napisał(a) Jędrzej » 19.05.2008 22:20
To może teraz moja opowieść o kluczykach...
To był nasz pierwszy wyjazd do CRO - wyspa VIR a tam dzika plaża (bez drzew) z czerwoną glinką i "kosmicznymi" kamieniami (tzw. czerwone klify). Generalnie od najbliższych zabudowań pare kilometrów, poza nami na plaży nikogo (początek czerwca). Słońce praży, woda ciepła - jest pięknie... Tak pięknie, że pasowałoby przynieść aparat z auta - więc poszedłem - kluczyki w łape i wspinam się po klifie. Dochodze, otwieram, biore sprzęta i tak sobie myśle - jak tu piknie!

Zapalam papierosa,

delektuje się chwilą i dochodze do wniosku:- w sumie, to jeszcze nigdy nie robiłem zdjęcia swojego auta, zwłąszcza w fajnym miejscu a tu jest po prostu bajka! Więc odchodze pare metrów i pstrykam. Po chwili zamykam drzwi, żeby były lepsze zdjęcia. ALE! Nie wiedzieć jak i czemu przed zamknięciem zachaczam o "dzyndzel" od zamykania drzwi i centralny zamek zaskakuje... nieświadomy robie jeszcze kilka zdjęć i wracam na plaże. Ide, ide i czuje, że czegoś mi brakuje - idąc tam miałem coś w ręce, ale szedłem po coś a teraz wracam i znowu trzymam tylko jedno coś (aparat), więc gdzie jest tamto pierwsze coś??? Olścnienie - KLUCZYKI! Biegne na góre zaglądam do środka - kluczyki na siedzeniu pasażera!!! Auto szczelnie zamknięte, w pobliżu nie ma uczynnych Chorwatów a jedyny "narzędź" jaki posiadam to sprzączka od paska.
Po pół godziny i litrach potu dochodze do wniosku, że minołem się z powołaniem - otworzyłem!
Wniosek pierwszy: - Palenie szkodzi!
Drugi wniosek: - VW Passat był i wciąż jest najczęściej kradzionym samochodem
Trzeci wniosek: - Warto nosić pasek
Pozdrawiam wszystkich