Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

"Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną babą

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Użytkownik usunięty
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 25.06.2013 00:01

Wichrowe Wzgórza w Sudetach ... hmmm tego nie przewidziałam ;) Ale mam podobnie jak Ty - optymalna temp. do funkcjonowania podobna, ulubione górki w pobliżu, woda w pobliżu, po co mi nad Jadran ? Ale oglądając i podczytując tutejsze relacje stwierdzam... czemu nie, ale nie w pełni sezonu :)
Zasiadam i mając ulubioną jarrową nutkę w tle czekam na ciąg dalszy.
krasiu666
Cromaniak
Posty: 830
Dołączył(a): 08.06.2011
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) krasiu666 » 25.06.2013 00:26

To czytam napewno będzie GIT skoro jesteś mistrzynią chaosu i w dodatku 9 osobowa ekipa, musi być wesoło. Siadam i czekam na ciąg dalszy.
GRZECH 1
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 62
Dołączył(a): 13.07.2011
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) GRZECH 1 » 25.06.2013 07:17

Witaj ! chętnie poczytam ... :hut:
Anai
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3715
Dołączył(a): 08.11.2009
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) Anai » 25.06.2013 07:58

Włączyłam śledzia i popaczę... :smo:
Iwona75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1288
Dołączył(a): 15.02.2012
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) Iwona75 » 25.06.2013 08:04

Wprosiłam się i zostaję....
:D
Potter
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2495
Dołączył(a): 15.03.2006
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) Potter » 25.06.2013 09:25

Jestem.
Opisy "pierwszych razów" w Chorwacji czyta się szczególnie przyjemnie :D .
CROnikiCROpka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2171
Dołączył(a): 04.03.2012
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) CROnikiCROpka » 25.06.2013 09:30

Uśmiałam się po opisie przygotowań do pierwszego wyjazdu "z przymusu". Zostaję i czekam, co będzie dalej :)
agata26061
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3616
Dołączył(a): 04.07.2012
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) agata26061 » 25.06.2013 09:39

Zapisuję się i ja do czytelni i czekam na więcej :D
loverosa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 750
Dołączył(a): 22.07.2012
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) loverosa » 25.06.2013 10:15

Chętnie zasiadam i z ciekawością śledzę relację :D
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18273
Dołączył(a): 26.07.2009
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 25.06.2013 11:05

Obecny :)

mam nawet drugie śniadanie

Przy tak rozbudowanej ekipie i przy współudziale "Mistrzyni Chaosu" , ta relacja musi być wspaniała

Przygotowany czekam na ciąg dalszy 8)


Pozdrawiam
Piotr
predatortata
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 316
Dołączył(a): 04.01.2011
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) predatortata » 25.06.2013 11:17

Zasiadam spóźniony i czekam na relacje.
DagiDagi
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 16
Dołączył(a): 22.06.2013
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) DagiDagi » 25.06.2013 11:42

Witam wszystkich!

Właśnie usiłuję sklecić kolejny odcinek;

piotrf napisał(a):Przy tak rozbudowanej ekipie i przy współudziale "Mistrzyni Chaosu" , ta relacja musi być wspaniała


Mam nadzieję,że Was nie rozczaruję, chociaż "Mistrzynią Chaosu" to jestem raczej w kwestii opowiadania historii wszelakich,a nie sposobu życia[w tej drugiej dziedzinie to znam kilka osób,które mnie biją na głowę :wink: ],a na razie bardzo mocno się staram ,żeby ta opowieść była w miarę uporządkowana;nie wiem tylko,jak długo tak wytrzymam.
Co do "rozbudowanej ekipy"- faktycznie,ta może dostarczyć sporo wrażeń :D
Ostatnio edytowano 25.06.2013 14:58 przez DagiDagi, łącznie edytowano 1 raz
ARTUR_KOLNICA
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 742
Dołączył(a): 19.05.2011
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) ARTUR_KOLNICA » 25.06.2013 14:35

DAGI ja też jestem ciekawy dalszego ciągu, przyznam się, że znam osobę, która również nie znosi upału i za żadne skarby nie mogę jej przekonać do wyjazdu, czekam żeby sprawdzić jak Tobie udało się przekonać do wyższych temperatur.

:hut:
DagiDagi
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 16
Dołączył(a): 22.06.2013
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) DagiDagi » 25.06.2013 16:14

Część 1-Lipiec 2010 Ražanj [z przymusu]
Odcinek 2

O,ja nieszczęsna...

No tak,lista moich żądań była stanowczo za słaba.
Że gotować nie będę? Przecież i tak tego nie robię w czasie wyjazdów[no chyba,że stacjonujemy w "Wichrowych Wzgórzach";].
Że na żadną wycieczkę się nie wybiorę,kiedy uznam że jest za gorąco? Tego nawet mój mąż nie będzie ode mnie wymagał;[że miewam czasami rację , przekonał się na własnej skórze,kiedy wybrał się z kolegą na Szrenicę w ponad 30-sto stopniowym upale;a uprzedzałam,żeby wyszli najpóźniej o siódmej rano,a nie o dziesiątej :D; do Śnieżnych Kotłów już nie dotarli].
Liczyłam jeszcze na wymogi w kwestii kwatery, ale im więcej "obrazków" z Chorwacji oglądałam,tym większe dopadały mnie wątpliwości...
Tak to jest,kiedy listę żądań przygotowuje się pod presją i przy stole pełnym napitków maści przeróżnej.
Co dziwniejsze,napitki owe wzmocniły argumentację dręczycieli,a moją osłabiły :D
No i się zaczęło...
Kierownik wycieczki ostro zabrał się do pracy; poszukiwania kwatery zajęły mu jednak sporo czasu i kosztowały tyle samo nerwów[pilnie obserwowałam].
Podsyłał mi co jakiś czas linki z miejscówkami, do akceptacji. Długo udawało mi się je odrzucać , i to nie z czystej złośliwości i przekory,aż tak wredna nie jestem. Nadszedł jednak czas,kiedy propozycje zaczęły robić się coraz bardziej sensowne, nawet ja musiałam to przyznać :D
Postanowiłam złapać się ostatniej deski ratunku -zagrać na uczuciach[to prawdziwy akt desperacji w moim przypadku,"prosić się" nie znoszę].
O obietnicy już było- właśnie przez nią się tak wpakowałam[radzę uważać na to,co się mówi :D],ale i mnie kiedyś coś obiecano.
- Ja nie chcę do Chorwacji,ja chcę na Wichrowe Wzgórza,obiecałeś! [tutaj wzrok Kota ze Shreka ]
- No przecież pojedziesz na te swoje Wichrowe Wzgórza jak wrócimy,nie marudź!
- Głupi jesteś! Ja chcę na prawdziwe wrzosowiska!
- To zacznij oszczędzać albo skutecznie zagraj w Toto Lotka.
- Może jeszcze napad na bank wykonam ?! Przecież oszczędzam,a ty jakieś głupie Chorwacje wymyślasz! [tutaj Shrek,już bez Kota]
I na tym moje "granie na uczuciach" się zakończyło, stanowczo się do tego nie nadaję.
Teraz czas na małą dygresję:
"Moje" Wichrowe Wzgórza to miejsce na Przedgórzu Sudeckim;do po moich Dziadkach. Jeżdzimy tam dość często,bo to niezła baza wypadowa ale i świetne miejsce na odpoczynek. Poza tym nie wyobrażam sobie wakacji [tak ,wakacji- chociaż w moim przypadku ten czas wolny latem od dłuższego czasu nosi zupełnie inną nazwę :D]bez tego miejsca. Żeby się waliło i paliło, muszę tam spędzić przynajmniej kilka dni.
Sama nazwa niewiele ma wspólnego z oryginałem,chociaż wrzosów w okolicy nie brakuje;to raczej sam tytuł oryginału był inspiracją - "wichry" tam bywają momentami niezłe[ tak więc w Sudetach można znaleźć "Wichrowe Wzgórza",gdyby ktoś miał wątpliwości :D].
A prawdziwe,brytyjskie wrzosowiska mam w planach od wielu lat...
Niestety,te dwa ,trzy tygodnie [w takiej formie jaką sobie wymyśliłam] wymagają chyba faktycznie napadu na bank;
i niech mi nikt nie mówi,że Chorwacja jest droga!

Najwyższy czas wrócić do tematu.
Nadszedł czas,kiedy się zorientowałam,ze żarty się skończyły . Wypadało się więc poważniej zainteresować miejscem,w które zamierzano mnie wywieźć.
Zaczęłam "odrabiać lekcje"-w ruch poszedł internet [wtedy właśnie trafiłam tutaj po raz pierwszy, ale to były raczej incydentalne wizyty],przepytałam znajomych,którzy już bywali w "tej Chorwacji" i okazało się,że "popadła ja w kałabanię".
Owszem, tereny piękne,morze niebieskie,widoki jak z pocztówek,ale te temperatury mnie zabiją!
I jeszcze w jakichś głupich butach mam pływać; czy te jeżowce nie mogły sobie innego miejsca znaleźć?!
A może nie będzie tak źle? Może uda mi się wrócić bez specjalnego uszczerbku na zdrowiu?
W końcu,zgodnie z maksymą "co nas nie zabije ,to nas wzmocni" postanowiłam się odpowiednio do wyjazdu przygotować.
Najpierw przyjrzałam się dokładniej kwaterom,które wynalazł mąż.
Padło na Ražanj. Miejscowość niewielka, dwa sklepy,dwie knajpy,blisko do "głównych punktów zwiedzania".
Sam dom bardzo blisko morza, mała ,betonowa "plaża",częściowo zacieniona [żadne łagodne zejścia i inne takie mnie nie potrzebne,bo nie interesuje mnie brodzenie w wodzie, ale pływanie, a wylegiwanie się w słońcu w charakterze frytki to nie moja bajka].
Mielibyśmy do dyspozycji całe piętro[cztery pokoje z łazienkami] ,wielką kuchnię[co niektórzy mieli zamiar gotować] ,duży,zacieniony taras i kilka balkonów z widokiem na morze.
Czysto,jasno,przyjemnie.
Skoro nie udało mi się wykręcić, postanowiłam współpracować,wprawdzie bez specjalnego entuzjazmu[co jakiś czas wspominałam,że i tak będę marudzić :D],ale wolałam mieć kontrolę nad wszystkim.
Od tego momentu wszystko potoczyło się w tempie błyskawicznym.
Kilka maili do reszty dręczycieli,ich akceptacja,zaliczka poszła,zakupy zrobione.
I nadszedł ten dzień...
Jako ,że grupa wycieczkowa zamieszkuje różne rejony Polski, na miejsce zbiórki i startu Śląsk.
Umówiliśmy się,że wyjeżdżamy[trzy samochody] o godz.20.00, tak,żeby dojechać na miejsce dość wcześnie rano[ zdążyć przed największym skwarem].
Chronicznie nienawidzę się spóźniać,więc "moja ekipa"[w składzie mąż ,dzieć i ja],o tej 20-tej była zwarta i gotowa,"ekipa przyjezdna" również stawiła się o czasie,podjechaliśmy więc w miejsce zbiórki ,parking pod domem "ekipy Szwagra".
Samochód Szwagra stoi,właściciela nie widać...
Kwadrans akademicki minął,nadal żadnych ruchów;telefon-jeszcze moment,już prawie wychodzimy;kolejny kwadrans...młodzież w składzie dwuosobowym zostaje oddelegowana -może trzeba im pomóc bagaże przytargać;po chwili młodzież ,już sztuk trzy[jedno z ekipy Szwagra wylazło,chyba jest szansa...],pojawia się z tobołami;pakują i ...wracają po kolejne; i tak trzy razy[dochodzi godz.21,reszty bandy nadal nie widać...];stoimy na tym parkingu, szlag nas zaczyna trafiać, pada propozycja,żeby pójść na piwo[knajpka w pobliżu],ale pomysł szybko upada- kierowcy i tak nie skorzystają, a pasażerki po wypiciu piwa będą żądały postojów co chwilę;
Czekamy więc nadal; młodzież skończyła pakowanie samochodu Szwagra, tzn.upychanie weń bagażu, auto "ekipy przyjezdnej" też pęka w szwach; tylko w naszym jakoś tak dziwnie dużo miejsca...
Nie tylko ja to zauważyłam:
-Mamo,czy na pewno wszystko zabraliśmy? Dlaczego tylna kanapa jest wolna?
- Na pewno !-zaglądam jednak do bagażnika,tak na wszelki wypadek; jest wszystko.
Niepokój dziecia jednak w pełni uzasadniony; nie wyglądamy jakbyśmy urwali się z cygańskiego taboru ,jak to zazwyczaj bywa.
No cóż, tym razem nie musiałam zabierać dwudziestu swetrów, dziesięciu kurtek i połowy sklepu obuwniczego [tak,zauważyłam,że to plus dla Chorwacji :D]
Godz 21.30, nadal na parkingu; nerwy puszczają; mamy kilkanaście godzin podróży przed sobą[ uparli się,że bez noclegu], bezczynne oczekiwanie na wyjazd raczej kierowcom nie służy; mnie tym bardziej, jeszcze chwila i wracam do domu, to na pewno "znak" :wink: ].
Słownictwo też nam jakby się wzbogaciło,ale cytatów Wam oszczędzę.
Koniec końców wyjechaliśmy[od razu zaznaczę,że wszyscy uzbrojeni w GPS-y i inne ustrojstwa oraz wydrukowane mapy z zaznaczonymi planowanymi miejscami postojów,te nieplanowane-"na telefon"]o godz. 22-ej :mrgreen: :D

Trasę większość z Was zna- Czechy, Austria i Słowenia[z ominięciem autostrady, przez Ptuj znaczy się],więc oszczędzę Wam dokładnej relacji[zwłaszcza,że już niezły elaborat mi się tutaj robi],będzie tylko kilka "momentów".
Granica z Czechami- winiety,ostatnie tankowanie i pojechali; u południowych sąsiadów pierwsze schody się zaczęły- droga w remoncie,jakoweś przewężenia ,wykopy i inne tego rodzaju atrakcje; same niszczycielskie działania drogowców to w sumie nic takiego,nie takie rzeczy u nas, ale w połączeniu z egipskimi ciemnościami zaczyna się robić nieprzyjemnie; latarnie, nie dość że umiejscowione w jakichś koszmarnych odległościach jedna od drugiej, to jeszcze w 70% nie działające, a tych objazdów trzeba pilnować :D
Uff,jakoś się udało;
Krótki postój przed wjazdem na obwodnicę Wiednia, przypomnienie o mapach i jazda; Wiedeń zdobyty!
Jedziemy i jedziemy tą autostradą; nudy,żadnych dziur ani objazdów nie ma,jak to?
Poza tym ciemno i krajobrazów pooglądać nie mogę,buu...
OK,zbliża się miejsce planowanego postoju,zjeżdżamy; niestety,nie wszyscy :D gdzie jest Szwagier?! przecież cały czas na ogonie siedział,ruchu też specjalnego nie ma; udusimy go!
Telefony poszły w ruch;nic z tego, trochę potrwało zanim jakowyś kontakt udało się złapać; w końcu jednak zguba znaleziona,jakieś 20 km dalej;stoi i czeka; nie zdążył skręcić :D
OK,jedziemy do nich; parking fajny,duży, tylko coś jakby zimno się zrobiło:

Obrazek

Na parkingu kawa, spacer do toalety i możemy jechać dalej;
akurat! co niektórzy stwierdzają,że może jednak "półgodzinna drzemka"[a mówiłam,żeby podróż rozłożyć na dwa dni,z noclegiem?!];kręcimy się po tym parkingu bez celu["jak smród po gaciach",jak mawiała moja Babcia],ile papierosów naraz można na raz wypalić i ile kawy wypić?!
OK,świt nadchodzi,drzemiący[okazało się ,że tak naprawdę to tylko jeden i to nie "mój"]wygramolił się z auta i można było ruszać dalej; tak w sumie to nie powinnam narzekać, bo dzięki spóźnieniu Szwagra i nieplanowanemu "postojowi z drzemką", mogłam wschód słońca nad Alpami zobaczyć;niestety ,zdjęć nie posiadam,bo z samochodu się nie udało, a mąż nie chciał stanąć na moście [ciekawe dlaczego? :D].
Przez Słowenię udało się przejechać bez problemów[tankowanie i kawa w Ptuju ] ;dalej też było całkiem nieźle; autostrada,tunel,autostrada,tunel i tak do znudzenia...
Ale gdzie ten Jadran?!
I się ukazał...
Skały,skały,zakręty,stromo,skały,skały ,zakręty ,stromo...i turkusowa plama,coraz większa,coraz bliżej,bardziej turkusowa...
Jest!
Jeszcze chwila,jeszcze moment,szukamy postoju w miejscu,gdzie odległość do "zjawiska w błękitach" będzie niewielka;
znalezione! dziewięć osób wypadło z trzech samochodów i leci...
O,woda jest, ale raczej nie damy rady się do niej zbliżyć w bezpieczny sposób; trudno,tylko popatrzymy i jedziemy dalej...
Przemierzamy więc nadal skaliste pustkowia,tęsknie spoglądając w lewo[tam te lazury i turkusy widoczne],w końcu jakieś zabudowania,chyba jednak cywilizacja tutaj jest :D];im dalej,tym cywilizacji mijaky więcej,podobno już niedaleko...
Zaraz ma być cmentarz i zaraz za nim skręcamy w prawo; jest!pojechali!
Jedziemy, jedziemy, niebieska plama zniknęła dawno temu, kupa kurzu, murków,co to nie wiadomo na jaką okazję zbudowane, jakiś chaszcze się trafi ,wiekowe drzewa oliwne, i nic....
Pokonujemy zakręt za zakrętem,krajobraz jakoś nie bardzo chce się zmienić, patrzę na syna i co widzę? Minę ma taką,jakby za chwilę miał wypowiedzieć te słowa:"Oj, tatko gdzie my trafili?",mnie też jakoś nie do śmiechu[zapomniałam wspomnieć,że tak od dwóch godzin, żar się z niebie leje,ale jeszcze nie marudzę; tylko już miejsca nie mogę sobie znaleźć; ślady stóp na przedniej szybie zostawiam jakoś tak od połowy Austrii],ale jestem dzielna; na mapie to naprawdę krótki odcinek;D; w końcu jakiś dom,nawet zamieszkały;śmietnik,zakręt, kolejny śmietnik,grupka domów,kilka tabliczek :"prodajem rakiju",znowu śmietnik i jeszcze jeden i znowu grupka domów, jakiś drogowskaz, śmietnik, widać niebieskie!,i znowu nie widać, zakręt, dziura w drodze, śmietnik ,znowu widać niebieskie i;i "jeszcze jeden i jeszcze raz",aż w końcu ...tabliczka "Ražanj".
No to jesteśmy w domu!
Akurat...jeszcze milion stromych,ostrych zakrętów i dopiero "jesteśmy w domu":

Obrazek

Na dzisiaj chyba wystarczy;zmęczyłam się tak ,jakbym raz jeszcze drogę Tychy-Ražanj pokonała;
w kolejnych odcinkach będzie mniej pisaniny[nie mogę obiecać,że dużo mniej :D],a więcej zdjęć.
Ostatnio edytowano 25.06.2013 17:34 przez DagiDagi, łącznie edytowano 3 razy
DagiDagi
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 16
Dołączył(a): 22.06.2013
Re: "Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną

Nieprzeczytany postnapisał(a) DagiDagi » 25.06.2013 16:16

ARTUR_KOLNICA napisał(a):DAGI ja też jestem ciekawy dalszego ciągu, przyznam się, że znam osobę, która również nie znosi upału i za żadne skarby nie mogę jej przekonać do wyjazdu, czekam żeby sprawdzić jak Tobie udało się przekonać do wyższych temperatur.

:hut:


Łatwo nie będzie, nie ma co się łudzić :wink:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
"Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną babą - st...
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone