Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Vrsar 17.06 - 30.06

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
toudee
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 748
Dołączył(a): 03.06.2004
Vrsar 17.06 - 30.06

Nieprzeczytany postnapisał(a) toudee » 10.07.2006 08:08

Planowanie tegorocznego wyjazdu do Chorwacji rozpocząłem już w roku ubiegłym, niemal bezpośrednio po powrocie w wakacji spędzonych na Rabie i Krku (2005). Żona mówiła, że mam świra (ja to nazywam cromaniactwem) i że z wyjazdu nic nie wyjdzie – budowa domu to studnia bez dna.
Porozumiałem się ze szwagrem (który już od 4 lat towarzyszy nam w wyjazdach do Chorwacji). Rzuciłem mu tzw. "temat" a on zobowiązał się do jego drążenia przy każdej okazji kontaktu z moją "połówką".
Muszę sprecyzować, że tym tematem był wyjazd na Peljesač - Trestnik lub Žuljana.
Jak to często bywa w miarę zbliżania się do wyjazdu plan ulegał zmianie. Żona nie chciała jechać aż tak daleko więc tzw. "krakowskim targiem" uzgodniliśmy, że jedziemy ponownie na Istrię (byliśmy już tam dwukrotnie). Tym razem wybór - całkowicie przypadkowo (acz trafnie) padł na Vrsar.
Pozostało więc znaleźć apartamenty, poczynić niezbędne przygotowania i w drogę.
Apartamenty udało się załatwić przez agencję turystyczną w Poreču (www.apartmani-adriatic.hr tel.00385 52 452 663/452 695). Wymagali wpłaty 150 euro zaliczki - do tego Chorwaci zdążyli już nas przyzwyczaić (nigdy się na nich nie zawiedliśmy). Udało się nam wynegocjować 10% zniżki, w związku z tym, że zaplanowaliśmy dwutygodniowy pobyt w jednym miejscu. Ostatecznie za nasz apartament A2 (ul. Broštolade 13) - pokój dzienny z aneksem kuchennym, sypialnia i łazienka zapłaciliśmy 22 euro za dobę - jak na Istrię wydaje nam się niedrogo.
Nie lubię jeździć nocą, a powyżej prędkości 130 km/h "moja" zaczyna marudzić w samochodzie więc podróż zaplanowaliśmy na dwa dni (powrót również). Jadąc "tam - jak w ubiegłym roku - zaplanowaliśmy nocleg w motelu Podlehnik niedaleko Ptuju (Ptuja - jak to się odmienia? - najbezpieczniej napisać - "miejscowości Ptuj").Rezerwacja noclegu dostarczyła nam powodów do zdenerwowania (ale to nic w porównaniu z noclegiem powrotnym ("o tem potem"). W hotelu mieli awarię komputera i nie odpowiadali na maile przez dobre 2 tygodnie. Bezpośrednio przed wyjazdem przyszła odpowiedź, że rezerwacja została dokonana.
Nocleg w drodze powrotnej zarezerwowaliśmy w motelu "Balaton" w miejscowości Pohorelice niedaleko Brna.
W podróż wyruszyliśmy już 15.06. Pojechaliśmy do Wrocławia gdzie pozostawiliśmy na wakacjach u "dziadka" naszą ukochana bokserkę. Następnego dnia kuzyn zebrał się z rodzinką na godz. 9.30 - ruszamy nad Jadran.
Za namowami z forum cro.pl postanawiamy przetestować trasę do granicy przez Nysę - zawsze jeździliśmy na Kłodzko. Po dotarciu do przejścia granicznego w Głuchołazach bilans "za" i "przeciw" obu tras wychodzi nam na zero (no może na plus pierwszej z nich - lepsze oznakowanie).
Wjeżdżamy do Czech. Kupujemy winiety - 1 miesięczna 300 kč, 2 tygodniowa 200 kč - wybór prosty. Zjazd z przejścia to ostre kręcenie kierownicą - tak jak i z Boboszowa - może nawet trochę więcej. Potem dojazd do Sumperku i na Ołomuniec. Następnie czeską "autostradą" dojazd do Brna. Obiad w Mikulovie i dalej do Austrii (winieta 7,60 euro). Sprawdzamy ceny w sklepie "Tax Free" - były sklep wolnocłowy. Planujemy zakupy w drodze powrotnej (ceny na niektóre artykuły korzystne np. niektóre dobre alkohole) w dalszą trasę zabierając czeskie piwko - do poduszki w motelu. Do Podlehnika docieramy przed godz. 22.00. Tu chwilowa zagwozdka - płynną angielszczyzną przedstawiam się i stwierdzam, że mam rezerwację dwóch pokoi w motelu, a gościu w recepcji twierdzi, że rezerwacji na moje nazwisko nie ma. Lekki pot wystąpił mi na czoło, ale zaraz potem facet z recepcji stwierdził - "no problem" - są wolne pokoje. Okazało się, że po awarii komputera ktoś z hotelu odpowiedział na maile dot. rezerwacji jednak zapomniał o nich poinformować szefa. No dobra - bierzemy walichy i po konsumpcji piwka grzecznie do lóżek.
Następnego dnia zaczynamy od śniadanka i ok. 9.00 wyruszamy z hotelu w dalszą drogę. Z wyliczeń wynikało, że droga przez Chorwację (Zagreb, Karlovač itd.) będzie dłuższa. Decydujemy się zatem na powrót w kierunku miejscowości Ptuj, skręcamy w lewo na drogę łączącą Ptuj z autostradą do Ljubljany. Po 19 km jesteśmy na autostradzie i przemy nad Jadran. Ok. 14.45 docieramy bez większych problemów do Vrsaru - jechaliśmy w piątek i do granicy słoweńsko-chorwackiej obyło się bez kłopotów (czytaj korków) jednak przed granicą "kicha". Słoweńcy, Włosi, Austriacy - wszyscy zapragnęli taplać się w Jadranie. Po ok. 40 minutach jazdy żółwim tempem przekraczamy granicę i chorwacką autostradą (płatna) docieramy na wysokość Limskiego Kanału. Ten odcinek "autostrady" to droga szybkiego ruchu. Po jednym pasie w każdym kierunku, ale z "kasy" i tak trzeba "wyskoczyć". Przed wjazdem na drogę prowadzącą do Vrsaru punkt widokowy na kanał - można stanąć i popatrzeć - "chorwacki fiord" robi wrażenie. Dodatkowo tu jak i przy drodze trochę straganów z miejscowymi specjałami - w tym tymi dla dorosłych od których jak twierdzili sprzedawcy rano nie boli głowa.
Zgłaszamy się do Agencji Turystycznej przy porcie we Vrsarze - ul. Obala Marsala Tita 6 tel. 00385 52 441 338.
Okazuje się, że i owszem apartamenty mamy zarezerwowane ale problem w tym, że nie wiadomo które. Po kilku telefonach do właścicieli zjawił się sympatyczny pan w średnim wieku, który przepilotował nas do nowego budynku. Apartamenty - 2 i 4 osobowy - na parterze budynku standard i wyposażenie OK. stwierdzamy, że jest "Super" i zostajemy.
Nasze apartamenty znajdowały się na nowym osiedlu Vrsar Broštolade. Od miasta oddzielała je droga biegnąca do kampingów "Porto Sole" i "Koversada" (największe w okolicy a podobno i na Istrii centrum naturyzmu), a w drugą stronę do Poreča i Puli. Na osiedlu (składającym się z budynków z apartamentami) informacja turystyczna i sklepy w których można dokonać niezbędnych, codziennych zakupów.
Informacja turystyczna (na osiedlu i w mieście) dobrze zaopatrzona w foldery dot. Vrsaru i okolic (atrakcji). Podstawową jest niewielka książeczka z niebieską okładką - "Vrsar info" z mapą miasta i okolicy.
Po wstępnym rozlokowaniu się w apartamentach, wypakowaniu klamotów i zjedzeniu obiadków udajemy się na rekonesans. Miasto dobrze oznakowane - przy porcie promenada spacerowa, a przy niej restauracyjki, przedstawicielstwa 2 banków, mały market, sklepiki ( w tym winiarnia) i kramy z "pierdołami", duży parking. W centrum starego miasta apteka. Przy promenadzie naprzeciwko parkingu wypożyczalnia rowerów i skuterów - rower 20 kn za godzinę, skuter z tego co pamiętam 50 kn. Wokół miasta wyznaczono kilka dróg rowerowych o różnym stopniu trudności.
Znaki doprowadziły nas również do miejskiej plaży - z apartamentów musieliśmy przejść przez teren pomiędzy boiskiem sportowym (mają je w każdej mieścinie dlatego pewnie są od nas lepsi w "nogę") a przedszkolem. Wchodzimy do starej części miasta i ul. Rade Končara lub Dalmatinską docieramy do ulicy prowadzącej do plaży.
Plaża położona nad zatoką pomiędzy dwiema częściami kampingu - "Turist" i "Turist - Montraker", wysypana średniej wielkości kamieniami. Zejście do wody łagodne ale buty kąpielowe się przydają. Dno opada łagodnie, po kilkunastu metrach nieco ostro - kończą się wysypane kamienie i zaczyna piaseczek. Nad kamienistą częścią plaży ścieżka spacerowa. Do plaży przylega park, więc cienia dla osób zmęczonych słońcem nie brak - można ręczniczek rozłożyć w cieniu wysokiej sosny.
Na plaży trochę atrakcji dla dzieci - huśtawki, liny do wspinania, drabinki i mała zjeżdżalnia (ale nie do wody). Jest też barek z napojami, lodami, i przekąskami. Po przepłynięciu kilkunastu metrów zaczyna się skałkowa część plaży - w kierunku kampingu "Turist Montraker" można trochę poobserwować życie podwodne.
Ta część kampingu zrobiła na mnie wrażenie - mieści się ona w starym kamieniołomie - na półwyspie przylegającym do centrum miasta. Wygląd ma spartański (otoczenie nagich skał) jednak posiada niezbędna infrastrukturę (m.in. sanitariaty, knajpka).
Plaża miejska była naszym stałym miejscem kąpieli - Jadran wynagrodził nam ten wybór, podczas pływania na dnie na głębokości ok. 4 m. Znalazłem zwitek banknotów - 10 euro i 10 kun - koszty wakacji zostały więc częściowo obniżone.
Przy plaży rozpoczyna się wzgórze na którym stoi zamek i miejscowy kościół. Przy obu budowlach punkt widokowy na Jadran i przybrzeżne wysepki.
Podczas dwutygodniowego pobytu we Vrsarze udało nam się zorganizować wypady do Pazina, Motovun, Grožnjana, Dvigradu oczywiście Poreča. Zjechaliśmy do "początku" Limskiego Kanału.
Pazin to podobno stolica administracyjna Istrii ale na taką nie wygląda. Tym niemniej miasto godne zobaczenia. Atrakcją miasta jest zamek (powstał w IX wieku i był wielokrotnie przebudowywany) stojący na skale. U podstawy pionowej ściany biegnie rzeczka Pazinčica znikająca w skale - piękny widok. Po wjeździe do miasta zaparkowaliśmy samochód przy kościele z tego co pamiętam św. Mikołaja z XIII w. Stoi przy nim wieża - dzwonnica. Jest to potencjalnie dobry punkt widokowy. Dzwonnica jest otwarta my jednak nie zdecydowaliśmy się na wejście - wewnątrz prawdopodobnie prowadzony był niechlujny remont. Drewniane schody nie budziły zaufania.
W zamku znajduje się muzeum etnograficzne (wstęp 15 kn) oraz wystawa ekologiczna poświęcona wodzie.
Motovun miasto na wysokim wzniesieniu, którego centralna część otoczona jest murami obronnymi. Najstarsze zabudowania pochodzą z XIII-XIV wieku. W centrum starej części miasta znajduje się kościół św. Stefana oraz zamek. Możliwe jest wejście na wieżę kościoła płatne z tego co pamiętam 10 kn. jednak przy tej wysokości na której znajduje się miasto wrażenia niewiele różnią się od widoków z murów obronnych. Na murach, knajpki, w których można trochę odpocząć i orzeźwić się np. lodami czy mrożona kawką.
Grožnjan to małe miasteczko położone również na wzgórzu. Pod tym względem bardzo podobne do Motovunu. Prowadzą do niego dwie drogi od strony m. Buje (czyli od granicy Słoweńskiej) i od strony Motovunu. Jako, że jechaliśmy od strony właśnie tego miasta pojechaliśmy tą drogą. Na mapie droga oznaczona jako droga "drugorzędna". Okazało się, ze jest to droga szutrowa i taką drogą trzeba było wjechać na wzgórze na którym znajduje się Grožnjan - ok. 4,5 km.
