Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Majka niejedno ma imię - BIHCROMNAL 2006 :)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 13.04.2007 15:31

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
zmrol
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 485
Dołączył(a): 08.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) zmrol » 13.04.2007 15:37

Oby szybko sie to nie skończył. Bardzo fajnie sie czyta az chce sie ta byc razem z wami. Po prostu bomba!!!! :D
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 13.04.2007 17:29

Wiedziałam, że będzie śmiesznie, ale jest jeszcze śmieszniej! :lol: :lol: :lol:
Nie-Elizo! No sama powiedz, niezła ściema z tym Jeziorem!!! Crno jest jak 150!!! :lol: :lol: :lol: Chyba nocą musiano wymyślić tę nazwę. :idea: :lol: Ale fakt - cuuuuuudne jest. :D

Pozdrav
Jola
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 13.04.2007 22:01

Zmrolko! Jeszcze do 31 sierpnia trochę zostało :lol:

Jolcia!!! O tym samym myślałam! W którym miejscu ono Crno jest :lol:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107650
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 13.04.2007 23:18

Może tu jest wytłumaczenie
http://www.zvrk.co.yu/Price/legsvsava/cjezero.htm
Pani Profesor pewnie coś lepiej przetłumaczy
:lol:
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 14.04.2007 00:49

:lol: :lol: :lol:

Legenda: Jak powstało Crno Jezero?
Sv. Savo będąc w podróży zaszedł kiedyś na nocleg do jakiegoś monastyru. A tam mnisi, z zazdrości, że sv. Savo ma takie poszanowanie w narodzie, wymyślili, że zrobią mu na złość. Jak pomyśleli, tak zrobili. Kiedy ten nie widział, włożyli mu do torby koguta. Nazajutrz rano, jak sv. Savo miał już odchodzić, ci go zatrzymali i z buzią na niego, że koguta im ukradł. Ten zdziwiony - jakżesz to tak? A oni ciach, do jego torby, i faktycznie - kogut jest. No to się św. Savo wnerwił i przeklął to towarzystwo. Bóg go wysłuchał, i wszystko zniknęło, zniknął monastyr razem z mnichami, a na tym miejscu powstało czarne jezioro. I to takie, do którego nic nie wpływa, nic nie wypływa, i strach do niego wleźć. Brrr.
To chyba nie to, no nie? :wink: :lol:

Pozdrav
Jola
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107650
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 14.04.2007 01:06

Chyba to jednak to - nic do niego nie wpływa i nie wypływa :roll:

Obrazek
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 14.04.2007 01:44

Z mapy wynika, że coś jednak wpływa, albo wypływa. :lol:
Dokładniej to według tej legendy owo jezioro jest ciągle takie samo, woda ani nie przychodzi, ani nie odchodzi. Hmmm...

Nooo... mamy ciekawostkę! :lol:
Profesor K-Z może by coś więcej wiedział, bo ja może coś ściemniam. :wink:

Pozdrav
Jola
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107650
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 14.04.2007 08:53

Ponieważ wg wikipedii i słownika Kopalińskiego:
Legenda (łac. legenda) - opis żywota bądź wydarzenia.
W literaturze to opowieść, posługująca się elementami niezwykłości oraz cudowności, związanej z życiem świętych i męczenników.
Informuje o powstaniu jakiegoś miasta lub państwa, zawiera zdarzenia historyczne, najczęściej występuje jakiś bohater lub rycerz.
Często osnuta na wątkach ludowych i apokryficznych; rozpowszechniona w średniowieczu. Pierwotnie przekazywana ustnie.
- to w rzeczywistości jednak z tego jeziora coś wypływa (jak pokazują mapy)
i widać jak to legenda- nie w całości pokrywa się jej przekaz z rzeczywistością.
Pani Profesor nic nie ściemnia :wink: , Pani Profesor tylko super tłumaczy.:D
Tu troszkę o różnych legendach:
http://www.plama.art.pl/OR/public_html/ ... ikws1.html
A tu całkiem podobna legenda o polskim Czarnym Jeziorze :lol:
http://www.e-poreba.pl/pages.php?conten ... f544f531d6
Crno Jezero zapewne jest podobnego pochodzenia jak nasz Morskie Oko w Tatrach
http://pl.wikipedia.org/wiki/Morskie_Oko
A wg legendy :lol: nasze Morskie Oko ma połączenie z Adriatykiem
http://hometown.aol.com/edytawalkuska/legenda1.html
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 18.04.2007 14:30

Wpływa albo wypływa na pewno Mlinski Potok i jeszcze jakieś strużki się tam sączyły, więc jest pewnie tak, jak wyguglał Janusz :lol:

Jakkolwiek by było, ciągniemy się dalej. Dziś nie będzie śmiesznie, więc jeśli ktoś chce sobie humor poprawić, to się srodze zawiedzie. Lojalnie uprzedzam, żeby potem nie było gadania :lol: :mrgreen:

15 sierpnia 2006

Kto tam kuka?


Jest jeszcze baardzo ciemno o piątej. I oczywiście zimno. Rosa na trawie. Według prognozy nadesłanej przez Typa - dziś ma być piękna pogoda. Zjadamy po dwie kromki z czarnogórską nutellą, pakujemy plecaki i w drogę. Kiedy lecę jeszcze umyć kubeczki, przed domem stoi zaspany Mina. Obok niego jakiś czarujący facet z plecakiem - gotowy do drogi. Mina mówi mi, że to mieszkaniec pomarańczowego namiotu i razem z koleżanką (jutro się dowiem, że to Milica, a chłopak..nie pamiętam! Janqes, Lenka - jak pamiętacie - napiszcie) idzie tą samą trasą co my na Bobotov Kuk i Mina mówi, że dobrze by było jakbyśmy z nimi poszły, bo my tu pierwszy raz, a oni kilka razy w roku chyba latają po tych górkach.

Robię lekko zdziwioną minę do Miny ;) - jestem już dużą dziewczynką i chyba sobie poradzimy :D. No i nie chcemy być kłodą dla tych wytrawnych turystów. Wiem, że o naszej kondycji można powiedzieć na razie wszystko poza tym, że jest oszałamiająco żelazna. Serdecznie dziękuję, uśmiecham się do czarusia :) On mi tłumaczy, jak wyjść z kempu, żeby od razu być na szlaku :) - droga prosta, ale miła ta troska. Mina jest przerażony - chyba nie zna żadnej dziewczyny, która by tu poszła sama - albo w towarzystwie drugiej - w góry.

A już na początku dla obniżenia temperatury emocji powiem Wam, że w Polsce ze świecą szukać szlaku tak gęsto obmalowanego znakami. Inna sprawa, że tu wszystkie są tak samo zaznaczone - biała kropka w czerwonym okręgu. Tam, gdzie się szlaki krzyżują, można dostać wariactwa (na kamyku bywa napisane, w których kierunkach się teraz kropki rozchodzą, a dalej to już mili państwo myślcie - to takie zagadki dla inteligencików ;)).

Początkowo idziemy ścieżyną wzdłuż płotów i ogrodzeń. Wciąż szarawo. Kamienną dróżką lekko w dół i wchodzimy do lasu. Zimno. Taka niewinna, upierdliwa trasa (to cytat zasłyszany przeze mnie u staruszek zdążających na Świnicę z Murowańca) - dość stromo pod górkę, po korzeniach, kamieniach, które matka natura brutalnie porozrzucała po drodze. Dołączają do nas miejscowe psiaki. Nieszkodliwie idą parę metrów za nami.

Męczy nas ten początek okrutnie. Szukam motywacji - po co tu idę?!!!! :lol: :lol: :lol: Teraz chciałam wprowadzić taki element filozofii gór do opowieści :D :D :D :D :D:D :D A szczerze mówiąc, to w duszy klnę, bo - tu cytat z mego kolegi: "życie nam nieźle w dupę daje". Padam. Już zaczynamy myśleć czy nie lepiej było podjechać jakoś na Sedlo i stamtąd krótszym szlakiem się wspinać jak 90% zdobywców BK. A my na jakąś trasę, która teoretycznie będzie prowadzić przez 5,5 godziny. Wiemy już - bośmy się naczytały przed wyprawą - że Czarnogórcy mają szybsze zegarki. I zawsze trzeba co nieco dodawać.

Słyszę jak Wiola "reguluje oddech" :). Też mi ciężko. No wiec wracam do motywacji. Ale mam! Moi rodzice dokładnie dziś obchodzą 35. rocznicę ślubu. I od razu żwawiej pędzę pod górę. Chcę już wyjść z tego zimnego lasu, chcę zobaczyć jakieś skały!!! Takie męczliwe pagórki to ja mam po wyjściu z domu w Bielsku :).

Aż w końcu - jest polanka, jest słońce! I.. i są kwiatki, którym nasze aparaty nie odpuszczą. Coś pięknego! U nas takich kolorowych dywanów, to raczej w górach na tej wysokości nie uświadczysz - różowe, żółte, niebieskie, fioletowe, białe -i oczywiście kosówka. Przebajecznie jest!

Pchamy się ścieżyną przez kosówkę, mija nas trójka młodych ludzi - dziarsko pozdrawiają po serbsku: Zdravo! Czyżby spali w szałasach, które mijamy? Mamy nadzieję, że my wrócimy przed zmierzchem.
Upajamy się skałkowymi widoczkami - ugniecione ciasto przypominają. Na godzinie jedenastej - Obla Glava. Wierzymy, że szlak nie prowadzi przez nią, bo faktycznie -Glava jest bardzo Obla :).

ObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazekObrazek


Pierwsze połacie śniegu, ogromna stromizna i.. jesteśmy pod Ledeną Peciną. Niewinna, upierdliwa trasa daje w kość - szlak jest baaardzo urozmaicony - kiedy wleziesz stromizną w górę, zaraz ta sama stromizna sprowadza cię w dół. No może nie stromizna, ale musisz zejść w dół.
Przy Pecinie ryzykujemy trochę ślizgając się po letnim śniegu opadającym w dół, by zajrzeć do jaskini i wypatrzeć lodowe stalaktyty i stalagmity. Słońce ostro świeci. Pstrykamy foty - może w komputrze w domu coś zobaczymy.
Idziemy dalej w słoneczku. Kiedy widzę kolejne ostre zejście mam ochotę uścisnąć prawicę temu, kto to wymyślił.

ObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

Obrazek

Po zejściu - przed kamienną doliną prowadzącą pod podejście do przełęczy pod BK czekam na Wiolę. Ma dość. Może mieć. Jakby jej pan doktor usłyszał, że tu jest, to by kazał jej myć podłogi za karę w śląskim NFZ-ecie. Wysiadają jej kolana. Jest na mnie wściekła, że popędziłam sama, a ją zostawiłam samą. Mówi, że dalej nie idzie, bo nie dojdzie i to wszystko bez sensu. Widzimy cel - jest bardzo daleko. Ale na szczęście teraz nie wiemy jak bardzo! :wink:

Głupio mi. Ale zachowuję się bardzo egoistycznie - mówię, żeby została i poczekała na mnie, a ja pójdę choćby nie wiem co. Trochę czasu poświęcamy na osiąganie kompromisu :). W końcu zmuszam ją - no chodź, będę czekać, pójdziemy wolno. I tak też robimy. Po drodze tracimy jakieś 20 minut, kiedy na wąskim przesmyku między głazami przeciąga czeska wycieczka złożona z 60 osób.
Kamienny krajobraz wokół budzi lekką grozę. Taki kocioł trochę. Kamorrrrry, śnieżne pole, kamorrry znowu.
Wspinamy się na przełęcz. Myślimy, że stąd na BK już tylko hop siup.

ObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazek


A tu... okazuje się, ze trzeba szczyt przetrawersować tak jakby od tyłu. Znowu mozolna wspinaczka - pod samym szczytem momentami - 4x4 :D. Mnóstwo ludzi schodzi ze szczytu - to ekipy z Sedla. Co trochę spotykamy Polaków i Czechów.
Znów czas leci. Schodzących wypada przepuszczać. Ale kiedy stajemy nas szczycie (po raz pierwszy to widzę - jest podpisany czerwoną farbą, żeby się nikomu nie pomyliło :):):)) - jesteśmy szczęśliwe jak nigdy! Jesteśmy same! Długo się tu ciągłyśmy - jest przed 13.00. Ale jak odliczymy czas na fotki i przepuszczanie pielgrzymek, to się nieco pocieszamy. 2523 metry npm! Tak wysoko - na własnych nogach - nie byłam nigdy w życiu!

Fotkujemy na wszystkie strony, smsujemy - podobnież. Kiedy chcę składać życzenia Rodzicom, dostaję od nich smsa - nie ma to jak telepatia rodzicielska! Nawet się wzruszam, że jestem w takim miejscu w takim dniu!
Do Zawodowca nic nie dochodzi więc wnioskujemy, że jest pewnie gdzieś w albańskich Górach Przeklętych, gdzie zasięg bywa jedynie na szczytach.
Wpisujemy się oczywiście do księgi wejść i jeszcze przeglądamy zeszycisko - uwieczniamy fotką wpis rodaków, który uwiecznił też Typ w swojej relacji ;). Nie daruję sobie pozdrowić rodziców w tym zeszycisku :D.
Siedzimy trochę, aż wchodzi następny duet - tym razem Czesi. Trochę gadamy, gratulujemy sobie - szli trasą, która my chcemy wracać - z planinskog sklonosta przy Lokvicach ;).
Widoki szalone - także przy zejściu.

ObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazek


Na przełęczy rozsądna Wiola coś zjada. Ja nie mam czasu - ;):). Schodzimy znów w dół do kamiennej doliny i na śniegowe pole. I tu mam nagłe ciemnienie malowideł. Nie wiem czy mi słabo, ale czuję się jakbym sie rozpływała w nicości :):):) (nirvana czy jak?) - może to blask śniegu, a może odwodnienie. Przypomniało mi się, że poza dwoma kromkami ze śniadania i kilkoma łykami wody nic dziś nie jadłam i nie piłam. Emocji było tyle, że zapomniałam - w końcu nie samym chlebem żyje człowiek :wink: . Ale nutella by się teraz przydała :). Siadamy na chwilę, bo słabość mię ogarnęła znacząca.

W końcu - jest chyba koło 15.00. Schodzimy wytrwale. Kiedy spojrzymy na lewo skos, to nam skóra cierpnie. Tam to przeklęte podejście na Ledeną Pecinę. Musimy się kierować prawo skos. Mamy wrażenie, że rude pozostałości po farbie, to oznakowanie szlaku do skolnista :wink: . Znikają. Idziemy na czuja, byle jak najdalej od lewo skos :):):).
Czesi już nas bardzo wyprzedzili. Nie widzimy ich, nie wiemy, którędy poszli.
W końcu jest dobrze -"szlak nas trafia" - i już grzecznie prowadzi. Po drodze jeszcze odgałęzienie szlaku na Minin Bogaz (2387) - ale to na pewno nie tym razem :D. Ciągniemy się całkiem miłym zejściem. Mamy nadzieję, że około 19 będziemy już w namiocie.

Widoki oszałamiające - to się nie zmienia. Jest błogo i cichutko. W dole po prawej maleńkie jeziorko i jakieś baśniowe konie przy nim. Ale pięknie przy obniżającym się słońcu...
Tą trasą też mało kto się włóczy. Mijamy schronisko i mozolnie już po mniejszych niespodziankach typu - góra-dół, góra-dół dochodzimy do granicy lasu.

ObrazekObrazekObrazekObrazek


Po drodze spotykamy pracownika miejscowego jakiegoś urzędu turystycznego - wypytuje nas o Minę i o ludzi na kempingu. Zdaje sie, że są tam jakieś spory podatkowe między właścicielami kempingów - ten płaci, tamten nie. Ale to nie masze zmartwienia raczej... Jakoś wrodzone skłonności anarchistyczne każą nam być oszczędnymi w słowach - przyjdź sam i zobacz!

W lesie spadam z kamienia o wysokości 2 cm. Wiola się turla ze śmiechu z mojego zmęczenia.

Kiedy dochodzimy do kempu Jovan i Mina nie wierzą własnym oczom. Jest równiutko 19.00. Aleśmy się umordowały. A mimo to zmęczenie przechodzi bardzo szybko! Nawet kończyny nas nie bolą. Jesteśmy tak napalone na te góry, że chcemy czym prędzej wrócić. Ale jutro może chociaż się wyśpimy!

Zupki-trupki i idziemy spać. Z tego wieczoru - wiem, nie uwierzycie ;) - nic więcej nie pamiętam!!!! Laku noć!!!
Ostatnio edytowano 18.04.2007 14:55 przez U-la, łącznie edytowano 1 raz
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 18.04.2007 14:45

Coś pięknego!!! :D

Pamiętam, jak z 1000 lat temu, też nie mogłam się doczekać, kiedy wyjdę z lasu (nie mylić z "zejdę z drzewa" :wink: ).
Słońce, łąka, skałki i kosodrzewina.
Ech. :D :D :D

Pozdrav
Jola
darkold
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 67
Dołączył(a): 26.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) darkold » 18.04.2007 17:31

Napiszę jedno:

W KOŃCU cd.
Dzięki :papa:
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 18.04.2007 19:05

Shtriga .... przyznam się, zawsze czytam "fotograficznie" tzn. co dziesiąte słowo ( w końcu i tak zgrubsza wiem co napisane), jednak w Tobie coś jest. Czytam wszystkie litery, wyrazy a czasem wracam się "nazad" aby coś mi nie umknęło. Masz (dziewczyno Ty jedna) świetlaną przyszłość przed sobą. Pisz książki (przewodniki, opowiadania, romansidła, kryminały,... pisz co chcesz) a prześcigniesz autorkę Matrixa. !!!
ps. pamiętaj, to ja pierwszy to zapowiedziałem. 10 % przychodu dla mnie :D :wink:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107650
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 18.04.2007 19:09

Podziwiam "bielskie kozice" :wink: 8O :lol:
A na jednym ze zdjęć szczyt Bobotov Kuk ma 2706 m :wink:
(2523 + 183 :wink: )
:papa:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 18.04.2007 19:15

Ze też Wioli nie wlazłam na głowę... :lol: :?

Woka! Chyba pójdę się upić - tak podobno zaczynają/kończą/żyją ci, którzy piszą przewodniki/opowiadania/romansidła/kryminały. Jak tylko nauczę się pić procenty :lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Majka niejedno ma imię - BIHCROMNAL 2006 :) - strona 9
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone