Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Istria - czerwiec 2010

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
HAncur
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 695
Dołączył(a): 29.03.2010
Istria - czerwiec 2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) HAncur » 04.07.2010 10:36

W tym roku jedziemy na Istrię, z ambitnym planem zobaczenia wielu rzeczy.

29.05.
Wyjazd koło 6 rano z Polski. Granicę przekraczaliśmy na przejściu Piwniczna-Mniszek n/Popradem. Potem droga na Koszyce, Miszkolc, a potem autostrada. Obiad w Ballatontelle, w reklamowanym na stronach tego forum Zoldlugas Etterem, lokalu prowadzonym przez polsko(pani)-węgiersko(pan) małżeństwo. Oboje mówią po polsku (pan studiował w Szczecinie), więc nie było problemu się dogadać. Dzieci zjadły porkolt z galuszkami, ja gołąbki z kiszonej kapusty (jestem fanką), a mąż "węgierski żurek", czyli gulyasleves. Po miłej pogawędce i zajrzeniu na brzeg Balatonu pojechaliśmy dalej. Z racji deszczu i robót na istryjskim Ypsylonie; oraz zamkniętego konkretnego zjazdu z autostrady, przybyliśmy do Fażany około 22. Z racji tego, że ulica Braće Ilić jest pokręcona we wszystkich możliwych kierunkach, trochę nam zeszło w poszukiwaniu konkretnego domu. Jednak koniec końcem trafiliśmy pod wskazany adres, gdzie dostaliśmy na wejście kolację: prśut, ser, coś w rodzaju paprykowego salami i kruh. Dobry većer Hrvatsko!
Mieszkanko w sam raz dla nas. Sypialnia z wielkim małżeńskim łożem + drugi pokój wraz z kuchnią i wersalką, łazienka oraz taras ogromniasty, z jeszcze jednym łóżkiem i stołem.

30.05.
Trzeba trochę odpocząć po podróży, więc choć plan na te dwa tygodnie długaśny, odpuściliśmy sobie. Przedpołudniem spacer po Fažanie, ciacha i prawdziwa czarna i w dodatku pyszna herbata (Wrzaskuny) i latte (reszta). Jak wróciliśmy na kwaterę czekała nas miła niespodzianka. Mira przyniosła nam obiadek: rosołek z ryby oraz rybę w sosie i ziemniaki z blitvą (hvala Mira, zwłaszcza za blitvę).
Jednak robaczki w pupciach (jak mawia jedna z moich kol...) nie dały nam spokoju i popołudniu odwiedziliśmy Pulę. Zaliczyliśmy część programu obowiązkowego (Amfiteatr pozostawiwszy sobie na inny dzień) i po kolacji niezbyt chorwackiej (pizza i skuša) wróciliśmy do domu. Pogoda nienajlepsza, wieje, trochę pada, z kąpania nici.

31.05.
Plan wizyt czas odhaczać. Dziś Rovinj. W Fažanie brzydko (w nocy lało jak z cebra), więc kurtki w bagażnik i dalej na północ...., a im dalej na północ, tym ładniej. Rovinj ładne, nawet bardzo, powitało nas deszczem z błękitnego nieba. Pan kelner nam wyjaśnił, że ten deszcz to wiatr przywiał znad morza, nad którym wisiały ciemne chmury. Po ciachach (mimo słońca zimny wiatr) i kawie, ruszyliśmy na spacer uliczkami w górę i w dół, nad brzeg morza i w różne zakamarki. Zdjęć milion (potem selekcja). Oczywiście zostało zaliczone wejście na kampanilę, choć bez młodszego Wrzaskuna, który się przestraszył schodów. Fakt, zrobione z byle jakich desek :? , co prawda grubych, ale wygląd nie napawał poczuciem bezpieczeństwa. Tak więc najpierw damy, a potem głowa rodziny ruszyła na podbój kampanilii, na której wzorowali się Wenecjanie (sic!).Po spacerku, jako że nadciągały czarne chmury (bez Dowgirda), ruszyliśmy w drogę powrotną zatrzymując się w Bale/Valle. Dzieci chciały pizzę (po to w końcu przyjechały do Chorwacji, jakby kto nie wiedział), więc udaliśmy się do lokalu z wielkim napisem Pizza, który była tam postawiony chyba dla zmylenia przeciwnika, bo pizzy nie było. Załamane Wrzaskuny (co my będziemy jeść???????????) zgodziły się na zupę pomidorową (Wrzaskun-Hrabia) i spaghetii bolognaise (Wrzaskun-Hrabina). Mamusia Wrzaskunów wsunęła mešane meso, a tatuś tychże -spaghetti carbonara. Brzuchy pełne, kubki smakowe nie powalone (gdzie te dalmackie smaczki :cry: ),ale można zwiedzić następne miasteczko na drodze. Ładne i puste. Kościół zamknięty, lapidarium też. Powłóczyliśmy się po uliczkach i hajda do domu.

