Do Chorwacji 2012.... rowerem

Krotki meldunek z trasy

Dzis stacjonujemy w Marinie skad juz tylko okolo 40 km do mety w Splicie.w nogach prawie 1700 km. Po drodze kolejna zmiana planow ktorej konsekwencja byly 3 dni spedzone na Pagu. Ciekawe doswiadczenie...
Jutro wieczor autobus i powrot wraz ze sprzetem do kraju.rower odpukac spisal sie rewelacyjnie.
Pozdrawiam

Widze ze wyprawa się udała powodzenia na ostatnich km i w powrocie do domu

Szacunek niesamowity wyczyn tylko pogratulować i życzyć spokojnego powrotu do kraju.

Godzinkę temu dotarłem do domu
Wstępny bilans to 18 dni jazdy, przejechane około 1750 km na terenach 6 krajów.
Było wszystko co mogło być - góry,lasy,życzliwi ludzie , kilka na szczęście niegroźnych awarii , niesamowicie piękne krajobrazy.
Szczegółową relację zdam jak się tylko troszkę ogarnę ..

Pozdrower

Witajcie ,
Wyprawa została ukończona pełnym sukcesem. W trakcie 3 razy modyfikowaliśmy trasę co zaowocowało zaliczeniem miejsc których pierwotne założenia nie obejmowały.
W dużym skrócie trasa wyglądała następująco :
Warszawa ( 2 kolegów ) - Kraków ( tu wystartowało nas 2 ) - Czeski Cieszyn - Wiedeń - Maribor - Lubljana - Triest - Rijeka - Pag - Zadar - Vodice - Split.
Mój licznik wykazał na mecie w Splicie prawie 1800 km
Teraz trzeba szybko odnaleźć się w rzeczywistości i w pracy
.
Pozdrower

Gratuluję serdecznie i czekam na relację - nic tak dobrze się nie czyta/ogląda jak ulubioną tematykę....

nie mogę się doczekać relacji

Witajcie,

Spróbuję pokusić się o krótką relację z naszej wyprawy.

Tak jak wspominałem wyruszyło nas w drogę czterech - 2 kolegów wystartowało z Warszawy i po 2 dniach późnym wieczorem dotarło do Krakowa. Pełen szacunek zwłaszcza iż połowę drogi pokonali drogą krajową nr 7 .
Po przyjeździe okazało się iż jeden z rowerów trochę niedomaga co zaowocowało nocną wizytą w zaprzyjaźnionym serwisie . Potem odbyliśmy krótką odprawę bojową i nazajutrz rozpoczął się dla mnie....

...Dzień 1 ( 133 km )
Plan zakładał dotarcie w rejon Cieszyna. Mimo czołowego wiatru ( jak się potem okazało był to stały towarzysz naszej drogi ) i pierwszych wzniesień i sprawnie przez Skawinę, Brzeszcze i Czechowice-Dziedzice dotarliśmy wieczorem do celu. Namioty rozbiliśmy u miłych gospodarzy w sadzie.

Dzień 2 ( 125 km )
Rano szybko dojechaliśmy do Cieszyna i po przekroczeniu mostu w centrum miasta wjechaliśmy do Czech. Wraz z kolejnymi kilometrami proporcjonalnie wzrastała liczba podjazdów które póki co nie sprawiały większych kłopotów. Wieczorem dojechaliśmy do sympatycznego miasteczka Holesov gdzie znaleźliśmy przy pomocy poznanego rowerzysty fajną i sympatyczną miejscówkę przy lokalnym barze. Tam też rozbiliśmy namioty i racząc się czeskim jasnym rozmawialiśmy z bywalcami baru o naszej wyprawie , zbliżającym się Euro oraz o suszy która od kilku tygodni panowała w tamtejszej okolicy......

Dzień 3 ( 110 km )
... Susza raczyła się niestety w nocy jak na złość skończyć i to dosyć gwałtownie. Około 2.30 nad ranem rozpętała się nad nami totalna ulewa która trwała aż do rana. Łatwo sobie wyobrazić poranne kasowanie obozu, zwijanie przemoczonego sprzętu i pakowanie rowerów. Ale cóż.. nikt nie powiedział że będzie lekko - ruszamy dalej i po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów będąc blisko granicy ze Słowacją postanawiamy odwiedzić także i ten kraj. Tam dopadają nas kolejne ulewy, zmęczeni i przemoczeni trafiliśmy w końcu do miejscowości Kuty gdzie zdecydowaliśmy się na nocleg w przydrożnym motelu.
Po takim dniu gorący prysznic i możliwość wysuszenia rzeczy były po prostu bezcenne... Za to i wszystko inne zapłaciliśmy.. gotówką

CDN...

Bardzo ciekawa relacja. Jednak ja bym się na nią nie pisał. Już pod Mszczonowem bym zrezygnował.

To czekamy na pełna relacje ze zdjęciami

Pozdrawiam ZAPALEŃCÓW dwóch kółek! Też kiedyś byłem młody i szalony, no może nie aż tak dawno ale najważniejsze to kolekcjonować wspomnienia. Dotarliśmy razem z kolega do Rijeki, powrót przez Senj i długiiii podjazd do Vratnik i do domu przez Plitvickie Jeziora. Spaliśmy na dziko pod namiotem.

https://plus.google.com/u/0/photos/112120657151599057193/albums/5719502541158711041

No no niezła wyprawa
Hm, a teraz to co ? jesteś już baaardzo stary i nie stać Cię na szaleństwa? :):)

Ile wiosenek sobie liczysz ??

He, he, stary nie jestem, 31 wiosen czyli jeszcze sporo mi zostało do emerytury , chodzi o to że czasu nie ma, obowiązki, dom, brak czasu na taki wybryk, jak już wczasy to z rodzinką autem a nie rowerem, ale powiem Wam jedno - warto było. Przygoda, adrenalina, odwodnienie jest co wspominać. . Najgorszy jest pierwszy dzień, przełamanie zmęczenia, strachu, potem już leci kilometr za kilometrem, szkoda że wtedy nie było cyfrówek, gps-ów, tulu informacji w internecie. Zainspirowała nas do wyprawy na chorwację, a rok wcześniej nad Balaton na Węgrzech książka z opisem wypraw Igora Czajkowskiego. Niestety, potem przyszły obowiązki, małżeństwo, praca.... nie wykluczone że może za parę lat znów się gdzieś w świat na dwóch kółkach wybierzemy.

Byś się wstydził ................. staruszku