nie, nie, to nie artykuł sponsorowany ... choć zdaję sobie sprawę, że jestem teraz (jako zadowolony klient) ogniwem w łańcuchu marketingu partyzanckim, szeptanym i cholera wie, jakim jeszcze
Rzecz o Yerba Mate, którą polecę (jako stary mateista) osobom, które nie zaznały jej błogosławionego wpływu ...
Yerba Mate to napar z ostrokrzewu paragwajskiego. Pija się ją "tam" od zawsze. Dla Europy odkryli ją kolonialiści i tyle tytułem wstępu.
Ma to dużo kofeiny (w tym wydaniu zwanej mateiną), która bardzo mocno pobudza, ale co ważne - nie wypłukuje magnezu, ergo, nie występują po niej niemiłe doznania charakterstyczne dla przedawkowania kawy (co mi się zdarzało kiedyś bardzo często
Rzekomo jest nieszkodliwa i zdrowa. Pobudza, daje energię i jasność myślenia.
Ja, dzięki niej i już ponad rok temu, rzuciłem kawę (teraz piję ją tylko dla przyjemności, a kawoszem byłem zapamiętałym).
Pije się ją pięknie - przez specjalna "rurkę" (bombilla, czyli żarówka) i z ładnego pojemniczka (matero, najczęściej to wydrążona tykwa).
Generalnie cała ta zabawa z yerba mate, to niezły bajer (w sensie "gadżet"), co nie oznacza, że to co napisałem powyżej jest nieprawdą.
Jeśli macie pytania - mogę się poczuć ekspertem
Jeśli macie doświadczenia - to się podzielcie.
pozdrawiam, Krystof

.png)
.png)
.png)
.png)
