Wiele lat wcześniej z rodzicami chyba w Trencinie to było albo w Żylinie ojciec na pusty, wielki parking zajechał kanciakiem z przyczepą n126;) i ustawił się w poprzek linii parkingowych, na drugiej części parkingu trwał egzamin czy coś z nauki jazdy i w momencie podjechała kobitka i wyszedł ze szkody milicjant, poprosił o paszporty i powiedział że po zapłaceniu pokutu będziemy mogli je odebrać. Podał adres komisariatu, dojechalismy jeszcze przed nimi a ci gdy dowiedzieli się że wracalismy przez Wiedeń zarządali pokutę w szylingach, markach lub dolarach. Koszmar, 4 godziny krzyków, awantur i w koncu oddali papiery bo kasy nie mielismy już prawie nic. Kilka lat później prowadziłem obóz narciarski w Zdziarze i na stoku obsługa wyciągu wypytywała co mamy do sprzedania, miałem jakieś okularki, spodnie narciarskie i kilka innych dupereli, przyniosłem ogladali i w pewnym momencie jeden wpada z blachą w ręce i akcja błyskawiczna, wyrawłem co wazniejsze i mykłem- nie złapali. Wieczorem do koliby gdzie jedlismy kolację wpadło ich kilku i szukali, na szczęście okulary ,czapka i nie poznał mnie ten jeden. Po tych historiach dlugo byłem przeciwnikiem jakiegokolwiek tam pobytu. Kilka lat temu Urlop na Orawie i zwinęli mi 4-ro miesieczne Suzuki (motocykl) ichniejsza policja rozłożyła ręce -na szczęście było AC. Osz troche zszedłem z tematu-wybaczcie, rozqrwiłem się troszkę

.png)