01.06.
Jako, że przed wyjazdem pozwoliłam sobie wydrukować relację jolamik z zeszłorocznego Jej pobytu w Fažanie, za Jej wskazówkami ruszyliśmy, aby zobaczyć na własne oczy cudo pt. Dolny Kamenjak. I rzeczywiście to jest CUDO. Zapłaciliśmy 20 kun za wjazd (opłata za cały dzień pobytu) i ruszyliśmy oglądać. Pełno zatoczek i łagodnych i tych bardziej stromych. Łagodne oglądaliśmy, a w stromej zadekowaliśmy się. Dzieci miały frajdę, bo w końcu pogoda jak drut i można było wejść do morza. Z płetw nici, ale skakania przez fale miały do woli. Czas umilały nam dwa myśliwce, które laty nad głowami, wyczyniając ewolucje. Po wizycie w Kamenjaku, trafiliśmy do Premantury, gdzie w lokalu Valentino (mamo, chcemy pizzę) zjedliśmy włoski obiad (pizza, lasagne i carbonara) i poprawiliśmy chorwackimi megakuglami. Właściciel skakał koło gości (było ich niewielu przed sezonem), a nas pytał, czy JK zostanie prezydentem. (Dzień wcześniej pytano nas o Tuska). Na koniec, gdy przyszło do płacenia rachunku, wziął kartę i zaczął spisywać z niej ceny, a na koniec poczęstował rakiją - bardzo dobrą. Jak ktoś będzie w Prematurze, to polecam ten lokal.
Cen nie podaję, ponieważ nie wiem, czy są takie same, jak w sezonie.

02.06.
W naszych planach wakacyjnych została zapisana też słoweńska część Istrii, więc dziś, aby odpocząć od słońca (niektórym spaliło karczek, a niektórym nóżki), jedziemy do Postojnej, zobaczyć cudo-jaskinię. Pogoda zresztą zaczęła się psuć (w nocy znów padało). Po pomyleniu drogi przy samej granicy wjeżdżamy na Słowenię, zakupujemy tygodniową winietę i znajdujemy się w innej rzeczywistości: za oknami inne wioski, a pod kołami inny asfalt (pierwsze podoba się nam, drugie wręcz przeciwnie).
W Postojnej płacimy 53 euro (20+20+12+1 za pięciolatka) i ustawiamy się w kolejce za Japończykami.... Po przejechaniu kolejką podziemną cała wielka grupa dzieli się na 4 podgrupy językowe i nie wiedzieć czemu, prawie wszyscy Polacy stanęli pod tabliczką "Slovenski". Efekt był ...nie wiem, jak to nazwać, bo chyba nie "komiczny" :?. Pani przewodnik próbowała nas zainteresować swymi opowieściami, z których 90% nikt nie kumał, choć patrząc na wiek uczestników, to tylko moje dzieci nie uczyły się w szkole bratniego języka, którego to jako taka znajomość pozwala na jakieś rozumienie przekazywanej treści, o której zresztą też uczono w szkole, tyle że na geografii (kras, stalaktyty, stalagmity, itp.). W dodatku można poczytać przed udaniem się w jakieś miejsce, a akurat o jaskini w Postojnej jest mnóstwo informacji. Jednak nie każdemu widać się chce i efekt był taki, że panie w średnim wieku (części Polski, z której pochodziły nie wymienię przez szacunek dla innych ich sąsiadów) cały czas narzekały, a to że nie po polsku, a to że kapie, a to że ciemno, a to że nie wiedzą, o czym przewodniczka mówi. Brakowało tylko, żeby zaczęły narzekać, że w jaskini są formy zaczynające się na "stala-". :evil: Byłam zażenowana.
Ale o wizycie. Nie będę opisywać, bo nie potrafię opisać tego, co widziałam. Mogę jedynie polecić i nie uważam, że kwota 20 euro za dorosłą osobę jest ceną wygórowaną za to, co się otrzymuje w zamian. My byliśmy zauroczeni. Po wyjściu z jaskini, dzieci odbiły sobie na maszynie pamiątkowe znaczki (najtańsza pamiątka stamtąd - tylko 1,05euro), kilka fotek, zakup na parkingu słoweńskiego miodu i szybciutko do samochodu, bo zaczyna lać jak z cebra. Po pożywieniu się chorwackim jedzonkiem, zadzwonieniu do Polski (pada, ziemia niedaleko mojej miejscowości zjeżdża z całą wioską - makabra) ruszamy do Predjamskiego zamku. Oglądnęliśmy go z zewnątrz, podpatrywaliśmy przygotowania tamtejszych wykonawców turnieju rycerskiego i ruszyliśmy do Hrastovlje (przestało padać), gdzie znajduje się mały obronny kościółek, a w nim polichromia na wszystkich ścianach ze słynnym Dance Macabre. Pani, po zainkasowaniu 5 euro, włączyła kasetę z polskimi objaśnieniami, a sama wskazywała, o czym jest konkretnie mowa. Warto pojechać i zobaczyć.
Najbliżej Hrastovlje jest przejście w drodze do Buzet, więc pchamy się tam, bo na przejściach na wybrzeżu rano były kolejki. Tutaj nie ma, natomiast Bardzo Ważna Pani sprawdzała, czy mój mąż nie wisi w ich SISie, a potem wręczyła mu ulotkę o przepisach drogowych obowiązujących w tym roku na Chorwacji. Docieramy do Buzet (jeść!!!!!!!!!!!). Znów pada, ale powłóczyliśmy się trochę po starym mieście (bez przewodnika, bo....pada), pooglądaliśmy to i tamto i zjechaliśmy do "cywilizacji", w której tylko puby były otwarte (taki jest minus pobytu przed sezonem). Pojechaliśmy dalej w poszukiwaniu strawy i zaraz za Buzet trafiliśmy do Gostinicy MOST. Towarzystwo pizza, a ja gnojni z truflami (raz się żyje) za 99kun. Zważywszy na ilość trufli, jaka jest w daniu np. w Puli oraz ich cenę, to nie uważam, że moje danie było drogie. Pizze też były wyśmienite, a podniebienie mojego męża poznało smak tamtejszego piwa Favorit. Podobno dobre (nie wiem, byłam kierowcą). Warto się tam zatrzymać. Do domu dotarliśmy wieczorową porą i padliśmy na....., ale wcześniej było winko dla kierowcy.

03.06.
Boże Ciało, więc nigdzie się nie ruszamy. Leje, deszcz ciupie tak, jakby miał być potop. Kalosze wyciągnięte, kurtki też, bo na 9.30 idziemy do kościoła na procesję, a tu o 9.10 spadła ostatnia kropla i niebo niebieściuchne. Mają Chorwaci chody, nie ma co. Procesja - pełna spontana, ołtarzyki takie, że przy niektórych paniusie w Polsce dostałyby zawału, że takie skromne. Nikt niczego nie rwie, nikt się nie przepycha, wszyscy śpiewają (nawet "Barkę") - można? Widać można. Nie byliśmy jedynymi Polakami na procesji, więc może przykład prostoty tam, gdzie ona powinna być pójdzie dalej?
Jak już napisałam, mieliśmy już nigdzie nie jechać, ale kopsnęliśmy się do Vodnjan, bo mijaliśmy je już z 5 razy i coraz większe było ryzyko, że w końcu tam nie trafimy, a od Fažany jest rzut beretem. O Vodnjan jest mało w przewodnikach, a znajduje się tam największy kościół na Istrii, w dodatku ze zmumifikowanymi świętymi, m.in. św. Sebastianem (korpus), św. Barbarą (stopa) i 4 w pełni zachowane ciała: św. Jan Olini (zm.1300), św. Nicolosa Bursa (zm.1512), która posiada wszystkie organy wewnętrzne. Pozostałych nie zapamiętałam. Porządku w kościele pilnuje trochę "zwariowany" człowiek. Nie wolno robić zdjęć i nie wolno wchodzić do kościoła w stroju niegodnym (przy nas wyrzucił parę Niemców w za krótkich spodenkach - "pieszczotliwie"; powiedział im: raus). Mówił do nas we wszystkich mu znanych językach, łącznie z migowym, ale opis mumii włączył nam po polsku. Też warte zobaczenia, choćby ze względu na mumie - nie na człowieka.

04.06.
Dziś w planach mamy północno-zachodnią część wybrzeża. Zaczynamy od Poreciu i słynnej Bazyliki. Warto było przyjechać. Bazylika i mozaiki piękne. Miałam wrażenie, że przeniosłam się bardziej w strony, gdzie króluje wschodnia mentalność, a jednocześnie przyszło mi na myśl Lourdes ze swoim dolnym kościołem. Po zwiedzeniu Bazyliki, zaliczeniu wejścia na wieżę, ruszyliśmy w miasto. Po obiadku (wiadomo jakim) w "Sarajevie"; poszliśmy oglądać rybki i inne cudeńka w Akwarium. Młodszy Wrzaskun zauroczony został przez mureny, z którymi chciał milion zdjęć. Po naukowej części wyprawy, obowiązkowe (było ciepło) lody. Trafiliśmy na lodziarnię, gdzie otrzymując lody można było usłyszeć sprośne wierszyki nt. lodów i bitej śmietany, wygłaszane przez sprzedawców po polsku. Nie ma jak nauka języków obcych :)
Udaliśmy się w dalszą podróż - do Savudriji, gdzie wznosi się latarnia morska, z którą związana jest wielka miłosna historia. Latarnia, jak latarnia (zamknięta i ogrodzona), ale poniżej fajne mini zatoczki, z których dobrodziejstwa skorzystaliśmy, zbierając muszelki, oglądając rybki i inne morskie żyjątka. Na koniec dnia Umag i lody.

05.06.
Dziś plan, aby pojechać zobaczyć Kanał Limski. W tym celu udaliśmy się do miejscowości Vrsar. Mając w rękach 3 różne przewodniki o Chorwacji, nie zgodziliśmy się z żadnym z opisów tego miasteczka, ponieważ były po prostu niesprawiedliwe, a ich autorzy nie docenili piękna tego miasteczka.
Jako, że wszystkie stateczki wypłynęły w podróż do Kanału, powłóczyliśmy się po nabrzeżu, gdzie młodszy Wrzaskun życzył sobie zdjęcie z co większymi jednostkami pływającymi.
Wracając z Vrsaru zjechaliśmy na koniec Kanału Limskiego, który wcześniej oglądaliśmy z punktów widokowych przy drodze, przy których można było kupić - oprócz tak "pospolitych" rakij, serów, miodów, marmoladę z mniszka, szałwi czy pokrzyw.
Przy Kanale Limskim (jak już zjechaliśmy w dół) uzyskaliśmy informację, że stamtąd też można przepłynąć Kanał taniej i bez wymogu wypłynięcia na morze. Z racji tego, że co niektórych z nas nęka choroba morska, bardziej nam odpowiadał ten wariant, których został zrealizowany 4 dni później.
Wieczorem, już w Fažanie, winko i sery.

06.06.
Dziś znów Pula i Amfiteatr. Było ciut gorąco, co zniechęcało do dłuższego pobytu na otwartej przestrzeni, ale zabawiliśmy tam dłuższą chwilę, oglądając - oprócz murów - dwa małe muzea, które znajdują się na terenie tej wspaniałej budowli.
Po wyjściu z Amfiteatru, spacer uliczkami Puli w poszukiwaniu jeszcze tego, czego nie widzieliśmy podczas poprzedniego pobytu.
Popołudnie na miejskiej plaży w Fažanie, a wieczór na plaży przy Campingu Bi-village.

07.06.
Dziś znów wyprawa do UE. Jako, że zakupiliśmy słoweńską winietę, trzeba było z niej skorzystać. W planach mamy Saliny, Koper, Izolę i Piran.
Tym razem nie pomyliliśmy drogi do przejścia granicznego.
Saliny o tyle ciekawe, że nie widzieliśmy czegoś takiego wcześniej. Idzie się między basenami z wodą morską, która paruje zostawiając sól, która potem jest wybierana, pakowana w wielkie wory i potem używana np. przy produkcji czekolad.
W budynku, który znajduje się pośrodku tych basenów - salin, można oglądnąć ekspozycję dotyczącą pozyskiwania soli z wody morskiej oraz historii tego miejsca. Jak się ma szczęście, można pooglądać ptactwo. Jak byliśmy, było bardzo gorąco i udało nam się zobaczyć tylko czaplę siwą, ale i tak jesteśmy zadowoleni. Na koniec zakup pamiątek, czyli wspomnianej czekolady z solnim cvetom i jazda do Kopru, który nas ... rozczarował. Napiszę tak. Mamy przewodnik po Słowenii wydawnictwa Bezdroża. I przewodnik po Słowenii jest tak napisany, że każdy chciałby tam pojechać. Autorzy potrafili w sposób przekonywający przekazać czytelnikom swoją miłość do tego kraju i może dlatego byliśmy rozczarowani. Jednak przeszliśmy się po uliczkach, pooglądaliśmy co ciekawsze miejsca, znaleźliśmy tylko dwie lodziarnie (ichniejszej Algidy), co Wrzaskuny skomentowały, że Chorwacja jest sto razy lepsza niż Słowenia, bo tam jest więcej lodziarni. Na koniec, po ujrzeniu słynnej plaży w Koprze (już rozumiemy, dlaczego Słoweńcy jeżdżą nad morze do braci Chorwatów), pojechaliśmy do Piranu, opuszczając w naszych planach ujrzenie Izoli (Wrzaskuny postawiły weto). Piran bardziej się nam spodobał. No i były lody, nie od Algidy albo jakiegoś innej Nestlea, co nas zadowoliło w 99%. Gałki duże, lody tłuste i smaczne, cena 1 euro za kuglę. W przewodniku było napisane, że Piran to miasto kotów. Nie ujrzeliśmy żadnego, natomiast w wielu miejscach widzieliśmy podobizny ślimaczków.

