WYJAZD i TRASA
wyjazd: 20 czerwca - pierwsza tura wyborów prezydenckich 2010
powrót: 1 lipca (czwartek po całym dniu plażowania, wyjazd ok. 17.00 - 2 lipca o 6 rano już leżałem w swoim łóżku w Krakowie, wszystko by zdąrzyć na drugą turę wyborów)
2 osoby dorosłe + dwójka dzieciaczków (6 lat i 1 rok)
Auto (Audi A3 5 drzwi + "trumna" na dachu, diesel, 180 koni, klima, tempomat) zapakowane częściowo już dzień wcześniej.
Po spełnieniu obywatelskiego przywileju, auto dopakowane lodówką przenośną i bibelotami typu odtwarzacz DVD dla starszego dziecka.
Wyjazd z Krakowa ok. 19.00. Na pokładzie nawigacja GPS iGO8 z mapami lokalnych dostawców oraz nawigacja z Audi. Trasa PL-CZ-A-SLO-CHR.
Droga Kraków-Cieszyn w niedzielę wieczór z umiarkowanym ruchem. Poszło gładko, zwłaszcza, że odcinek Bielsko-Cieszyn jest naprawdę przyjemny. Na jednej z ostatnich stacji dotankowane auto i zakupione winiety na Czechy (30dni ok. 300koron), Austria (10 dni niecałe 8euro) oraz Słowenia (30 dni za 30euro). Kleimy wewnątrz auta każdą wg instrukcji (czeska w innym miejscu niż pozostałe).
Czechy przelatywałoby się niepostrzeżenie z małymi wyjątkami:
- zdarzył się objazd, który był fatalnie oznakowany i byłem świadkiem, jak sami Czesi głupieli i nie wiedzieli jak jechać - GPS iGO wyprowadził jak należy
- bodajże za Brnem jest remontowana droga - zwężenie, jeden pas, pachołki i ograniczenie prędkości. Niestety zarówno w jedną, jak i w druga stronę "wpadałem" w wyrwę w aslafcie, która pojawia się tam parokrotnie. Jadąc nawet 30km/h jest to za dużo na pokonanie takiej przeszkody. Chodzi o to, że zrywają asfalt na głębokość 2 krawężników, niby stoi znak, ale stoi przy samej wyrwie i trzeba być super czujnym zwłaszcza w nocy, kiedy słabiej to widać. Dlatego uczulam - ostrożnie, bo szkoda zawieszenia. Najbezpieczniej podjechać i wręcz ruszając z 1 biegu pokonać tę przeszkodę.
- autostrada jest w 75% betonowa jakaś taka ze gęstymi spoinami, które przy prędkości 130km/h naprawdę są nieprzyjemne. Huk jak w pociągu - wiadomo A3 jakoś super ciche w środku nie jest, ale jednak...
Wjazd do Austrii niepostrzeżenie około północy z niedzieli na poniedziałek. Tutaj radzę przepisowo jednak - wszyscy zwalniają w miasteczkach do 50, poza nim 90.
Naprawdę nie ma co szarżować. Droga praktycznie pusta o tej porze. Zero korków, cieżarówek i innych zawalidrogów.
Wiedeń - tutaj centralnie drogą A5, S2, E59, A2 (jakby przez środek Wiednia) - przejeżdżając przez Wiedeń pamiętajcie o ograniczeniu właściwie przez cały czas 80km/h - bohaterowie pędzą szybciej, ale kilka razy widziałem błysk fleszy ze sprytnie ukrytych kamer. Wychodzę z założenia, że 80km/h można jechać i bezpiecznie i tanio dojechać - tempomat wyręcza w takich sytuacjach doskonale - zresztą to urządzenie jest boskie w sytuacji, której jedziesz 1200km, z czego ponad 900 to autostrady...
Wiedeń -> Graz A2 -> Maribor (SLO) A9. Drogi w Austrii super - wiadomo. Ciężko się zgubić - jedynie we Wiedniu jest kilka miejsc i drogowskazów, które mogą trochę mylić - zwłaszcza w drodze powrotnej. Np. jest kierunkowskaz na Bratysławę z dopiskiem CZ SK, a tam gdzie się powinno jechać znaczków nie ma. GPS kierował jednak gdzie trzeba, ale tylko iGO, bo nawigacja z Audi dała ciała. W Austrii tankowałem, żeby dolać do pełna szwabskiego diesla, ale pamiętajcie - jest to droga benzyna, a w drodze powrotnej mieliśmy pecha, że co stacja to Shell, który jest zdecydowanie droższy...
Słowenia to jakieś 100km - za 30 euro
Na granicy Słoweńsko-Chorwackiej cisza i spokój. Dwa auta w "kolejce". Paszport, 5 sekund i jesteśmy w Chorwacji. Praktycznie od razu zaczyna się autostrada. Pobierasz ticket na bramce i jazda. Człowiek jest już zmęczony podróżą, choć nie jest to jeszcze zmęczenie zmuszające do powiedzenia stop, jednakże w związku z tym, że apartament mamy od 10 rano, możemy zrobić przerwę na krótki sen, póki dzieci śpią, bo w innym wypadku bylibyśmy na miejscu przed 8 rano. 1,5 godzinki snu na parkingu w Chorwacji przy autostradzie.
Zapomniałem dodać info o pogodzie. Całą trasę o dziwo nie padało. Miejscami w Austrii i Czechach. Ale troszkę. Ale najgorsze jest to, że wjeżdżamy do Chorwacji a temperatura powietrza to 11 stopni i leje jak z cebra... Nawet po przebudzeniu ciągle pada. Praktycznie cały czas drogi w Chorwacji niebo zachmurzone na maxa i co jakiś czas strugi z nieba. Nie wróży to niczego dobrego, bo końca chmur nie widać.
Autostrady w Chorwacji - bajka. Dobrze oznakowane, parkingi, stacje. Ceny na stacjach na autostradach są wszędzie takie same (tak zauważyłem) i są niższe niż poza autostradami, ale droższe niż w np. w Słowenii. Za dwa odcinki granica-Zagrzeb oraz Zagrzeb-Prgomet (zjazd na Trogir) płaciłem niecałe 200kuna - można płacić kartą lub w euro. Nie da się zgubić. Jedyny rozjad jest za Zagrzebiem albo na Istrię albo Dalamację. Potem już tylko trzeba pilnować zjazdu do swojej miejscowości.
Niestety ciągle pada.
Zjazd z autostrady i cała masa zakrętasów, żeby dostać się na wybrzeże. Niestety widoki mizerne - szaro, chmurno i lejąco. Źle, źle, źle... Pomimo ostrzeżeń, droga przez Trogir i jego dwa mostki na wyspę Ciovo luźno i pusto - pora chyba i pogoda to sprawiły. Dojeżdżamy do Arbanja pod kościół Sv. Kriz, gdzie byliśmy umówieni z panią Bożeną, która nas odbiera i zawozi do apartamentu Marko w Slatine.
APARTAMENT
Mieszkamy w piętrowym domu p. Marko i jego małżnonki na drugim piętrze. Apartament nieduży, czysty i schludny z opcją klimy, ale nie była potrzebna (bo jednak cały wyjazd temperatury były raczej niskie). Malutka łazienka z prysznicem, salon z kuchnią, stołem jadalnym i rozkładaną wersalką, tv sat oraz sypialnia z szafą, przygotwanym łóżeczkiem dla maluszka i łóżkiem małżeńskim. Wyjście na niewielką zabudowaną loggię, ze stolikiem i krzesełkami. Widok naprawdę przyjemny, na całą zatokę Splicką, praktycznie niczym nie przysłonięty. Początkowo trochę mnie zmartwiła wielkość, tego tarasu - wiadomo, duży taras to podstawa, ale szybko się przyzwyczaiłem, a fakt, że była to loggia dawało poczucie bezpieczeństwa, że malec nie wyleci przez szczeble, albo coś gorszego.
Widok z loggi apartamentu nr 3 dom Marko
Do domu prowadzi bardzo stromy podjazd szerokości jednego auta między innymi białymi domkami i ogródkami skalnymi. Miejsce parkingowe pod wiatą - jest na tyle miejsca, że łatwo "zawrócić" auto do jazdy w dół. Do plaży jakieś 150m, ale jednak stromo w górę.
Przy domu sympatyczny ogródek warzywny i drzewa owocowe, o które p. Marko bardzo dba. Przed wejściem do domu zadaszone stoły z dużym grillem z całym asortymentem - mieliśmy jedynie swój węgiel, a synek zbierał suche patyki i drewno w ramach relaksu. Mnóstwo jaszczurek i os, które jednak latały tylko w jednym miejscu, nie stanowiąc zagrożenia zbytniego.
UWAGA! KOMARY KOMARY KOMARY. Mieliśmy ze sobą odstraszacz Raida do kontaktu, ale już w apartamencie zauważyliśmy, że są takowe urządzenia. Dało to do myślenia i jak się potem okazało, że komary były i gryzły - najchętniej starszego syna, dopóki nie włączyliśmy wszystkich urządzeń naraz. Zresztą nie był to odosobniony przypadek pogryzień jak sądzę, bo na plaży, podczas wycieczek, na promach - wszędzie widziałem najczęściej małe dzieci OKRUTNIE pokąsane przez komary. Także na pytania o komary odpowiadam TAK SĄ i to strasznie sprytne france - jakby mądrzejsze od tych naszych polskich
Widok z loggi apartamentu nr 3 dom Marko o zmroku
PLAŻA
Mając plażę pod nosem wydawać by się mogło, że super sprawa... A jednak mam spore zastrzeżenia. Po pierwsze plaża, jednak przy głównej drodze - nie jakoś strasznie uczęszczanej, niemniej jednak jej malowniczość traci na wejściu -50%. Sama plaża brudna - to znaczy śmieci dużo. Nie była super płaska, a kamienie były nie te najdrobniejsze, tylko większe (naturalne) to na plus, ale jednak ciężej rozłożyć na tym karimaty, namiocik od słońca, a i dziecko, które próbuje samodzielnie chodzić i siedzi małostabilnie czasami wywala się na takim spadku. Każda plaża jest przy jakiejś drodze, ale ta przy apartamencie Marko wyjatkowo mi nie przypadła do gustu.
Plaża przy domu Marko w Slatine
Mając jednak wygodne auto oraz tysiące rzeczy, które na plażę trzeba wziąć (namiocik, basenik, materac, karimaty, pontonik i inne zabawki) wygodniej nam było trzymać to wszystko w aucie i jechać na plażę gdzie indziej. Na początku jeździliśmy na plażę do Okrug. Żeby nie jechać przez Trogir (tam jednak czasami ciężko się przedostać koło mostu) w miejscowości Arbanija skręcaliśmy na górę do miejscowości Zedno i stamtąd malowniczą trasą przez "szczyt" wyspy wjeżdżaliśmy do Okrug Doni jakby z drugiej strony. Tam plaża jest typowo "turystyczna" - wzdłuż plaży parking, pas "usługowy" czyli knajpy, bary, toalety, prysznice, przebieralnie, chodniczek do spacerowania wzdłuż plaży oraz sama plaża z drobnym białym żwirem (nanoszonym przez ciężarówki
Plaża w Okrug
Pamiętam tę miejscowość parę lat wstecz, kiedy przejeżdżaliśmy tam pod koniec sierpnia i był tam istny sopot - człowiek na człowieku - uciekałem stamtąd szybkoooo. Tym razem jednak czuć było brak sezonu. W pierwszym tygodniu było tam praktycznie luźno nonstop. W kolejnym już się wypełniało powoli, ale rano (przed 10) spokojnie można było żonglować miejscem. Generalnie nie taką Chrowację umiłowałem, ale względy praktyczne jednak zadecydowały, że to tam głównie urzędowaliśmy. Po pierwsze - blisko do lodów dla starszego dziecka, po drugie chodniczek po którym można pchać wózek usypiając niemowlaka, płaska plaża i drobny żwir na którym ciężko zrobić sobie krzywdę...
Wolę dzikie skały i półki skalne, ale cóż. Nie przyjechałem sam z żoną tym razem
Jak wspomniałem wcześniej przy plaży jest parking. Teoretycznie jest to strefa płatna parkowania - są tam parkometry. 5 kuna / godzinę. PRZEZ CAŁY POBYT TAM NIE ZAUWAŻYŁEM NIKOGO, KTO BY ZAPŁACIŁ. Pierwszy postój na gapę obarczony był non stop obserwowaniem auta czy przypadkiem jakaś służba nie chce mnie odholować. Ale potem już o tym zapomniałem całkiem. Nie zapłaciłem ani kuny za ten parking tam. Być może to kwestia tego, że przed sezonem nie ma jeszcze takiego zapotrzebowania na miejsca? Nie wiem - Pani Bożena powiedziała tak: "Nie znam Polaka, który by tam płacił, bo i po co, skoro Chorwatom się nie chce sprawdzać? A nawet jeśli to co? Mandat dadzą? A nawet jeśli się spotkasz z nimi oko w oko, to mówisz, że nie masz kasy i już
Z pewnych względów, które opisze poniżej w dziale PRZYGODY musieliśmy poszukać innej plaży dla dzieci. I znaleźliśmy ją w Arbanija centralnie pod kościołem Sv. Kriz
Plaża pod kościołem Sv. Kriz w Arbanija
Plaża ta w przeciwieństwie do tej ze Slatine pod domem Marko była bardziej płaska i żwirkowa, nie kamienista i praktycznie w 80% osłonięta przez nisko wiszące drzewa, dając 3/4 dnia cień. Pas przy samym morzu był oczywiście cały czas nasłoneczniony. Przychodziliśmy tam przed 10 rano i moglismy wybierać miejsce. Jednakże już po 11 zaczynało robić się gęsto - czasami nawet za gęsto. Jednakże stale te same osoby, raczej ciche z małymi dziećmi. Zaletą tej plaży było to, że był duży "parking" osłonięty przez drzewa, plaża była bardziej malownicza, chyba przez takie rzadko rozstawione "stoliki" zadaszone liśćmi palmowymi, oraz było na niej mnóstwo cienia dla małego dziecka. Na tej plaży spędziliśmy drugą część urlopu.
Plaża przy Sv. Kriz w Arbanija
Wzdłuż drogi Trogir Slatine na Ciovo ciągnie się plaża - ale są to głównie betonowe podesty i tzw. plaże prywatne. W samym slatine także jest plaża przy porcie, ale tak samo jak pod domem Marko - większe naturalne kamienie, brudna i malutka przy samym porciku.
Plaża w centrum Slatine przy samym porcie
Wszyscy zachwycają się plażą Cava - czy jakoś tak - za Slatine jedzie się i jedzie po bezdrożu by dojechać do "nikąd". Mnie osobiście plaża wcale nie urzekła. Jakoś nie bardzo różni się od reszty, jedynie to że jest na "końcu świata" jest pociągające. Spodziewałem się więcej, po reklamie jej na tym forum. Ale może to wynika z tego, że każdy szuka plazy dla siebie i swoich bliskich i pewno 10 lat temu bardziej by mnie urzekła jej "dzikość" czy "wąskość", bo można by było "poszaleć" z dziewczyną w takim miejscu. Apropos "szaleństwa" na plaży często można (zwłaszcza w Slatine) znaleźć pozostałości po upojnych plażowych miłosnych eskapadach
Plaża przy Sv. Kriz w Arbanija - po drugiej stronie zatoki widać te zabudowania lądowiska dla helikopterów. Tutaj też widać generalnie WODĘ w morzu
WODA
Woda jest słona to niezaprzeczalny fakt
POGODA
Pogoda podczas tego wyjazdu (20 czerwiec - 1 lipiec 2010) na 4 z minusem. Jak wspominałem na wejście LAŁO. Potem gęste chmury utrzymywały się jeszcze dwa dni. Kropiło lub siąpiło. Praktyczne z 10 dni 5 było kiepskiej jak na Chrowację pogody. To znaczy na niebie było tyle chmur, że uniemożliwiały one miłe opalanie na plaży i należało szukać innych rozrywek. 5 dni było słonecznych, ale tak naprawdę 100% pogody tj. bezchmurne niebo i temperatura ok. 30stopni było tylko dwa dni. Wieczory od 11 stopni (w dniu przyjazdu) do 20 w dniu wyjazdu. Temperatura powietrza 15 w dniu przyjazdu do 33 w dniu wyjazdu. Morze ciepłe. Nie wiem dokładnie, ale przyjemniejsze niż Bałtyk
PRZYGODY
Opiszę je w postaci punktów:
- w 3 dniu pobytu złapałem paskudną gumę na trasie Trogir-Slatine. Drogi na Ciovo są wąskie, a krawędzie drogi bywają poszarpane. Miałem pecha - z naprzeciwka jechało duże auto, zjechałem na prawo, wpadłem w dziurę, obok której leżał kawał oderwanej skały i naprężona opona została rozdarta przez ten kamień. Dziura okazała się na tyle obrzydliwa, że nie było szansy naprawy opony. Za nowego Continetal 17" niski profil zapłaciłem 180 euro
Ale nie obyło się i tak bez większego problemu, bo kiedy już zorientowałem się, że opona padła, zjechałem na kawałek płaskiego betonu przy drodze. Wyciągnąłem cały zestaw do zmiany koła - w A3 wygląda imponująco
Przy okazji pozdrawiam Bartka z Kielc, który jako jedyny zatrzymał się pytając co się stało i oferując swą pomoc...
- w 5 dniu pobytu mojego jeszcze nie rocznego synka obsypała ospa - z początku trzy chrosty. Ale już dwa dni później miał chrosty nawet w gardle. Myśleliśmy, że pójdzie gładko, ale po dwóch dniach bezustannego ryku i braku snu przez dwie noce chcieliśmy wracać. Ani na plażę, ani na wycieczki. Katastrofa. Kupiliśmy w aptece tę białą maść na ospę, ale i tak był okrutnie rozdrażniony i gorączkował. Pojechaliśmy w końcu na pogotowie (w Trogirze za targiem w stronę Marina po lewej stronie - widać duży parking i karetki) i od tego czasu dziecko "ozdrowiało"
- więcej przygód o dużym ciężarze gatunkowym nie mieliśmy - w Splicie na wycieczce nad samym morzem przy promenadzie starszemu synowi nagle gwałtowny podmuch wiatru zerwał z głowy ulubioną czapkę z daszkiem wrzucając ją do morza. Spadła na tyle daleko, że nie było szans na jej wyłowienie. Szczęście w nieszczęściu, że widział to sternik szybkiego pontonu, który błyskawicznie zareagował podpłynął wyłowił i podał zalanemu łzami synowi. Hvala!
ATRAKCJE W OKOLICY
W związku z brakiem pogody w pierwszych dniach pobytu, jeździliśmy po okolicy zwiedzając w miarę możliwości okolice - miarą mozliwości było roczne dziecko w wózku i dziecko sześcioletnie.
TROGIR
Miasto z listy UNESCO - naprawdę śliczne i kilmatyczne. Przyjemna promenada z fajnym espresso czy piwkiem w jednej z knajpek. Na przystani często i gęsto wypaśne morskie "fury" samo ich podziwianie to nielada atrakcja. Sam Trogir zwiedza się błyskawicznie - jest malutki. Myślę, że warto wejść na wieżę - nie byliśmy, ale zapewne widok jest super. Zaletą Trogiru jest targ - mamy tu owoce, warzywa, oliwę, chleb, mięso po drugiej stronie ulicy targ rybny i duży Konzum. Na targu z cenami różnie, ale trzeba się przyzwyczaić, że nie są to ceny ukraińskie
Widok na Trogir z mostu
Trogir
Trogir - widok z tej wieży jest zapewne super, można na nią wejść
Innego dnia wybraliśmy się na wycieczkę SIBENIK - PRIMOSTEN - ROGOZNICA.
SIBENIK
Z Trogiru w jedną stronę pojechaliśmy "głebokim" lądem do Sibenika (ok. 50km przez Podine i Vrpolie). Sibenik to chyba tez UNESCO
Widok z zamku na kościół
A to juz wnętrze tego kościoła
PRIMOSTEN
Wracając z Sibenika wybraliśmy drogę nad wybrzeżem, żeby zobaczyć kolejne miasteczka. W planie Primosten. CUDO! Ogromnie nam się podobało. Stare miasto jakby na wyspece - połączone z lądem wąskim gardłem. Miasto bardzo urokliwe, proponuję obejść je wzdłuż lini brzegowej do okoła - naprawde warto. A potem wejść na górę pod kościółek urokliwymi uliczkami. Zakochaliśmy się w tym miasteczku na tyle, że w jeden z ostatnich dni specjalnie tam jechaliśmy na kolację po zmroku ze Slatine. Knajpeczki nad samym morzem bardzo urokliwe, choć samo jedzenie w Restauracji Marina raczej średnie - ale nie miało to większego znaczenia, zimne Karlovacko, ryba z grila, wcześniej bajkowy wręcz zachód słońca i wieczorny ciepły nastrój w towarzystwie uroczej małżonki i śpiących dzieciaczków - kwientesencja przyjemnego wieczoru w Chorwacji. Być w okolicach Trogiru i nie zobaczyć Primosten to grzech.
Zachód słońca nad Primostenem
ROGOZNICA
Kolejna miejscowość po drodze do Rogoznica - z mapy wynikało, że do miasteczka wjeżdża się przez długi most. Faktycznie most był. Ale samo miasteczko już nie tak urokliwe jak Primosten. Bardziej turystyka plażowa, choć plaży pięknych nie widziałem. Zapewne warto obejrzeć, bo ładne, ale bez rewelacji.
Rogoznica
Innego dnia zwiedzaliśmy KASTELE czyli miejscowości między Trogir a Split wzdłuż wybrzeża. Zapakrowaliśmy auto w jednej w pierwszych. I dalej na nogach wzdłuż wybrzeża.
Pogoda była do bani, dziecko bardzo cierpiało z powody ospy i genralnie nic ciekawego ani klimatycznego nie znaleźliśmy. Ot spacer wzdłuż plaży.
Kastele
Na Ciovo pojechaliśmy raz zwabieni mapką z Tourist Info na jej zachodni cypel, na którym wg mapy jest latarnia morska. Trochę się pogubiliśmy, ale w końcu dojechaliśmy. Zebrał się olbrzymi wiatr i mogło lunąć więć biegiem do latarni, która okazała się... kawałkiem metalowego słupa z żarówką
Widok z zachodniego przylądka Ciovo
Generalnie na Ciovo niby wiele jest - z mapki tak wynika, ale tak naprawdę nie ma nic. Nic prócz sanktuarium znajdującego się na południowo- wschodniej ścianie wyspy. Nie można tam pojechac autem, a na piechotę nie mieliśmy jak, choć chyba można, bo jest tam szlak rowerowy. Wykupując wycieczkę fish-picknick np. w Slatine, ale i w Okrugu takowe są w programie jest opłynięcie wysypy i oglądanie tego sanktuarium. Moja rada - jeśli macie czas i możliwości, a pogoda jakby mniej plażowa idzcie obejrzeć ten fragment wyspy - myślę że warto. A najbardziej warto wybrać się na FishPiknik ale uwaga - koniecznie MAŁĄ ŁÓDKĄ im mniejsza łódka, tym lepszy klimat. Mała łódeczka, obejrzycie sanktuarium, dopłyniecie do jakiejś wysepki, plażowanie, potem znowu rejs, plaża, obiadek w postaci rybki z grilla - do woli domaci wino. Ja takie pikniki wspominam jako wspaniałe - kapitan wyciągał harmonię i grał a polacy darli się w niebogłosy, niemcy nie wiedzieli co robić, czesi bawili się setnie a włosi robili zdjęcia z uśmiechem na twarzy. Raz nawet wino się skończyło na pokładzie, ale kapitan był tak szczęśliwy z naszego szczęścia, że siedział z nami i bawił się setnie - nawet nie wiem kto sterował i jak dopłynęliśmy do domku
SPLIT
Ze Slatine kilka razy dziennie odpływa stateczek BURA LINE na trasie Trogir-Slatine-Split. Rozkład i ceny na stronie Bura line czy jakoś tak. Płynąc do Splitu konduktor nas nie skasował - nie oponowałem
Split ogólnie rzecz biorąc
JEDZENIE
Przyznaję się bez bicia - nie jadłem w restauracjach. Mieliśmy częściowo swoje, a częściowo kupione na targu produkty, które jedliśmy z grila, albo z patelni. Ja lubię mieć w restauracji spokój - dwójka rozrabiaków nie daje delektować się chwilą, więc wole sam gotować i jeść na tarasie lub przy grilu. Dlatego nie skorzystałem z polecanych knajp przez Panią Bożenę - tą przy plaży Marko - ponoć dobra pizza, ale mieli też grilowane sardynki, ani restauracji w Slatine przy porcie. Raz jedyny pojechaliśmy, o czym wspomniałem, specjalnie do Primosten na kolację. Restauracja Marina - piwo, frytki, woda oraz tależ dla dwojga ryb i innych morskich dziadów wyszło koło 200PLN. Ale jedzenia było w sumie niewiele i raczej słabe - prócz jednej małej grilowanej rybki, która przypominała smakiem rybkę z fishpikniku sprzed paru lat... Ale klimacik nadrabiał braki w sztuce kulinarnej.
Codziennie rano śniadanko - świeża bagieta z czymś tam. W ciągu dnia zazwyczaj przegryzka na plaży + kugla lodów za 6 kuna. Koło 17 grill w domu i czasami koło 20-21 jakaś kolacja sałatka czy coś. Raz jedliśmy pizzę przy plaży w Arbanija - całkiem smaczna - popita zimnym Karlovacko... Cena 35kuna za dużą czy raczej średnią (jakieś 20PLN) - czyli normalnie.
CENY
Chorwacja to nie Ukraina. Tanio nie jest. Ale idzie się przyzwyczaić, bo ceny zbliżone bardzo do naszych trochę wyższe. Raczej staram się unikać specjalnie przeliczania wszystkiego, bo bym zwariował, a to w końcu wakacje.
PRZYDATNE WSKAZÓWKI
Warto mieć na drogę parę drobnych euro na WC w Austrii.
Warto mieć parę kun - na pierwsze wydatki w Chrowacji - piekarnia rano...
Lepszy przelicznik jest kiedy wyciągasz pieniądze z bankomatu w Chorwacji niż kupujesz kuny w kantorze.
Weź coś na komary przed i po ukąszeniu.
Sprawdź stan swojego koła zapasowego i sprawdź czy masz sprawny podnośnik.
Tempomat - jeśli masz takie coś w swoim aucie - na tej trasie odczujesz jaki to komfort
GPS - zawsze warto mieć z aktualnymi mapami najlepiej lokalnych wydawców.
Raczej nie odkładaj tankowania na potem, do kolejnej stacji, kolejnej... To się może źle skończyć. Najniższe ceny paliwa u nas, w Czechcach i Słowenii - Chorwacja czerwiec 2010: diesel 4,9 PLN/litr - 8.15kuna na autostradzie
Mapy z atrakcjami turystycznymi regionu Trogiru mocno przesadzone - większość miejsc nie warte zachodu.
Ciovo nie jest rajem dla nurkujących.
Nie w każdej restauracji przy plaży przyjmują karty (takich małych) - płatność gotówką.
Wygodne auto to podstawa - jadąc nowym A3 diesel z 2008 z klimą i tempomatem czuje się różnicę niż 15 letnim Nissanem bez klimy w słabej benzynie - ekonomiczniej i bezpieczniej a w dodatku komfort nie z tej ziemi dla kierowcy i pasażerów.
W razie pytań służę pomocą: adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl

.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)