Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Nad Morze Czarne i z powrotem - czyli powrót na Bałkany

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010
Nad Morze Czarne i z powrotem - czyli powrót na Bałkany

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 03.09.2013 11:46

Po roku znowu przyszła pora ruszyć na południe, tym razem nieco bardziej na wschód i nad morze :)

Wyjeżdżając rano ze Śląska termometr wskazywał 14 stopni i lało... to jakieś fatum, dokładnie tak samo było rok temu. Na szczęście tym razem dość szybko, w okolicach Czadcy, się przejaśniło. Na tankszteli za Bratysławą spotykam się z rodzicami i odbieram od nich GPS-a - co prawda nie korzystam z tego typu urządzeń, ale wziąłem na czarną godzinę... Potem jeszcze zakup winietki i wjeżdżam do kraju słoneczników, czyli na Węgry :)

W tym roku nie planowałem żadnego zwiedzania pierwszego dnia, z racji ponad 800 km do przejechania - w dodatku nauczony doświadczeniem omijam obwodnicę Budapesztu bocznymi drogami (przy okazji mijając dwa ciekawe wiadukty).

Obrazek

Potem puściutka autostrada M6 i sruuu w dół kraju. Zjeżdżam z niej przy drodze na Baję, gdzie na skraju parku narodowego Dunaj-Drava mijam bazę kolejki wąskotorowej. Szkoda, że nie ma czasu na przejażdżkę...

Obrazek

Bliskość granicy sugerują podwójne tablice miejscowości - to rejon zamieszkały przez mniejszości niemieckie i południowosłowiańskie. Przy okazji przed jedną wsią dostaję opieprz od faceta na austriackich blachach - że niby stwarzam zagrożenie stając przy drodze i tak nie wolno! Hmmm, droga szeroka, zakazu brak, do tego włączyłem jeszcze awaryjne, jakby ktoś był ślepy. Jakiś nadwrażliwiec, niech lepiej nie jedzie na Bałkany, bo mu szybko wyperswadują takie podejście...

Boczne przejście z Serbią Hercegszántó / Backi Breg jest oczywiście pustawe. O ile Węgrzy szybko mnie spławiają, o tyle celniczce serbskiej wyraźnie się nudzi i wszystkim trzem kierowcom każe otwierać bagażniki, strojąc przy okazji wielce poważne i groźne miny. To chyba jakaś narodowa cecha serbskich pograniczników, że nadal muszą udowadniać, jacy są ważni. A tak na chłopski rozum - co można przemycać z unijnych Węgier na Serbię? :o-o

I już Wojwodina, a historycznie Baczka (w sumie okolice węgierskiej Baji to też Baczka). Lubię ten region za tygiel narodowościowo-religijny, w dodatku w ostatnim stuleciu te różne narody i religie żyły tutaj we względnym spokoju i bez szaleństw (po za wypędzeniem większości Niemców po 1945 roku). Węgrzy, Chorwaci, Słowacy, Rumunii, Buniewcy...

Pierwszy dłuższy postój dzisiaj to Sombor (Zombor), trzeba wymienić kasę. Sombor w naturalny sposób bardziej przypomina węgierskie miasto, niż serbskie - kamieniczki z przełomu wieków i dawny budynek komitatu przywodzą czasy habsburskie. Nawet charakterystyczne, barokowe cerkwie występują do dziś nad Dunajem.

Obrazek

Jedziemy dalej przez kolejne wioski i miasteczka - w każdym standardem są dwie, trzy albo i więcej świątyń. Cerkwie odpicowane, katolickie lub ewangelickie najczęściej popadają w ruinę. Do tego niska, typowo węgierska zabudowa, którą zobaczymy i na Słowacji, i w Rumunii i pod Budapesztem.

Obrazek

Przed 19-tą przyjeżdżamy na kemping do wioski Feketić, a właściwie Bácsfeketehegy, bo ponad 60% mieszkańców to Węgrzy. Kemping jest sympatyczny, bardzo zielony, a po drugiej stronie drogi ma knajpę. Czas więc na pierwszą kolację - wyjazd warto zacząć od cevapcici :)

Obrazek

Stolik dalej kelner rozmawia po węgiersku z dwójką facetów - myśleliśmy, że to jego miejscowi znajomi. Okazało się, że to... Albańczycy z Kosowa, którzy przez kilka miesięcy pracowali na Węgrzech i tam trochę łyknęli języka! Jeśli to prawda, to podziwiam, bo madziarski to jeden z najtrudniejszych języków w Europie...

W niedzielę rano postanawiam wywiać nieco serbskich piw z organizmu i biegnę potruchtać po wsi, wzbudzając zdziwienie miejscowych psów (na szczęście żaden nie chciał mi towarzyszyć). W wiosce są trzy kościoły - kalwiński (przez pół godziny dzwonili na nabożeństwo), ewangelicko-reformowany (dawniej używany przez Niemców, dziś ponoć pusty, ale odremontowany, a w gablotkach wisiały świeże, węgierskie ogłoszenia) oraz katolicki. Brak natomiast przybytku prawosławnego... Do tego jakiś pomnik poległych, kraniki z wodą, kilka sklepów, miłych knajp i stragany z owocami - słowem wszystko, co do życia potrzebne.

Obrazek

Pora ruszać dalej - pustą i trzęsącą autobaną mijamy Nowy Sad (wjazd na autostradę jest kilkaset metrów od kempingu), a Belgrad, w tym roku, przejeżdżam przez centrum zamiast obwodnicą - to droga bezkolizyjna i jedynym minusem jest ograniczenie do 80 km/h (którego zresztą niewielu przestrzega). Udaje się to całkiem sprawnie i jestem na geograficznych Bałkanach :D

W południe przyjeżdżamy do miasta Smederevo, słynącego z ogromnych, średniowiecznych ruin twierdzy.

Obrazek

Położona w widłach Dunaju i Jezawy forteca została wzniesiona w XV wieku przez Serbów i jako "niezdobyta" miała powstrzymać Turków. Turcy, jak to Turcy, nie przejmowali się jakimiś określeniami i zdobyli ją w dwa miesiące. Potem Serbom udało się ją jeszcze odzyskać w drodze układów, ale ostatecznie i tak Osmanowie tutaj wleźli po raz drugi i siedzieli przez prawie 400 lat.

Do czasów II wojny światowej twierdza była w niezłym stanie, ale w 1941 roku zgromadzona tutaj przez Niemców amunicja eksplodowała, zabijając ponad 2000 osób i w znaczny sposób niszcząc zabytek. Pozostały głównie mury z 25 basztami, resztki 5 bram i tzw. mała twierdza - to i tak robi wrażenie swoim ogromem.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Co ciekawe, do 1918 roku twierdza leżała na granicy - razem z Dunajem kończyła się Serbia, a na drugim brzegu były Austro-Węgry (dziś to Wojwodina, historycznie Banat).

I znowu jedziemy na południe, po czym z autostrady na wschód, piękną drogą między górami. Mijamy monastyr św. Petki...
Obrazek

...i przez jakieś zapomniane dziury dojeżdżamy pod bramy Gamizgradu, czyli rzymskiego pałacu cesarskiego Felix Romuliana, wpisanego (chyba nieco na wyrost) na listę UNESCO.
Obrazek

Pałac, dorównujący temu ze Splitu, powstał pod koniec III wieku z inicjatywy Galeriusza (zresztą Dioklecjan był jego teściem i to on go mianował cezarem). Był wielki na 40 tys. metrów kwadratowych i posiadał wszystko, co cesarzowi było do życia potrzebne.
Obrazek

Po śmierci cesarza (który prawdopodobnie wraz z matką został pochowany na nieodległych wzgórzach, gdzie do dziś zachowały się dwa kopce i resztki mauzoleów) kompleks opustoszał; na krótko tchnął w niego życie Justynian i Bizantyjczycy, ale ostatecznie w VI wieku popadł w ruinę, a odkryto go stosunkowo niedawno.

Obecnie zachowały się resztki bram miejskich, pałacu z salą tronową (potem zaadaptowaną jak zwykle na kościół), term, świątyń rzymskich, kilka mozaik, w większości zasypanych. Spora część jest odnowiona, co mocno kontrastuje z tymi sypiącymi się obiektami. Ogólnie - ciekawe, ale jednak mocno zrujnowane...

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

CDN...
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 10885
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 03.09.2013 11:56

to ja się zapisuję do czytelni i oglądania; chyba po raz pierwszy - pierwszy 8O :wink:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 03.09.2013 11:58

Cześć Pudelek.

Zapowiada się kolejna ciekawa relacja więc...proszę o dużo zdjęć.

Pozdrawiam
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 03.09.2013 12:01

tutaj chyba Cię nie zadowolę, bo jestem raczej zwolennikiem nie przeładowywania relacji zdjęciami, coś w stylu "jakość nad ilość" - tutaj i tak wrzuciłem dużo jak na siebie ;)
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 03.09.2013 12:15

Ja również się dołączam.

Pozdrawiam,
Wojtek
TJL
Croentuzjasta
Posty: 207
Dołączył(a): 04.01.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) TJL » 03.09.2013 12:54

Zapowiada się ciekawa relacja. Mój tegoroczny przejazd przez Serbię z małym postojem w okolicy Suboticy dał możliwość poznania klimatu widocznego na Twoich zdjęciach i opisach. Poczytam relację z zainteresowaniem.
Pozdrawiam,
Tomek
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 03.09.2013 12:56

Pudelek napisał(a):...jestem raczej zwolennikiem nie przeładowywania relacji zdjęciami, coś w stylu "jakość nad ilość" ...

To zmień nastawienie. :wink: Ilość "pisanego" niech będzie znikoma, to akurat (chyba) nikomu nie jest aż tak potrzebne.
Ja jestem zwolennikiem kilku zdań do zdjęcia.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 03.09.2013 13:57

piszę tak jak sam lubię widzieć relację - czyli dużo tekstu i mało zdjęć. 30 fotek z tego samego zdjęcia to nie w moim stylu, zresztą szkoda by mi było na to miejsca na dysku i na karcie ;)

zawsze można nie czytać, tylko oglądać. Pozdrawiam :papa:
kataryniarz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 539
Dołączył(a): 28.06.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) kataryniarz » 03.09.2013 15:05

...w takim razie poczytam :hut:
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 05.09.2013 23:06

tego dnia nocleg wypada w nieodległym (tak mi się przynajmniej zdawało) miejscu - nad Borskim jeziorem, sztucznym zbiornikiem powstałym w latach 50-tych. Na mapie był to kawałek, w rzeczywistości niemal godzina krętej drogi, na której co rusz to albo pirat albo zawalidroga.... :D

sam kemping jako żywo przypominał mi "Bazę pionierów" z Macedonii z ubiegłego roku - jest to właściwie mini-miasteczko, na którym Serbowie ustawiają na stałe swoje przyczepy, budując nad nimi przedziwne konstrukcje, chroniące przed deszczem. Niemal każda przyczepa ma swoją werandę, wiele "prysznic" i "ogródek"...

Obrazek
Obrazek

oczywiście jesteśmy jedynymi cudzoziemcami i jedyni w namiocie (choć podobno kilka dni wcześniej była grupa Czechów), więc wzbudzamy zainteresowanie. Skoro brak tu turystów, brak również odpicowania - jest swojsko i przaśno, jak to na Bałkanach.

Namiot rozbijam praktycznie na drodze... ;)
Obrazek

ale dzięki temu rano będziemy mieli cień :)

Kible wyglądają jak na starym dworcu...
Obrazek

z obowiązkowym Małyszem :D
Obrazek

w przeciwieństwie do Macedonii obok dziur są też po dwa normalne toalety (nic to, że bez światła, więc trzeba uważać) - męskie są całkiem znośne, natomiast w damskich ktoś miał problemy z właściwym trafieniem :twisted: . Jest nawet prysznic, lecz płatny - a i tak rano nam go nie policzono... :D

Widok na jezioro Borskie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Naturalnie można się kąpać, co czynię i w nocy (przy dźwiękach miejscowego disco puszczanego przez nudzącą się młodzież) i nad ranem. Woda super :D

Pół kilometra od kempingu jest hotel i całkiem sympatyczna restauracja (bynajmniej nie hotelowa), gdzie puszczają telewizję bułgarską - skąd wiedzieli, że tam jedziemy? :D Dzięki temu mogę sprawdzić prognozę pogody na najbliższe dni - będzie upał!

W sumie zastanawiam się co można robić całe tygodnie w takim miejscu - oczywiście poza piciem, pływaniem i jedzeniem? Nie wytrzymałbym półtora dnia :D

W poniedziałek rano zbieramy manatki i kierujemy się do przejścia granicznego przy Zajercarze. Na granicy kilka aut - naturalnie Serb musi zajrzeć do bagażnika. Co można przemycać z Serbii do Bułgarii? Na przykład papierosy (o połowę tańsze) - ale skoro kupiłbym je w Serbii to i tak zapłaciłbym tam fiskusowi swoje, więc nie powinno ich już obchodzić.

Potem czekamy jeszcze na bułgarskiego celnika, który był za potrzebą ;) Wraca z przepraszającym uśmiechem, w ogóle patrząc do auta ciągle się uśmiecha, zupełne przeciwieństwo Serba. Przestawiamy zegarki i jazda wgłąb Bułgarii :)
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 10885
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 06.09.2013 08:03

Pudelek napisał(a):
W sumie zastanawiam się co można robić całe tygodnie w takim miejscu - oczywiście poza piciem, pływaniem i jedzeniem? Nie wytrzymałbym półtora dnia :D



ja raczej też, a żona jakby zobaczyła stan sanitarki i tę Małyszówkę, to byśmy tam nie zostali nawet 1 nocy :? ;
to jedźmy do tej Bułgarii :D
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 10.09.2013 22:55

po przekroczeniu granicy SRB/BUL jest pewien problem, bo nie mamy winietek (punkt sprzedaży na przejściu nie działa, ponoć jakaś awaria), potrzebnych na wszystkich pozamiejskich drogach. Koryguję więc nieco plany i jadę do najbliższego miasteczka, Kuli, gdzie dokonuję zakupu na niewielkiej stacji.

Miasteczko jak miasteczko - fontanna, socjalistyczna szkoła, jakieś pomniki, kilka banków (można wymienić kasę bez prowincji) i ruiny rzymskiej fortecy Castra Martis, strzegącej granicy na niedalekim Dunaju przed barbarzyńcami.

Obrazek

Nieplanowanie zobaczyło się rzymskie pozostałości, ale niestety brakło czasu na jaskinię Magura :( no trudno, jedziemy do Bełogradczika jakimiś kompletnymi odludziami, drogami, gdzie tylko cudem się nie zawiesiłem na koleinach wielkich, jak kanały w warsztatach samochodowych (choć na zdjęciu tego nie widać).

Obrazek

Mijane osady robią przygnębiające wrażenie - wioski są wyludnione, większość budynków opuszczonych albo w ruinie. Widać jedynie gromadki cygańskich dzieci oraz pojedynczych staruszków. Nawet tabliczki drogowe, w całej Bułgarii dwujęzyczne, tutaj są tylko w cyrylicy (albo nieczytelne), jakby czas o tym rejonie zapomniał. Na jakimś skrzyżowaniu mijam stojący w cieniu otwarty policyjny łazik, ale funkcjonariusza nie widać - zniknął, jak większość obywateli? Sądzę, że to jedna z najbiedniejszych części kraju i kto młody lub zdrowy wyjechał za pracą lub żyć gdzie indziej.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pnąc się po serpentynach Starej Płaniny dojeżdżamy w końcu do Bełogradczika, malowniczo położonego wśród gór i skał.
Obrazek

Ponieważ oznaczeń brak, pytam śniadego gościa o kaleto i dzięki niemu trafiam pod największą atrakcję miasta - ruin twierdzy, sięgającej początkiem czasów rzymskich, a położonej wśród malowniczy Bełogradczickich skał - rozległej formacji z fantazyjnymi kształtami.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Turystów niewiele, a i tak większość nie daje rady wdrapać się w wyższe części po schodach, rezygnując z wielkim sapaniem.

