Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Środziemnomorska 2.5

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009
Środziemnomorska 2.5

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 20.01.2010 20:42

Śródziemnomorska 2,5 - Turcja 2008
wydanie drugie, poprawione


************************************************************************

Spis treści

Rozdziały

Prolog
1. Wyjazd
2. Pierwszy dzień w Turcji
3. Didim - rzut oka pierwszy
4. Wyprawa statkiem czyli fiszpiknik - tym razem po turecku
5. Wyprawa statkiem na poważnie
6. Efez na kursie
6b Efezu ciąg dalszy - msza na Górze Słowików
6c Efezu ciąg dalszy - Selçuk
7. Didyma - raz ostatni
7b Didyma - wyjazd
8. Droga powrotna - przystanek pierwszy
8b Droga powrotna - przystanek drugi
8c Droga powrotna - Na szczycie: Hierapolis
8d Droga powrotna - na Stambuł!
8e Droga powrotna - Stambuł!
9. Stambuł!
9b Stambuł!- Wielki Bazar, Grand Bazar, Kapali Çarşi
9c Stambuł!- Hagia Sophia
9e Stambuł!- Hagii Sophii vice versa czyli Błękitny Meczet
9f Stambuł!- Pałac Topkapi
9g Stambuł!- Pałac Topkapi - dziedziniec drugi
9h Stambuł!- Pałac Topkapi - dziedziniec trzeci i czwarty
9i Stambuł!- wyjeżdżamy
10 Powrót
10b Powrót - Bułgaria...
10b Powrót - Serbia, Węgry, Słowacja...
Suplement, podsumowanie, epilog?

Galerie zdjęć

Serbia Granica
Gallipoli Troya
Droga
Bergamo
Didim
Didim
Dalyan
Na morzu
Efez
Domek Matki Boskiej
Selçuk
Didim
Didim
Milet
Pamukkale
Pamukkale - Istanbul
Istanbul
Istanbul Serbia
Węgry Polska


************************************************************************

Prolog

Obrazek

Szli jako morze niezmierzone. Piechota polachska, janczary, spahy.
Każdy pasza prowadził wojska swego paszaliku: więc szli mieszkańce Europy, Azji, Afryki.
Za nimi ciągnął tabor olbrzymi z ładownymi wozami zaprzężonymi w muły i bawoły.
Mrowie to stubarwne w rozlicznych zbrojach i ubiorach ciągnęło się bez końca.
Od świtu do nocy, bez przestanku, wchodzili, przenosili się z miejsca na miejsce,
rozstawiali wojska, kręcili się po polach, ustawiali namioty, które taką przestrzeń zaległy,
że z wież i najwyższych miejsc Kamieńca wcale nie było można dojrzeć wolnego od płócien pola.

Ludziom zdało się, że śniegi spadły i całą okolicę pokryły.
Rozstawianie taboru odbywało się przy huku strzelb, albowiem zasłaniający tę robotę oddział janczarów
nie przestawał ku murom strzelać; z murów zaś odpowiadano nieustającym ogniem działowym.
Grzmiało echo po skałach, dymy unosiły się ku górze i zakryły błękit niebieski.
Do wieczora Kamieniec był tak zamknięty, że chyba jedne gołębie mogły się zeń wydostać.
Ogień ucichł dopiero, gdy pierwsze gwiazdy błysnęły na niebie.

(H. Sienkiewicz Pan Wołodyjowski)

Obrazek

Obudziłem się tuż przed świtem.
Kawa, papieros. Dość wcześnie, aby zdążyć jeszcze sfotografować świt wstający nad tą wodą,
tuż przed hotelem. To cieśnina zwana dziś Dardanelami, a Hellespontem dawniej, jak się już
z przewodnika dowiedziałem. Siedziałem na balkonie pokoju hotelowego.Jakieś piąte piętro.
Strach było się wychylić, bo te Turki, jak się potem okazało, to kurduple takie, balustradę
na wysokości moich ja... znaczy się niskie balustradę zrobiły, a z dziesiątego piętra to już
dawno się wyprowadziliśmy, to i człowiek się odzwyczaił.
No więc siedzę za tym niskim murkiem, piję kawę, i, w rogu, takie obsr.. obfajdane przez cóś,
ptaki, pszczoły albo co? błyszczy coś.
Lezę tam i, słuchaj, GROSZ, nasz, rodzimy leży. Rany, jak ja się ucieszyłem. Nasi tu byli!
Jedziesz bracie dwa dni, jakieś tysiące kilometrów, granice, państwa, stajesz u wrót Azji, a tam
- grosz. Łezka się w oku zakręciła. Oczyściłem, w kieszeń i ... I co? Diabli wiedzą.
Jakbym tak każdy znaleziony grosz miał pamiętać ...

Widok na Azję
Obrazek

No, ale czas na krótki rys historyczny, cobyś mnie za nieuka i niedoinformowanego nie wziął.
Znajdowałem się aktualnie w Gelibolu, z racji krwawej bitwy toczonej tu pomiędzy państwami Ententy,
a Imperium Osmańskim, szerzej znanym jako Gallipoli .
Mało kto wie, iż bitwa tu toczona, o znaczeniu dla Turcji ogromnym - właśnie od tego zwycięstwa
zaczęła rosnąć sława i popularność Mustafy Kemala - stała się równie istotna dla historii Australii
i Nowej Zelandii:
Do tej pory oba te kraje uważały się za wiernych poddanych Brytanii i wierzyły w brytyjską wyższość.
Wydarzenia na Gallipoli zachwiały tymi przekonaniami, a trzy lata na froncie zachodnim zniszczyły je całkowicie.
Na Gallipoli narodziła się także legenda "Anzacs", braterstwa broni pomiędzy Australią i Nową Zelandią.
Australijscy i nowozelandzcy żołnierze, popularnie zwani "diggers", przekonali się,
że wcale nie są gorsi od swoich brytyjskich kolegów,
a pod wieloma względami nawet ich przewyższają. Gallipoli to definiujący moment w historii Australii,
moment, w którym obudziła się świadomość Australijczyków jako odrębnego narodu.


Obrazek
Janek - nasz kierowca

No nic.
Najpierw ta wizja Turków atakujących Kamieniec, historia najbliższa, historia naszych rozbiorów,
fakt, iż po raz pierwszy opuszczam swój rodzimy kontynent, ten ostatni, "groszowy" ślad ojczyzny,
wizja "zemsty sułtana" w końcu, sprawiły, że, mimo zmęczenia drogą i późnej pory przybycia do hotelu,
zerwałem się wcześnie i, mając trochę czasu wolnego, zamyśliłem się nad koleją losu, która przywiodła mnie
na ten odległy kraniec Europy.
Jak to mówią: nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Kto mówi? A skąd mam wiedzieć - kto mówi? Może sam wymyśliłem?
Człowiek tu stara się tak patetycznie i dostojnie, na płacz się zbiera, a temu się zagadki w głowie!
Wyguglaj sobie! Wątek żeś mi poplątał.

A chciałem, żeby było tak ładnie ...

Obrazek
Ostatnio edytowano 11.06.2010 13:47 przez weldon, łącznie edytowano 5 razy
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 20.01.2010 20:47

1. Wyjazd

Obrazek

No dobrze. Widzę, żeś przygotowany do zajęć i płyn zacny przyniosłeś.
Chociaż? Wielkość tego pojemnika świadczy, że masz zamiar nietaktować częściej?
Nie? To po coś to przyniósł? Nietaktuj. Tylko umiar trzymaj.

Pamiętasz jak Ci mówiłem, że piękna przygoda jaką przeżyliśmy w związku z wyjazdem i wakacjami w Grecji
rozbudziły tylko nasz apetyt na dalsze poznawanie krajów ciepłych, Morze Śródziemne okalających.
Wybór był prosty: dowiedzieliśmy się, że, jeżeli chcemy kontynuować spotkania z historią antyczną,
i nie tylko, musimy udać się dalej.
Wybór, można by rzec też, był ułatwiony - to zaprzyjaźnione bielskie biuro podróży zdecydowało - Turcja.

Turcja, znaczy się, Orient!, Imperium Osmańskie!, antyk!, Troja!, Azja w końcu!, egzotyka, o której nie wiedzieliśmy
za wiele, znaczy się - przyszła pora się bać ;).
Jak już mówiłem, życie zadecydowało, że jedziemy do Didim, diabli wiedzą gdzie, ale za to wiemy z kim i kiedy.
Czasu było sporo, Bożena zaczęła starania o urlop, a ja, swoim zwyczajem, zbieram dane.

Jako, że Turcja to już w większości Azja jednak , to warto przygotować się na pare niespodzianek,
których w Helladzie doświadczyć nie sposób. W zasadzie obowiązuje jedna - nie jeść surowego,
gdyż "zemstą sułtana", barwnie ;) na forumach opisywaną przypadłością, to grozi.
Takie tam różne, że to muzułmański kraj, że Kurdowie, że tak dalej ... to już mniej ruszało.
Ważne, żeby ciała nie dać i, w nieodpowiednim momencie, się nie zes ... fajdać.
Podobno Turcy przyzwyczajeni są, więc o pomoc do ichnich aptek, ewentualnie, podobno,
Ukraińców o pomoc prosić. Nasze leki - nie działają. Nie działają - to i nie bierzemy.
W sumie, profilaktyka zadziałała, więc i problemu nie było, no ale niektórych trafiło ... :D.

Obrazek

Dobra zejdźmy z tematu, tym bardziej, że wtedy się Kosowo odłączyło, a my je poparliśmy.
Przez Serbię jechać będziemy, więc ważniejszym się stało, czy Serbowie się na nas obrażą
i na jak długo. Może do lipca im przejdzie? Chyba przeszło, bo jakichś tam przygód specjalnie nie było.
Aaa, pies się przyczepił. No wiem, że one wszędzie się mnie czepiają, ale pytałeś.

No dobra. Zrobiło się ciepło, do ekipy dołączyliśmy teścia, spakowaliśmy się iii.... I gucio.

Nie mieścimy się. Przynajmniej jedną walizę muszę wywalić, ewentualnie kumplowi wcisnąć.
Poprzednio sobie autokar pod dom zażyczyliśmy, to załadowaliśmy wszystko, łącznie z gitarą Kaśki,
a w tym roku jedziemy z Magnusa (z Bystrej k. B-B). Kłopot. Almera mała.
Dobra, kumpel się zgodził i jakoś się tam dotelepaliśmy, ale jak to się skończyło to opowiadałem ci już wcześniej.

No, ale, na razie standard - kolacyjka, basenik, spacer po górach, autokar i deptamy.
Wyjazd wczesnym rankiem, Słowacja, Węgry - przez Budapeszt, Serbia - przez Belgrad i na Nis depneliśmy.
Wieczorkiem wylądowaliśmy w jakimś hoteliku. Gdzie i jak się nazywał - nie pamiętam. Ciemno było.
Zresztą, chłopie, cały dzień jazdy. Nudy. Żeby nie te imieninki co jakiś czas ;) to człowiek by kipnął.

Obrazek

Najgorzej to na autostradach - pusto. Szeroko. Nie ma na czym oka zawiesić.
Jak się Bułgaria zaczęła, to już ciekawiej było. Wiesz, tak jakbyś się w czasie przeniósł ...

Obrazek

A, i jeszcze, granica! Przecież my z tej całej Unii wyjechaliśmy. To znaczy wyjechaliśmy (do Serbii),
wjechaliśmy (do Bułgarii), i znów wyjechaliśmy (do Turcji). A co ..., do dobrego, to się człowiek szybko przyzwyczaił.
A tu, już nie pamiętam dokładnie, ale Węgrzy nas jakoś tak oleli, a Serbowie kazali wysiąść.
Autokar sobie, my sobie. Paszporciki pokazać. Poszło. W sumie po kiego te granice?
No dobra. I tak, jak się okazało, nie było tak źle.

No więc wylądowaliśmy w hotelu. Jakiś zjazd był, czy inne spotkanie integracyjne.
Samochodziki, takie bardziej wypasione, panowie odstawieni, panienki, no no ...
Trochę tak to dziwnie wyglądało, ale, wiesz, teść piwko, ja jakąś taką śliwowicę czy coś tam i lulu.
Rano śniadanko i w drogę. Tej drugiej granicy nie pamiętam, widocznie nie była jakaś tam specjalna.
A, już wiem, cała wolnocłowa strefa zamknięta. Takie budy stały, nawet cenniki wisiały,
Ale co z tego - zamknięte, żywego ducha ni ma. Trzeba było do własnych zapasów sięgać.
Potem to ładna droga już była, nawet kawałek wzdłuż Orient Expressu popychaliśmy, szybko zleciało,
Zresztą, podniecenie rosło.

Obrazek

W końcu. Jest! Przejście w budowie, ale sklepik jest. Przelecieliśmy tak kurcgalopkiem.

Obrazek

W sumie, to i tak nie wiadomo było co kupować. Jeszcze się do tej ichniej waluty nie przyzwyczailiśmy.
Dla mnie ważniejszy był wtedy ten widok meczetu z minaretami. Na dużym zoomie go podglądałem,
bo do granicy to jeszcze kawałek drogi był. Ten pas graniczny to sporo szeroki był.
Potem dowiedziałem się dlaczego, ale to później.

Obrazek

Na ten widok, widzisz bracie, fantazja mnie poniosła, i walnąłem:
"Cztery perszingi i centrum dowodzenia" i tak, cholera, zostało.
Dobrze, że oni tego za kościół nie uważają, bo, głupio tak jakoś wyszło, ale te perszingi to się przyjęły.
No co? Sam wiesz. Palniesz, a potem żałujesz. A ślubnej coś naobiecywał? :wink:
Dobra, dobra. przez te twoje "nietakty" to mi zaczynają hamulce puszczać, a dziewczyny się tu kręcą.

Przejeżdżamy granicę i lecimy do takiego przydrożnego hoteliku w Edirne:

Obrazek

- kolacyjka, i w długą, bo jeszcze prawie
dwieście kilometrów przed nami, a już ciemno. Wiem, że tu zawsze jest wcześniej ciemno i później jasno,
ale i tak późno już było. Do Gallipoli dotarliśmy już po północy. Takie skoki gdzieś po osiemset kilometrów robiliśmy.
Janek potem podsumował - 5600 kilometrów. No i plus moje siedemset, w te i nazad do Wawy. Dużo.

I tak, w zasadzie, skończył się ten pierwszy etap.

Zerwałem się wcześnie i, mając trochę czasu wolnego, zamyśliłem się nad koleją losu,
która przywiodła mnie na ten odległy kraniec Europy na podbój Otomańskiego Imperium


Widok z hotelu - gdzieś w Serbii
Obrazek

Piesek - serbski tym razem ;)
Obrazek

Tato, a co to? Paszport, dziecko. A to? - To: granica!
Obrazek

Dunaj
Obrazek

Polska, Bułgaria, Serbia, Turcja
Ostatnio edytowano 08.02.2010 21:55 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 20.01.2010 20:47

Jakiś "trynd" na tureckie relacje czy cuś 8O :wink:
No to czekam......
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14799
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 20.01.2010 20:49

Jestem pierwsza :D (już nie...:()
Weldon, czekam na ciąg dalszy i po Twojej poprzedniej relacji, wiem, że będzie to pasjonująca lektura :D (Sam sobie wysoko postawiłeś poprzeczkę i teraz musi być jeszcze lepiej :wink: :lol:)

Pozdrawiam serdecznie :papa:
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 20.01.2010 21:18

Ja też się zapisuję do czytelni.
Turcja u nas czekać będzie na swoją kolejkę.
Już sobie okulary przetarłam żeby dobrze widzieć.
Herbatkę postawiłam.
I zaglądać będę na dalszy ciąg.
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 20.01.2010 21:23

... i mnie kolejny raz zwabił weldonowski sposób opowiadania :D

:D
Ania W
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1993
Dołączył(a): 29.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ania W » 20.01.2010 21:53

I mnie weldon zwabił do swojej relacji.
Widzę zainteresowanie historią, a to mnie bardzo ciekawi i nie mogę opuścić takiej lekcji. :)
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 20.01.2010 22:13

maslinka napisał(a):(Sam sobie wysoko postawiłeś poprzeczkę i teraz musi być jeszcze lepiej :wink: :lol:):

Ból tworzenia porównałbym do tego, jak się łokciem o kant stołu kiedyś zaiwaniłem :wink:,
(albo i większy), ale - zapraszam.

Jedną jeszcze część opowieści postaram się przed snem pod surowe ostrze krytyki podstawić.

pzdr
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 20.01.2010 22:18

2. Pierwszy dzień w Turcji

Obrazek

No niby drugi. Ale dopiero dziś zaczynamy zwiedzanie. A jest co.
Pierwsze co, to, zaraz po zjedzeniu śniadanka, do autobusu i, wzdłuż wybrzeża do portu.
Prom jak prom. Malutki. Kilkadziesiąt samochodów, ze dwie setki pasażerów. Oczywiście "z wozu",
bo na promie w autokarze spać nie wolno, "all hands on deck", poranna kawka, herbatka może być,
ale my, jednak, do obserwacji. Za kilwatrem - Europa, przed dziobem - Azja. Z boku, taaakie byki
próbują nam się w bok wje...chać. Blisko nie były, ale wrażenie się takie miało.
W sumie, to te dwa brzegi to się jakoś nie różniły. I tu miasteczko, i tam. I tu sucho, i tam.
Ludzi ciężko porównać, bo, o tej porze, to w Gallipoli więcej takich jak my niz tubylców.

Obrazek

Lądujemy w Çardak, droga wzdłuż wybrzeża, jeszcze wciąż z Europa na oku, jedziemy na zachód.
W końcu - Çanakkale. Tu już inaczej. Idziemy z Kaśką na zwiedzanie portu, a reszta stoi w ogonku do kantoru.
Wymiana walut - wtedy to pierwszy raz widziałem, zamiast w ścianie, to bankomaty na ulicy rozstawiali.
U nas to później też się pojawiło, ale tu pierwszy raz widziałem. Zresztą o wymianę trudno nie było - jubiler,
biura podróży, kelner - wszyscy chętni. Problemu nie ma. Dajesz kelnerowi, ten ci mówi jaki kurs, i, jak zaakceptujesz,
dyma na najbliższą pocztę.

Obrazek

W każdym razie łazimy po porcie, oglądamy fort na drugim brzegu cieśniny, tu najbliżej do Europy,
koty, psy, stragany, promy w porcie i lecimy nabrzeżem na drugą stronę.

A tam stoi "Ten" koń,

Obrazek

No ten co go w "Troi" oglądałeś. Jak to, nie byłeś? Byłeś! No, na filmie byłeś, sam ci ściągałem,
a nie, faktycznie. w Troi nie byłeś.
No pewnie, że autentyk. Za prawo do kręcenia, czy coś tam Turcy dostali oryginał.
Fajny był. Fajniejszy niż ten w Troi. Tam to taka ordynarna podróba:

Obrazek

ale dzieciakom się podoba.

Dobra, strzelamy trochę widoczków z Çanakkale i lecimy za Homerem.
W sumie to za Schliemannem, ale wiesz, że ja go nie lubię, handlarzyna-amator!, barbarzyńca jeden.
Dobra, dobra, nie denerwuję się, ale, jak sobie pomyślę co ta łachudra zniszczyła.
Raz juz go spotkałem na swojej drodze. No wiem, pare rzeczy odkrył.
Ale, chłopie, to tak jakbym do ciebie w gości na rympał wchodził! Też byś mnie nie lubił.
Więc za Homerem lecimy. Mocno trzeba wyobraźnię wytężyć. Nie robi to takiego wrażenia na pierwszy rzut oka.
No, może przesadzam. Czasu było mało, w reporterskim skrócie to przelecieliśmy, a przecież ten drugi Niemiec,
Manfred Korfmann dowiódł, jak wielka, swego czasu, była Troja. To dzięki niemu rozrosła się z 20 do 270 tys. m kw.

Obrazek

Czyli jednak, jakby się tak zastanowić, to jest co zwiedzać. Zmęczenie i niewyspanie robi swoje.
Wyobraźnię przycina, a bez tego, ani rusz. No, ale jak doszliśmy do tych tabliczek z opisem VI i VII ...
To tu łaziła Helena. No i Priam, i Parys, i Achilles, i Odyseusz wreszcie ...
Ach, poczuliśmy ten powiew historii. Poczułeś ten swąd spalenizny. Za miecz by się chciało łapać ...
Warto było. Nawet tak na chybcika. Słuchaj! Jak burzyli tę z Iliady, a to było już przecież
jakieś trzy i pół tysiąca lat temu, to to było już szóste czy siódme miasto z kolei.
Te ostatnie ślady to zostawiał Oktawian August tak mniej więcej, równo z Chrystusem.
Tego pyłu z butów to dwa tygodnie nie trzepałem. Że co?! Że zazwyczaj butów nie czyszczę?
Nie no, toś bracie przesadził ... No, dobrze, widzę, że potrafisz zadbać o człowieka ...
Tylko nie przesadzaj, bo jeszcze trochę mam do opowiedzenia ...
Niemniej, wracając do tematu już wiesz. Troja, ta homerowska, to tylko część dużo większej całości.
No a Schliemannowi to wisiało. Złoto, kosztowności, skarb Priama.
A, szkoda gadać ...

Obrazek
Ostatnio edytowano 08.02.2010 21:57 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14799
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 20.01.2010 22:19

weldon napisał(a):Jedną jeszcze część opowieści postaram się przed snem pod surowe ostrze krytyki podstawić.

pzdr

E tam, czy ono takie znowu surowe, to nie wiem... :wink: (mówię o sobie!)
Z tym "bólem tworzenia", to nikt nie obiecał, że będzie łatwo :wink: A tak serio, to bardzo mi się Twój styl pisania podoba. I wcale mnie nie trzeba zapraszać, bo się tak łatwo wygonić nie dam :lol:
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 20.01.2010 22:27

2.a Dzień pierwszy w Turcji - ciąg dalszy pierwszy

No więc, to nie koniec wrażeń. Jeszcze dziś - cel - Bergamo. No pewnie, że nazwa znajoma. Tu wymyślili pergamin.
To się kiedyś Pergamon nazywało. Trochę się Janek, nasz kierowca zgubił na tych wąskich uliczkach, ale potem
już wyprowadził nas na samą górę (wysoko - kolejkę linową wtedy zaczęli budować, żeby ludzie na spacery mogli
się tam wdrapywać) i no i poszliśmy zwiedzać Akropol.

Obrazek

No tu już wrażenia większe niż rano. Ruinki full wypas, Świątynia Trajana, teatr, biblioteka pergamońska, a widooook ...
Mimo, że wysoko podjechaliśmy, trzeba było jeszcze się powspinać. Część poszła do knajpy, ale ja z Kaśką,
obowiązkowo, depnęliśmy pod górkę. Piękne ruiny. Nie wiem czy Epidauros było lepsze. Większe było, na większym terenie,
a tu, na szczycie góry, bardziej skondensowane. Już mi się podoba. No, żeby nie ten upał.
Moczenie głowy i czapeczka, też mokra, to już mi w krew zaczynało wchodzić. Wjazd na górę też robił wrażenie.
Piękny widok, a to na rozlewiska, a to na stare miasto, a to na nową część. Stromo. Ale, po tych Alpach,
zdawało się, nic nas już nie ruszy. Tak, wiem, do Chorwacji tak było, ale tu, póki co, to za pasażera robiłem,
to i o znieczulenie łatwiej było ;).

Obrazek

Po zwiedzaniu jedziemy na obiadek, nad basenikiem, a jak ..., wykąpać się można było. Ja? Nie, ale dzieciaki skoczyły.
A potem - to już słyszałem, że tak rezydenci robią - do fabryki wyrobów z onyksu nas zawieźli.

Obrazek

Wszyscy do środka, a ja, jedyny palący - na zewnątrz. Patrzę, wyłazi ten facet co kamienie poleruje.
"Masz fajkę?" - widzę - pyta. No jak to widzę? Rekami pytał, to zrozumiałem.
Poczęstowałem, dobrym. Polskim. Oczka mu na wierzch wyszły. "A masz za Kamieniec" pomyślałem.
Jak juz oddech złapał, to "Gooood" wychrypiał, no to jak good to masz jeszcze, sprezentowałem mu pół paczki.

Obrazek

Rozejrzał się, woła: "Chodź". Zaprowadził mnie do tego swojego warsztaciku i, po kryjomu,
wyciąga taki ładny kielonek: "Masz", mówi. Wrzuciłem mu dwa te ichnie lirosy do puszeczki, podziękowałem pięknie
i idę szukać reszty. Patrzę, a tam, chłopie, Cepelia! Sklep jak sie patrzy. Z tego onyksu to oni wszystko robią.

Obrazek

Nasi oczopląsu też dostali. A jak się jeszcze dowiedzieli, że tam kartą można płacić ...!
W sumie, to okazało się, że dość nieźle wyszedłem na tej wymianie.
Tak to, dzięki fajkom ładną pamiątkę przywiozłem. No, ale czas gonił. Przed nami jeszcze kawał drogi.
Jedziemy. Jeszcze trzysta kilosów przed nami, a tu już popołudnie.

Obrazek

Po drodze mijamy Izmir. Robi wrażenie. Ponad trzy miliony mieszkańców. Nie ma się co dziwić.
Kiedyś Smyrna to grecka była, a teraz siedziba dowództwa południowo-wschodnich kontyngentów NATO.
Rozrasta się strasznie. W osiemdziesiątym roku mieszkało tu 500 000 ludzi, w dwutysięcznym trochę ponad
dwa miliony, teraz trzy. Ale, nie wiem, czy my tak jechaliśmy, czy taki wielki, ale pusto tak jakoś było.
To znaczy gdzie nie sięgnąć wzrokiem to budynki, ale tak jakoś sennie, ludzi nie widać.
No wiem, w zasadzie to obwodnicą ten Izmir wzięliśmy. Kawałek tylko przez prawdziwe miasto.
Już wtedy się trochę rzuciło w oczy to "umundurowanie kraju". No bo i policja, i żandarmeria i wojsko.
Tutaj jeszcze NATO doszło. Taki to zmilitaryzowany ten kraj. Zresztą, tam gdzie byliśmy, to czuło się takie bezpieczeństwo.
Dużo było tych służb, a jednocześnie, bardzo się w oczy nie rzucali. Tak samo religia.
Pytamy się, czy im te nasze krzyżyki nie będą przeszkadzać: coś pan, tolerancyjni oni jak my nigdy nie będziemy.
Atatürk ich mocno zeuropeizował. Okazuje się, że tu nie wolno się afiszować z poglądami religijnymi.
To znaczy na przykład nasz ksiądz bez koloratki ma popylać. A te czarne? One to tak bardziej tradycyjnie.
To, jak mi rezydentka mówiła, taka symbolika kierunku politycznego bardziej, niż religii. A widzisz.
Mi też się wydawało, że czarczafy to taka islamska moda, taki nasz moher , a tu popatrz - wyznanie polityczne ;)

No ale, na razie przebijamy się przez góry i wyjeżdżamy nad morze Egejskie. Trochę głupio tak.

Obrazek

Rano Europa i jedno morze, po południu Azja i morze drugie. Widzisz. Taka jest Turcja.
Zmierzcha, jak przed nami pojawiają się romantyczne ruinki. Świątynia Apollina. Przebijamy się przez miasto
i lądujemy na parkingu, a właściwie placu gdzieś między budynkami. Dzielimy się. My lądujemy w hotelu
trochę dalej od plaży, za to bliżej knajp i sklepów. Apartamencik pierwsza klasa. Dwa pokoje. Lodówka.
Tyle, że klima jest tylko w drugim pokoju. Noc się przemęczyliśmy, ale rano, Janek, jak nas odwiedził,
to się wq...wił. Poleciał gdzie trzeba z awanturką, no i znalazło się miejsce w tym drugim hotelu.
Tuntas Hotel się zwał. Na czwartym piętrze (to ważne - potem opowiem), dwa pokoiki, obydwa z klimą, balkoniki,
widok na morze i na gai oliwny za hotelem. Może być.

Obrazek
Ostatnio edytowano 08.02.2010 22:00 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 20.01.2010 22:39

2.b Dzień pierwszy w Turcji - ciąg dalszy drugi i ostatni

To znaczy mogło.
Oni ten rozwój to tak trochę na łapu capu robią. Tu jeszcze niedawno była wioska rybacka,
a teraz hotele stawiają i miasto rośnie. Anglicy na potęgę całe willowe dzielnice budują, klimat łagodny,
to i te budowle takie byle jakie. Konstrukcja z betonu, pare cegieł i otynkować. Ładne tylko kruche.
Na dzień dobry popsuł się zamek w drzwiach gdzie teść z Kaśką mieszkali. Jeszcze z zewnątrz, to jakoś się
dostawali, ale od środka jak ich zamkło to już musieli po nas dzwonić. Siedzieliśmy potem przy otwartych drzwiach
i czekaliśmy na speca. A u nich to tak jakoś nieskoro, pomału, no wiesz gorący naród, południowy,
czyli: z letka leniwy. Przylazł. Jakoś wieczorem. Zrobił. W sumie to chętnie poczekaliśmy,
bo bracie, dzień wcześniej jak wyszedłem z Kaśką na spacer, tak zaraz po przyjeździe, to nie wyrobiliśmy.
Dziesiąta wieczór, żar ze czterdzieści stopni, wilgotno. Jak rękę podnosiłem to mi się z niej lało na ziemię.
Dziś to już tak ostrożniej. Ubraliśmy się mniej elegancko, ale za to bardziej przewiewnie.
Dało radę wytrzymać. Spacerek udany. Medusę obejrzeliśmy.

Obrazek

A, taka knajpa z dyskoteką. Strach było podejść, bo przy drzwiach zawsze kilku smutnych panów stało.
Nasi już tu bywali. To się dało poznać, bo z tubylcami po polsku dało radę pogadać.
Nie wiem czemu, ale przyczepił się do mnie jeden fryzjer. Wiesz, wakacje, słońce, starałem się golić codziennie,
A ten się przyczepił i "ogoli", "ogoli". Z początku to się opędzałem, ale potem to już nawet śmiesznie było
i też mu zacząłem różne rzeczy proponować. No, po polsku. Czy zrozumiał? Na pewno nie, sądząc po tej roześmianej mordce.
I tak, on swoje, ja swoje, gęby od ucha do ucha, już prawie, że dałem mu pirsing zrobić.
Pirsing - piercing się pisze. Nie, nie od piersiówki. No kolczyk w pępku na przykład.
Ty, bo jak cię świsnę! Będziesz mi tu pod koszulę zaglądał. Nie mam, i mieć nie będę.
No i - zaczęliśmy się uczyć targować. Musieliśmy, bo tu to zaczynali od dwudziestu euro, a kończyli na pięciu lira.
Pamiętam, jak w Atenach Bożena się targowała, a my z Kaśką na kolanach prosiliśmy, żeby przestała,
A tu, popatrz, spodobało się i nam. Chociaż, uważać trzeba było. Za taką skórzaną, czerwoną torebkę,
Turek już się zgadzał na piętnaście euro (i nie wierz, w to co mówią, że im wszystko jedno: euro, dolary czy liry.
też potrafią liczyć), a ta, nie wiem, z gorąca jej się popieprzyło, czy co - "pięćdziesiąt" woła.
Co miał zrobić - osłupiał, ale się zgodził. Dopiero jak raban podnieśliśmy to się oboje pokapowali,
że coś z tym dogadaniem u nich to nie tak.
No, ale na razie lulu.
Upał niemiłosierny. Wilgotno i bezwietrznie. Jeżeli tak będzie cały dzień, to ja jutro z pokoju nie wyjdę.
"Istanblue" jeszcze przed snem spróbowaliśmy. Zmrożone, ale słabe. Taka damska wódeczka.
Ale, na sen mogła być. Jutro się ją skończy. Na dezynfekcje może być.

Co? Mówisz, że to, co przyniosłeś też się kończy? No co ty? Takie małe przyniosłeś?
To rozlej jeszcze strzemiennego. O, widzisz, dwa rozchodniaczki wyjdą.
Na raty musimy, bo małe szkło dajesz.
Mam nadzieję, że przygotujesz się lepiej, bo się rozkręcam dopiero ...

Europa. Gallipoli - wschód słońca
Obrazek

Europa
Obrazek

Azja
Obrazek

Europa. Widok z Azji
Obrazek

Gallipoli Troya
Droga
Bergamo
Ostatnio edytowano 08.02.2010 22:02 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 20.01.2010 22:50

Weldonie ale pędzisz 8O Na szczęście zdążyłam :wink: :D i pierwszy dzień za nami :D
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 21.01.2010 09:26

...że co ! że Turcja !

...że ciepło...

...że egzotycznie...

...że raz Europa raz Orient...

...że wesoło i z humorem... że naukowo - historycznie...

...ŻE .... znaczy się oczywiście... FANTASTYCZNIE OPOWIEDZIANE !!! :)

Pozdrawiam
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 21.01.2010 09:52

Skoro Zapraszasz to poczytam :wink:
Następna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe

cron
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone