Patent żeglarski zrobiłem w 2006 roku. Potem trochę popływałem na Jeziorze Dąbie, na Roztoce Odrzańskiej, raz na jeziorze Jasień. Stwierdziłem jednak, że to nie dla mnie... Właściwie to nic się nie dzieje, to samo dobrze znane jezioro, jak nie wieje to w ogóle zasnąć można... Zająłem się bardziej dynamicznymi sportami niż żeglarstwo szuwarowe: boks, windsurfing. Ale ten patent w kieszeni nie dawał spokoju... Postanowiłem, że jeżeli mam jeszcze kiedyś żeglować to tylko po morzu i to takim gdzie jest ciekawa linia brzegowa, gdzie nie tylko woda ale i ląd jest atrakcją. Poszperałem po stronach o tematyce żeglarskiej i już wiedziałem: CHORWACJA!!!
Teraz pozostało skompletować załogę. Najpierw trzeba było przekonać małżonkę
Rejs wzięliśmy z firmy morskierejsy.pl. Tydzień czasu + sternik + wyżywienie. Trasę ustaliliśmy sami, nastawieni byliśmy głównie na żeglowanie i zwiedzanie. W razie niesprzyjających wiatrów lub innych okoliczności trasa rejsu mogła ulec zmianie. Jednym zdaniem: mieliśmy żeglować, nurkować i zwiedzać bez sztywnego trzymania się trasy.
W końcu nadszedł wyczekiwany sierpień. Ze Szczecina wyjechaliśmy o 4 tej rano by po drodze zabrać rejsowe żarełko z Wrocławia i zdążyć do Biogradu na More wieczorem. Niestety dojechanie w jeden dzień nad Adriatyk, jeżeli nie jedzie się przez Niemcy to mrzonka. Tak więc złapaliśmy nocleg w Słowenii, w miejscowości Ptuj. Kamping wspaniały, ale strasznie drogi. Rano szybko śniadanie i jazda w drogę. Do mariny Kornati dojechaliśmy po 14 tej.
Nasi współzałoganci wraz ze skiperem już czekali. Jacht był sprzątany, pozostało czekać. Jest nas siedmioro: Asia, Ania, Grzesiek, Sebastian, Skiper Jurek, Radek (to ja) no i Paco.
W końcu po paru godzinach przejęliśmy jacht, sprawdziliśmy kompletność wyposażenia i jako, że już było późno i nie było sensu wypływać poszliśmy pozwiedzać Biograd i wczuć się w Chorwację.

.png)
.png)
.png)
.png)


