Marzenie urodziło się razem z pierwszymi oznakami jesiennej, listopadowej chandry. Za oknem było szaro i mokro, a z ekranu rozgrzewały górskie widoki przywiezione z Chorwacji przez Lidię K i Kulkę 53 z wrześniowego wyjazdu. Naszego wyjazdu w 2008 r. do Cro miało nie być . Okazało się, że depresja może przynieść także pozytywne skutki !
Na bazę została wybrana wyspa Krk - a dokładnie miasteczko Krk .
Baza górska na wyspie ??? Jeśli jest to baza rodzinna - to jak najbardziej
W Jadranie budowaliśmy kondycję na górską wyprawę, wieczorami w konobach obmyślaliśmy strategię zdobycia Góry. Pogoda została dopasowana do dnia wyjścia. Nie miała wyjścia - musiała być piękna. Zresztą, żeby popsuć pogodę w lipcu trzeba się bardzo postarać.
Pobudka o 7.00. Kije górskie, plecaki, karimaty. Zamiast sandałów - górskie buty . Zdumione spojrzenia plażowiczów !
Wyruszamy...
Najpierw zalecany przez PiotraB rzut oka na krcki most - koniecznie w świetle przedpołudniowym. Naprawdę warto
Potem jadranka , wijąca się cudownie pomiędzy osadami i zatokami.
Zakupy w Konzumie w Senj - świeże bułeczki, twarożek, pomidory, morele i jabłka.
Krzyżówka w Sv.Jurij i zaczynamy się wznosić coraz wyżej i wyżej i wyżej ...
Kolejne serpentyny odsłaniają coraz szersze i dalsze horyzonty .Coraz więcej morza pod nami i nieba nad nami. Jedziemy wolno , każdy zakręt pokonujemy delikatnie, bo w aucie podziwia widoki 5 górskich cromaniaków- ale podróżuje 6 osób !!!
Za Oltari skręcamy na nowiutki asfalt, ten, przez który, jak go nie było, Lidia K i Kulka53 musieli rok temu nadkładać drogi. Martwimy się, że do schroniska będą dojeżdżać autobusy i zniknie cisza -
ale nie, nagle zaczyna się makadam i kilka km prawdziwie górskiej drogi . Robotnicy leśni ścinają nam drzewa tuż przed zderzakiem ! - pozdrawiają i oczyszczają drogę w mgnieniu oka. Płacimy 150 kun za wjazd 5 osób do Parku Narodowego - strażnik nie domyśla się,że jest nas więcej
Czujemy się jak zdobywcy dziewiczych terenów Od budki strażnika jeszcze 15 minut i wyjeżdżamy z lasu na otwartą przestrzeń - przed nami kapliczka, ale nie stajemy przy niej, tylko pniemy się jeszcze trochę wyżej, na parking ciut poniżej schroniska górskiego Zavizan. To sprawia, że nie zrealizujemy naszych planów ... Może, gdybym wtedy jesienią lepiej wczytał się w relację Kulki53 i nałożył ją na mapę Zawizanskiej pętli zamieszczonej na Summitpost - wiedziałbym, że rodzinne przejście pętli wymaga ok. 5 godzin, a nie trzech , jak przypuszczałem. Na Velikego Zalizana, najwyższy szczyt Północnego Velebitu , idzie się wprost spod kapliczki !!! Pamiętajcie o tym, kolejny wędrowcy - jeśli nie macie zbyt dużo czasu lub zbyt dużo kondycji. My ruszyliśmy zdobywać Zavizan tzw.pętlą , od schroniska , przez Zavizanską Koze i Balinovac. Na początku wydawało się... beskidzko. Na grani zaczęło się... welebicko. Wtedy zrozumiałem, że to, co obliczałem na 3 godziny - zajmie nam 5. Veliki Zavizan jeszcze kusił , ale im szybciej mijał nam czas w górach, tym bardziej godziliśmy się z myślą, że przyjdzie nam przyjechać do Zavizana jeszcze raz.
Takich gór nie znałem wcześniej. Ani to granit tatrzańskich perci, ani strome ścieżki Olimpu , o beskidzkich szlakach nawet nie wspominając. Mozolne zdobywanie terenu wśród olbrzymich wapiennych ( dolomitowych ) głazów, szlak gubiący się wśród skał , chwiejące się skalne stopnie i wąskie gardła utworzone z mieszaniny korzeni, drzew i kamienia...
Na wysokości 1600 m npm temp. spadła do 17 st..C i gdy chmury zasłaniały słońce, robiło się chłodno - by za chwilę w nieruchomym powietrzu poczuć się na słońcu jak na patelni !
Wygodne odcinki szlaku przechodzące przez ukwiecone łąki zmieniały się nagle w prawdziwą skalną wspinaczkę. Tuż przed szczytem trzeba pokonać kilkumetrowy kominek skalny. Kiedyś wisiał tu chyba łańcuch - został po nim tylko żelazny hak, ułatwiający podciągnięcie się na ostatni stopień. Adrenalina przyspiesza bicie serca i powoduje ogromną eksplozję radości ,gdy wchodzi się na szczyt ! Balinovac, 1601 m npm . Nasz szczyt !!!
Widoki były fantastyczne- na wyspy Kvarneru ( nieco zamglone od upału ) i na wszystkie (?) szczyty Północnego Velebitu, Małej Kapeli i innych nierozpoznawalnych pasm górskich.
Zavizan pozdrawiał nas na wyciągnięcie ręki, ale rozumiał, że nie spotkamy się osobiście . Nie tym razem. Szósty uczestnik naszej wyprawy miał tu wiele do powiedzenia
Spędziliśmy na szczycie prawie godzinę. Ach, te wspaniale soczyście słodkie morele !
I napawanie się pięknem świata...
Zejście piarżystym żlebem do Ogrodu Botanicznego. Uważanie bardziej na to, by się nie potknąć niż na to, co opisano na kolejnej tabliczce. A tych było co niemiara - z nazwami roślin po chorwacku i po łacinie. I każda przy innej roślinie
Szlak w rzeczywistości nie odpowiadał temu, co pokazywała mapa wydrukowana z Internetu.
Ale doprowadził nas przepiękną polaną do kapliczki,w cieniu której zakończyliśmy wyprawę.
Stąd 5 minutowym podejściem doszedłem po samochód i za chwilę znów całą 5 ( 6 !!! ) zjeżdżaliśmy kilkanaście km do Jadranu. Wapienny pył i pot spłukaliśmy na plaży przed Senjem . Do Krk prowadził nas blask zachodzącego słońca.
Niesamowitym przeżyciem jest zakosztowanie w jednym dniu podniebnych górskich wędrówek i kojących morskich fal. Jak tu nie kochać Chorwacji za takie dary...
A potem była jeszcze wyspa Cres, i Pula z rzymskimi zabytkami i koncertem Omary Portuando. Ale to już całkiem inna ( nie-górska ) historia
Początek szlaku na Zavizanskiej Kozie, ścieżka gubi się w trawach.
Pierwszy z prawej - Balinovac, poniżej przełęczy - górski Ogród Botaniczny.
Widok na Krk ( Baska ) ze szlaku na Balinovac.
W drodze na Balinovac . Wytęż wzrok i znajdź 4 wędrowców !
Żona podczas wspinaczki na Balinovac.
Syn na szczycie Balinovaca .
Zejście na przeł. pomiędzy Balinovacem i Zavizanem.