Marusici - pierwsze koty za płoty.

Opuściliśmy Marusici, ale to nie koniec wakacji. Droga powrotna do domu wiodła jeszcze przez Jeziora Plitwickie i Wenecję. Jeśli chodzi o te pierwsze, cud natury - zobaczycie je z pewnością w mojej fotograficznej relacji. Natomiast nie wiem, czy wtrącić tu fotki z Wenecji - forum to chorwackie wszak .

No to jedziemy. Postanowiliśmy zobaczyć również, opisywane przez Was i we wszystkich przewodnikach Jeziora Plitwickie - być w Rzymie i papieża nie widzieć nie można

Wrażenia - cud natury w dwóch słowach. Świetne miejsce. Opisało je tylu z Was, że wszystko, co próbowałbym napisać zostało już w różnych ochach i achach napisane. Proszę Was zatem popatrzcie jak my uwieczniliśmy je w fotografiach. A będzie ich kilka

Następne zdjęcia, oto one.








Mam nadzieję, że nie zanudzam Was.

cudo, tak z rana obejrzeć te superowe foty i zakątki, tym bardziej, że za oknem szarówa, jestem na bieżąco

No to dalej, udajemy się w rejs po jeziorach.

Opuszczam już Plitwickie Jeziora, jeszcze tylko ostatni rzut oka i pozostaną tylko wspomnieniem z wakacji.

świetna fotorelacja , pochwal się w jakim programie obrabiasz zdjecia? - super prezentują się w tej ramce .

adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl

Sicario napisał(a):świetna fotorelacja , pochwal się w jakim programie obrabiasz zdjecia? - super prezentują się w tej ramce .

adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl

No cóż, zdjęcia obrabiam w PhotoScape (darmowy) - tam są ramki oraz w MachineryHDR (ten jest płatny, ale niedrogi ok.100 zł na rok aktualizacji)

Pozdrawiam. Dziękuję za komentarz.

I tak można powiedzieć zbliżyliśmy się do końca relacji z wakacji w CRO w roku 2010.
Pozostała jeszcze część ostatnia - Wenecja.

Nie wiem tylko czy chcecie, byśmy w tym miejscu poruszali ten etap.

Dobrze, skoro wakacje to w całości.

Przenocowaliśmy gdzieś w pobliżu Plitwickich Jezior. Nocleg, jak w tamtych rejonach, standardowy 20 Euro za głowę dorosłą - młody nie płaci .

Więc rano wyruszyliśmy do Włoch. Droga mijała szybko i nawet nie zorientowaliśmy się, gdy dotarliśmy do Mestre. Tam zaparkowaliśmy auto na parkingu przed dworcem kolejowym. Parking piętrowy, zielono-czarny. Stamtąd wsiedlismy w kolej i wyruszyli do Wenecji. Nocleg mieliśmy zarezerwowany w hostelu Santa Fosca, 20 minut spacerowych od Placu św. Marka.

Dotarliśmy w końcu do recepcji hostelu, zakwaterowaliśmy się i poszliśmy zwiedzać Wenecję. Doszliśmy do Placu św. Marka, a tam ..... kolejka do bazyliki. Dłuuuuuuga. Udało nam się jednak wejść, być na mszy, bo to wszak niedziela była i wyjść, robiąc kilka fotek przy okazji.

Teraz kilka obrazków z Wenecji. Mam nadzieję, że udanych.

No i kilka fotek z wnętrza bazyliki św. Marka.

Jest ponoć taka tradycja, że jeśli ktoś pogłaska lwa, wróci tam. Tak więc i my głaskaliśmy ten symbol wenecki.

I minął dzień pierwszy naszych weneckich wojaży. Udaliśmy się do hostelu by utonąć w objęciach Morfeusza.

Warunki pobytu były znośne, czysto lecz sam hostel - jak większość weneckich budowli - wymagał remontu. "Nic to", jak mawiał Michał Wołodyjowski, dało się przeżyć.

Rano pobudka, śniadanko i zwiedzania ciąg dalszy.

No to idziemy dalej, mam nadzieję, że Wenecji nie za dużo.









Co prawda Most Westchnień był remontowany, ale jakoś dało się go uchwycić.

Dobrze, dobrze - Wenecji już starczy. To już ostatnie zdjęcia z Wenecji. Później tylko podsumowanie.