Następnie długi, kilkusetkilometrowy przejazd na południe - przez remontowaną przełęcz na Starej Płaninie, obwodnicę Sofii, przy której pasą się krowy na tle niekończących się blokowisk. Wszędzie remonty, na gwałt buduje się drogi i poszerza istniejące.

Szukamy jakiegoś większego sklepu, żeby zrobić na zapas zakupy i dopiero w Dupnicy, wieczorem, znajdujemy... Penny Markt. Bułgaria zdecydowanie nie jest krajem dla miłośników hipermarketów!

Na horyzoncie coraz bliżej góry Riła, największe w Bułgarii.
Obrazek

Po kilkunastu kilometrach jazdy głęboką doliną Rilskiej znajdujemy przyjemny kemping Zodiak - domek jest niewiele droższy niż kemping, a posiada telewizor z FolkTV, gdzie puszczają same hiciory :D

Obrazek

Na kempingu jest też restauracja ze smacznym i w przyzwoitych cenach jadłem. A dookoła góry i ciemność... i prysznic w jednym pomieszczeniu z kiblem na Małysza - co za oszczędność powierzchni ;)

Rano we wtorek ubieram oldskulowe gacie i biegnę do nieodległej atrakcji - monastyru Rilskiego, sprawdzić, czy są już tam tłumy. Nie ma (dopiero ich dowiozą autokarami), więc można przyjść zobaczyć na spokojnie.

Monastyr, największy i najświętszy w kraju, sięga swymi korzeniami X wieku, ale obecne budynki to początek wieku XIX wieku, kiedy to Turcy zgodzili się na wzniesienie mniszego kompleksu (początkowo mnisi spali w wydrążonych jamach). Na budowę złożył się cały okupowany kraj i w efekcie powstał zachwycający swą architekturą zespół wpisany na listę UNESCO.

Zewnętrzne potężne mury kryją wewnętrzny dziedziniec, otoczony galeriami z arkadami.
Obrazek

W środku główna cerkiew Świętej Bogurodzicy, wybudowana przez architekta mającego na sumieniu też cerkiew na górze Athos.

Obrazek

Na zewnątrz nie sposób nie dostać oczopląsu od malowideł ze scenami biblijnymi (są również w środku - około 1200, ale tam, naturalnie, nie można robić zdjęć).
Obrazek
Obrazek

Jest też coś dla miłośników ludzkich ciał pozbawionych cech anatomicznych oraz różnego rodzaju szatanów (ksiądz Natanek się kłania) :)
Obrazek

Cerkiew kryje wewnątrz także serce Borysa III, cara Bułgarii, który zmarł krótko po spotkaniu z Hitlerem w 1943 roku. Do dziś nie wiadomo czy zmarł z powodu stresu czy zwyczajnie go otruto, jako nie dość uległego Adolfowi. Według ludowych opowieści serce monarchy nadal bije...

Z Riły całkiem niedaleko jest do drugiego wielkiego pasma Pirinu. Między miastami Razłog i Bansko straszą setki niedokończonych lub pustych hoteli, apartamentowców, zamkniętych osiedli (tylko nieliczne są wynajęte lub zamieszkałe) - takie wioski-widmo wśród wyschniętej trawy. Inwestorzy się przeliczyli, kryzys przyszedł i nie ma co z tym zrobić...

Obrazek

Bansko nazywane jest "bułgarskim Zakopanem" (autor tego określenia chyba nie pałał do podpiryńskiego miasta sympatią). Na bułgarskich Krupówkach widzę więc znajome spod Giewontu elementy: tłumy ludzi, setki straganów z oscypkami, knajpy z góral-burgerami, białe misie i psy, padające konie ciągnące turystów, i tym podobne...

Obrazek
Obrazek

A mówiąc poważnie, gdyby tak wyglądało Zakopane, to czasem bym pewnie do niego zajrzał ;)

Oprócz dwóch deptaków jest w Bansku jeszcze solidna cerkiew i sporo domów w stylu bułgarskiego odrodzenia - białe, kamienne partery, drewniane lub z drewnianymi elementami wysunięte piętra.
Obrazek

Obiad dziś dość wcześnie w mehanie (czyli knajpie serwującej kuchnię miejscową) - na start pyszny chlebek z czosnkiem, a potem misz-masz i kavarma (na zdjęciu) :) Do tego niezłe, schłodzone piwo Pirinsko (znacznie lepsze, moim zdaniem, od najpopularniejszej Zagorki i Kamenitzy).

Obrazek

Dobra, czas się zbierać i ruszać w góry, ale to już inna historia ;)
Sol-Wagon
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1957
Dołączył(a): 21.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) Sol-Wagon » 12.09.2013 20:47

no czekam na z niecierpliwością na masyw Riła:)
widzę, że można pomyśleć o nim urlopowo w połączeniu z Macedonią:)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 13.09.2013 16:11

Sporą część Bułgarii zajmują góry, więc wyprawa w nie stanowiła (przynajmniej dla mnie) istotną część wyjazdu do tego bałkańskiego kraju. Wybrałem pasmo górskie Piryn (nie Riła) - z powodu urody a także łatwego dojazdu samochodem.

Z Zakopanego... tfu, Banska, pniemy się ostro pod górę drogą - przez kilkanaście kilometrów ciągłe serpentyny, ale szosa jest niezłej jakości. Jedynym minusem jest to, że większość aut już zjeżdża, więc co chwila trzeba kogoś przepuszczać na winklach.

Obok pola namiotowego (a właściwie kawałka piętrowego trawnika) przy schronisku Bynderica zabieramy na stopa jakąś małomówną parkę. To znaczy coś mówią, ale nie bardzo kojarzę język - ni to francuski, ni hiszpański, jakiś mocno chrapliwy.

Dojeżdżamy do schroniska Wichren na 1950 metrów - parking tutaj skromny, ale udaje mi się wcisnąć wóz. Facet z recepcji, dowiedziawszy się, że chcemy spać dwie noce, daje nam domek kempingowy, w tej samej cenie, co zbiorówka - fajnie :D Jedyna trudność, to przepaść zaraz za drzwiami, trzeba uważać, aby nie polecieć :)

Samo schronisko zrobiło na mnie dobre wrażenie - z racji łatwego dojazdu trochę tutaj przypadkowych osób, ale wieczorem zostają piechurzy. Z negatywów - brak kontaktów, tak więc doładowanie czegokolwiek było możliwe po dogadaniu się z kuchnią.
Obrazek

Jest już późnawo, więc dziś robimy tylko rozruch - doliną rzeczki Byndericy idziemy w kierunku ogromny kotłów lodowcowych, gdzie na wysokości 2230 położone jest Muratowo ezero.

Początkowo zachmurzone niebo po jakimś czasie ponownie dopuszcza do głosu słońce...
Obrazek
Obrazek

Szlak jest prosty i chyba popularna, bo mijamy wielu turystów wracających do schronu - im dalej jednak tym puściej. Spotykamy też zabiedzonego osła i nie mam tu na myśli polskiego polityka.

Po wdrapaniu się rumowiskiem dochodzimy do jeziorka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jest tu rozbity namiot (podobnie jak inne - nielegalnie, bo to PN). Bułgarski marynarz opowiada, że był w Gdyni i pyta się, czy podoba nam się w Pirynie. Oczywiście, że tak!

- W Polsce to chyba nie macie gór? - pyta.
- Mamy, ale nie takie. Np. Tatry...
Facet tylko wybałuszył oczy - jak widać jego znajomość nie sięgała Giewontu ;)

Wracając do schroniska zaglądamy jeszcze do innego, mniejszego jeziorka - Okoto (Oko). Tutaj stoi kilka namiotów i więcej osób.
Obrazek

W schronisku testujemy urządzenia dla turystów - kibelki Małyszowe, ale czyste. Bania do mycia nawet przyzwoita (trochę tylko stoi woda z mydlinami). Bufet - czynny do późna. Wybór dań nawet niezły i, co ważniejsze, tani, najtańszy jaki nam się trafił. Piwo - w przeliczeniu na polskie - jakieś 4,5 zł. Za to smaczniutka Mastika (czyli anyżówka) - 50-tka za 2,3 zł - i jak tu nie zostać alkoholikiem? :D

W środę rano piękne słońce - dzisiejszy cel, Wichren - smaży się w słońcu.
Obrazek

O tym, że godzina do wymarszu jest właściwa, świadczą podjeżdżają busiki, z których wysypują się turyści. Trochę przerażony patrzę na ludzki potok ruszający w górę, ale na szczęście trasa jest na tyle rozległa, że wszystko się rozejdzie i będzie jeszcze wiele miejsc na spokojne kontemplowanie przyrody.

Początkowy odcinek to kosówka i osuwiska...
Obrazek

W pewnym momencie stajemy na rozdrożu.
Obrazek

Zawierzamy znakowi malowanemu - w końcu jest trwalszy. Niestety, wyprowadza nas na manowce w postaci rumowiska skalnego. Trzeba się cofnąć i iść za leżącą tabliczką, gdzie wkrótce dochodzimy do rozwidlenia szlaków - jeden czerwony w lewo, drugi w prawo - obydwa na szczyt :)

Po jakimś czasie krzaki zostają za nami, zaczyna się przestrzeń i widoki na błyszczące Dżamdżiewi skali (co za nazwa!), otaczające Wichren. Bardzo przypomina mi to Dolomity.
Obrazek

Po drugiej stronie czai się Chwoinati wryh.
Obrazek

Uzupełniamy zapasy wody przy ostatnim źródełku, przy którym jeden facet łaje trójkę dzieciaków, która chyba nie jest zbyt zadowolona z wyprawy - najmłodszy ciągle słucha na głos muzyki (że też facetowi to nie przeszkadza, ja miałem ochotę go rozszarpać), najstarszy ledwo stoi na nogach. A "przewodnik", chyba za karę, prowadzi ich jakimś karkołomną ścieżką pod samymi skałami.

Ogólnie przekrój wiekowy jest duży - od staruszków po iluś-latków.

Przed nami podejście kotłem pod przełęczą Kabata.
Obrazek

a szczyt coraz bliżej, ale nadal daleko
Obrazek
Obrazek

na Kabacie wita nas porywisty wiatr i trochę ludzi, którzy jednak szybko odchodzą. Spotykamy też wczorajszych stopowiczów i słuchając ich uważniej zaczynam podejrzewać, że to ukryta opcja żydowska ;)

Widoczki całkiem, całkiem - w dole jedno z Wlachinskich ezer
Obrazek

a nieco wyżej kolejne jeziorka Wlachinskie
Obrazek

Mam radochę, bo już pobiłem swój dotychczasowy rekord wysokości - jesteśmy bowiem gdzieś na 2600 metrów. Przed nami ostatnie, najbardziej strome podejście - zygzakowaty trawers na szczyt. Dopiero tutaj widać małość człowieka wobec wielkości gór.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nie ma kawałka prostego miejsca, niektórzy ze wspinających mają dość. Są też tacy którzy na górę wbiegają (bez niczego - kurtki, wody, na nogach adidaski) i zbiegają, kiedy my dalej idziemy pod górę.
Obrazek

Ale wreszcie jest - szczyt Wichrenu (tymczasowo okupowany przez Czechów).

Obrazek

Czechów w ogóle tutaj dużo - ledwo siadamy, starszy Czech za mną otwiera... puszkę Żubra! I pyta, czy chcę. Nie dziękuję, fuj... Czech stwierdza, że na tej wysokości każde zimne piwo jest dobre - no tak, moja Zagorka nieco się podgrzała, ale i tak smakuje ;)
Obrazek

Po chwili grupa Czechów odchodzi i na szczycie się robi się spokój.
Obrazek
Obrazek

Wichren, 2914 metrów - najwyższy w paśmie Piryn, drugi najwyższy w Bułgarii (ciut niższy od Musały), trzeci na Bałkanach - przed nim jeszcze Olimp. Tak się zastanawiam - jesteśmy w historycznej Macedonii, jakby tak Bułgarom przyszło do głowy, podobnie jak dzisiejszym Macedończykom, nawiązać do przeszłości tych ziem i na szczycie postawić jakiś pomnik Aleksandra Wielkiego? :lol Grecy znowu dostaliby szału :D

A tymczasem robię zdjęcie z faną, którą Czech od piwa bezbłędnie rozpoznaje jako śląską (ostatnio w Krynicy mojemu bratu powiedzieli, że to pewno z Holandii :o-o )
Obrazek

Schodzimy na drugą stronę, gdzie majaczy się groźnie Kuteło - szczyt minimalnie niższy, ale trudniejszy do zdobycia.
Obrazek
Obrazek

Zejście jest ostre, wąską ścieżką, po prawej przepaść. W kilku miejscach brakowało mi jakiegoś łańcucha albo czegoś do złapania, bo często jedyna możliwość to była zjechać na tyłku.
Obrazek
Obrazek

Za nami podąża ukryta opcja żydowska oraz dziadek z wnukiem - ci ostatni chyba po pewnym czasie ryzykują, bo jest za stromo. Końcówka zejścia to już nie skały ale sypkie kamienie - nie wyobrażam sobie schodzić tutaj po deszczu albo z ciężkim plecakiem.

Obrazek
Obrazek

Uff, wreszcie zleźliśmy do przełeczy i można spojrzeć na Wichren z drugiej strony.
Obrazek

...na Kuteło...
Obrazek

...i w dolinę
Obrazek

My też złazimy w dolinę, ale w przeciwną stronę, gdzie jeszcze widać płaty śniegu (niektórzy na nich zjeżdżają).
Obrazek
Obrazek

Krajobraz zaczyna robić się księżycowy...
Obrazek

a z boku potężny kocioł lodowcowy pod Wichrenem.
Obrazek

Odbijam trochę ze szlaku zobaczyć schron Kazana, w którym można się schronić w razie załamania pogody - w środku miejsce dla kilku osób, butelki z wodą, wygazowane piwo i jedna fajka :D

Obrazek
Obrazek

Na szlaku mijamy znowu stopowiczów - są kompletnie wyczerpani, chyba przeliczyli swoje siły. Nie mają już wody, częstujemy ich też jabłkiem i ciasteczkiem, na które facet patrzy dość podejrzliwie - rzeczywiście pochodzą z Izraela i chyba nie wiedzą, czy ciasteczko jest koszerne. Ludzie to mają wielkie problemy...

Szlak się rozdziela...
Obrazek

na prawo czerwony trawersuje do schroniska, my idziemy w dół, zielonym - po chwili skały się kończą i robi się zielono.
Obrazek

Radość jest jednak przedwczesna, bo w miejsce kamieni jest sypki piasek, jeszcze gorszy. Na pocieszenie pozostają napisy o takiej treści :D
Obrazek

Zielony szlak mocno się nuży, po wejściu w las mogą odpocząć oczy i nogi (opalone na pisankę), ale kolana wołają DOŚĆ! Wreszcie wychodzimy obok schroniska Bynderica, sięgającego korzeniami 1915 roku.
Obrazek

Dzisiaj obiekt wygląda mało zachęcająco - pijemy więc po zimnym piwie i taratorze i po zaczerpnięciu oddechu żółtym szlakiem podążamy do naszego miejsca noclegowego. Niedaleko szlaku można obejrzeć ogromną sosnę bośniacką, która ma mieć od 1200 do 800 lat...
Obrazek

W sumie wyprawa, niezbyt odległa kilometrowo, zajęła nam niemal cały dzień - ale najpierw 1000 metrów podejścia, potem jeszcze więcej zejścia i znowu podchodzić. Wieczorem w nagrodę więc mastika :D
Obrazek

W czwartek rano trzeba niestety się zbierać, ale jestem bardzo usatysfakcjonowany - i z wysokości, i z widoków i z kapitalnej pogody :)

A że życie lubi się powtarzać, przy zjeżdżaniu do Banska zabieramy na stopa znajomych już Izraelczyków ;)

Uff, ale się rozpisałem - dla chętnych cała galeria tutaj:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... GoryPiryn#
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 10885
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 13.09.2013 22:27

kapitalna wyprawa, piękne miejsca, nie dziwię się, że Franz tu się pojawił :wink:
ale Czesi mnie trochę zdziwili, skąd ich tam tylu :?:
Następna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe

cron
Nad Morze Czarne i z powrotem - czyli powrót na Bałkany
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone