Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Słowenia: Alpy Julijskie oraz Kamnisko-Savinjske

W Słowenii rośnie najstarsza winorośl na świecie, mająca ponad 400 lat. Jaskinia Postojna jest najczęściej odwiedzaną jaskinią w Europie. Jaskinia Vrtoglavica w Alpach Julijskich posiada najgłębszą studnię jaskiniową na świecie. Liczy 603 metry. Dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi osoby prowadzącej samochód wynosi 0,5 promila. 135 osób na 1000 posiada broń palną. W Słowenii znajduje się druga największa na świecie skocznia narciarska – Letalnica bratov Gorišek.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009
Na granicy słoweńsko-włoskiej

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 22.12.2009 15:10

Piarżysty trawers.

Obrazek

Najpierw tuż pod skałami.

Obrazek

Potem nieco niżej.

Obrazek

Jeszcze spojrzenie na plateau przed wejściem na skalne ramię.

Obrazek

Zanim zejdę na drugą stronę, rzut oka za siebie.

Obrazek

A to już po drugiej stronie.

Obrazek

Ale ja skręcam w lewo.

Obrazek

W oknie Prestreljenika ktoś stoi.

Obrazek

Zostawiam ścieżkę, schodzącą w dół i podchodzę do okna.

Obrazek

Później wrócę do tej ścieżki.

Obrazek

Chciałbym przy okazji złożyć wszystkim zaglądającym tu na bieżąco życzenia Spokojnych i Radosnych Świąt w Serdecznej i Przyjaznej Atmosferze. Wiele Dobrego...

Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.freehost.pl
http://wfs.cba.pl
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 22.12.2009 16:25

O kurcze - to oczko wygląda tak niepozornie. Dopiero na kolejnym zdjęciu mam skalę porównawczą. 8O
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 23.12.2009 12:11

JacYamaha napisał(a):O kurcze - to oczko wygląda tak niepozornie. Dopiero na kolejnym zdjęciu mam skalę porównawczą. 8O

Tiaaa... dużo daje, kiedy się uda jakąś postać ludzką uchwycić. :) A powyżej, tuż pod samą granią jest takie malutkie okienko.
Ten pionowy tunel też ciekawie wyglądał, chociaż nie udało mi się go tak efektownie przedstawić. Jest w ostatnim wpisie na wcześniejszej stronie (zwracam na niego uwagę, gdyż widzę, że fotki na tej stronie są czterokrotnie częściej oglądane, niż te z poprzedniej).

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 28.12.2009 15:27

Okno Prestreljenika.

Obrazek

Wchodzę do środka.

Obrazek

Za mną następni.

Obrazek

Spojrzenie z okna na północną, włoską stronę.

Obrazek

Jof di Montasio.

Obrazek

I już powrót na południową, słoweńską stronę.

Obrazek

Przy szosie byłby to zakaz ruchu. Ale tutaj - to po prostu szlak.

Obrazek

Mgły się zagęszczają i chwilami niewiele widać.

Obrazek

A tu trzeba uważać na wilcze doły.

Obrazek

Zaczynam zejście na przełęcz Prevala.

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 28.12.2009 15:30

Po lewej Jof Fuart.

Obrazek

Za przełęczą widoczny kolejny graniczny szczyt - Lopa.

Obrazek

Na przełęczy pomagam się zorientować w terenie Niemcom, którzy trochę się gubią, nie mając po słoweńskiej stronie ponumerowanych szlaków. Taka numeracja jest ogólnie przyjęta w pozostałych alpejskich krajach.

Obrazek

Zaczynam zejście doliną Anello delle Giulie.

Obrazek

Szlak doprowadzi mnie w pobliże rif.Gilberti, skąd zaczynałem trasę.

Obrazek

Obrazek

Piargi zastępowane są stopniowo przez trawy i pierwsze krzaki.

Obrazek

Ostatnie spojrzenie na Prestreljenik z jego oknem.

Obrazek

Ogarniam jeszcze wzrokiem potężne gniazdo górskie, w którym królują Jof di Montasio i Jof Fuart i schodzę na przełęcz Sella Nevea.

Obrazek

Pora opuścić włoskie Alpy Julijskie. Jeszcze tego samego dnia mam zamiar dotrzeć w Dolomity. Ale o tym już w innym wątku.

Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.freehost.pl
http://wfs.cba.pl
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009
Suplement: Alpy Kamnisko-Savinjske

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 02.01.2010 14:29

Kolejne spacery po słoweńskich Alpach były przewidziane w ramach wakacji spędzonych w Słowenii i Chorwacji w lipcu 2009 roku. Niestety, tak się złożyło, że nie udało się tych planów zrealizować. Dlatego też, kiedy miesiąc później zbliżający się front wyganiał mnie z gór w Austrii, postanowiłem poszukać lepszej pogody po "słonecznej stronie Alp". Na pierwszy strzał zaplanowałem Alpy Kamnisko-Savinjske z wejściem na ich najwyższy szczyt - Grintavec.

Po trudnościach, spowodowanych objazdami i kiepskim oznakowaniem słoweńskich dróg, udaje mi się dotrzeć tuż po godzinie dwudziestej do celu. Kamniska Bistrica. Duży parking po lewej stronie, parę zabudowań i zakaz ruchu na wąskiej, ale jeszcze asfaltowej, drodze. Zatrzymuję się na parkingu i rozglądam się po okolicy. Rzeczywiście, największy budynek, to Koca u Kamniski Bistrici. Mnóstwo ludzi wokół, głośna muzyka - cóż, Słowenia!

Pod zakazem ruchu tabliczka: "Dovoleno na lastno odgovornost". Zwykle, widząc taki napis, nie wysiadam nawet z auta, tylko jadę dalej, biorąc na siebie tę odpowiedzialność. Ale skoro wokół mnie tylu tubylców, upewnię się, jak to traktują Słoweńcy. Najbliżej jest para motocyklistów. Żeby uniknąć ewentualnego nieporozumienia, wynikającego z różnic językowych między polskim a słoweńskim, zwracam się po angielsku. Pan spogląda niepewnie, ale pani podejmuje rozmowę.
- Tak, oczywiście, że można, tyle że na własną odpowiedzialność.
Kiwam głową ze zrozumieniem - znaczy, że jest tak, jak się domyślałem.
- Pieszo można, rowerem można - dodaje pani - tylko nie samochodem czy motocyklem.
Oo! Więc jednak nie tak, jak myślałem. Dziękuję za informację i wracam do wozu, zapominając o zasadzie "spytaj kobiety i zrób odwrotnie".

Wszechobecny gwar i spory ruch na parkingu skłaniają mnie do poszukania spokojniejszego miejsca na nocleg. Wracam kilkaset metrów szosą i zjeżdżam w prawo, parkując przy mostku. Okazuje się, że mostek przerzucony jest nad wąziuteńkim kanionem. Zapada zmrok, więc nie ma już czasu na bliższe zapoznanie się z wąwozem o pionowych, skalistych ścianach. Szybko ścielę sobie leże w wozie, robię kolację, pakuję plecak na planowaną wycieczkę i kończę dzień przy piwku.

Obrazek

O poranku podjeżdżam na parking przy schronisku i wyruszam w trasę punktualnie o szóstej. Przechodzę pod zakazem ruchu a już po chwili mija mnie jakiś samochód. Za chwilę następny, po czym przejeżdża jeszcze kilka innych. Przychodzi mi na myśl ta zapomniana zasada, ale nie chce mi się już teraz wracać. Zresztą, właśnie asfalt zakręca w lewo, a strzałki ze szlakiem wskazują na wprost. Za chwilę rozgałęzienie - Kamnisko sedlo w prawo a ja nadal prosto.

Przy kolejnym rozgałęzieniu znajduję już tylko strzałkę na jakiś pomnik. Podążam w tym kierunku, by wkrótce połączyć się znów z drogą jezdną. Jako, że jedyne wskazywane kierunki tutaj, to odbicie w lewo do pomnika oraz powrót do schroniska, wybieram nieoznaczoną drogę jezdną - ona przynajmniej prowadzi w moim kierunku. Kiedy wkrótce dobiega do mnie warkot kolejnego pojazdu, decyduję się go zatrzymać.

Udaje mi się to bez problemu. Pytam faceta za kierownicą, czy tą drogą dojdę na Grintovec. Tak, owszem. Idę więc za ciosem i pytam, czy by mnie nie zabrał. Właściwie, może zabrać. Poprzekładał szybko graty, rozłożone na fotelu obok i już siadam na zwolnionym właśnie miejscu. Widzę po sprzęcie, że też turysta. Jak tylko ruszyliśmy w górę, pytam go o ten zakaz ruchu. Można, jak najbardziej - oczywiście, na "lastno odgovornost".

Droga się wznosi, zalicza parę serpentyn; cieszę się, że zyskuję nie tylko odległość, ale i wysokość. W trakcie rozmowy dowiaduję się, że mój kierowca wybiera się na Kamnisko sedlo. Kiedy więc dojeżdżamy do rozstajów, gdzie strzałka na Kamnisko sedlo pokazuje w prawo, ja sięgam po plecak. Nie, spokojnie - najpierw mnie podwiezie a potem tu wróci i ruszy w swoją stronę. Przejeżdżamy jeszcze kilkaset metrów i widzę parę samochodów zaparkowanych z boku drogi. Tu się żegnamy. Zawraca, a ja zarzucam plecak na grzbiet i rozpoczynam właściwą trasę.

Sądząc po informacji na tabliczkach, zyskałem prawie półtorej godziny. Stąd już tylko dwie godziny i kwadrans na Kokrsko sedlo, gdzie stoi Gojzova koca. Ścieżka pnie się stromo przez las. Doganiam towarzystwo - czterech mężczyzn i mały pies - zwolna ich wyprzedzając. Kiedy mijam siedzącego przy drodze kolejnego turystę, z zachmurzonego nieba zaczynają spadać pierwsze krople deszczu. Pytam go o prognozę pogody.
- Po południu ma padać, rano jeszcze ma być ładnie.
Deszcz chyba go usłyszał, gdyż krople stają się rzadsze, później zanikają zupełnie. Tylko niebo nadal pochmurne.

Obrazek

Stopniowo pojawia się coraz więcej przerw pomiędzy drzewami, zaczyna przeważać niska roślinność, dzięki czemu pojawiają się też pierwsze widoki. Wysoko przede mną głębokie wcięcie w kształcie litery "U" - to przełęcz Kokrsko. Do stromo podnoszącej się doliny, zwężającej się w miarę podchodzenia, spadają skalne ściany, porośnięte tylko u podnóża i na górnych krawędziach. W tyle pozostają boczne grzbiety, odchodzące na południe od głównego łańcucha tej grupy.

Obrazek

Obrazek

Ścieżka wyprowadza na środek i przechodzę pod liną kolejki towarowej schroniska. Jest stromo i dolinka zaczyna przypominać bardziej żleb.

Obrazek

Za chwilę docieram pod ściany po przeciwnej stronie i teraz już w ich bezpośredniej bliskości, szybko zyskując wysokość, wychodzę na siodło przełęczy. Wita mnie pies schroniskowy, łasząc się i ciesząc na pieszczoty.

Obrazek

Odrobinę skróciłem podany czas wejścia, ale jestem mokry, a na przełęczy wieje zimny wiatr - skracam więc psie przytulanki i wchodzę do budynku. W środku siadam przy stole i robię sobie śniadanie. Jest kilka osób, ale ruch nie jest wielki. No tak, jest już po ósmej, więc prawie każdy, kto spał w schronisku - jest już w trasie.

Obrazek

Obrazek

Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.freehost.pl
http://wfs.cba.pl
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 04.01.2010 21:50

Po śniadaniu zbieram się bez ociągania. Skoro po południu ma być gorsza pogoda, to nie ma czasu do stracenia. Żeby chociaż na ten Grintovec dojść bez deszczu. Od schroniska strzałki: Grintovec - 2h, Skuta - 3h. Widać najwyższy szczyt, owinięty lekkim obłokiem. Zastanawiam się, czy w ogóle będę coś z niego widział. No cóż, za dwie godziny się okaże.

Obrazek

Ścieżka wyprowadza ponad budynek, kręcąc pośród kamieni i trawek. Przez chwilę mam ładny wgląd w wąsko obramowany żleb, którym wcześniej doszedłem do schroniska. Potem ta strona się zamyka, zasłonięta głównie potężną ścianą Kalskej gory.

Obrazek

Mimo nie najlepszej widoczności, daje się dostrzec w dali równiny na południowym zachodzie, już po południowej stronie Alp.

Obrazek

Obrazek

Ścieżka zatacza teraz szeroki łuk i po chwili zza najbliższych skał pojawia się ponownie masyw Grintovca.

Obrazek

Za mną pozostaje trawers, wijący się ponad bocznym, skalno-trawiastym kotłem.

Obrazek

Niebo się odrobinę wypogadza i tu i ówdzie pokazuje się nieco błękitu. Może nie zmoknę tak szybko? Przemierzam akurat sporą zieloną płaśń, z którą wspaniale kontrastują skały od Kalskej gory po Kalski Greben.

Obrazek

Obrazek

Znów pokazało się schronisko, posadzone na wąskim siodle przełęczy.

Obrazek

Po obejściu ponad kotłem, wkraczam na piarżysty grzbiet, spadający ze szczytu w stronę górnego piętra doliny Suhi dol. Na rozstajach strzałka wskazuje dalszy trawers w kierunku na Kocną, a moja trasa skręca w prawo.

Obrazek

Obrazek
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 05.01.2010 09:54

Hmm w te górki też kiedyś się wybieraliśmy i Grintavec był naszym celem :roll: , ale wtedy był to nasz pierwszy, dalszy wyjazd i troszkę nie umieliśmy się zorganizować..... Przejechaliśmy z Austrii przez Seebergsattel i dotarliśmy do Kamniskiej Bistricy, gdzie..... nie wiedząc jak szukać nie znaleźliśmy noclegu :? . Wylądowaliśmy od razu w Julijskich.

Ale mała strata bo jak tylko gdzieś nie byliśmy, wiadomo, że od Ciebie i tak z pewnością dowiemy się jak tam jest :lol: .

Sympatyczne górki, szkoda tylko, że pogoda nie dopisała. Mnie przypominają Czarnogórę, trochę jak Durmitor, trochę jak Hajla czy Moracke Planine. Fajnie, że i tam nas zabrałeś.

Pozdrawiam
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 05.01.2010 16:57

kulka53 napisał(a):Ale mała strata bo jak tylko gdzieś nie byliśmy, wiadomo, że od Ciebie i tak z pewnością dowiemy się jak tam jest :lol: .

A ja się kiedyś wybiorę w jakieś góry, gdzie Ty już byłeś, a które dla mnie są wciąż nieznane. :)

kulka53 napisał(a):Sympatyczne górki, szkoda tylko, że pogoda nie dopisała. Mnie przypominają Czarnogórę, trochę jak Durmitor, trochę jak Hajla czy Moracke Planine. Fajnie, że i tam nas zabrałeś.

Im dalej, tym bardziej będą przypominały jednak Julijskie. Wejście z tej strony na Grintavec jest mało ciekawe i odrobinę nużące. Za to dalsza trasa jest już o wiele bardziej interesująca.
A pogoda... zachowywała się dokładnie przeciwnie do prognoz. Dzięki temu mogłem zrobić dłuuugą pętlę. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 07.01.2010 21:00

Podchodzę teraz mozolnie nieco nużącą ścieżką - trochę po kamieniach, trochę po piargu, gdzie niegdzie też po trawkach. Porównuję na bieżąco swoją wysokość z okolicznymi szczytami - najpierw jest to Kalski Greben, potem Kocna, gdy tamten zostaje już poniżej.

Obrazek

Obrazek

Z góry schodzi sporo ludzi - to zapewne ci, którzy schronisko opuścili o wczesnej godzinie.

Obrazek

Obrazek

Horyzont stale się poszerza; niestety, wiele szczytów opatulonych chmurami, a kolejne obłoki podchodzą z dolin. Owszem, wygląda to ciekawie, żeby tylko z tego deszczu nie było...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatnie kroki i staję na szczycie. Nie jestem sam; oprócz mnie znajduje się tu kilku innych turystów - wszystko Słoweńcy. Na słupku oznaczającym najwyższy punkt widnieje nazwa Grintavec, a więc funkcjonują obie nazwy. Spoglądam na zegarek - skróciłem czas o dwadzieścia minut.

Obrazek

Obrazek

Pstrykam kilka fotek, w tym jedną samowyzwalaczem - niech mam pamiątkę, że "tu byłem". Chwila zastanowienia i decyzja. Skoro pogoda na razie się nie paskudzi, to nie będę wracał tą samą drogą, tylko pójdę teraz granią w stronę Skuty. Na mapie widać kilka możliwych wariantów zejścia, więc mam sporo możliwości na wypadek jej pogorszenia. A więc - w drogę.

Obrazek

Obrazek

Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.freehost.pl
http://wfs.cba.pl
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 11.01.2010 21:42

Obrazek

Zejście od samego początku jest interesujące. Po kilku metrach ścieżka jest zastępowana przez gładką ściankę. Stalowa lina wzorowo napięta - jak na ferracie. Można więc, trzymając się jej, opierać stopy na ściance i dojść do miejsca, gdzie już zamontowano klamry.

Obrazek

Dalej znów łatwy teren - najpierw kamienisty, potem coraz więcej drobnego piargu. Nachylenie jest znaczne i trochę kamyczków wytacza mi się spod stóp. Zasięg mają niewielki i nie stanowią zagrożenia dla widocznych poniżej ludzi. Przy podchodzeniu te kamyki sprawiałyby nieco kłopotów, ale zejście wręcz przyspieszają. Spoglądam w kierunku dalszej trasy i dostrzegam na grani kogoś w czerwonym kubraczku. Ciekawie się prezentuje na skalnym grzebieniu, zza którego podnoszą się z doliny białe obłoki.

Obrazek

Obrazek

Jeszcze trochę tej zabawy z kamieniami i teraz już trawers w kierunku bliskiego siodła przełączki. Tu kończy się kopuła szczytowa Grintavca i zaczyna wąska grań.

Obrazek

Obrazek

Ścieżka jest tylko miejscami zabezpieczona liną. Wkrótce szlak opuszcza grań i przechodzi na południowe ściany, wykorzystując naturalne półki skalne. W zasłanym piargiem kotle po południowej stronie leżą płaty śniegu. Ścieżka doprowadza do szczerbiny przed pionowym uskokiem, po czym stromo wspina się na grań.

Obrazek

Obrazek

Stalowa lina, towarzysząca przy wejściu, nie kończy się na grani, tylko biegnie nią dalej. Ale jest zamontowana na zwykłych uchwytach i musiałbym się mocno schylać, by z niej skorzystać. Grań jest jednak wystarczająco szeroka, by móc tę linę ignorować i tylko trzeba uważać, by się o nią nie potknąć.

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 11.01.2010 21:50

Nadal z liną u stóp, obniżam się na kolejne siodełko, widząc wędrujących przede mną dwoje turystów.

Obrazek

Obrazek

Dochodzę do rozstajów - boczna ścieżka obniża się do kotła. Pogoda na razie się nie zmienia, więc nie korzystam z oferty, tylko maszeruję dalej w stronę Skuty, której okazały masyw raz po raz wyłania się przede mną.

Obrazek

Przez chwilę trawersuję znów południowe ściany, by dojść do krótkiego uskoku, za którym widać kilka rozchodzących się ścieżek. Zejście wymaga pomocy rąk i zwrócenia się twarzą do skały, wpierw więc słyszę, a dopiero po chwili widzę, że z północnej strony dochodzi dwóch turystów.

Obrazek

Pytają, czy dalsza droga na Grintavec jest trudna. Szacuję ich błyskawicznie wzrokiem i stwierdzam, że nie powinni mieć trudności. Przymierzają się do pokonania uskoku, z którego właśnie zszedłem, a ja ruszam w moim kierunku. W lewo odeszła ścieżka, którą ci dwaj tu doszli, w prawo kolejna możliwość zejścia do Gojzovej kocy, a na wprost... Co to? Jeszcze jakieś rozwidlenie?! Lewa odnoga wchodzi w skały, prawa trawersuje pod nimi. Przez moment się zastanawiam i ruszam w lewo. Przechodzę jednak tylko kilkanaście metrów, kiedy puka rozsądek - jesteś pewien, że przy tej pogodzie i cichym marzeniu o przejściu bardzo długiej trasy, chcesz ją jeszcze wzbogacać o dodatkowe warianty?..

Obrazek

Decyduję się w tej sytuacji na trawers i ścinam w stronę ścieżki. Kamyki obsypują mi się spod stóp, trochę balansuję ciałem, by nie stracić równowagi i nie objechać w dół - w końcu trafiam na ścieżkę tuż przed płatem brudnego śniegu. Nachylenie tutaj jest niewielkie, więc i buty się zanadto po śniegu nie ślizgają. Za płatem ścieżka lekko się wznosi, po czym zaczyna opadać w kierunku, gdzie sporej wielkości filar skalny sięga piargu.

Obrazek

Filar kończy się kilkoma łagodniejszymi rozgałęzieniami, niczym pazurami kończącymi łapę wielkiego ptaka, siedzącego okrakiem na grani. Wydeptana ścieżka ociera się o kolejne pazury a ja mijam skalne płyty z wyżłobionymi przez wodę rowkami i skręcam w lewo.

Obrazek

Obrazek

Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.freehost.pl
http://wfs.cba.pl
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 16.01.2010 14:23

Obrazek

Za załomem ginie już Grintavec, a ścieżka zaczyna się wznosić ponad kolejnym piarżystym kotłem. Z dołu dochodzi następny wydeptany ślad i teraz dosyć stromo podchodzę pod rosnące w oczach skały. Widzę dwoje turystów wysoko, tuż pod granią. Aha! - czyli tamtędy poprowadzi szlak.

Kalski Greben na południu zasnuty już chmurami, ale za to w górze, ponad granią pojawiły się piękne, błękitne plamki.

Obrazek

Wchodzę w skałę i szybko zyskuję wysokość. Mimo stromizny, wspinaczka jest łatwa, a przy tym bardzo gęsto oznakowana - nie ma obaw, że się człowiek zapuści w trudniejszy teren. Jestem już blisko grani, gdy dostrzegam tych dwoje maszerujących już po niej w prawo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Za mną znów wychynął Grintavec, nie przykryty chmurami, a po lewej widać jakąś wędrującą czwórkę - ci musieli wybrać wariant graniowy tam, gdzie ja się zdecydowałem na trawers.

Obrazek

Obrazek

Po chwili i ja staję już na grani. Po północnej stronie zielono - wyżej grzbiety i zbocza porośnięte lasami, niżej polany i dalekie domostwa. Niestety, góry w większości wciąż zasnute, ale dobra wiadomość jest taka, że nadal nie pada, a do tego - tu i ówdzie wyraźny błękit.

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 16.01.2010 14:30

Grań jest dosyć szeroka; przez chwilę względnie połoga, ale zaraz zaczyna się piąć w górę. Rozszerza się na kopule niewielkiego wierzchołka, gdzie ścieżka zawija się w lewo i lekko się obniża w stronę wcięcia przed potężnym masywem Skuty. Odwracam się, wyszukując tamtą czwórkę - są, widzę ich, ale nasz dystans się zwiększył.

Obrazek

Znaki przy szlaku wskazują dojście w prawo do wody. Zaglądam z ciekawością, ale znajduję tylko krasowy lej, wypełniony brudnym śniegiem. Wracam do ścieżki i tym razem zbaczam nieco w lewo, by dojść do krawędzi i zajrzeć w głębokie doliny, tuż za prawie pionowymi urwiskami - widok budzi respekt.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dwójka przede mną już na skośnym trawersie przed końcowym podejściem. Ruszam za nimi, a jako że właśnie zrobili sobie postój, dochodzę do nich szybko.

Obrazek


Pozdrawiamy się z uśmiechem i z uwagi na chłodny wiatr przyspieszam kroku. Ostatnie metry po piarżystym stoku i staję na szczycie Skuty.

Obrazek

Spoglądam za siebie - szczyt Grintavca odsłonięty, ale gęste chmury snują się wprost od jego grani na północ. Zniżając wzrok, dostrzegam tę podchodzącą dwójkę; idą wolno, chyba są zmęczeni.

Obrazek

Pstrykam kilka fotek - zwłaszcza na północ i wschód krajobraz urozmaicony. Na północy, pomiędzy główną grań, a wypełniony zielenią dalszy plan wrył się boczny grzbiet, zakończony turnią, ostro oberwaną na pozostałe trzy strony.

Obrazek

Zaś w kierunku wschodnim biegnie grań, najpierw lekko się obniżając, a potem - za niewidoczną stąd przełęczą - wznosząc się i łącząc ze szczytami, których wierzchołki zakryte są całkowicie chmurami.

Obrazek

Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.freehost.pl
http://wfs.cba.pl
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58937
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 19.01.2010 16:08

Chowam się przed wiatrem, schodząc kilka metrów z wierzchołka na stronę wschodnią i zrzucam plecak z ramion - pora na posiłek. Gdy kończę jego przygotowywanie, pojawia się tych dwoje na szczycie. Chwilę się rozglądają, po czym chłopak zwraca się do mnie z pytaniem o najkrótszy powrót do Gojzovej kocy. Moje informacje pochodzą wyłącznie z mapy - albo muszą wrócić pod Dolgi hrbet i zejść mijaną wcześniej ścieżką, albo pójdą jeszcze dalej na wschód i z kotła poniżej cofną się przez grzędę, którą Skuta wysyła na południowy-wschód. Na dalszy marsz nie mają już jednak ochoty albo sił, decydują się więc zawrócić.

Konsumuję drugie śniadanie, rozglądając się po otaczających mnie grzbietach. Widzę, że stopniowo podnosi się pułap chmur, które jednocześnie się rozrywają, przepuszczając chwilami promienie słoneczne. A prognozy straszyły przecież deszczem. Może w takim razie uda mi się przejść całą, długa pętlę i dotrzeć na Kamnisko sedlo. Zobaczymy. Jeszcze będę miał jedną możliwość awaryjnego powrotu, z tego kotła przede mną, ale mam coraz śmielszą nadzieję, że nie będę musiał z tej opcji korzystać.

Kończąc posiłek, słyszę znowu głosy na szczycie - to ta czwórka z grani już dotarła. Pakuję się i rozglądam za szlakiem, prowadzącym dalej w kierunku wschodnim. Szukam wzrokiem również moich nowych sąsiadów, ale... gdzieś zniknęli. Z ciekawości wracam na wierzchołek i widzę ich już schodzących z powrotem ścieżką, którą przed momentem dotarli. Ha! A więc oni też nie mają zamiaru kontynuować trasy. Cóż, wygląda na to, że znowu całe góry tylko dla mnie.

Obrazek

Obrazek

Odnajduję czerwone kółeczko i schodzę ścieżką, mając przed oczami wschodnią grań Skuty, teraz oświetloną promieniami słonecznymi. Po kilkunastu metrach ścieżka skręca w prawo i staję nad trochę pogruchotaną ścianką. Kilka sterczących bolców ułatwia zejście, dalej pojawia się również stalowa lina. Trasa trzyma się blisko ostrza załomu i na pierwszej szczerbinie, kierując się w prawo, osiąga krótką grań.

Obrazek

Obrazek

Znowu lina plącze się pod stopami, ale już po chwili ścieżka sprowadza z grani na zbocze, które zaraz staje dęba, przechodząc w całkiem miłą ścianę. Nie jest ona ekstremalnie stroma, ale wymaga sporej uwagi - miejscami muszę ją pokonywać, obracając się do niej twarzą.

Obrazek

Obrazek

Wkrótce można się złapać zamontowanej liny, pojawiają się też liczne bolce, z których tu i ówdzie korzystam. Schodzę stromo do leżącego w dole kotła, mając po lewej ręce urwiska, którymi główna grań Skuty opada na południe. Po chwili, zza załomu z prawej strony wyłania się zielona dolina - wytężam wzrok, starając się odróżnić zabudowania w Kamniskej Bistricy. Wydają się nie tak daleko, ale za to jakże nisko, a ja jestem dopiero w połowie trasy.

Obrazek

Obrazek

Kocioł pod nogami zdaje się uciekać coraz niżej - schodzę i schodzę, a do dna jeszcze daleko. Przez chwilę łatwiej, nawet trawki porastają gdzie niegdzie, ale zaraz znowu stromo w dół, zacięciem pomiędzy ścianką a gładkimi płytami. Na szczęście, znowu bolce, a niżej i klamry zdecydowanie ułatwiają drogę.

Obrazek

Obrazek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Słowenia - Slovenija



cron
Słowenia: Alpy Julijskie oraz Kamnisko-Savinjske - strona 10
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone