Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Sladoledy, lgnije i Karlovacko-chorwacki debiut w Rogoźnicy

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
morgana
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 519
Dołączył(a): 19.03.2010
Sladoledy, lgnije i Karlovacko-chorwacki debiut w Rogoźnicy

Nieprzeczytany postnapisał(a) morgana » 26.07.2010 16:53

Nie wiem, czy umiem relacjonować tak, jak tutejsi mistrzowie :wink: , ale od wczorajszego powrotu mnie nosi i muszę, bo się uduszę... :mrgreen: Zatem... Po namysłach, po grzebaniu w formowych relacjach, po konsultacjach, zdecydowałam w marcu, że w wakacje nastąpi mój chorwacki debiut i że będzie to Rogoźnica. Ostatecznym argumentem była relacja armara, któremu niniejszym dziękuję :) .
Jechała nas trójka znajomych, płciowo rozkład 2:1 dla płci piękniejszej i lepiej zorganizowanej :mrgreen: . Wyruszyliśmy ze Śląska o 19 w piątek z nadzieją, że w sobotę koło południa dojedziemy na miejsce (co ważne, jeden kierowca nas wiózł). Wszystko szło jak po maśle, Słowacja mignęła, Węgry też, mimo iż miejscami otaczały nas malownicze mgły

Obrazek

i oto przed 7 wjechaliśmy do Chorwacji. No i zaczęły się schody... Korki na autostradzie pojawiały się i znikały bez żadnego powodu. Rozumiem jeszcze te na bramkach, ale potem? Słońce w zenicie, a my poruszamy się w tempie spowolnionego ślimaka Astrą bez klimy, masakra... :evil:

Tu chłodzenie auta i szukanie cienia przez kierowcę :mrgreen:

Obrazek

Obrazek

W końcu jednak udało się nam w Sibeniku opuścić autostradę i przywitać się z morzem z wysokości jadranki. Widoki bardzo nam się podobały i dodały nam sił na te ostatnie metry. Już wtedy utwierdziliśmy się też w słuszności naszej koncepcji, żeby wypoczywać gdzieś, gdzie widać pełne morze. W sumie straciliśmy na drogowych męczarniach cztery godziny, ale szczęśliwie przed 16 zaparkowaliśmy pod Villą Klisovic. Jako, że pełniłam funkcję pilota, to się pochwalę, że wykazałam się umiejętnością czytania atlasu oraz znaków drogowych i że jechaliśmy jak po sznurku. Z radością opuściliśmy pojazd i udaliśmy się do naszego apartamenciku. Przemiła pani od razu uruchomiła klimę, po czym przyniosła nam zimne napoje, cobyśmy od razu zapoznali się z miejscowymi specjałami. Karlovacko zasmakowało mi od pierwszego wejrzenia i było najczęściej spożywanym przeze mnie napojem :mrgreen: . Apartament okazał się bardziej przestronny niż wyglądał na zdjęciach, co uznałam za okoliczność bardzo pozytywną. Chwilę oddychnęliśmy, szybki prysznic i oczywiście polecieliśmy biegiem nad morze, bo przecież trzeba się zapoznać, w razie, gdyby miało uciec czy coś... :mrgreen: Okazało się, że do plaży mamy bardzo wolnym spacerem dwie minuty, co z miejsca nas zachwyciło. Nad morzem było jeszcze sporo ludzi, ale daleko im do tłumów oglądanych na nadbałtyckich plażach. Przywitanie z morzem przebiegło radośnie, ale dość szybko się zwinęliśmy, bo głód nas zaatakował. Wybraliśmy się więc na pierwszy rekonesans obiadowo - kolacyjny. Dodam od razu, że, na wszelki wypadek, zabraliśmy ze sobą produkty żywnościowe na śniadania i na obiadki... Skończyło się to tym, że pakując się przed powrotem każdy otrzymał swój przydział nieruszonego ryżu, makaronu i tym podobnych... :mrgreen: Ale wracając do Rogoźnicy - od razu nas zauroczyła. Z naszej kwatery szybko dochodziło się do promenady, która wiodła prosto do grobli łączącej nas ze starówką rogoźnicką. Zaglądaliśmy do kilku mijanych knajpek - oglądaliśmy obrazki w menu, zerkaliśmy gościom do talerzy, ale ciągle nam coś nie pasowało. Instynkt zawiódł nas do jednej z ostatnich konob na trasie i to był strzał w dziesiątkę. Przemiła obsługa w postaci kelnera, który z miejsca podbił nasze serca (zwłaszcza niewieście, ale nie tylko :wink: ) przekonała nas do lokalu, który stał się naszą stołówką i tylko trzy razy tam nie jedliśmy (z tego dwa gdy byliśmy na wycieczkach). Zgodnie z moim postanowieniem, że spożywać będę przed wszystkim owoce morza, zamówiłam sobie smażone kalmarki. Porcje w naszej konobie były przeogromne, nie do zjedzenia nawet dla bardzo głodnej wilczycy, ale - jak rzekł nasz ulubieniec - lepiej za duże niż za małe :mrgreen: . Objedzeni po pachy udaliśmy się zatem na spacer po nabrzeżu, gdzie podziwialiśmy widoczki i oglądaliśmy z daleka jachty.

Obrazek

Obrazek

no i oczywiście zjedliśmy lody. Sladoledy nas zachwyciły i stało się naszym rytuałem, że każdego dnia po kolacji szliśmy na lody, dziennie w inne miejsce i na inny smak. Ponieważ po ponad dobie niespania potrzeba snu coraz bardziej dawała nam się we znaki, wróciliśmy do domku i udaliśmy się na jakże zasłużony odpoczynek.

cdn. :mrgreen:
marytka
Croentuzjasta
Posty: 298
Dołączył(a): 26.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) marytka » 26.07.2010 17:02

relacja zapowiada sie ciekawie-więc pisz i wklejaj, a ja melduję sie jako pierwsz w czytelni :lol: :lol: :lol: :lol:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005
Re: Sladoledy, lgnije i Karlovacko-chorwacki debiut w Rogoźn

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 26.07.2010 18:42

morgana napisał(a):Nie wiem, czy umiem relacjonować tak, jak tutejsi mistrzowie :wink:


Umiesz :D :lol: :lol:
Widać, że masz olbrzymie poczucie humoru - tak trzymaj i pisz dalej.
Czekamy na cd. :D :papa:
jan_s1
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5432
Dołączył(a): 08.01.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jan_s1 » 26.07.2010 18:57

Muszę chłodzić auto w taki sam sposób, więc znam ten ból...
Dołączam do czekających. :D
wojtek51
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 191
Dołączył(a): 18.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojtek51 » 26.07.2010 19:27

marytka napisał(a):relacja zapowiada sie ciekawie-więc pisz i wklejaj, a ja melduję sie jako pierwsz w czytelni :lol: :lol: :lol: :lol:


Z tego co wiem jedziesz w sierpniu do Rogoznicy. Jeśli możesz to podaj swojego maila lub napisz na maila: adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl - mam kilka pytań odnośnie domu Ediego Kovacica.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18313
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 26.07.2010 21:56

Dołączam do czytelni :D

Czekam na dalszy ciąg
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4237
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 26.07.2010 23:53

I ja dołączam i czekam na ciąg dalszy.
Jolanda
Cromaniak
Posty: 3553
Dołączył(a): 11.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanda » 27.07.2010 00:01

morgana :D fajnie sie zapowiada....
ale na dziś juz koniec czytania :D bo czas do spania...czekam na c.d..
Ostatnio edytowano 27.07.2010 00:02 przez Jolanda, łącznie edytowano 1 raz
morgana
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 519
Dołączył(a): 19.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) morgana » 27.07.2010 00:02

Jak miło, że ktoś to czyta :mrgreen: . Marytka, jedziesz do Rogoźnicy? Ależ zazdroszczę...
Dziś nie smakowało mi nic, co miałam do jedzenia w domu, a wieczorem włączył mi się instynkt i zjadłabym kalmarki, a potem lody. Choroba jest poważna, o czym świadczy fakt, że przed chwilą wyjęłam z kupki prezentowej ostatnie Karlovacko (miało być dla ojca) i włożyłam je do lodówki :wink: . A wracając do tematu...

Nazajutrz nasz kierowca odsypiał morderczą podróż, a my z koleżanką szybciutko popędziłyśmy na plażę. Wybrałyśmy sobie miejscóweczkę, zaanektowałyśmy leżaczki oraz parasol (ten wyłącznie dla koleżanki, bo ja tam po słońce przyjechałam, a z zasady się nie przypalam :) ). No i dalej wypoczywać na całego. Słoneczko prażyło, bezwietrzny był ten pierwszy dzień, więc leniwie się wygrzewaliśmy niczym jaszczurki. Sił nam brakowało, więc jedyną formą aktywności było moczenie się w morzu oraz krótki spacer na biało-czarne skałki.

Obrazek

Obrazek

Szybko też okazało się, że we wczesnych godzinach popołudniowych konieczna będzie wizyta w apartmanie celem przekąszenia czegoś na lanczyk. Słońce i woda jednak jakoś zaostrzają apetyt, nawet jak się tylko na tę wodę patrzy. Bliskość kwatery i morza była zatem znakomitą okolicznością i po kolei śmigaliśmy w strojach do domu. A wieczorem spacer na starówkę i kolacyjka. Jako, że kalmarki zasmakowały i reszta też miała na nie ochotę, zatem mieliśmy powtórkę z rozrywki.

Obrazek

Pan kelner uradował się, że lepiej nam poszło jedzenie niż dzień wcześniej. Zabłysnął też, bo zapamiętał już co pijemy.

Obrazek

Mówiłam, że fajny. Objedzeni jak bąki poszliśmy na spacerek oraz na lody, na które miejsce zawsze się znalazło. Później posiedzieliśmy jeszcze na tarasie przy Karlovacko, co też weszło niejako do tradycji. Morze szumiało, cykady pobrzękiwały delikatnie, Czesi z domu naprzeciwko głośno dyskutowali, słowem - sielanka :mrgreen: .

Następne poranki wyglądały dość podobnie, więc nie będę was zanudzać ich opisami. Śniadanko po polsku, raz jajecznica z chorwackich jajek nawet, różnicy nie odnotowano :). Aaa, na forum wyczytałam, że w Chorwacji mają też serek wiejski, więc się uparłyśmy z koleżanką, że go odnajdziemy :mrgreen: . Zgodnie z przysłowiem, udało się za trzecim razem, gdy w końcu trafiłyśmy na ziarnisty serek. Do przekąsek dołączyły też arbuzy i melony stanowiące pyszne zakończenie posiłku. Po śniadanku i kawce urządzanie się na plaży i plażowanie. Przy samym morzu powiewało przyjemnie, więc opalanko nie było specjalnie uciążliwe. Na leżaczkach bardzo przyjemnie się też czytało, więc pochłaniałam pożyczone romanse, kryminały i Cobena. Ale był i wypoczynek aktywny w postaci pływania za pomocą własnych kończyn oraz sprzętu dryfującego :mrgreen: . Kolega zakupił też maskę i podglądał rybki. W każdym razie spory zapas soli wprowadziliśmy tym sposobem do organizmów. Część naszej wycieczki przejawiała skłonności turystyczne, stąd zachwyt pięknymi widoczkami, jakimi można się było napawać w całkiem bliskiej okolicy naszej plaży.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ale były też wycieczki dalsze. Planowaliśmy trzy, ale ostatecznie odbyły się dwie, bo jednak tydzień to zdecydowanie za krótko... Ustalone już jest, że za rok jedziemy na dwa tygodnie i nadrabiamy zaległości. Zatem późnymi popołudniami udaliśmy się do Trogiru, a trzy dni później do Primosten.
Trogir urzekł nas już z jadranki, nieco mniej tłok samochodowy... Ostatecznie zaparkowaliśmy i dalej do zwiedzania. Plątanie się po urokliwych uliczkach bardzo nam się spodobało. Trochę się czuliśmy, jak w labiryncie, tylko Ariadna kłębka zapomniała :wink: .

Obrazek

Obrazek

Katedra robi wrażenie, tym bardziej, że nie odmówiliśmy sobie przyjemności wspięcia się na dzwonnicę, co chwilami było karkołomnym przedsięwzięciem. Zresztą ostrzeżenie wisiało przy wejściu, że ciekawscy wchodzą na własną odpowiedzialność :mrgreen: . Ale warto było podjąć to ryzyko :wink: .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczorem promenada mocno się zaludniła i dyskretny urok Trogiru nieco prysł pod wpływem tego tłoku. Ale taki los miejscowości mocno turystycznych... Uwagę przyciągały luksusowe jachty zacumowane na kanale, ale woleliśmy się pokręcić w okolicy fortu Kamerlengo. Potem jeszcze rzut oka na starówkę z punktu widzenia Ciovo i wracamy do siebie.

Obrazek
Obrazek

Do Primostenu zawitaliśmy trzy dni później, mieliśmy tam rzut kamieniem, więc dotarliśmy po 10 minutach jazdy jadranką. Klimatycznie dość podobnie do Trogiru, ale dla mnie znacznie bardziej urokliwy, może dlatego że nieco mniej głośny i hałaśliwy. Wspinając się uliczkami wsadzaliśmy ciekawskie nosy w różne zakamarki, aż dziw, że nie dostaliśmy miotłą od jakiejś nerwowej gospodyni :mrgreen: . Natknęliśmy się też na bardzo groźnego miejscowego psa, ale był łaskaw nas nie uszkodzić :mrgreen: .

Obrazek

Obrazek

Warto było się natrudzić przy tym podejściu, bo widoki jakie ukazały się naszym oczom, gdy dotarliśmy na plac kościelny były magiczne. Słońce chyliło się powoli ku zachodowi, a do tego specyficzny klimat tego miejsca... zjawiskowo po prostu... to był jeden z piękniejszych momentów tego wyjazdu...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trzeba jednak było wrócić do rzeczywistości i zejść na dół. A tam wieczorna impreza czyli dancing na głównym placu :wink: . Zabawa przy dźwiękach światowych przebojów trwała w najlepsze, bawiły się dzieci, młodzież, starsza młodzież, jak my :mrgreen: aż po jeszcze starszą młodzież. Zwłaszcza jedna para wywijała aż miło, ale zdjęć brakuje, bo pan rzucał panią w figurach tanecznych tak szybko, że aparat nie nadążał :mrgreen: . Tak czy inaczej, zabawiliśmy w Primostenie znacznie dłużej niż w Trogirze i z żalem żegnaliśmy jego widok z jadranki.
marytka
Croentuzjasta
Posty: 298
Dołączył(a): 26.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) marytka » 27.07.2010 07:21

łał -przeczytałam jednym tchem- 8O 8O 8O
widoczki takie fajne-a do mojego wyjazdu jeszcze 3 tygodnie :twisted:
napisz jeszcze co to za knajpka z pysznym kelnerem i kalmarem :lol: :lol: :lol:
ufokking
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 561
Dołączył(a): 21.07.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) ufokking » 27.07.2010 09:03

Chętnie zostanę i poczytam c.d
morgana
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 519
Dołączył(a): 19.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) morgana » 27.07.2010 10:54

marytka napisał(a):napisz jeszcze co to za knajpka z pysznym kelnerem i kalmarem :lol: :lol: :lol:

marytko, knajpka się nazywała bardzo mało chorwacko, bo California :mrgreen: .

Obrazek

A taką podawała rybną platę, na specjalne życzenie z trzema rybkami :wink: .

Obrazek

ufokking, witam i zapraszam :)
anakin
Legenda_mistrz LM
Avatar użytkownika
Posty: 33332
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) anakin » 27.07.2010 11:07

Już za cztery dni Rażanj ,a więc................prawie Rogoźnica! :lol: :lol: :lol:
Dawaj więcej tych fotek! :oczko_usmiech:
monia85
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 666
Dołączył(a): 05.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) monia85 » 27.07.2010 11:18

Oj mniamu ta plata :P
Też czytam :wink:
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 27.07.2010 11:26

Morgana, jak zobaczyłam, że Rogoznica i Primosten, to nie mogło mnie tu zabraknąć :lol:
Po pierwsze to ośliniłam się na widok talerza pełnego prżenych ligni :wink: mniaaam :!:
To, ze Primosten jest magiczny, to każdy wie i nie ma o czym dyskutować :wink: , rok temu byłam przejazdem (dosłownie, przejechałam przez miasteczko samochodem) w Rogoznicy i muszę przyznać, ze mnie urzekła ta mieścinka, ma swój urok i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam zawitam na dłużej. :papa:
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Sladoledy, lgnije i Karlovacko-chorwacki debiut w Rogoźnicy
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone