napisał(a) Trebor » 02.05.2006 22:24
Live, nie wiem czemu, ale dopiero teraz trafiłem na Twoją opowieść i przeczytałm ją wczoraj w nocy z wypiekami. Serdecznie współczuję Wam. Twoja opowieśc potwierdza tylko moją teorię dotyczącą południa: jak nic się nie dzieje, to jest bajkowo. Jak coś sie stanie - koniec bajki, zaczyna się koszmar i to do kwadratu z winy ludzi. Ja nie miałem takich "przygód" na południu (na szczęście, jeszcze), ale w zeszłym roku widziałem coś znamiennego. Na jakieś 30 km przed Dubrovnikiem trafiliśmy na jadrance na wypadek. Dwa samochody dziubnęły się, jeden spadł kilkanaście metrów z drogi, drugi stał w poprzek. Walnęły naprawdę zdrowo. Wypadek musial się zdarzyć kilka, no, może kilkanaście minut przed naszym wyjazdem. Na miejsce dojechała chorwacka policja w liczbie jednego funkcjonariusza. Dość trudno to sobie wyobrazić, ale ten facet przez następne prawie pół godziny łaził po terenie wypadku i gadał przez komórę. Totalnie zakrwawionego, poszkodowanego faceta z małym, mniej więcej trzyletnim, równie zakrawionym dzieckiem podróżni "oporządzali", a ten palant w mundurze nawet nie zabezpieczył miejsca wypadku! Ludzie łazili wszędzie, facet-ofiara wypadku w szoku płakał i siedział z dzieckiem w palącym słońcu, w rowie leżał przewrócony samochód w którym wył jakiś silnik, w drugim samochodzie ktos chyba dogorywał, to mu litościwe ludziska zasłoniły okno szmatą, żeby go na koniec słońce nie spaliło, a policmajster gadał i gadał... Pół godziny potem (a może trochę dłużej) przyjechała karetka pogotowia, z której wysiadła pani doktor z sanitariuszami, która zaczęła obchodzić pole walki, zadawać pytania wszystkim dookoła - wszystko powoli i bez pośpiechu - po czym rozpoczęło się mozolne "ładowanie" ofiar po kolei na nosze.
Wiecie co?
Na prośbę żony pokonałem ostatni odcinek naszej drogi w tempie 2 razy wolniejszym niz normalnie (a na urlopie z reguły nie daję w gaz). Nie chciałby się dostać w łapy tych ratowników, lekarzy i policjantów. To drugi biegun tej krainy szczęśliwości, pól lawendowych i szmaragdowego Jadranu.
Pozdrawiam.