No ale "wracamy do naszych baran....." tfu.... monastyrów
Dzień piąty, środa, 4 sierpnia c.d.
Przypuszczenia snute o poranku sprawdzają się..... około południa, gdy wyjeżdżamy z Suczawy w kierunku zachodnim słońce już nie świeci. Skryło się za gęstniejącymi, zasnuwającymi niebo chmurami. Jest parno, duszno, ale na szczęście jednak już nie tak gorąco. Nasze plany na dalszą część tego dnia uległy pewnej zmianie.....
, wczoraj jadąc z Radowiec do Patrauti minęliśmy drogowskaz kierujący do Arbore. Przejechałem, ale w głowie zaświtała myśl...... coś zdaje się o tym czytałem
. Niezawodna Małgosia wyciągnęła przewodniki, poczytała w trakcie jazdy i mówi "szkoda żeśmy tam nie pojechali"
. Dlatego jeszcze wieczorem krótki rzut oka na mapę wystarczył by uznać, że to jeszcze przecież nic straconego, do Arbore można także podjechać z drugiej strony, od południa
. I właśnie teraz się tam skierujemy, po drodze przejeżdżając przez tereny podobno zamieszkane przez Polaków w polskich wioskach Kaczyca, Plesza, Poiana Mikului i Nowy Sołoniec.
Z głównej, bardzo dobrej drogi skręcamy przed Paltinoasą. I tak naprawdę od tego momentu zaczynają się kłopoty
. No, może kłopoty to trochę za dużo powiedziane, okazuje się jednak, że drogi i miejscowości namalowane na naszych mapach i w przewodnikach nie do końca mają odzwierciedlenie w tym, co istnieje w rzeczywistości. Poza tym drogowskazy w tej części Rumunii też postawiono jakoś niedbale, niedokładnie, w każdym razie efekt był taki, że dużą część trasy do Arbore jechaliśmy właściwie nie wiedząc czy jedziemy dobrze. Stan drogi był w miarę przyzwoity, dopiero tuż przed Arbore asfalt był bardzo zniszczony, ale też zdarzały się podobne niespodzianki jak po drodze do Putnej, zapadliska i uskoki. Nawet widzieliśmy ekipę inżynierów drogowych, którzy bacznie się temu zjawisku przyglądali, mierzyli, robili zdjęcia.
Nie mieliśmy jakiegoś szczegółowszego planu by zatrzymywać się i przyglądać polskim wioskom, ale liczyliśmy, że może będzie tam coś takiego, co spowoduje naszą ciekawość czy chęć przystanięcia. Nic takiego się nie stało, a do tego doszły jeszcze trudności obiektywne o których wspomniałem, dlatego ten mały wycinek Rumunii, mimo, że w nim się znaleźliśmy, możemy spokojnie uznać za niezaliczony
.
W tym rejonie zrobiliśmy tylko 3 fotki:
gdzieś w drodze.....
kościół w Nowym Sołońcu
W końcu dojechaliśmy do wielkiej wsi
Arbore. I tak naprawdę o mało byśmy z niej nie wyjechali z niczym....... w ogóle nie mogliśmy znaleźć tego jedynego zabytkowego miejsca dla którego tu przyjechaliśmy
. W przewodniku opis był niezrozumiały i niekonkretny, w terenie tym razem nie było żadnych drogowskazów. Najpierw zatrzymaliśmy się w centrum, potem pojechaliśmy na północ aż do końca wsi, potem jeszcze w jakąś boczną dróżkę..... no ale coś mnie natchnęło by jechać jeszcze dalej na wschód główną drogą. Udało się
.