Dokładnie takim robiłem fotki.
ksenia
Globtroter
Posty: 55
Dołączył(a): 04.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) ksenia » 15.10.2010 12:45

Fajna relacja czekam na ciąg dalszy.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Tribunj czerwiec 2010r. - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone