Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Serbia, Macedonia i Albania - tropem tureckich toalet

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 06.01.2013 14:44

CZĘŚĆ PRZEDOSTATNIA - Jezioro Mavrovo, Jeleni Skok i powrót.

Jezioro Mavrovo to najdalszy punkt dzisiejszej wycieczki:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Mavrovo Anovi zatrzymujemy się na obowiązkową kawę. Tam również oglądamy pomnik, który nie pozwala wątpić w męskość tutejszych panów:

Obrazek

Od strony wschodniej jezioro jest dziksze i ładniejsze:

Obrazek

Miło się zanurzyć w wodzie, bo wciąż jest gorąco. Niestety dno okazuje się muliste.

Obrazek

Obrazek

Jesteśmy tu niemal sami. Starsi państwo koło nas wyglądają trochę abstrakcyjnie. Przydadzą się jako mocny akcent kolorystyczny na zdjęciu:

Obrazek

Robimy pętelkę wokół jeziora, głownie w celu odnalezienia tego kościoła:

Obrazek

Niestety rozczarowuje nas, gdyż zgodnie z tym co wyczytaliśmy powinien wystawać z wody. Widać na wiosnę i jezioro przybiera, a w lecie odparowuje, i nasz kościół, a raczej jego ruiny, tracą na malowniczości.

Jak dobrze ustawić aparat, to może nie aż tak bardzo...:

Obrazek

Ostatni obiekt, który chcemy zobaczyć, wymaga skręcenia z głównej drogi. Po jednym kilometrze, może dwóch, ...

Obrazek

... oto jest: poturecki most Jeleni Skok.

Obrazek

Badamy jego przydatność pod względem prób samobójczych...

Obrazek

... ale ostatecznie zapada decyzja, by kontynuować życie.

Obrazek

Most ma swoją legendę powstania związaną z nazwą. Obie mówią trochę o obyczajowości tamtych czasów. W pierwszej, młodzieniec zabił tureckiego beja, aby chronić cześć narzeczonej. Ścigany przez osmański oddział, został zamieniony w jelenia, aby mógł przeskoczyć tę rzekę. Ku pamięci tego wydarzenia, wieśniacy postawili tu most.

W drugiej legendzie bej ścigał jelenia, który próbował przeskoczyć rzekę, ale nie dał rady. Ujęty jego odwagą, bej kazał spiąć brzegi rzeki mostem.

Obrazek

Rozpisuję wśród dzieciaków konkurs na wymyślenie innych legendę związanych z tym mostem. Przez godzinę jazdy powstaje kilkanaście legend, a ja mam spokój w samochodzie...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spieszymy się, bojąc, że zastanie nas na drodze noc.

Pod spodem 5 powodów na które natykamy się w drodze powrotnej, dla których nie należy jeździć po Bałkanach nocą:

Obrazek

Ten piesek powyżej to chyba sarpaninac, pies pasterski z Szar Planiny, choć kiedyś nazywano go iliryjskim owczarkiem, co zapewne bardziej odpowiadało Albańczykom, niż Macedończykom, którzy traktują go jako narodowy symbol. Podobno przed niedźwiedziem nie ucieka...

A poniżej, oprócz głupiego krówska, widać Mercedesa, ewidentny dowód na to, że jesteśmy na terenach albańskich. Dane z 2002 mówią o tym, że 44 procent wszystkich samochodów w Albanii to Mercedesy i to bynajmniej nie stare wraki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

***

CZĘŚĆ OSTATNIA - dokończenie

Spuszczam szybę. Młody człowiek, niezłą angielszczyzną prosi mnie o klucz do odkręcenia koła, bo złapali gumę, a ich klucz nie pasuje. Parkuję kilka metrów przed ich autem i wychodzę. Deszcz wciąż sieka. Rozglądam się wokół. Ten co mnie zatrzymał stoi za naszym autem z latarką, a pozostali dwaj są przykucnięci z przodu swojego Volkswagena, jakby faktycznie coś było nie tak z kołem. Idę do bagażnika i zaczynam w nim grzebać, aby znaleźć klucz. Cały czas staram się mieć gościa w zasięgu wzroku, choć nie wiem czy coś by to pomogło. Znajduję klucz i ruszam z nim do tych dwojga pozostałych. Koło jest faktycznie odkręcone. Zaczynam czuć ulgę. Okazuje się, że są Macedończykami, którzy pracują w Niemczech i właśnie wracają po urlopie do pracy.

Po kilku minutach koło jest zmienione, klucz wraca do mnie, żegnamy się i rozjeżdżamy. Dopiero w aucie w pełni dociera do mnie, że zachowałem się głupio. Nie należało podejmować ryzyka w ciemności, deszczu, na pustej drodze, w środku niczego.

Wracamy do Ochrydy po 22:00. Zmęczeni, ale ze wspomnieniami pięknych krajobrazów, kładziemy się szybko spać.
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 09.01.2013 19:16

DZIEŃ 14 – WZDŁUŻ JEZIORA OCHRYDZKIEGO

Poranek zaczyna się od radosnego stwierdzenia, że to ostatni dzień na naszej kwaterze i jutro już ruszymy do Albanii. To głównie ja się cieszę, bo Moja Piękna podchodzi do iliryjskiej ziemi z większym sceptycyzmem.

Obrazek

Ruszamy wzdłuż Jeziora Ochrydzkiego do Muzeum na Wodzie, zwanego Bay of the Bones.

Obrazek

Wejście na teren kosztuje nas “aż” 14 zł za całą rodzinę.

Obrazek

Okazuje się, że to rekonstrukcja osady z epoki brązu / wczesnej epoki żelaza. Właściwie to osadnictwo trwało tu niemal nieprzerwanie w okresie 700-1500 p. n. e. Jedna osada na drugiej, trzeciej, i tak dalej przez wieki.

Obrazek

Where the streets have no name...

Przychodzi mi na myśl swojski Biskupin, który datuje się na VIII w .p.n.e. Trochę też się różnił, bo postawiono go nie tyle na wodzie, co na wyspie.

Obrazek

Dla tamtych czasów budowanie domów na wodzie, było całkiem powszechne. Cóż mogło lepiej uchronić małą społeczność przed wrogiem? Tyle, że nie każdy miał szczęście mieszkać nad jeziorem.

Obrazek

Darmowa ochrona, słodka woda na miejscu, kanalizacja i odprowadzanie śmieci. A w wolnym czasie basen… Można pozazdrościć. A dla odważnych niedźwięcina z dzikiego uboju.

Obrazek

To zapewne garderoba pani domu:

Obrazek

Obrazek

Hmm, jak by dziś wyglądała sprawa pozwolenia i odpowiednich papierów na budowę domu z drewna, słomy i gliny?

Obrazek

Czy za 3 tysiące lat ktoś będzie przechadzał się tak jak ja dziś, pomiędzy naszymi blokami i zastanawiał nad naszą motywacją wyboru lokum?

Obrazek

Warto docenić biznesowy rozmach współczesnych Macedończyków: pierwsze prace archeologiczne w tym miejscu miały miejsce bodaj w 1997, a już mamy tu atrakcję turystyczną.

Obrazek

Obrazek

Całość zapewne będzie wyglądać jeszcze lepiej gdy materiały postarzeją się….

Obrazek

Ostatnie spojrzenie na macedońskie Bora Bora i jedziemy dalej…

Obrazek
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 09.01.2013 23:56

Niesamowite miejsca pokazujesz :roll:
Ten zrujnowany kościółek pozostawiony na "pożarcie" corocznym, długotrwałym podtopieniom jako żywo przypomniał mi ślady po powodzi które widoczne były wszędzie w mojej okolicy, i jak się dobrze przyjrzeć wciąż jeszcze można je tu i ówdzie zobaczyć.
Muliste dno to cecha wszystkich chyba jezior zaporowych :roll: . Może warto mieć w zanadrzu buty plażowe :)

"Brązowa" osada na wodzie - bardzo malownicza :idea: .

Fantastyczne jest to, że tak tam pusto, przecież to środek sezonu. No ale wiadomo gdzie są wszyscy Macedończycy (i nie tylko) - w Ochydzie :wink:
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 10.01.2013 15:31

kulka53 napisał(a):Niesamowite miejsca pokazujesz :roll:
Ten zrujnowany kościółek pozostawiony na "pożarcie" corocznym, długotrwałym podtopieniom jako żywo przypomniał mi ślady po powodzi które widoczne były wszędzie w mojej okolicy, i jak się dobrze przyjrzeć wciąż jeszcze można je tu i ówdzie zobaczyć.


Ten zatopiono chyba celowo robiąc jezioro pod tamę.

kulka53 napisał(a):Fantastyczne jest to, że tak tam pusto, przecież to środek sezonu. No ale wiadomo gdzie są wszyscy Macedończycy (i nie tylko) - w Ochydzie :wink:


W Bay of the Bones nie było pusto, ale zwykle staram się ominąć ludzi w kadrze.

Zapomniałem dodać:

zdjecie A z quizu na pierwszej stronie:

Obrazek

i zdjęcie E:

Obrazek

zrobiono na trasie Ochryda-Mavrovo, a zatem oba są z Macedonii.
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 10.01.2013 22:01

30 kilometrów od Ochrydy, posuwając się dalej wzdłuż jeziora, docieramy do monastyru św. Nauma. Św. Naum był tym czwartym wielkim twórcą słowiańskiej religijności, po św. Cyrylu, Metodym i Klemensie. Bidok nie załapał się zatem na podium... Choć śmiem przypuszczać, że w Bułgarii, bardziej się mówi o św. Naumie niż o św. Klemensie - co wyjaśnię poniżej.

Razem z innymi uczniami św. Cyryla i Metodego, św. Naum doświadczył na Morawach nieprzychylności germańskiego duchowieństwa, gdzie Niemcy, na rozkaz tamtejszego kleru, nago ciągnęli ich za końmi. Około dwustu uczniów Cyryla i Metodego zostało sprzedanych jako niewolnicy, a pięciu, w tym Klemens i Naum, ekskomunikowano i wygnano.

Obrazek

Jak pamiętamy, choć raczej nie pamiętamy, Klemens i Naum trafili na dwór bułgarskiego króla, który wysłał Klemensa w rejon Ochrydy. Natomiast Naum, robił zasadniczo to samo co Klemens, ale w bułgarskiej stolicy Pliska/Preslav, gdzie powstała druga słynna szkoła literacka, i gdzie – jak wspomniałem – znaleziono najstarsze cyryliczne skrypty. Może to właśnie on, a nie Klemens był odpowiedzialny za opracowanie tego pisma?

Monastyr jest położony malowniczo, tak jak klasztor w Tyńcu, choć tam nie widziałem wędkarzy uzbrojonych w dwie wędki i brodzących w Wiśle po pierś:

Obrazek

Po kilku latach Naum ponownie dołączył do Klemensa, gdzie tak jak i on, postawił monastyr nad Jeziorem Ochrydzkim, w którym w 910 został pochowany i jego sarkofag można tu obsłuchać. Tak, właśnie obsłuchać, bo przyłożywszy ucho słychać jak bije jego serce, a dla osób o racjonalnym podejściu do zjawisk, słychać jak gdzieś w kościele spływa woda.

Koło klasztoru jest malownicze ujście rzeczki Crni Drim. Lokalni przewoźnicy mogą zabrać na małą wycieczkę po okolicy:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niestety po pierwotnym kościele św. Nauma zostały tylko fundamenty. Ten kościółek, który dziś widzimy, jest zdecydowanie nowszy. Wokół mnóstwo turystów i mamy chęć uciekać stąd równie szybko jak z Ochrydy. O tym, jak bardzo miejsce utraciło klimat, świadczy fakt, że zabudowania wokół przerobiono na hotel - wydając 200 zł za dwuosobowy pokój, można spędzić noc z ładnym widokiem na jezioro.

Obrazek

Widzę, że przez te tłumy zrobiłem tylko dwa zdjęcia monastyru. Kto chce więcej, znajdzie tutaj panoramy 3D:

http://www.360macedonia.com/en/st-Naum-of-ohrid

Obrazek

Jak będziecie z dzieciakami, to każcie im w cerkwi znaleźć 5 fresków przedstawiających cuda św. Nauma.

Miejsce to należałoby polecić naszym politykom, bo podobno św. Naum świetnie pomagał na choroby psychiczne i w XVII wieku monastyr miał „odział” psychiatryczny.

Na zewnątrz dzieciakom spodobają się zapewne pawie i bezpańskie psy:

Obrazek

Kult św. Nauma rozprzestrzenił się od Góry Athos w Grecji po Wiedeń. Odpust był 23 grudnia, ale ze względów klimatycznych, w 1727 biskup Ochrydy przeniósł go na 20 czerwca, co by pielgrzymi nie marzli.

And who the f... is this man with a camera?:

Obrazek

Staram się ominąć obiektywem tłumy ludzi, stragany i budy, które ciągną się od parkingu do monastyru. Ręka moja nie skala się też kiczowatym ogródkiem, a la Licheń, który zrobiono tuż koło monastyru. Tam gdzie chciałbym zrobić zdjęcia, czyli w środku cerkwi, robić ich oczywiście nie wolno. Wnętrze, z pięknymi 19-wiecznymi freskami, nagradza cały ten komercyjny zgiełk i blichtr wokół (wstęp dla rodzinki: 14 zł).

Udało mi się znaleźć coś autentycznego na zewnątrz:

Obrazek

Przyjaźń międzygatunkowa, nawiązana nagle i niespodziewanie:

Obrazek

Zapewne jedna z bardziej malowniczo położonych restauracji:

Obrazek

Piękny jesteś pawiu, ale my się już stąd zwijamy:

Obrazek
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 11.01.2013 19:10

Z wszystkich wiosek po tej stronie Jeziora Ochrydzkiego wybrałem do obejrzenia Trpejcę, która ma status macedońskiego Saint-Tropez. Jednak po bliższym poznaniu okazuje się, że to bardziej macedońska Wielka Wieś (nie obrażając mieszkańców wszystkich Wielkich Wsi, których jest w Polsce kilkanaście). Paskudne, niewykończone domy z epoki socjalizmu, jakie szpecą polski wiejski krajobraz – oto właśnie Trpejca. No może trochę blachy falistej jest mniej. Natomiast jak się cyknie zdjęcie z daleka, to owszem, owszem, można wmawiać, że to francuski kurort.

Obrazek

Robimy kilkusetmetrową wycieczkę wzdłuż brzegu. Domy są tu umieszczone dosłownie tuż nad jeziorem, co zabolało mieszkańców podczas niedawnej powodzi.

Obrazek

Żegnając się ze św. Naum, warto wspomnieć jedną historię, która uczy bycia precyzyjnym

Po I wojnie światowej, wielkie mocarstwa (konkretnie tzw. Rada Ambasadorów) ustaliły, że granica Albanii będzie przebiegać „od miasta Lin do św. Naum”. I tu wkrótce pojawił się problem, bo nie wiadomo było do kogo w sumie św. Naum miał w związku z takim sformułowaniem należeć: Albanii, czy ówczesnej Jugosławii. Co ciekawe, w owym czasie w klasztorze mieszkało tylko dwóch mnichów, jeden mówiący po albańsku, a drugi po serbsku. :)

Przy ponownym rozpatrzeniu, angielski delegat Rady Ambasadorów uważał, że św. Naum powinien należeć do Albanii, ale włoski delegat wskazał, że ponieważ św. Naum nie jest topograficzną granicą jak rzeka czy pasmo górskie, to sformułowanie „do św. Naum” musi włączać to miejsce do danego obszaru. No i tak zadecydowano, że św. Naum przypadnie Albanii.

Obrazek

W 1924 Ahmed Zogu, przywódca jednej z głównych albańskich partii, został zmuszony przez opozycję do opuszczenia kraju. W Jugosławii, razem z sześciuset swoimi sympatykami Zogu zdołał zdobyć poparcie władz w Belgradzie, które uzbroiły jego ludzi oraz dorzuciły tysiąc jugosłowiańskich żołnierzy i przebywających w Serbii rosyjskich białoarmistów.

Obrazek

To wystarczyło, aby Zogu wrócił do Albanii i dokonał zamachu stanu. Co jednak istotne dla św. Naum, to fakt, że Zogu, w 1925 jako dowód wdzięczności, oddał św. Naum Jugosławii. Inaczej zapewne mówilibyśmy dziś o wizycie w albańskim Shën Naum.

Warto było? Dla Zogu na pewno tak: był pierwszym prezydentem Albanii, potem królem, i to aż do II wojny światowej.

Obrazek

Wyspa Robinsona – klasa ekonomiczna:

Obrazek

Gdy nie da się już iść dalej, wracamy i wychodzimy na oznaczony szlak wiodący nad osadą wzdłuż jeziora w kierunku północnym. I nie ma co ukrywać, to chyba był najfajniejszy moment dzisiejszego dnia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziko, pusto, piękne widoki na jezioro - taką Ochrydę lubię.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Co jakiś czas przedstawiciele czworonożnej cywilizacji do której te tereny na co dzień należą:

Obrazek

No a to w takim razie, musi być macedońskie Capri:

Obrazek

Obrazek

Royal Canin Macedonia:

Obrazek

Wracamy na tyle wcześnie, aby wyprać jeszcze kilka rzeczy i znaleźć odręcznie nabazgrany regulamin kwatery. Przegryzając się przez macedoński, odkrywamy, że jeden z punktów mówi o tym, że mamy pokój przed wyjazdem … odkurzyć.

Ustalamy, że jednak nie rozumiemy macedońskiego i idziemy spać zadowoleni, że jutro już nas tu nie będzie, a kolejny nocleg wypadnie gdzieś w nieznanej nam Albanii.

Obrazek
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 12.01.2013 20:30

Z mapki wynika, że musieliśmy przejeżdżać obok tej osady na wodzie, ale kompletnie jej nie pamiętam :? , albo z drogi nie było widać i drogowskazu żadnego nie było, albo... samej osady jeszcze nie było :roll: .

DarCro napisał(a):odręcznie nabazgrany regulamin kwatery.

Z różnych wypowiedzi wnioskuję, że w Serbii czułeś się zdecydowanie lepiej niż w Macedonii. A wydawałoby się że to dwa kompletnie dla laika nierozróżnialne kraje na drodze do Grecji :) , nawet nazwy waluty mają podobne, i ta szczątkowa cyrylica tu i ówdzie...
Jak dla mnie macedoński (no i rzecz jasna bliźniaczo podobny bułgarski) to najmniej zrozumiałe słowiańskie języki z którymi się zetknąłem - ja bym nie musiał udawać że nie rozumiem "regulaminu" :lol: . Gdyby nie jakaś tam jeszcze tkwiąca w głowie znajomość rosyjskiego, w obu tych krajach w ogóle nie miałbym szans się dogadać :? .
A tak w ogóle już kiedyś przyszło mi do głowy, że czasem na odbiorze jakiegoś miejsca, czy nawet kraju, może zaważyć jedno nieprzyjemne zdarzenie, splot nieszczęśliwych okoliczności, jakiś pech. Może w Waszym przypadku tym "pechem" okazała się właśnie ta nieszczęsna kwatera?
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 12.01.2013 21:20

kulka53 napisał(a):Z mapki wynika, że musieliśmy przejeżdżać obok tej osady na wodzie, ale kompletnie jej nie pamiętam :? , albo z drogi nie było widać i drogowskazu żadnego nie było, albo... samej osady jeszcze nie było :roll:
.
Myślę, że faktycznie jej nie było wtedy.

kulka53 napisał(a):Z różnych wypowiedzi wnioskuję, że w Serbii czułeś się zdecydowanie lepiej niż w Macedonii.

A tak w ogóle już kiedyś przyszło mi do głowy, że czasem na odbiorze jakiegoś miejsca, czy nawet kraju, może zaważyć jedno nieprzyjemne zdarzenie, splot nieszczęśliwych okoliczności, jakiś pech. Może w Waszym przypadku tym "pechem" okazała się właśnie ta nieszczęsna kwatera?


Zdecydowanie tak jest. Kwatera bardzo zaważyła, ale też "turystyczność" wybrzeża Jeziora Ochrydzkiego była w dużym kontraście do serbskich pustek. Nie wiedziałem, że w Ochrydzie jest tak tłoczno, a niezbyt lubię takie miejsca. Własciwie Ochryda i Jezioro Ochrydzkie nie zaoferowało niczego cośmy nie widzieli w lepszym stanie już wcześniej...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 13.01.2013 17:22

kulka53 napisał(a): i ta szczątkowa cyrylica tu i ówdzie...


czy ja wiem czy szczątkowa? w Serbii, owszem, w większości miejsc są napisy po łacinie, ale w Macedonii na zadupiach to w większości wszystko w cyrylicy...

a co do Muzeum na Wodzie to było to bardzo dobrze zainwestowane 100 denarów na osobę - miejsce ciekawe i bardzo fotogeniczne... :)

Obrazek
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 13.01.2013 23:37

Wybór łacińskiego alfabetu, pozwoliłby Macedończykom - walczącym o podkreslenie swojej macedońskości - lepiej odciąć "pępowinę" od języka oraz kultury bułgarskiej i serbskiej. Aż dziwne, że takiej decyzji nie podjęli.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 14.01.2013 18:28

od języka to nie bardzo, bo przecież zmiana alfabetu nie spowoduje automatycznej zmiany języka (jak w przypadku różnic pomiędzy serbskim, bośniackim, a chorwackim), na pewno pozwoliłoby im się odciąć od Bułgarów (od Serbów mniej, bo ci też przecież zamiennie używają łacinskiego). Ale czy gra jest warta świeczki? Zmiana alfabetu z przyczyn politycznych to kolosalne i kontrowersyjne przedsięwzięcie, o kosztach nie wspominając... w dodatku pomniki Aleksandra i Filipa drażniące Greków są bardziej spektakularne niż napisy :mrgreen:

Tak w kwestii językowej - nie wiem, czy też miałeś takie wrażenie, natomiast ja byłem mile zaskoczony dość powszechną znajomością angielskiego wśród Macedończyków, oczywiście tych młodszych zwłaszcza. Facet z hostelu w Skopje wyjaśnił nam, że do zasługa obowiązkowej nauki angielskiego dla wszystkich dzieci od 4 czy 6 roku życia - uznali, że skoro po macedońsku mało kto umie, to chociaż oni będą umieli po innemu :)

z drugiej strony - dla Słowianina macedoński nie wydawał mi się jakoś super trudny - wiele osób mówi o podobieństwach z rosyjskim, moim zdaniem jest również sporo podobieństw z językiem czeskim (który ma zresztą sporo podobieństw z rosyjskim :lol: ). Nie mniej łatwiej było mi zrozumieć Serbów i Boszniaków
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 16.01.2013 12:39

Pudelek napisał(a):od języka to nie bardzo, bo przecież zmiana alfabetu nie spowoduje automatycznej zmiany języka (jak w przypadku różnic pomiędzy serbskim, bośniackim, a chorwackim), na pewno pozwoliłoby im się odciąć od Bułgarów (od Serbów mniej, bo ci też przecież zamiennie używają łacinskiego). Ale czy gra jest warta świeczki? Zmiana alfabetu z przyczyn politycznych to kolosalne i kontrowersyjne przedsięwzięcie, o kosztach nie wspominając... w dodatku pomniki Aleksandra i Filipa drażniące Greków są bardziej spektakularne niż napisy :mrgreen:


W przypadku Aleksandra Wielkiego bardziej chodzi o zaznaczenie ZIEMI, jako swojej, natomiast w przypadku zmiany alfabetu, bardziej rozchodziłoby się o zaznaczenie odrębności swojej NARODOWOŚCI.

Warto też zwrócić uwagę, ze ułatwiłoby to życie Albanczykom, którzy stanowią 25% ludności FYROM Macedonii. I być może to jest klucz, że jeszcze zmiany alfabetu nie zrobiono. Bowiem jeśli Albańczyków, słowiańscy FYROM Macedończycy boją się najbardziej, to i nie chcą im ułatwiać życia.

Pudelek napisał(a):Tak w kwestii językowej - nie wiem, czy też miałeś takie wrażenie, natomiast ja byłem mile zaskoczony dość powszechną znajomością angielskiego wśród Macedończyków, oczywiście tych młodszych zwłaszcza.


Celnik na granicy: angielski na 3, recepcja w hotelu w Probishtip: zero angielskiego, sales manager Skody w Kumanovo: angielski na 4, recepcaj na kempingu: zero angielskiego, przewoźnik na Golem Grad: zero angielskiego, kelner w restauracji: zero angielskiego, własiciel kwatery: angielski na +1, kierowca który potrzebował nasz klucz do wymiany koła: angielski na 3.
Ostatnio edytowano 16.01.2013 17:24 przez DarCro, łącznie edytowano 1 raz
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 16.01.2013 14:50

DarCro napisał(a):
Celnik na granicy: angielski na 3, recepcja w hotelu w Probishtip: zero angielskiego, sales manager Skody w Kumanovo: angielski na 4, recepcaj na kempingu: zero angielskiego, przewoźnik na Golem Grad: zero angielskiego, kelner w restauracji: zero angielskiego, własiciel kwatery: angielski na +1, kierowca który potrzebował nasz klucz do wymiany koła: angielski na 3.


musieliśmy mieć wybitne szczęście :) albo faktycznie częściej rozmawialiśmy z ludźmi młodymi...
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 17.01.2013 23:20

DZIEŃ 15 – ALBANIA na dzień dobry: Korcza i Voskopoje

Obrazek

Żegnamy się z naszą ukochaną kwaterą, czekając w napięciu czy padną aluzje do odkurzacza, ale nic takiego się nie dzieje. Ruszamy na południe w kierunku Albanii, dokładnie tą samą drogą, którą zrobiliśmy wczoraj.

Obrazek

Kiedy chmury zsuwają się po zboczach gór, Jezioro Ochrydzkie zaczyna nam się wreszcie podobać, tak na „do widzenia” . Robimy mały postój, aby dzieciaki mogły się wykąpać, mnie nie ciągnie aż tak, aby się zmoczyć.

Obrazek

Jezioro Ochrydzkie razem z miastem Ochryda jest wpisane na listę UNESCO. Z zewnątrz wygląda jak każde inne jezioro, ale okazuje się, że jest z jednym najstarszych jezior na Ziemi obok Tanganiki czy Bajkału. Szacuje się, że powstało w geotektonicznej depresji około 5 milionów lat temu. Około 200 gatunków endemicznych świadczy o unikalności jeziora. Dla porównania, nasze mazurskie oczka powstały jakieś 10 tysięcy lat temu.

Obrazek

Wielkość, 30 kilometrów na 15 kilometrów, to trochę jak pół Warszawy. Wspominałem, że część wody (ok. 20%) spływa tutaj z Jeziora Prespa. Jedyna rzeką która wypływa z Jeziora Ochrydzkiego jest Czarny Drim, który razem z Białym Drinem stworzy w Albanii rzekę Drim, z która przyjdzie na tych wakacjach nam się jeszcze zmierzyć.

Obrazek
zdjecie z wikipedii

Wśród endemicznych gatunków jest pstrąg ochrydzki. Z racji spadającej populacji tego gatunku, jak i innych, w 2004 roku zakazano połowów. Rybakom płaci się, aby łapali pstrągu i przekazywali je do stacji hodowlanych, gdzie się pstrągi sztucznie namnaża. Restauracja sprzedająca pstrąga ochrydzkiego łamie prawo. Ale ludzie, jak to ludzie, intensywnie kłusują, bo1 kg pstrąga na czarnym rynku kosztuje 30 euro.

Obrazek

Zrobiła się niezła afera niedawno, bo przyłapano komisarza policji odpowiedzialnego za region Ochrydy na współudział w nielegalnych połowach. Zamieszani są sędziowie, instytucje, policjanci.

Obrazek

Albania i Macedonia nie mają wyznaczonej granicy na jeziorze. Macedończycy lubią oskarżać Albańczyków o zaśmiecanie jeziora i o to, że w poprzednich latach poławiali pstrągi przy pomocy dynamitu.

Obrazek

I dojeżdżamy do przejścia granicznego z Albanią. Podsumowując nasz krótki pobyt w tym kraju, mam wrażenie, że był za krótki, aby odcisnąć się mocniej na naszych emocjach niż Serbia. Nie pomogło Macedonii to, że właśnie tutaj zepsuło nam się auto, a w Ochrydzie trafiliśmy na niefajną kwaterę.

Obrazek

Z drugiej strony to właśnie w Macedonii odwiedziliśmy magiczną wyspę Golem Grad...
Kiedyś tu jeszcze wpadniemy, aby wyrobić sobie ostateczne zdanie.

Obrazek
Ostatnio edytowano 01.02.2013 13:20 przez DarCro, łącznie edytowano 1 raz
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 28.01.2013 22:40

Obrazek

Siedzę nad Jeziorem Ochrydzkim po stronie albańskiej i rzucam kamyki do wody. Po raz pierwszy chciałbym do niego wejść. Jak za machnięciem magicznej różdżki, po przekroczeniu granicy Macedonia-Albania, świat wydaje się jaśniejszy, przestronniejszy i bardziej namacalny.

Obrazek

Robię kilka kroków w wodzie, ale mój zapał studzi widok śmieci jakieś dziesięć metrów od brzegu. Kilku Albańczyków wyleguje się na plaży, Ochryda została gdzieś tam hen, za horyzontem. Słońce praży jeszcze bardziej bezlitośnie niż w Serbii i Macedonii. Jakieś auto przetacza się w oparach kurzu...
Albania.

Obrazek

Tak, wszyscy powinni tam pojechać. A przynajmniej ci, którzy wymieniają nazwę "Europa". To powinien być obrzęd inicjacyjny, ponieważ Albania jest podświadomością tego kontynentu. Tak, Albania, to europejskie ID, to jest lęk, który nawiedza nocą śpiący Paryż, Londyn i Frankfurt nad Menem. To jest ciemna studnia, w głąb której powinni zerknąć ci, którym się wydaje, że bieg rzeczy został ustalony raz na zawsze. - pisze Andrzej Stasiuk w "Jadąc do Babadag".

Tak, wszyscy powinni tu przyjechać, ale „wszyscy”, czyli 90 procent odpoczywających na wakacjach, boi się biedy, brzydzi się śmieci i chce się pochwalić przed sąsiadami statusem poprzez wybór miejsca wakacji. Poza tym mało kto naprawdę wie, co to jest podświadomość…

Obrazek

Trzymam w ręku przewodnik Stanisława Figla o Albanii i myślę, że ta książka też nie zachęca, aby tu przyjechać. Zdjęcia jakby szare, wyblakłe, małe, bez nuty fantazji. Czy tak tutaj będzie?

Ktoś kto pisze przewodnik, szczególnie jeśli jest to jedyny dostępny w krakowskim Empiku, bierze na siebie odpowiedzialność: potencjalny turysta może podjąć na jego podstawie decyzję – jadę tam, albo nie jadę…

Obrazek

- Właśnie wróciliśmy z Wysp Kanaryjskich. A wy gdzie byliście na wakacjach?
- W Albanii.
- Aha. [cisza]…taaaak, no, [cisza]…...... Po drodze jeszcze zatrzymaliśmy się na tydzień na Majorce, dla odmiany, że tak powiem, he, he…
- My też. W Rumunii.
- Aha. [cisza]…......No taaaaaak, hm, żarcie było super, homary, szwedzki stół, drinki do woli. Wiesz ol inkluziw.
- My bardziej na butli gazowej gotowaliśmy…
- Taaaak, hm, [cisza]…..........Z hotelu, wiesz, fajny widok na basen, plażę…
- Raz też rozbiliśmy namiot na plaży, ale trochę wiało.
- Taaaak, hmm, fajnie się rozmawia, no, ale muszę już lecieć…Jeszcze się spotkamy to więcej sobie pogadamy, nie? Pa.
- No, pa.

Obrazek

Wjechawszy do Pogradec zauważamy olbrzymią liczbę myjni samochodowych. Na 300-metrowej uliczce naliczyliśmy ich może z dziesięć. Tam gdzie panuje kult Mercedesów, tam musi być i kult czystości aut. Lavazho, Lavazh, Lavazho Eko, Lavazh Albani, Lavazh Special. Myjnia albańska to często ławeczka i postawiony obok karcher, a „special” w nazwie może się odnosić do posiadania brezentowego dachu, jak również do jego nieposiadania.

Obrazek

Opuszczamy szybko Pogradec wypytując miejscowych „Korcza?”, machając ręką w odpowiednim kierunku, wciskając raz hamulec, raz gaz, by uniknąć stuknięcia czegoś i rozjechania kogoś. Po Korczy może zaglądniemy do Voskopoje, a potem pewnie znów przyjdzie spać gdzieś na dziko. Byle jechać na południe Albanii, które wydaje się o wiele ciekawsze niż północ, ze względu na zabytki UNESCO i riwierę. Byle jechać…

Obrazek

Ponownie napawam się świadomością dziecięcej nieświadomości: nie wiem ile dni już jedziemy i ile jeszcze pojedziemy. Poczucie wolności, nieograniczoności, bycia poza czasem, które codzienne życie okrutnie zamienia na „bieg rzeczy ustalony raz na zawsze”, jak ujął to Stasiuk. Nasza wędrówka ma duże szanse zawadzić o kilka miejsc, do których dotarł i które utrwalił refleksją.

Obrazek

Podchodzą do mnie jakieś dzieciaki, jeden mówi coś, co brzmi jak „Shquip?” Kiwam głową w lewo i w prawo. Tu chyba mniej niż w Serbii będą się dziwić, że nie mówię w lokalnym języku. Faleminderit – dziękuje - tyle to jeszcze zapamiętam, ale Mirëmëngjesi - dzień dobry, Mirupafshim – do widzenia i inne zwroty na końcu przewodnika, nie zachęcają do nauki.

Obrazek

Chłopcy odchodzą, rzucając mi ze śmiechem na pożegnanie „lavazh” i pokazując na samochód. Wiem, wiem, może jeszcze się skuszę na mycie auta, ale nie dziś. W kwestii mycia auta jestem konserwatystą: pozwalam, aby kurz konserwował auto i nie ingeruję w tę warstwę częściej niż raz na pół roku. Czy mam zatem szansę choć trochę zrozumieć Albanię?

Obrazek

Lingwistyczna samotność Albańczyków przypomina mi tę węgierską. Jezyk albański najprawdopodobniej wyrósł na języku iliryjskim. Na drzewie języków indoeuropejskich, z gałęzi, na której wyrosły języki bałkańskie, ostał się jeno albański. Przy pozostałych językach tej gałęzi są krzyżyki, języki wymarłe. Przygnębiające. Gorzej tylko skończyło się to dla gałęzi anatolijskiej: same krzyżyki.

z wikipedii:
Obrazek

Mijamy śmieci, gruz przy drogach, chłopców biegnących koło samochodu, by sprzedać coś co wygląda na orzeszki laskowe. Obok mały wodospad spływa na pobocze drogi.

Obrazek

Stasiuk wymienia kamienie milowe albańskiej historii po II wojnie światowej, trzy zerwane zaręczyny, Enver Hodża jako uciekająca panna młoda światowej polityki:

W czterdziestym ósmym renegatem okazuje się Jugosławia, w sześćdziesiątym pierwszym Sowiety, w siedemdziesiątym ósmym Chiny. Zdrada ze wszystkich stron otacza Albanię. […] Próbowałem sobie wyobrazić kraj odcięty od reszty świata niczym wyspa na jakimś oceanicznym zadupiu. Kraj, który ma około stu sześćdziesięciu wrogów. Niebezpieczeństwo czai się na wschodzie i na zachodzie.

Obrazek

Zdrada, niebezpieczeństwo, samotność, albańska samotność. Stąd już tylko krok do budowania bunkrów – gigantyczna projekcja lęku albańskiego dyktatora: słynne albańskie bunkry. Albania - wielkie surrealistyczne malowidło 3D z tysiącami bunkrów, pomiędzy którymi krążą mercedesy zatrzymujące się co kilka minut w kolejnych Lavazh Special.

Obrazek

No właśnie: gdzie, the fuck, są te bunkry? Jeszcze nie zrobiłem im żadnego zdjęcia! 750 tysięcy bunkrów, może 600 tysięcy, mniej więcej jeden na pięciu Albańczyków, a ja nadal nie zauważyłem żadnego… Wiedząc z góry, że bunkry to typowy wyróżnik albańskiego krajobrazu, mój mózg najprawdopodobniej nie wyodrębnił ich z tła, traktując jako rzecz sobie już znaną i oczywistą…

Obrazek

Stasiuk: „Shqiperia” to Albania. Nawet jej prawdziwe imię w jakimś sensie oznacza samotność, ponieważ poza Bałkanami mało kto je zna. […] Nazwa „Shqiperia” pochodzi od czasownika „shqiptoj”, który znaczy tyle co wymawiać, mówić. W języku, którego nikt nie rozumie.

Obrazek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Serbia, Macedonia i Albania - tropem tureckich toalet - strona 23
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone