Włochy: Toskania Liguria Piemont Aosta Citta dell'Arte

Franz napisał(a):

elfik99 napisał(a):Wiatrak na środku jeziora?......... Czy na morzu? .........

Na lagunie Orbetello.

Ale co on tam robił? ............ Bo chyba nie mielił mąki? .......... Już prędzej wodorosty .............

elfik99 napisał(a):Ale co on tam robił? ............ Bo chyba nie mielił mąki? ..........

A jednak. Podpływano z ziarnem na łodziach i odpływano z mąką.

Pozdrawiam,
Wojtek

Franz napisał(a):A jednak. Podpływano z ziarnem na łodziach i odpływano z mąką.

To mnie zaskoczyłeś! .......... Z wodorostami oczywiście żartowałam ale że chciało im się łodziami wozić ziarno i mąkę ..........

elfik99 napisał(a):To mnie zaskoczyłeś! .......... Z wodorostami oczywiście żartowałam

Niezależnie, ile w tym było żartu, a ile wątpliwości, cieszy mnie Twoje zainteresowanie. Tak niewielu na tym forum zostało ludzi ciekawych świata.

Pozdrawiam,
Wojtek

Franz napisał(a): Tak niewielu na tym forum zostało ludzi ciekawych świata.

Może będą nowi?.......... Ludzie tacy jak Ty potrafią rozbudzić tą ciekawość ...........

elfik99 napisał(a):Może będą nowi?.......... Ludzie tacy jak Ty potrafią rozbudzić tą ciekawość ...........

Kto wie?... Pozostaje nadzieja, że komuś się to raz za czas przydaje.

Pozdrawiam,
Wojtek

Franz napisał(a):Kto wie?... Pozostaje nadzieja, że komuś się to raz za czas przydaje.

W to chyba nie wątpisz?

elfik99 napisał(a):W to chyba nie wątpisz?

Masz rację. Raz po raz się okazuje, że tak jest.

Pozdrawiam,
Wojtek

Na całej trasie spotykamy tylko jeden motocykl i nawet sobie żartujemy, że do rozlokowanych niżej rezydencji nikt nie dojeżdża, a jedynie dopływa. Potem droga znów staje się asfaltowa i zjeżdżamy do Terrarossy, skąd groblą, mijając po lewej wystający wprost z laguny, zabytkowy wiatrak z czasów hiszpańskich, docieramy do Orbetello na wąskim półwyspie. Po zjechaniu z niego obieramy kurs na północ. Przed następnym punktem na naszej mapie wyszukujemy sobie stosowne miejsce na popołudniową kawę. Ma to miejsce na obrzeżach Nowej Kury – tak sobie upraszczamy nazwę miejscowości Cura Nuova – a konkretnie na czymś, co przypomina wał przeciwpowodziowy, tuż przed zamkniętą metalową bramą. Zanim się zdążymy roztasować, podchodzi do nas jakaś pani, informując, że nie możemy tutaj wozu zostawić, bo z tej bramy się czasami korzysta. Rozpromienia się po naszych wyjaśnieniach, ze to tylko piknik na skraju drogi.

Po kawie przejeżdżamy brakujący, już niewielki odcinek do Massy Maritimy.

Pani się na pewno chciała dać zaprosić na kawę.

korbaczik napisał(a):Pani się na pewno chciała dać zaprosić na kawę.

Nie byłoby problemu - zawsze wozimy z zapasem.

Pozdrawiam,
Wojtek

Nowa Kura ........... A ta droga za bramką nie wygląda żeby coś tam jeździło ..........

elfik99 napisał(a):Nowa Kura ...........

Takie skojarzenie pozbawione lingwistycznych konotacji...

elfik99 napisał(a):A ta droga za bramką nie wygląda żeby coś tam jeździło ..........

Pewnie nie, ale może ludzie czasami tędy chadzali.

Pozdrawiam,
Wojtek

W tych rejonach (Orbetello etc) w ogóle nie byłem (najbliżej w Sienie i Orvieto)
Jak Wam się podobała laguna?

tony montana napisał(a):W tych rejonach (Orbetello etc) w ogóle nie byłem (najbliżej w Sienie i Orvieto)
Jak Wam się podobała laguna?

Niczego nie urywało, ale było miło. W lagunie najciekawiej wyglądał ten wiatrak, natomiast z przyjemnością objechaliśmy samo Monte Argentario.

Pozdrawiam,
Wojtek