Wzbijając tuman kurzu dotarliśmy na parking przy kościele św. Wita z XVIII w. Z przewodnika wiedzieliśmy, że jest to miasto cyganerii - artystów wszelkich dziedzin. Z "zewnątrz" Motovun i Grožnjan są do siebie podobne szczególnie jeśli chodzi o położenie. Gdy wejdzie się w uliczki Grožnjana wyczuwalna jest niesamowita atmosfera tego miasta. Co krok galeria - malarstwo, rzeźba. Z okien słychać jak ktoś gra na fortepianie, za chwilę dołącza do niego śpiewaczy duet kobiety i mężczyzny. Wąskimi uliczkami biegnącymi pomiędzy kamiennymi domami miasto można obejść w ciągu kilkunastu minut, ale po zakończeniu wycieczki pojawia się chęć jej kontynuowania gdyż w jednym z miejsc skręciliśmy w lewo a nie w prawo, natomiast w innym poszliśmy w górę omijając drogę prowadzącą w dół.
Wspomniane miasta odwiedziliśmy podczas jednodniowej wycieczki. Spośród nich Grožnjan jest moim niewątpliwym numerem 1.
Opuszczając miasto postanowiliśmy pojechać tą samą szutrową drogą i tu niespodzianka - naprzeciw nas jedzie Vw Passat na wrocławskich numerach rejestracyjnych (jechaliśmy samochodem kuzyna również z wrocławską rejestracją). Kierowca pokazał nam abyśmy się zatrzymali - pytał jak daleko musi jeszcze jechać tą drogą do miasta.
Do tej pory jestem ciekaw - zadanie dla matematyków czy - prawdopodobieństwo spotkania w Chorwacji "gościa" z Polski z wrocławską rejestracją, na szutrowej drodze prowadzącej do Grožnjana przez kierującego samochodem Wrocławianina i innych rodowitych "Wrocławiaków" na pokładzie, jest większe lub mniejsze od trafienia głównej wygranej w Lotto.
Kolejna wycieczka to wyjazd do Poreča. Większe miasto więcej ludzi, większy tłok. Miasto ciekawe jednak według mnie brak mu tzw. atmosfery małych kurortów, które tak lubię. Być może za nadto sugerowałem się opinią z przewodnika Pascala, gdzie stwierdzono, że w latach 70-80 z uwagi na napływ turystów miasto utraciło swój dyskretny urok.
Samochód pozostawiliśmy przy Trg. J.Rakovca. Ul. Zagrebčka można dojść do Trg. Slobode i dalej na stare miasto. Przy ul. Zagrebačka informacja turystyczna gdzie można zaopatrzyć się w informator z mapą miasta.
Z Trg. Slobode przeszliśmy się ul. Dekumanovą (traktem Dekumanus wytyczonym jeszcze przez Rzymian). Przy ulicy zabytkowe budynki, baszty, pałace, W jednej z baszt na początku Dekumanus znajduje się restauracja. Można wejść na taras na górnym poziomie baszty i popatrzeć na miasto "z lotu ptaka". Równolegle do ul. Dekumanova biegnie ul. Eufrazijeva przy której znajduje się najważniejszy zabytek miasta - bazylika. Nie udało się nam jednak wejść do środka. Z uwagi na odbywającą się wieczorną mszę zabroniono nam wejścia stwierdzając, że bazylika jest zamknięta.
Jedno popołudnie poświęciliśmy na wypad do Dvigradu. Ruiny miasta otoczonego pierścieniami murów obronnych sprawiają wrażenie zapomnianych - mury zarastają drzewa i krzewy, z drewnianych daszków chroniących przed spadającymi kamieniami niewiele pozostało. Podobno znaleziono w okolicy Dvigradu ślady prehistorycznego osadnictwa. Podstawę miasta stanowiły dwa sąsiadujące ze sobą zamki, których "resztki" są jeszcze widoczne. Miejsce warte zobaczenia m.in. z uwagi na widoki rozciągające się z wzgórza na którym stoją zamki. W Dvigradzie odbywają się imprezy kulturalne - świadczył o tym leżący na ziemi plakat reklamujący jedną z imprez muzycznych.

Przy drogach prowadzących do Vrsaru stoją kramiki. Można się w nich zaopatrzyć w miejscowe specjały min. wino i rakije - nam szczególnie przypadły do gustu śliwowica z miodem, rakija figowa i gruszkowa - coś wspaniałego. Kupiliśmy mały zapasik bezpośrednio przed powrotem do kraju. Ceny wyjściowe (można negocjować) - 40 - 30 kn za 0,5 litra i 80 -70 kn za litr. Podczas tych zakupów zdecydowaliśmy się zjechać - zgodnie z dostrzeżonymi wcześniej drogowskazami do najdalej sięgającego w głąb lądu odcinka Limskiego kanału. Znajduje się tam dość obszerny parking przy przystani do której przybijają statki wycieczkowe. Na miejscu restauracje i również kramiki. Było tam trochę plażowiczów ale woda mniej przejrzysta niż w morzu. Widok piękny.

Oczywiście nie odmówiliśmy sobie wizyt w restauracyjkach we Vrsarze. Jak co roku biesiadę zacząłem od kalmarów tym razem w cieście (40 kn) - restauracja Mali Raj (lub jak kto woli "U Toniego") ul. Dalmatinska. Następna wizyta to pałaszowanie makreli w jednej z restauracji przy promenadzie (35 kn).
Podczas pobytu we Vrsarze mieliśmy również okazję oglądać pokazy lotnicze (wejściówka 50 kn) i pokazy kaskaderów - jazda samochodami motocyklami, quadami. (bilet 70 kn).

Jak co roku nie odmówiłem sobie przyjemności nurkowania w Chorwacji początkowy limit 100 euro na tę przyjemność, został przeze mnie przekroczony (w sumie 5 nurków - 155 euro "kupa" kasy ale wrażenia niezapomniane). Początkowo trafiłem do centrum nurkowego mieszczącego się na kampingu "Turist". Umówiłem się na nurkowanie - wraczek małej łodzi rybackiej i następnie ścianka skalna - czysta rekreacja. Ceny miały być niskie jednak jak się potem okazało do kosztów nurkowania trzeba było doliczyć koszt ładowania butli i z 16 euro zrobiło się 23,5. No cóż moja wina nie dogadałem sprawy do końca.
Szczególnie nęciły mnie wraki których w okolicy Istrii jest wiele. W centrum w którym nurkowałem zapewnili mnie, że nurkowanie na wrakach jest możliwe ale muszę poczekać aż zbierze się grupa chętnych. Miałem przychodzić i pytać. Postanowiłem sprawdzić w innym centrum - i tak trafiłem do "Starfish diving center" tam też mówiono o konieczności zebrania się grupy na nurkowanie ale zabrano ode mnie numer telefonu i zapewniono o kontakcie. Po 2 dniach telefon - mam się szykować na najpiękniejszy wrak Adriatyku - "Baron Gautsch".
Na tym wraku byłem już kilka lat temu ale jest on tak piękny, że chce się na niego wracać. Jego "uroda" powoduje, że często zapomina się o jego historii - nazywany jest adriatyckim Titanikiem - dlaczego można się domyśleć.
Ograniczenia nurkowania rekreacyjnego jak i sprzętowe, nie pozwalają pozostać na wraku tak długo jak by się chciało. Po Baronie - w drodze powrotnej - drugie nurkowanko - skałki. Mała ścianka - po Baronie - nie robiła już wrażenia.
Kolejny wypad w morze na który się z nimi umówiłem to nurkowanie na dwóch wrakach "Istria" (zwana również "Hans Schmidt") i "Giuseppe Dezzo". Na obu - szczególnie na "Giuseppe" widoczność nie była rewelacyjna ale i tak wrażenia niezapomniane.
Moje kontakty w centrum zaowocowały tym ,że kuzyn musiał wyskoczyć z kasy i zafundować swemu 10-letniemu synowi nurkowanie - "PADI Bublle maker". Wielkie przeżycie - pierwsze nurkowanie w pełnym sprzęcie (za 39 euro). Dzieciak prowadzony przez instruktorkę obsługująca za niego inflator kamizelki miał tylko oddychać i podziwiać podwodny świat. Na koniec Jaś otrzymał pamiątkowy dyplom, którym jak zapewnił będzie chwalić się kumplom.
W dnu 30.06 ok. godz. 9.00 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Zaplanowaliśmy ją korzystając z podpowiedzi zamieszczonych na forum. Zamiast jechać przez całą Słowenię i płacić za autostrady postanowiliśmy za Ljubljaną skręcić na Villach a potem odbić na Klagenfurt.
Oszczędziliśmy kasę i dodatkowo rozkoszowaliśmy się widokami. Przejęcie graniczne prowadzące do Kragenfurtu położone jest na przełęczy Loiblpas - wspaniały widok na położone po obu stronach przełęczy szczyty. Zjechaliśmy do Klagenfurtu gdzie kupiliśmy winiety na Austrię, potem podróż do Grazu - gdzie zjedliśmy obiad w restauracji Ikeii - miam. Wieczorem ok. 21.30 dojechaliśmy do Pohorelic przed Brnem gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg w motelu "Balaton".
Weszliśmy do motelu i tu niespodzianka - rezerwację mieliśmy potwierdzić do godz. 21.00 - nic na ten temat nie było w mailu, który dostałem. Facet w recepcji powiedział, że właśnie idzie z klientami na górę pokazać im "nasze" pokoje jeśli będą im odpowiadały oni zostają a my "wypadamy".
Zrobiliśmy oczy duże jak "złotówy". Turyści z Polski po chwili zeszli i było po pokojach. Ciśnienie miałem prawie "zenit". Parkingowy powiedział nam abyśmy spróbowali w hotelu znajdującym się opodal (hotel "Morva" ul. Lodenicka 13 Pohorelice www.hotel-morava.cz adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl). Oceniając po wyglądzie sądziliśmy, że nocleg do końca wydrenuje nasze kieszenie. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że ceny są niższe niż w "Balatonie" - 300 kč za jedynkę i wielokrotność tej sumy w przypadku większych pokojów. W "Balatonie" musielibyśmy zapłacić za "dwójkę" 800 kč. Hotel "Morava" również w stylu "późny Gierek", jednak telewizory nie były w nim zabezpieczone metalowymi sztabami i kłódkami jak w "Balatonie". Wypite w restauracji piwka ostatecznie ostudziły atmosferę. Następnego dnia dotarliśmy do domu bez problemów, po drodze (znów przez Głuchołazy) dokonując zakupów w Czechach (wiadomo co).
I to by było na tyle - ale się rozpisałem.
Zdjęcia będą trochę później w fotocroclubie - musze wziąć się do roboty bo szef goni.
toudee
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 748
Dołączył(a): 03.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) toudee » 10.07.2006 16:39

ozyrys760
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 174
Dołączył(a): 04.03.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) ozyrys760 » 23.09.2011 13:08

Fajna relacja z wyjazdu, fajnie się czyta.
donia81
Globtroter
Posty: 42
Dołączył(a): 13.09.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) donia81 » 10.06.2014 10:11

Super sie czytalo Toudee ale niestety foty nie dzialaja :( Ja w tym roku wlasnie sie wybieram do Vrsaru na maly camping Tina i chcialam poczytac wlasnie czy jest sens sie we Vrsarze zatrzymywac, chodzilo mi o plaze dla maluchow - 4 i 6 lat. Jakby sie dalo daj znaka na email: adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl. Dziekuje z gory!
Ktos jeszcze ma jakies wrazenia z wizyty w tym podobno uroczym miasteczku i sa one nieco swiezsze?:)
gakako
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 104
Dołączył(a): 27.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) gakako » 23.06.2014 09:11

przeczytałam i co nie co zanotowałam. :) szukam info bo we wrześniu po raz pierwszy jedziemy nie na Makarską tylko na Istrię akurat do Vrsar. :papa: Szkoda, że zdjęcia nie wchodzą :(

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Vrsar 17.06 - 30.06
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone