SERIFOS-FOLEGANDROS-KIMOLOS-MILOS i to co po drodze, IX 2014

Zwiedzać możemy wszystko po kolei, ale rekreacja i wypoczynek tylko w Grecji. Jedziemy –nasty raz, więc nie ma już takich emocji jak na początku, ale ciągle nas tam ciągnie. Do samodzielnego pobytu konieczne jest auto i dla nas najwygodniejszą opcją jest wyjazd swoim. Tym bardziej, że do pełni szczęścia potrzebne są przywiezione stamtąd łupy, czytaj kamienie… Długość greckiej linii brzegowej i ilość wysp są imponujące, więc jeszcze długo nie zabraknie nam nowych miejsc do eksploracji. A ciepła woda, w której bez obrzydzenia można moczyć zadek jest dla nas niezbędnym elementem takiego urlopu.

Nie uda mi się naszego wyjazdu zrelacjonować tak jak to robią Danusia, Paweł czy wszyscy inni, których tu czytam i podziwiam. Nie jestem w stanie przebić ich dokładności i precyzji. Nie potrafię też ciągnąć relacji do wiosny, bo motywacja do pisania spadanie mi do zera. Pokażę więc tylko troszkę jak dobrze i pięknie tam było. Może jeszcze ktoś skorzysta z naszych pomysłów.

Dawno nie mieliśmy aż 3 tygodni wolnego. Pełne 2 postanowiliśmy przeznaczyć na wyspy, a resztę na spokojny dojazd z atrakcjami lądowymi. Nasz plan to 4 wyspy: Serifos, Folegandros, Kimolos i Milos. Na Serifos i Kimolos bierzemy pod uwagę możliwość nocowania w namiocie na dziko, chyba, że trafi się nam jakieś atrakcyjne domatio. Mój mąż mówi, że za spanie na glebie nikomu płacił nie będzie, więc pola namiotowego nie szukamy. Do samodzielności jesteśmy przygotowani; mamy mały namiocik, materac, pompkę samochodową i inne gadżety oraz zapas wody i jedzenia pozwalający umyć się i przygotować posiłek. Zobaczymy jak będzie, ale mieszkanie czy namiot- miejsce musi naprawdę nam się podobać.

Witam
chętnie poczytam bo Grecja jest w planach
może w przyszłym roku

Żeby nie marnować czasu wyjeżdżamy już w piątek po południu i połykamy około 600 km do Tata na Węgrzech. Kolejny raz wybieramy przejazd z Wrocławia przez Żory, Cieszyn, Żylinę. Nie jedziemy przez Bratysławę tylko na wysokości Trnawy w lewo na Nitrę, a potem na Komarom.

Pojedyncze noclegi na drogę zwykle rezerwuję wcześniej. Szukanie po ciemku jest czasochłonne i stresujące. Do tej pory robiłam to przez Booking i nic złego o firmie powiedzieć nie mogłam. W tym roku zaliczyli pierwszą wpadkę. Zgłaszamy się o 21.30 a na campingu nad jeziorem w Tata nikt o naszym domku nie słyszał, mimo że macham wydrukowaną rezerwacją. Tłoku nie było i dostaliśmy w końcu inne spanie, ale w sezonie problem był by większy. Czyli żeby mieć 100% pewność trzeba po zarezerwowaniu jeszcze dzwonić/pisać do hotelu. Tylko po co wtedy nam Booking?
Zanim zdążyliśmy wypić piwo zaczęło padać. Prognozy na najbliższe dni nie były optymistyczne i trochę nas to martwiło. Tym bardziej, że rano też padało i nawet nie obejrzeliśmy tego campingu. Jeżeli ktoś potrzebuje taniego noclegu ( 18€/2os ) to Oreg-to Youth Camp w Tata może być.

Sobota, 6 września. Na dziś mamy dłuższy dystans do pokonania, będziemy nocować w Kanionie Matka w Macedonii. Przejazd przez Serbię jest długi i nudny, pod koniec uciążliwy przez objazdy; budują nową autostradę i końca robót na razie nie widać.
Z obwodnicy Skopje zjeżdżamy o zmierzchu. Nie pada, ale jest pochmurno i coś wisi w powietrzu. Zanim podjechaliśmy na parking hotelowy zatrzymaliśmy się na dole nad rzeką, tam gdzie stacjonują rybacy, żeby dokończyć zapasy prowiantu przygotowanego na drogę.

Podjazd na końcowy parking wąską drogą pod górę jest trochę stresujący. Nikt nie zjeżdżał i miejsce się znalazło, ale w sezonie mogło być trudniej. Zdążyliśmy zasiąść w knajpie i zaczęło lać. Lało tak niemiłosiernie, ze problemem było przejście kilku kroków do hotelu. W nocy było jeszcze gorzej. Rano z drogi do parkingu pracownicy usuwali takie kamyki. Jeden zatrzymał się na drzewie.








Ale na razie wypadało się i dane nam będzie podziwiać cuda natury.
Widok z okna pokoju

Sam hotel, oprócz atrakcyjnej lokalizacji w kanionie, nie wyróżnia się niczym szczególnym. W całym budynku zapach stęchlizny zpsikany odświeżaczem, zagrzybiałe fugi w łazience. Nie było deklarowanej butelki wina.
Po śniadaniu trzeba było chwilę poczekać na przygotowanie łódek, czyli wybranie z nich wody. Grupa Holendrów nie życzyła sobie naszego towarzystwa i mieliśmy prywatną łódkę z miłym Albańczykiem za 6,5€/os. Wrażenia? Ładnie i malowniczo, fajne miejsce na przystanek. Na pewno jeszcze ciekawsze dla tych co wędrują po górach. Ale jak płynęłam już po Jangcy, Kolorado czy chociażby przełomem Dunajca w Pieninach, to nie powiem, że widoki wywarły na mnie jakieś oszałamiające wrażenie.

Płyniemy do jaskini

W muzułmańskiej wiosce po drodze

margaret-ka napisał(a): Nie jestem w stanie przebić ich dokładności i precyzji. Nie potrafię też ciągnąć relacji do wiosny

I wcale nie o to chodzi!

Fajnie, że piszesz . Gdy po powrocie zaglądnęłam na croplę, zmartwiłam się że nie ma Twojego tematu, że może będziesz milczeć o swoich wakacjach, tak jak janusz.w.

margaret-ka napisał(a): Nasz plan to 4 wyspy: Serifos, Folegandros, Kimolos i Milos.

Skoro w tytule pojawiły się wszystkie, to znaczy że plan zrealizowaliście . Nam się niestety nie udało , chociaż myśleliśmy tylko o dwóch wyspach.

margarte-ka napisał(a): Do samodzielności jesteśmy przygotowani; mamy mały namiocik, materac, pompkę samochodową i inne gadżety

Namiocik też awaryjnie wozimy, ale w Grecji jakoś nigdy "nie udało" nam się z niego skorzystać. Na szczęście nie zawadza, bo doskonale się wpasowuje w miejsce na podłodze za moim przednim siedzeniem .

Witam pięknie wszystkich tu zaglądających.
Danusiu, zmobilizowałam się do pisania także dzięki Tobie. Wróciliśmy przecież wcześniej od Was. I powiem Ci na ucho, że dzień po powrocie dowiedzieliśmy się, że będziemy dziadkami (mam nadzieję, że nie dziadami- takimi żeby to do Grecji z namiotem nie pojechac )

Przenosimy się do stolicy oglądać pomniki. Więcej kiczu i megalomanii widzieliśmy tylko w Chinach. Do tej pory byłam przekonana, że te cuda są spuścizną po byłej Jugosławii. Siedzimy sobie w niedzielne popołudnie przy piwku na deptaku nad Vardarem, a na naszych oczach kilku chłopa holuje pozłacanego lwa na nowiutki cokół. Albańczyk z łódki ubolewał na tym, że kasa tu idzie właśnie na takie kulturalne cele.






Zanim znowu zaczęło lać było pięknie

Stara Czarszija

Co można robić przy takiej pogodzie? Z dużym poświęceniem fociliśmy oświetlonego Aleksandra, a potem knajpa. Tu dawali baklawę ze śliwką, takiej jeszcze nie jadłam.

Nasza baza noclegowa to dobrze zlokalizowany nad Vardarem hostel Key. Czysto, dostęp do kuchni, dobre wi-fi. Mankamentem jest tylko mała łazienka z ubikacją, wspólna dla kilku pokoi. Koszt 23€ za pokój.

W niedzielę i poniedziałek rano ruch na bazarze tureckim był niewielki, sklepiki były pozamykane. Lepiej tu przyjechać w dzień powszedni, było by gwarnie i kolorowo. Po kupieniu burka z serem na śniadanie (tani i dobry) musieliśmy się odmeldować.