08.06.
Dzień spędzony na plażowaniu, lodowaniu, włóczeniu się po Fažanie.

09.06.
Po całodziennym odpoczynku jedziemy w głąb Istrii. Zaczynamy od Motovun, gdzie wjechaliśmy na sam szczyt, po uiszczeniu opłaty parkingowej 15 kun. Miasteczko piękne (gdyby nie ta kampanila i weneckie lwy...:), a widoki jeszcze piękniejsze. Po zakupieniu malvaziji oraz miodów rozmarynowego, szałwiowego i lawendowego ruszyliśmy do Jaskini Baredine. Milion razy mniejsza niż Postojna, ale sto razy bardziej kolorowa. Dodatkowo przewodnik się okrutnie nie spieszył (miał na względzie najmłodszych uczestników wyprawy), mówił w 4 językach i pokazywał różne cudeńka, łącznie z teatrzykiem cieni dla dzieci. Na koniec pozwolił zrobić zdjęcia odmieńcom jaskiniowym o wdzięcznych imionach Bianka i George (w Postojnej nie udało się sfotografować - było za ciemno). Wszyscy chwalą Postojną Jamę, a Jama Baredine jest naprawdę godna polecenia. Obok jaskini jest skansen maszyn rolniczych (nie zwiedzaliśmy) oraz stoi pan, który sprzedaje wyśmienitą medovicę.
Po zakupie ww. trunku (za mało, za mało), udaliśmy się na Limski Kanał. Przepłynęliśmy tam i z powrotem, pozachwycaliśmy się widokiem brzegów oraz ptaków na klatkach z małżami i ostrygami. Po wyjściu na ląd dzieciarnia pozbierała muszelki i udaliśmy się na plaże Fažany.
Malutka uwaga: ceny różnych trunków, miodów i przetworów były wyższe przy końcu Kanału Limskiego od tych ze stoisk przy punktach widokowych na drodze do Kanału.

10.06.
Po leniuchowaniu nad brzegiem morza, popołudniu udaliśmy się do Labin. Jazda Jadranką pełna była niezapomnianych przeżyć, zwłaszcza dla mnie jako pasażera z lekiem wysokości w dziwnej odmianie (w góry mogę, po ulicy zbudowanej na zboczu tej góry – niekoniecznie). Wizyta w Labin rozpoczęta lodami, a potem spacer po starych uliczkach, pełnych kotów i cudów na 4 kółkach typu: zastawa, yugo, które moje Wrzaskuny widziały po raz pierwszy w życiu. Na koniec deser w postaci morwy prosto z drzewa - mniam, mniam, mniam.

11.06.
I znów z dala od morza. Najpierw Roć (ładne), a potem Hum - naszym skromnym zdaniem ładniejsze. W Hum zakupiona została Biska, ale nie w sklepie z pamiątkami, tylko w jednym z "licznych" domów. Przed zakupem próbowałam jednej i drugiej i ta domowa jest lepsza - nie leci tak samogonem. Damy zakupiły sobie wisiorki z literkami (po powrocie zapytano mnie w pracy, do jakiej sekty przystąpiłam - ludzie po studiach...:roll: ), a całe towarzystwo ugościło się w jedynej konobie w tym mieście. Jajecznica z dzikimi szparagami została skonsumowana, jak również zupa z kukurydzy i gulasz z kluseczkami. Wszystko z dodatkiem pysznego, domowego chleba. I co warte zauważenia. Ceny mniejsze niż na wybrzeżu i można płacić kartą, tak samo jak w jednym z dwóch sklepów z pamiątkami.
Brzuchy napełnione, pamiątki zakupione - można jechać do Beram. Jest to mała wioska niedaleko Pazin, gdzie na cmentarzu znajduje się kościółek, w którym jest chorwacki Dance Macabre, namalowany przez brata autora malunków z Hrastovlje. Po klucz wraz z przewodniczką trzeba kopsnąć się do Beram. Polecam wyprawę w tamte strony.
Na koniec, jako że w tym dniu jeszcze lodów nie było, jedziemy do Pazin. Przy okazji lodów zwiedzamy zamek i tamtejsze muzeum. Ciekawostka. Jak coś nie jest za szybą, można dotykać i nikt nie krzyczy: nie dotykać eksponatów. Widać chorwackie są solidniejsze od polskich.

12.06.
I nadszedł dzień pakowania. Przed południem jeszcze zaliczamy plażę i morze. Później już pakowanie i sprzątanie. Wieczorem wybieramy się na plac przed kościołem, gdzie odbywa się Fažanski Tanac. Dzieci w różnym wieku, z całej Istrii (jest też jeden zespół z Czarnogóry), prezentują istryjskie tańce. Ilja, syn Miry, naszej gospodyni, też występuje, więc przyszliśmy go podopingować. Po występach zdjęcie naszych Wrzaskunów z bardzo dumnym Ilją i kolacja w knajpce nad morzem.

13.06.
Rano kościół i żegnaj Chorwacjo do następnego razu :cry: :cry:

Malutki remarque: Istria piękna, kawa na niej duża, ale serce naszej czwórki pozostało w Dalmacji. Być może dlatego, że Istria jest zbyt włoska jak dla nas. Po powrocie w kółko słuchamy klap i innych chorwackich twórców, bo na Istrii tylko raz usłyszeliśmy nie włoską piosenkę - był to Michael Jackson.

Mimo tych malutkich uwag, polecam Istrię, tak jak Fažanę i Mirę Eldić.
CinnamonGirl
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1338
Dołączył(a): 08.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) CinnamonGirl » 04.07.2010 20:27

No opis bardzo interesujący i przepełniony przydatnymi wiadomościami. a tera zprosimu zdjęcia z tych opisanych miejsc :)
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 04.07.2010 21:47

tak tak - zdjęcia mile widziane zwłaszcza że na Istrii zaczęła się nasza znajomość z Chorwacją i do tych wakacji wracam z sentymentem
HAncur
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 695
Dołączył(a): 29.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) HAncur » 04.07.2010 22:44

Postaram się jak najszybciej dodać, tylko rozgryzę problem rozmiaru i wklejenia :?
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 05.07.2010 08:44

Jeżeli masz problem - zajrzyj tu :
forum/viewtopic.php?t=11670
HAncur
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 695
Dołączył(a): 29.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) HAncur » 06.07.2010 07:54

Dzięki za podpowiedź. Postaram się to zrobić w weekend, bo teraz wyjeżdżam i nie będę mieć do soboty dostępu do internetu.
Ricardo123
Autostopowicz
Posty: 3
Dołączył(a): 19.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ricardo123 » 19.07.2010 23:09

Wybieramy się na przełomie sierpnia i września na Istrię, miejscowość Fažana ze względu na nasze plany dotyczące zwiedzania wydaje się być idealna na bazę wypadową. Mam jednak kilka pytań do tych którzy znają tą okolicę.
Czy w samej Fažanie lub najbliższej okolicy jest jakiś targ rybny chcielibyśmy bowiem kupować świeże ryby i owoce morza ?
Czy w okolicy są jakieś ciekawe miejsca w których można popływać z rurką (moja młodzież bardzo polubiła tą formę spędzania czasu nad morzem dwa lata temu kiedy spędzaliśmy wakacje na Korczuli) i powiosłować pontonem ?
Jeżeli nie Fažana to może jakieś inne propozycje uwzględniające nasze zainteresowania.
santosz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1181
Dołączył(a): 02.08.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) santosz » 21.07.2010 00:28

Istrie też można podzielić, część zachodnia rzeczywiście jest bardzo włoska ale wschodnia począwszy od Opatiji przez Labin, Rabac po Medulin jest czasami bardziej chorwacki niz Dalmacja.

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Istria - czerwiec 2010
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone