A jak Alaska

Super relacja. Do USA mnie nigdy nie ciągnęło, natomiast z ogromną chęcią wybrałbym sie na Alaskę i do Kanady.
Pisz dalej, super się czyta

Grand Canyon Village znajduje się na wysokości ponad 2000 m npm i dopóki nie widać kanionu, w zasadzie nie czuje się takiej wysokości. Krajobraz na około jest zupełnie płaski i dopiero widok na kanion uzmysławia, że jesteśmy jednak dość wysoko...


North Rim, czyli północna krawędź, jest rzadziej odwiedzana przez turystów. W linii prostej jest oddalona o blisko 18 km (szerokość kanionu w tym miejscu), ale aby tam dojechać z Grand Canyon Village, należy przebyć następne 200 mil
W tej okolicy kanion schodzi o ok. 1000 metrów - płaskowyż widoczny poniżej w lewym dolnym rogu (Plateau Point) znajduje się na wys.1153 m npm.


W parku - jak to w parku - można spotkać dziką zwierzynę...


... oraz chroniące ją Rangerki i Rangerów (tu w wersji damskiej)


Ostatni rzut okiem na kanion i wracamy do hotelu...






Klimat Las Vegas nie pozwala o sobie zapomnieć nawet na lotnisku...


opuszczamy jednak zachodnią część USA i lecimy zobaczyć Wielkie Jabłko

Gdzie jest dalsza część relacji... ja się pytam!

Tomek... pamiętaj słowa Leszka "mężczyznę poznaje się po tym jak kończy"

Niestety, obowiązki służbowe nie pozwalają mi na dokończenie relacji. Chwilowo przebywam w Miami, więc końcówka pojawi się mniej więcej w ciągu 2 tygodni.

Ładnie się ciągną te 2 tygodnie

Chyba się nie doczekamy odpowiedzi.. wielka szkoda bo relacja i miejsca pierwsza klasa.

Jedna z ciekawszych relacji jakie czytałem.
Super zdjęcia i opisy. Fajne miejsca BTW, szczególnie Kanion i Alaska

Co do Las Vegas - niektórzy pisali tutaj coś w stylu "omg co za kicz", no więc Amerykanie to jednak wiedzą jak robić hajs, bo jednak wielu europejczyków woli zobaczyć tą od nich podróbę Wenecji na pustyni niż oryginał który mają za miedzą. Jak dla mnie Las Vegas - super miejsce na totalne szaleństwo i zabawę (zakładając się że się ma kasę) no ale konserwatywne osoby zawsze powiedzą że kicz i basta i ze by tam nogi nie postawiły

Jestem w szoku, że ktoś w czeluściach archiwum odgrzebał ten wątek i w dodatku przez niego przebrnął... W tej sytuacji czuję się zobowiązany do kontynuacji, ale z drobnymi zmianami.
Napisałem, że w dalszej części będzie co nieco o Nowym Jorku, ale pominę to i przejdę od razu do mojego powrotu na Alaskę - tym razem do parku Denali. Muszę tylko odszukać zdjęcia i biorę się za pisanie

No, proszę jednak autor się zmobilizował. Jak to dobrze czasem odgrzebać stare niedokończone relacje i trochę pogonić autora.
Cieszę się, że wątek zostanie dokończony
Czekam więc na część dalszą
Pozdrawiam

no i jest to number of the beast na mej liscie , czekam na cd