17 lipca (piątek): Spacer po Milnej i wieczorny SupetarPo udanym rejsie zatrzymujemy się na parę chwil w Milnej. 3 lata temu miasteczko nie zrobiło na nas dużego wrażenia. Okazuje się, że tym razem będzie inaczej...

Zatrzymujemy się na parkingu przy nabrzeżu i ruszamy na spacer:
Dobra nazwa restauracji to już połowa sukcesu

:
Kot, którego nie zauważyłam i prawie nadepnęłam

:
Na szczęście PRAWIE

Nie miał instynktu samozachowawczego i podwinął ogona pod siebie.
Crkva Gospe od Blagovijesti z XVIII wieku:
Zaglądamy do wnętrza kościoła. Ciekawostką są kiście (prawdziwych, nie plastikowych!) winogron zwisające z hmmm... kadzielnic (:?:), tak to się chyba nazywa...

Okazuje się, że albo Milna wypiękniała, albo jesteśmy w lepszym nastroju, żeby docenić jej piękno, albo nam się gusta zmieniły, albo już nie wiem co

W każdym razie bardzo nam się to miasteczko podoba

No to jeszcze trochę fotek

:
Kościół z innej perspektywy:
Jeden z mieszkańców

:
Ładny detal:
Robimy zakupy w piekarni i pakujemy się do Fabiaka. Milna zdecydowanie na plus, jeszcze tu wrócimy

Na kolację wybieramy się do Supetaru, do naszej ulubionej (w sumie będziemy tam 5 razy

) konoby Riva. Dzisiaj będzie skuša (makrela) z grilla z blitvą:
Pyszna!

Do kolacji przygrywa nam dwuosobowy zespół:
Jak się okaże, codziennie będą się rozkładać mniej więcej na przeciwko "Rivy" i zaczynać punktualnie o 21:00. Repertuar z grubsza ten sam, ale czasami w innej kolejności

Zmieni się też wokalistka. Ta druga będzie miała lepszy głos
Po jakimś czasie śmialiśmy się z tego Dnia (a właściwie: Wieczoru) Świstaka i zaczynaliśmy zgadywać (przypominać sobie

), jaka piosenka będzie następna

Ale było to zawsze fajne uatrakcyjnienie wieczorów i teraz myślę o tym z sentymentem... Repertuar: od Boba Marleya przez Joe Cockera, Amy Winehouse, po tegoroczne hity

Nogi same chodziły pod stołem; wiele osób tańczyło na środku deptaku, ale ja się nie odważyłam

Jest przed 22:00 i Supetar budzi się do życia:
Podczas 11 wieczorów, jakie spędziliśmy w tym miejscu wyspy, bywaliśmy tu prawie codziennie i zawsze nam się podobało. Mówię oczywiście o części "starówkowej", bo przez tę "klubowo-dyskotekową" przechodziliśmy baaardzo szybko

Stragany, ale z tych "eleganckich" - ładnie wkomponowanych w całość ładniejszej części Supetaru:
Kościół wieczorami był otwarty:
Tak samo jak dzwonnica, na którą można było wejść albo rano, albo właśnie wieczorem. Ale dzwonnica już nie dzisiaj.
Zamiast tego trafiamy na letnią scenę i pokaz chorwackiego filmu dokumentalnego "Djeca tranzicije" - w ramach Supetarskiego Festiwalu Filmów Dokumentalnych. Właściwie decyduje przypadek - siadamy na krzesełkach, nie wiedząc (nie pamiętając), który film pokazują dzisiaj. Mieliśmy ochotę na coś w miarę krótkiego

(bo już 22:00), a okazuje się, że trafiamy na prawie 1,5 godzinną produkcję... A krzesełka takie niewygodne

Ale nie ma co marudzić - film ciekawy, skłaniający do zastanowienia nad "młodym pokoleniem" i "pokusami XXI wieku". Czego nie zrozumieliśmy po chorwacku, doczytaliśmy po angielsku (napisy), więc super

Wracamy do domu koło północy. Supetar (zwłaszcza ten klubowo-dyskotekowy) nie śpi, ale w naszej "dzielnicy" jest cicho i spokojnie

