Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Maroko - koniec lutego 2007

Afryka jest drugim co do wielkości kontynentem. W Afryce są 54 kraje. Prawie jedna trzecia światowych języków jest używanych w Afryce. Jezioro Wiktoria w Afryce jest największym jeziorem i drugim co do wielkości jeziorem słodkowodnym na świecie. Nigeria ma najwyższy na świecie wskaźnik urodzeń bliźniąt. W Sudanie znajduje się ponad 200 piramid, czyli więcej niż w Egipcie.
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005
Maroko - koniec lutego 2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 11.03.2007 14:02

Jako że jestem zwierzęciem ciepłolubnym zatęskniłem zimą (he he zimą :D ) za odrobinką ciepełka , słoneczka i udałem się na tygodniowy zwiad po Maroku.Jeżeli macie ochotę to poczytajcie moje wypociny w postaci formy znanej juz na naszym forum - relacji w odcinkach :D

Wyjeżdżamy z Rzeszowa nocą z soboty na niedzielę 17 lutego. Autobus wynajęty przez inspiratorów wycieczki rzeszowski oddział Polskiego Towarzystwa Geograficznego wiezie nas prosto na Okęcie skąd rano 9:20 lecimy do Agadiru. W Rzeszowie zimno - minus 6 stopni, wieje przeszywający do szpiku kości wiatr, więc po zajęciu miejsc w autokarze zaczynamy się integrować. Grupa liczy 39 osób wśród ,których jest tylko 6 panów; feminizacja w zawodzie nauczyciela jest jeszcze większa niż w służbie zdrowia. :lol: Po drodze dowiaduję się, że prawie wszyscy uczestnicy wycieczki to wytrawni podróżnicy, dobrze nawzajem się znający, którzy w czasie podobnych do tego, odbywanych w czasie ferii zimowych ,lub wakacji wyjazdów zwiedzili szmat świata.Zjeździli prawie całą Europę , Bliski Wschód i pół Afryki północnej. Nie byli tylko w Skandynawii i ...na Bałkanach 8O . Ha.... i tu was mam myślę sobie. :lol:
Do Warszawy dojeżdżamy... za szybko bo już ok. 5:00 - odlot dopiero po dziewiątej. Na lotnisku wszystko pozamykane :evil: ( stolica to czy prowincja jakaś )Dobrze, że chociaż toalety pootwierane...
Ok. siódmej pojawia się nasza pilotka ,rozdaje bilety, odpowiada na pytania. Po odprawie bagaży robimy jeszcze odpowiednie zakupy w strefie bezcłowej :wink: ( przecież lecimy do muzułmańskiego bezalkoholowego kraju) i ładujemy się do samolotu.
Startujemy zgodnie z rozkładem. Kapitan- sympatyczny i gadatliwy chłop co jakiś czas informuje nas gdzie jesteśmy, co widać na dole, od czasu do czasu wtrąca ciekawostki z lotniczej dziedziny. My kontynuujemy w przestworzach tak mile zapoczątkowaną na ziemi integrację i od czasu do czasu zerkamy przez okienka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Lądujemy gładko i bezboleśnie. Po otwarciu drzwi samolotu przeżywamy szok...termiczny 8O . Po 4 godzinach lotu trafiamy do innego świata. Wita nas błękitne bezchmurne niebo, palmy, śpiewające ptaki i ponad 20 stopni powyżej zera. Wydaje się nam ,że trafiliśmy do raju. Zdejmujemy z siebie wszystko na co pozwalają normy obyczajowe i walimy do odprawy paszportowej.
Obrazek
Wypełniamy karteczki wjazdowe(rytuał wypełniania karteczek będzie nam towarzyszył przez cały pobyt) wbijają nam w paszport różne piecząteczki i już jesteśmy pełnoprawnymi użytkownikami marokańskiej ziemi.
W drodze z lotniska do hotelu pilotka udziela nam kilku podstawowych informacji o kraju, ludziach, zwyczajach itp. i itd. Pierwsza przydatna wiadomość dotyczy bagaży. Podróżny przybywający do hotelu w Maroku nie ma prawa po wyjściu z autobusu dotykać swoich walizek. Od tego są odpowiedni ludzie, którzy wyładują, wniosą, wyniosą, przestawią, a każdą ingerencję w te czynności traktują jako odbieranie im chleba. Do turysty po wypełnieniu karteczki i otrzymaniu klucza do pokoju wymaga się tylko napisania kredą na walizce numeru pokoju. Kreda jest tylko jedna na całą przybywającą grupę ,więc radzę udającym się do Maroka zabrać kawałek tego pożytecznego narzędzia - będzie szybciej.
Pierwszego dnia pobytu mamy zaplanowany czas wolny na odpoczynek po podróży i wałęsanie się po Agadirze.
Agadir założyli Portugalczycy w XV wieku i był to kiedyś dość znaczący marokański port. W czasie trzęsienia ziemi w 1960 roku miasto zostało praktycznie całkowicie zniszczone. Tak ,że obecnie jest ciągle w trakcie odbudowy i brakuje w nim charakterystycznej dla marokańskich miast mediny ,czyli starego miasta.Za to wszędzie pełno nowych hoteli, kawiarni, szerokich ulic, bujnej roślinności, kwiatów. Agadir postawił na turystykę pobytową, czemu nie można się dziwić, bo podobno jest tutaj średnio 300 słonecznych dni w roku,a szerokie piaszczyste nadatlantyckie plaże ciągną się kilometrami.
Po rozlokowaniu się w hotelu podziwiamy widoki z balkonu
Obrazek
i idziemy na rekonesans po mieście. Na początek oczywiście plaża i ocean
Obrazek
Obrazek Obrazek
Potem spacerujemy ulicami miasta
Obrazek Obrazek
Obrazek
Nad Agadirem dniem i nocą góruje napis "Allachu chroń króla"(Maroko jest tzw. monarchią konstytucyjną)
Obrazek
Obrazek
Wieczorem po raz pierwszy mamy kontakt z marokańskim jadłem i napitkiem.
Obrazek Obrazek

Jak widać na zdjęciu nasze obawy związane z trudnościami degustacji napojów wyskokowych w muzułmańskim kraju okazały się na szczęście nieuzasadnione. :D
Jedzonko przygotowywane i podawane jest w tzw.tarzinach - glinianych miskach przykrytych dla utrzymania temperatury, smaku i aromatu przykrywkami w kształcie kominków. Dzisiaj jemy kuleczki ze zmielonej wołowiny duszone w dużej ilości różnych warzyw. Wszystko jest mocno aromatyczne, lekko słodkie i bardzo smaczne. Zapijamy winem, piwem a dla chętnych jest jeszcze miętowa herbatka - narodowy marokański napój.
Mija pierwszy pełen wrażeń dzień. Najedzeni i troszkę zmęczeni rozchodzimy się do pokojów i grzecznie kładziemy się spać. Jutro z samego rana jedziemy na północ w kierunku Essaouiry i Safi.


Poniedziałek. Dzień drugi.

Wczesnym rankiem rozpoczynamy rytuał bagażowy pielęgnowany każdego dnia przed wyjazdem z kolejnych hoteli. Przed śniadankiem wystawiamy walizy na korytarz. Bagażowi znoszą pakunki na dół i ustawiają przed autobusem. Naszą rolą jest wskazać swój bagaż. Jeżeli tego nie zrobimy nie zostanie zapakowany do autobusu. 8O
Po śniadaniu i sprawdzeniu obecności pakujemy się do autokaru- jedziemy na północ do Essaouiry. Droga wije się między wzgórzami po prawej i wybrzeżem atlantyckim po lewej stronie. Widoki przepyszne...

Obrazek

Po kilkudziesięciu kilometrach odbijamy lekko w stronę lądu i wjeżdżamy w świat drzew arganiowych.

Obrazek

Te drzewa rosną masowo tylko w Maroku i są jednym z naturalnych bogactw tego kraju. Z ich nasion zamkniętych w bardzo twardych pestkach kobiety berberyjskie sposobem niezmienionym od wieków ,ręcznie wyrabiają olej zwany też 'płynnym złotem Maroka'

Obrazek

Cudowne działanie olejku arganiowego na wszelkie schorzenia skórne i to ,że jest podobno stosowany jako składnik w produkcji odmładzających kosmetyków przez znane i drogie firmy kosmetyczne uzasadnia nazywanie go "złotem"

Ciekawostką są kozy-akrobatki skaczące po koronach drzew , konsumujące liście i owoce arganii, przez co czynnie biorą udział w produkcji olejku. Berberyjki zbierają wydalone przez kozy pestki i mają przez to mniej roboty ,bo nie muszą już usuwać miąższu aby dostać się do pestki. Tak sobie myślę, że może to ten kozi wkład w wyrób olejku przyczynia się po trosze do tajemnicy jego cudownego działania :D

Obrazek

W czasie arganiowo-koziej sesji fotograficznej dopada mnie katastrofa - pada mi bateria w aparacie. :twisted: Aparat mam nowy (Panasonic Lumix TZ-1) i jeszcze nie do końca się z nim poznałem niestety. Od tej pory zdjęcia robię aparatem kolegi, tzn trochę robi on a trochę ja.
(Tych zdjęć do tej pory jeszcze nie mam, więc relacja fotograficzna z Essaouiry i Safi będzie w aneksie trochę później)

Essaouira to francuska nazwa "białego kurortu Maroka" - As-Sawiry. Miasto znane jest z tego ,że wieją w nim cały rok silne wiatry, miejscowi rybacy chlubią się obfitymi połowami sardynek i różnorodnych owoców morza, a w latach 60-70 ubiegłego wieku było tłumnie odwiedzane przez hippisów, zjeżdżających tutaj w tropie za swoimi idolami takimi jak Jimmy Hendrix, Leonard Cohen, Cat Stevens, Frank Zappa, Tennessee Williams czy też The Jefferson Airplane, którzy tu mieszkali i koncertowali na plażach.
W Essaouirze odwiedzamy nadmorską twierdzę, podziwiamy grubość murów, ogrom dział. Wszędzie pełno wszelkiego rodzaju morskiego ptactwa i rzeczywiście dość mocno wieje
Potem spacerujemy wąskimi uliczkami starego miasta, zaglądamy do starych miejskich łaźni, wpadamy do rzemieślników wyrabiających różne cudeńka z drzewa tujowego. U nich kupujemy pierwsze ,mocno pachnące marokańskie pamiątki.
Na koniec pobytu w mieście walimy w kierunku targu rybnego. Nie jest trudno tam trafić - idziemy po prostu za zapachem.
Targ szokuje nas ilością i różnorodnością jeszcze żywego towaru. Obok straganów stoją rozpalone grille i obsługujący je ludzie dość nachalnie zapraszają do konsumpcji.Nie możemy więc się powstrzymać przed degustacją co niektórych stworzonek. Wybieramy kilka ryb, krewetki, kalmary i po pierwszej lekcji targowania się zasiadamy do stołu. Pycha :!:

Po morskiej uczcie pakujemy się do autokaru i jedziemy do Safi na nocleg.

Safi jest nadmorskim portowo-przemysłowym miastem gdzie w zasadzie oprócz dzielnicy garncarzy nie ma co zwiedzać.
Po dotarciu do miasta właśnie tam się udajemy, dowiadujemy się co nieco o technologii produkcji wyrobów garncarskich, przechadzamy się między straganami z garncarskimi cudeńkami - nic nie kupujemy, bo i kruche i ciężkie, a do domu trzeba wracać samolotem.
Powoli zaczyna robić się ciemno, więc jedziemy do hotelu. Po rytuale karteczkowo-bagażowym rozlokowujemy się w pokojach. Panie wykonują różne czynności ,po których pięknieją do kolacji, panowie po umyciu rąk robią się tylko trochę ładniejsi, po czym całą grupą udajemy się do restauracji. Kolacja w formie szwedzkiego stołu jest wspaniała - różne, różnie przyrządzone mięsa, warzywa, owoce i desery kuszą by powalczyć z zasadami dietetyki.(Cały czas nie mam sprawnego aparatu :evil: -bateria ładuje się w pokoju)
Objadamy się jak bąki. Po kolacji wychodzimy na taras nad hotelowym basenem i ze zdziwieniem stwierdzamy, że pada deszcz. Jest to dla nas duże zaskoczenie , bo przez cały dzień towarzyszyło nam słoneczko i nic nie zapowiadało deszczu.
Przed snem w pokojach w celach integracyjno-zdrowotnych spełniamy jeszcze kilka toastów i idziemy do łóżeczek. Jutro kierunek Casablanca i Rabat.
Deszcz pada całą noc ...

CDN pewnie za kilka dni.
Pozdrav.
madzia1981
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1901
Dołączył(a): 29.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) madzia1981 » 11.03.2007 14:12

Przeczytałam jednym tchem bo dla mnie takie nasycone ciepłym powietrzem wyprawy to prawdziwe ukojenie na obecną pore roku.
Piękna relacja Wojanie-czekam na kolejny odcinek i dużo dużo fotografi.
Pozdrawiam
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 11.03.2007 14:18

Pisz pisz koniecznie :D super się czyta :D
Maroko hm... a widziałeś tam może stada pędzących imadeł :?: :lool: żart oczywiście ;)
krzysio21
Croentuzjasta
Posty: 444
Dołączył(a): 29.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) krzysio21 » 11.03.2007 14:18

Fajnie się czyta i myśli o lecie choć dziś u mnie w słoneczu ponad 20stopni.Proszę o duuużo zdjęć i myślę że baterie już cię nie zaskoczyły :wink: Czekam niecierpliwie na cd. Pozdrawiam :papa:
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 11.03.2007 14:36

Całkiem spore to miasto 8O ten Agadir

Obrazek

:papa:
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 11.03.2007 14:50

Dzięki Andrzej! Czekam co dalej.
Maroko ma coś wspólnego z Egiptem. Podają piwo w kieliszkach :lol:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 11.03.2007 15:26

Zamieszczam jeszcze mapkę podróży,może będzie się Wam lepiej czytało :D

Obrazek
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 11.03.2007 16:46

Maroko w lutym. Trzeba przyznać, że póki co, miałeś lepszą aurę niż nasz znajomy, pokonujący tę samą trasę w dniach 20-27 stycznia :-)
W Atlasie założyli kurtki, bo temperatura spadła poniżej zera. I gneralnie raczej nie mieli upałów 20.stopniowych.

Ciekawa jestem czy i w Waszej opinii Casabanka będzie mocno przereklamowana i czy byliście świadkami usypywania plaż z przywiezionego wywrotkami piachu...
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 11.03.2007 18:36

He,he kurtki tez się nam przydały :D Ale o tem potem :D :papa:
Plumek
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3893
Dołączył(a): 20.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Plumek » 11.03.2007 22:13

Wojan kurczę! A czy czasem to Towarzystwo Geograficzne nie wybiera się w sierpniu do Chorwacji?! Hehe ;)
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 11.03.2007 23:45

Plumek napisał(a):Wojan kurczę! A czy czasem to Towarzystwo Geograficzne nie wybiera się w sierpniu do Chorwacji?! Hehe ;)


He he Aniu - ano się wybiera :D Już jest nawet plan podróży , zwiedzania i umówiona....przewodniczka 8O O kurczę dopiero teraz skojarzyłem....Świat jest naprawdę mały :D
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 18.03.2007 21:06

Wojan .. co jest grane ??? Gdzie cdn .....
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 18.03.2007 22:07

woka napisał(a):Wojan .. co jest grane ??? Gdzie cdn .....


Jak to gdzie ? W HBO... :D :D :D
Oczywiście żarty sobie stroję .Cierpliwości proszę...
Już niedługo coś skrobnę,obiecuję.
:papa:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 22.03.2007 23:30

Wtorek- dzień trzeci

Wstajemy raniutko.Za oknami szumi padający deszcz. Dzisiaj musimy wyjechać bardzo wcześnie, bo do Casablanki daleka droga,a jak nie zdążymy na 11:00 to nas nie wpuszczą do meczetu Hassana II. Bo wpuszczją tylko o dziesiątej, jedenastej i trzynastej. Poza tymi godzinami w meczecie trwają modły i niewiernym wstęp wzbroniony.
Szybciutko jemy skromne śniadanko i o 5:30 siedzimy w autobusie. Dalej pada deszcz, szyby w autokarze zaparowane ,na zewnątrz ciemno nie dziwota więc, że miny mamy niezbyt tęgie. Ale nic to jest duża nadzieja, że się rozjaśni, co do deszczu takiej nadziei nie ma. Przejeżdżamy kilkadziesiąt kilometrów - jest dobrze - wycieraczki pracują coraz rzadziej. Jednak pada dalej.
Zatrzymujemy się a nadmorskiej miejscowości El Jadida. Mamy tutaj zobaczyć ciekawostkę architektoniczną jaką jest tzw.cysterna. Najpierw w lekkim już deszczu biegamy po murach obronnych,

Obrazek
a potem idziemy oglądać cysternę.

Obrazek

To co zastajemy burzy całe moje wyobrażenie o znaczeniu słowa "cysterna". Spodziewam się zobaczyć jakąś wariację pojemnika na wodę w kształcie cylindra ,zamiast tego przewodniczka prowadzi nas do niepozornie wyglądającego budynku i mówi, że to właśnie w nim Portugalczycy gromadzili wodę na czas oblężeń miasta i ten budynek to właśnie jest cysterna. Wnętrze cysterny przypomina mi obrazki z pierwszej części gry "Tomb Raider"( kto grał pewnie wie o co chodzi).Tylko patrzeć jak zza którejś z kolumn wyskoczy Lara Croft.Lara jednak obraca się w innych rejonach świata ,bo jej tu nie spotykamy, za to moja "osobista Lara" z dużym wysiłkiem dosięga do poziomu gdzie kiedyś była powierzchnia wody.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Z El Jadida jedziemy do Casablanki. W planie mamy zwiedzanie meczetu Hassana II i krótki samodzielny rejs po mieście.
Do Casablanki dojeżdżamy kilka minut przed jedenastą, w sam raz by zdążyć przed zamknięciem meczetu. Widać go już z daleka za sprawą 210 metrowego minaretu. Wysiadamy z autobusu - przestaje padać deszcz.
Budowla jest ogromna.
Obrazek
Oceniana jest jako trzeci co do wielkości obiekt sakralny świata, większe meczety ma tylko Mekka i Medyna. Budowę ukończono w sierpniu 1993 r. (na 60 urodziny króla Hassana II), po trwających pięć lat pracach, przy których zatrudniono 10 tys. marokańskich rzemieślników. Meczet wznoszony był w stylu "cały naród buduje swoją stolicę" , a za składane datki wystawiano pisemne certyfikaty, które mieszkańcy Casablanki z dumą wystawiają np. na wystawach swoich sklepów.
Wnętrze świątyni może pomieścić 25 tysięcy ludzi, a na placu przed nią zmieścić się może kolejnych 80 tysięcy. Wnętrze meczetu jest bardzo nowoczesne. Zainstalowano w nim centralny system ogrzewania podłóg, elektryczne drzwi oraz odsuwany dach.
Wchodzimy do środka, zdejmujemy buty, które wkładamy do rozdawanych plastikowych woreczków i podziwiamy przepych jaki nas otacza - marmury, mozaiki, piękne sztukaterie i wyroby z drzewa cedrowego, ogromne szklanne żyrandole wyrabiane w hutach weneckiego Murano.


Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wyciszeni wizytą w muzułmańskiej świątyni jedziemy do centrum Casablanki. Tutaj wita nas ruch i zgiełk typowego europejskiego miasta o architekturze przypominającej mi Paryż.

Obrazek

Parkujemy na parkingu pod hotelem Hyatt, w którym jest kawiarnia urządzona na kanwie znanego filmu z Humphreyem Bogartem i Ingrid Bergman w rolach głównych. Okazuje się niestety, że jest ona teraz w remoncie i nici z zaplanowanej kawy pitej w holliwoodzkich klimatach. Mamy ponad godzinę wolnego czasu, możemy powałęsać się po mieście. Nie jest to łatwe ,bo ruch na ulicach wielki, są wprawdzie przejścia dla pieszych, ale za to nie ma świateł i musimy przechodząc przez ulice lawirować między jadącymi autami.
Po kilku udanych próbach uniknięcia bliskich kontaktów z w większości poobijanymi marokańskimi środkami lokomocji trafiamy na suk, gdzie ze zdziwieniem stwierdzam, że towar tutaj generalnie nie różni się z tym sprzedawanym na przemyskim bazarze - ot globalna wioska myślę sobie. Całe szczęście obok zatrzęsienia różnego rodzaju podróbek znanych firm, nasze dziewczyny mogą pocieszyć oczy miejscowymi wyrobami.

Obrazek

Spacer po mieście kończymy szybkim posiłkiem w fastfoodzie, pakujemy się do autobusu i jedziemy do Rabatu. Zaczyna znowu padać deszcz - trudno mamy w końcu porę deszczową.
Droga mija szybko,bo jedziemy piękną nową autostradą.
W stolicy Maroka nie pada, tylko trochę kropi. Wysiadamy z autobusu pod murami nekropolii Szella gdzie mamy oglądać pozostałości rzymskiego miasta Sala Colonia i piękne okazy roślin w ogrodzie botanicznym. Przed bramą witają nas dwaj tancerze, którzy po wykonaniu krótkiego programu artystycznego inkasują bakszysz i znudzeni zasiadają na krzesełkach w oczekiwaniu na kolejna wycieczkę.

Obrazek

Za murami pierwsze co się nam rzuca w oczy to rozlegle bocianie miasto rozmieszczone na drzewach otaczających marabuty-grobowce islamskich przywódców duchowych.

Obrazek
Obrazek
Obrazek



Niestety dużo więcej w nekropolii Szella zobaczyć się nam nie udaje ,bo nagle bez ostrzeżenia spada na nas z nieba ściana wody.W czasie odwrotu do autobusu nie pozostaje nam na grzbiecie ani jedna sucha nitka. W autobusie musimy podjąć szybką decyzję - czy jedziemy się przebrać do hotelu, czy kontynuujemy zwiedzanie w mokrych butach i majtkach. Ścierają się różne opcje, ale po analizie granatowego nieba i ciągle popadującego deszczu stwierdzamy, że lepiej mieć jeden, niż dwa komplety mokrej bielizny i jedziemy na dalsze zwiedzanie bez przebierania.
Kolejny punkt naszej wycieczki to mauzoleum króla Mohammeda V ,ojca obecnie miłościwie panującego Mohammeda VI.

Obrazek
Obrazek

Przestaje padać deszcz. Na placu przed mauzoleum zaczyna wiać ciepły wiatr, który szybko suszy nasze kurtki, spodnie, z bielizną ma lekkie trudności.

Obrazek

Po wizycie w mauzoleum udajemy się jeszcze do twierdzy (kazby ) Udaja która wznosi się ona na górującym nad Rabatem wysokim wzgórzu.

Obrazek

A potem już z wieloma kilometrami w nogach kierujemy się do hotelu. Tutaj po karteczkowym szaleństwie,

Obrazek

przebraniu się w pokojach, smacznej kolacji

Obrazek

mówimy królowi dobranoc

Obrazek

i zapadamy w głęboki sen.
Jutro kierunek Fez ,a po drodze Volubillis i Meknes.
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 23.03.2007 00:10

Z przyjemnością rzuciłam jedno oko na Maroko. :D
Czekam na ciąg dalszy...



Pozdrav
Jola
Następna strona

Powrót do Afryka



cron
Maroko - koniec lutego 2007
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone