Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

PREHISTORIA - GRECJA 1987

Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012
PREHISTORIA - GRECJA 1987

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 19.09.2012 00:39

Na wstępie muszę napisać kilka słów wprowadzenia:
W roku 1986 „Orbis” zaczął sprzedawać vouchery na pobyty na campingach w Grecji. Po wykupieniu V można było załatwiać paszport, który o dziwo, bez problemu wydawano.
Skwapliwie to wykorzystalismy i zorganizowaliśmy wyprawę do Grecji samochodem „Syrena”104,
było nas pięcioro i ciągnęliśmy jeszcze przyczepkę bagażową. Syrena dzielnie się spisywała, ale góry greckie powodowały nieustanne gotowanie się wody w chłodnicy.
syr2.jpeg
Dotarlismy do Nafplio na Peloponezie
Delfy2.jpg
Zeby dotrzeć do Delf 150 km potrzebowaliśmy całego dnia (woda w chłodnicy gotowała się)
Delfy1.jpg
,Dumał, nie dumał, Grekiem nie budiesz
syr1.jpg
W drodze. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o konflikcie skarpety VS sandały
Plaza.jpg
Riwiera Olimpijska. Od lewej Kamilla, Darek, Jarek, Ja. Kasia robi zdjecie
Tir1.jpg
To ja w Tirynsie.

Tak więc rok później, pojechaliśmy lepszym , w naszym mniemaniu, samochodem, bo Fiatem 125 należącym do ojca koleżanki – Kamili. Tym razem była nas czwórka, ciągnęliśmy też przyczepkę ze sprzętem biwakowym, jedzeniem i , co w tamtych czasach było normalne, towarem na handel.
Ostatnio edytowano 19.09.2012 17:02 przez dżejbo, łącznie edytowano 5 razy
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 19.09.2012 00:44

28.07.1987
Z Łodzi, po wielu problemach z wykupieniem „zielonej karty”, wyjechaliśmy dopiero o 23. Byliśmy tuż przed Radomiem, gdy Darek stwierdził, że nie ma hamulców. 8O Hamując butami zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu i spędziliśmy pierwszy nocleg w samochodzie.
29.07.
Po wielu godzinach szukania mechanika w Radomiu (nie było prywatnych warsztatów), naprawiliśmy hamulce Darka i już przed północą byliśmy na granicy w Medyce. Tam okazało się, że zgubiliśmy klucze od przyczepy :oops: i pod czujnym okiem celników musieliśmy piłować tępą piłką kłódkę. Wtedy pierwszy raz usłyszeliśmy, że takich sierot świat nie widział. :) :) Nocleg już w ZSRR na parkingu otoczonym drutem (zwykłym), za drutami ogromne błotne bajoro z kwaczącymi głośno kaczkami.
30.07.
Rankiem na parkingu przed Lwowem wszedłem do bufetu, gdzie barmanka kupiła od nas parę rzeczy (jakieś bluzki i sukienki z bawełny z nadrukami). Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że posiadamy pokaźną sumę pieniędzy, a towar na dalszy handel jest tak tani. Samochód wypełniony prostownikami, pościelą i łożyskami do Zastavy; przyczepa przysiadła na resorach, każdy na rękach po dwa zegarki (praworęczny i leworęczny), poszliśmy na kolację, a i tak wywieźliśmy jeszcze ok.50 rubli.
Deszcz lał bez przerwy, ostatnie zakupy w Iwano-Frankowsku (dziś żałuję, że nie kupiłem sobie saksofonu, a mogłem).
Stojąc w kolejce do granicy węgierskiej niechcący upuściłem flaszkę, ale tak szczęśliwie, że jeszcze pół dało się wypić. Staliśmy w kolejce bardzo długo i zmorzył nas sen. Zbudziły nas klaksony aut za nami. Rozespani i dygocący od nocnego chłodu dawaliśmy celnikom niezbyt przytomne odpowiedzi. Znów usłyszeliśmy o sierotach. Nocleg na parkingu już na Węgrzech.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 19.09.2012 00:50

31.07.
Cały boży dzień jechaliśmy przez Węgry, z wyjątkiem krótkiego postoju na ugotowanie i zjedzenie makaronu z pulpetami. Granica jugosłowiańska już bez żadnych emocji. Krótka wizyta na subotickim targu, w celu dowiedzenia się o aktualnym kursie marki i dolara. Jechaliśmy dalej w kierunku Sarajewa , aż do późnej nocy. Nocowaliśmy na parkingu w Loznicy przed zakładami Zastavy.
bos5.jpg

1.08.
Jazda przez góry do Sarajewa. Zagotował się płyn w chłodnicy, jednak jesteśmy dobrej myśli. To dopiero pierwszy raz. Piękne widoki dokoła. :hut: Droga biegła dolinami rzek, po obu stronach wysokie góry, a my szyliśmy naszą śmigłą maszyną przez mosty i tunele – słowem przez Bośnię i Hercegowinę.
bos1.jpg
bos4.jpg
bos6.jpg
bos7.jpg
Po krótkim błądzeniu ( pravo=prosto) dotarliśmy do znajomych mieszkających na przedmieściach Sarajewa.
Nareszcie mogliśmy się porządnie umyć, a pani Basia z Grujem , po kolacji, pozwolili nam przenocować na podłodze na miękkim dywanie. :D
2.08.
Rano pojechaliśmy na bazar do Ilidży, gdzie sprzedaliśmy część naszego towaru. Potem zwiedzaliśmy Sarajewo. Bardzo ładne miasto. Meczety z minaretami, miejsce, gdzie zginął arcyksiążę Ferdynand
sar1.jpg
Czy ktoś ma ochotę znowu tu zginąć?
i stary turecki bazar, z mnóstwem zakładów złotniczych, małymi sklepikami i ciekawymi straganami.
bos8.jpg
bos3.jpg
bos2.jpg
Zjedliśmy bajeczne lody z ananasa, mango, banana wrzucane wysokim lobem do wafelka.
Kolejny nocleg na podłodze w domu Gruja. (uwaga współczesna:G. zginął w czasie wojny, wcielony przymusowo do wojska, Basia – Polka wróciła do kraju) :cry:
3.08.
Od rana ciężka praca handlowca w Ilidży na rynku. Słabo idzie i po wymianie zarobionych dinarów na twardszą walutę, ruszamy w drogę. Jedziemy prawie cały dzień, gdy Darek nagle odzywa się po serbsku: Mislim da , jedan klip ne radi. Wracamy do najbliższej miejscowości i w zapadających ciemnościach szukamy mechanika. Znaleźliśmy i nocujemy u niego na podwórku – pierwszy raz w namiocie.
Ostatnio edytowano 27.09.2012 17:03 przez dżejbo, łącznie edytowano 2 razy
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 19.09.2012 00:56

4.08.
mech1.jpg
Namiot przydał się po raz pierwszy
mech2.jpg
Nasz rozbebeszony silnik

Rozbieramy silnik – poszła uszczelka pod głowicą (stąd spadek mocy, który Darek wziął za niepracujący cylinder). Mechanik jedzie po nową. Po złożeniu i zapaleniu silnika jedna ze świec strzela jak pocisk ziemia – powietrze, omal nie urywając głowy mechanikowi. 8O Zerwał się gwint, głowica do kitu. Mechanik mantruje: jebiem ti majku, jebiem ti piczku, jebiem ti boga, jebiem ti duszu :twisted: i jedzie po nową głowicę silnika . Nową, ale starą i drogą – 50 DM. Montuje ją i jeszcze po kilku drobnych naprawach jedziemy późną nocą dalej, zostawiając pazernemu mechanikowi 4 łożyska do Zastavy, dres i młynek do kawy.
Nocujemy gdzieś w Jugosławii na parkingu przed „kafaną” Walczymy z przebytym stresem wypijając flaszkę Luksusowej. Długi spacer z Ewą pod rozgwieżdżonym niebem, Ewa oddycha bardzo głęboko , bo gwiazdy wirują jak szalone.
5.08.
Jedziemy dalej- przyjemny słoneczny dzień. :) Na postoju kąpiemy się w górskiej rzece, uciekamy przed wężami grzejącymi się na kamieniach i podziwiamy widoki. Tylko ten silnik coś tak szarpie...
Wreszcie mijamy miasto Ćaćak i kilka kilometrów dalej potworny łomot i zgrzyt pod maską zatrzymuje nas w miejscu. Z pobliskiego domu wzywamy pomoc drogową, która holuje nas do Auto-Serwisu pod Ćaćakiem – 25 DM. W korpusie silnika dziura wielkości sporego kartofla , poza tym nie wiemy, co się stało. Nocleg w samochodzie na parkingu motelu. :(
6.08.
Uczestniczymy w rozbieraniu silnika. Po podniesieniu samochodu i odkręceniu miski olejowej „mechaniczar” każe: - Radilica pukla -czyli po prostu pękł wał korbowy, zniszczone są tłoki, panewki, łożyska, wałek, kółka i pasek rozrządu oraz pokrywa. Ale poza tym nic więcej.
Co tu zrobić? Miotaliśmy się bezradni po mieście i okolicy. Części do fiata w pobliskich sklepach nie ma, a nawet jakby były, to naprawa+części ok. 400 USD. Nowy (stary) silnik – 600 USD.
Holowanie (nie mamy assistance) tylko do granicy Węgier – 300 USD. Nie mamy takiej kasy.
Pracownik ambasady dał nam w końcu dobrą radę – radźcie sobie sami. A tak w ogóle, to jest sobota i nikt już nie pracuje.
cacak.jpg
Na parkingu w Ćaćaku
Siedzimy więc w pośrodku słonecznego parkingu w rozpalonym do białości samochodzie. Spokój, cisza, tylko od czasu do czasu zapłacze któraś z kobiet. :(
Wieczorem Turek – kierowca TIRa nocujący obok nas zaprasza mnie z Darkiem na whisky.
Długo w noc rozmawiamy z sympatycznym Turkiem.
My – TURKEY GUT, POLONIA GUT
Turek – RUSKI NIŚT GUT, ROMANIA NIŚT GUT
My – WHISKY GUT
Turek – POLSKI VODKA GUT, JUGOSLAVIA NIŚT GUT.
I tak do końca butelki. Idziemy spać.
Ostatnio edytowano 27.09.2012 17:17 przez dżejbo, łącznie edytowano 2 razy
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 19.09.2012 00:59

7.08
Siedzimy na parkingu obok motelu. :(
8.08.
Nareszcie jakieś konkretne posunięcia. Kamila i Darek pojechali do Polski po części do samochodu, :!: a ja na bazar do Ćaćaku. Wróciłem z ciężko zarobionymi pieniędzmi i poszliśmy z Ewą do motelu na obiad. Dwa ogromne kawały polędwicy pieczone na grillu, do tego sałatka i piwo. Rachunek też był duży, ale nam też się coś należy od życia.
Trzecia noc na parkingu.

9.08.
Musieliśmy się jakoś spakować, żeby móc jechać dalej autostopem. Z ciężkim sercem zrezygnowaliśmy z butli gazowej (żegnajcie ciepłe posiłki i ty herbato), stołeczków, dmuchanych materacy (będzie twardo) i wielu innych rzeczy. I tak było co dźwigać, zwłaszcza namiot.
Złapaliśmy najpierw ciężarówkę do Kraljeva – 50 km, potem do Kruśevac -50 km, a następnie małego fiata do wjazdu na autostradę Belgrad – Nisz. Planowaliśmy przejechać przez Bułgarię i od północy wjechac do Grecji. Staliśmy może z 5 minut, gdy zatrzymaliśmy młodego Niemca w VW Ogórku. Spytałem, czy jedzie może do Bułgarii, wtedy on zrobił zmartwioną minę, mówiąc, że żałuje ale jedzie do Grecji, do Salonik. Podskoczyliśmy aż z radości i zaczęła się jazda. Po południu zjedliśmy razem obiad w barze, a wieczorem byliśmy na granicy z Grecją. Niemiec podjechał do bramek dla Unii, nas w ogóle nie skontrolowano i niczego nie wpisano do paszportu. Wszystko trwało może 15 minut. Niemiec, jak się okazało, jechał właściwie do Aten i po przejechaniu z nim prawie 800 km , podwiózł nas w okolicę naszego campingu. Niestety w ciemnościach przegapiamy właściwe miejsce i lądujemy jakieś 10 km dalej. Nocujemy w namiocie w szczerym polu. :?
morto15
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 63
Dołączył(a): 28.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) morto15 » 19.09.2012 14:50

Co to jest pasek rozrządu w Syrenie? Bo nie kumam.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 19.09.2012 15:00

dżejbo napisał(a):,
Tak więc rok później, pojechaliśmy lepszym , w naszym mniemaniu, samochodem, bo Fiatem 125 należącym do ojca koleżanki – Kamili. Tym razem była nas czwórka, ciągnęliśmy też przyczepkę ze sprzętem biwakowym, jedzeniem i , co w tamtych czasach było normalne, towarem na handel.

Syrena była rok wczesniej, w tej wyprawie jechalismy Fiatem 125p. Prosze o czytanie ze zrozumieniem.
PabloX
Mistrz Ligi Mistrzów UEFA
Avatar użytkownika
Posty: 1726
Dołączył(a): 20.05.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) PabloX » 19.09.2012 15:07

Siadam wygodnie i czekam na ciąg dalszy :D

Wreszcie jakaś wciągająca relacja z podróży 8)

BTW to ciekawe, właśnie dzisiaj przyszło mi do głowy, żeby za rok może wybrać się samochodem do Grecji, nawet rano sobie na mapie sprawdzałem kilka wersji trasy :D a tu, proszę, relacja z takiej podróży... Znak to jakowyś, zachęta... albo ostrzeżenie? :wink:
anakin
Legenda_mistrz LM
Avatar użytkownika
Posty: 33331
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) anakin » 19.09.2012 15:09

dżejbo napisał(a):Skwapliwie to wykorzystalismy i zorganizowaliśmy wyprawę do Grecji samochodem „Syrena”104


dżejbo napisał(a):pojechaliśmy lepszym , w naszym mniemaniu, samochodem, bo Fiatem 125


A niektórzy dziś mówią, że bez klimy się nie da. :lol:
Dawaj więcej tych.......prehistorycznych zdjęć.

pozdrav :papa:
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 19.09.2012 23:13

Znalazłem zdjęcia z tej wyprawy, ale są to slajdy. Walczyłem cały wieczór, żeby zeskanować z przyzwoitą jakością, ale się poddałem. Jutro oddam profesjonalistom i zobaczymy efekty, może już pojutrze? Więc na razie ciąg dalszy, sama proza wyjazdowa.
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 19.09.2012 23:18

Napieraj napieraj, bo zarówno elementy słowne, jak i obrazkowe prima sort :D .
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 20.09.2012 00:22

10.08.
Nareszcie doturlaliśmy się na nasz camping, głównie dzięki osobistemu urokowi Ewy, która skusiła kierowcę TIRa , by nas podwiózł. Dała mu jakieś jabłka, czy cóś.
Na campingu rozstawiliśmy namiot, wykąpaliśmy się i na plażę.
gr1.jpg
Smukłe sylwetki
gr2.jpg
Ewa- wtedy moja dziewczyna, obecnie żona.
Morze ciepłe i przezroczyste, żółty piasek i wspaniałe słońce. Wieczorem odrobina handlu z Grekami z campingu, a potem przygarnęli nas sąsiedzi – Polacy, zapraszając na kawę.
gr3.jpg
Nasi dobrzy sąsiedzi-może ktoś się rozpozna na zdjęciu. Basia, Krysia i Dymitr ze Śląska.
Potem były brzoskwinie, ciasteczka i wódka. Przyjechał znajomy Grek. Ewa z Basią, Krysią i Dymitrem zostali zaproszeni do pobliskiej tawerny. Załapali się na mrożoną kawę i metaxę. Niestety, mieszanka okazała się zabójcza dla Ewy i znów długo chodziliśmy po plaży, a gwiazdy szalały jak opętane.
11.08.
Kąpiele wodne i słoneczne. Nasi dobrzy sąsiedzi, widząc naszą mizerię, podarowali nam kilka zup w proszku i umożliwili korzystanie z butli gazowej. Nie zginiemy już.
Sprzedałem pościel, kurtkę i ręcznik. Wieczorem okazało się, że spiekliśmy skórę i czerwoni jak Indianie poszliśmy plażą do Leptokarii.
gr4.jpg
Leptokaria o zmierzchu, chorwackie miasteczka są ładniejsze.

A tam gwar, ruch, światło, kolorowy tłum . Zjedliśmy uliczne suvlaki , do tego piwo Amstel ze sklepu – ach , jakie życie potrafi być piękne. W powrotnej drodze grecki żołnierz z pepeszą na ramieniu, grzecznie zwrócił nam uwagę (po angielsku), że wkroczyliśmy na teren wojskowy i uprzejmie prosi, abyśmy go opuścili.
Nocleg na campingu, noc gorąca, wokół śpiewy i muzyka. Wszyscy się z czegoś cieszą.
12.08.
gr5.jpg
O świcie

Szary dzień campingowy, znów smażenie się na plaży i pływanie wpław , nie mówiąc o nurkowaniu. Jeden kolega nawet pobił rekord w długości przebywania pod wodą, niestety jego organizm nie był o tym poinformowany i dziwnie zwiotczał. Wyławiam z morza muszle i rozgwiazdy. Po powrocie do namiotu smarujemy się z Ewą grubo Panthenolem, łagodząc skutki nadmiernego opalania się. Wieczór spędzamy z sąsiadami, popijając kawę i rozmawiając o interesach. Dowiadujemy się , że zamykając pętlę handlową w Turcji i kupując jeansy, po powrocie do Polski 1 zł przynosi 10 zł dochodu. Było gorąco – 37 st w cieniu.
13.08.
Dzień podobny do poprzedniego. Wieczorem kupujemy dużą butlę wina i idziemy do sąsiadów.
Wspominamy naszych przyjaciół, Kamę i Darka. Co z nimi i gdzie są?*
*Kama z Darkiem po dotarciu do Polski, uruchomili znajomości ojca Kamy i kupili cały nowy, czyli stary silnik do fiata 125p, załatwili formalności wywozowe i przywieźli go do Ćaćaka POCIĄGIEM. Tam został zamontowany do samochodu, a wrak starego silnika został zabrany, żeby rozliczyć się przy powrocie na granicy. Dotarli do campingu, gdzie byliśmy, ale nie mając informacji od nas pojechali na południe. NIE BYŁO KOMÓREK!
Dobrze by było zjeść pyszny makaron z pulpetami. I tak siedzimy długo w nocy, rozmawiając i słuchając radia Warszawa Program I.
Ostatnio edytowano 27.09.2012 17:47 przez dżejbo, łącznie edytowano 2 razy
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 20.09.2012 01:54

14.08.
Wstaliśmy o 7 rano i strasznie zaspani pojechaliśmy na zorganizowaną wycieczkę do Meteory.
Autokar w 9/10 wypełniony był Niemcami, którzy pobudzani przez pilota, wybuchali co chwila gardłowym śmiechem. Ja też im wtórowałem rubasznym HA HA HA, przesuniętym w czasie o m/w 10 sekund, aż Niemcy milkli , a Ewa mnie uciszała. Autokar doskonale resorowany, autostrada gładka. To się musiało tak skończyć- początki choroby komunikacyjnej u Ewy. Pierwszy raz jedziemy autokarem z WC, klimatyzacją i lodówką z zimnymi napojami (płatne).
Meteora zrobiła na nas kolosalne wrażenie. Przyroda zrobiła co mogła, by rzucić ludzi na kolana, ale oni przechytrzyli ją i wybudowali na najbardziej niedostępnych skałach monastery.
met1.jpg
met2.jpg
met_Ewa.jpg
met_mon.jpg
met_raz.jpg
W dole Kalambaka

Zrobiliśmy masę zdjęć ( hi, hi może ze 30) i po zwiedzaniu pojechaliśmy do leżącego u podnóża gór miasteczka na obiad. To znaczy Niemcy rzucili się do stołów zamawiając potrawy, a Polacy do kart z cennikami. Potem, podobnie jak i my, wymykali się na pobliski skwerek.
met_kal1.jpg
Widok z Kalambaki
met_obiad.jpg
Nasz obiadek

Na obiad wypaliłem papierosa i wypiliśmy trochę Sprita. Zatrzymaliśmy się w drodze powrotnej przy źródle Wenus, gdzie zniknął na dłuższy czas autokar. Ok. 18 byliśmy z powrotem na campingu i pobiegliśmy pędem do morza, aby się odświeżyć. Później obfita kolacja złożona z chleba z pasztetem popijana zimną wodą. Zmęczeni po wycieczce spaliśmy , jak zabici całą noc, aż upał wygonił nas z dusznego namiotu nazajutrz.
15.08.
Znów to samo. Morze, plaża. Zostało nam 500 drachm i już zaczynam myśleć, co by tu sprzedać.
Właściwie, to możemy sprzedać tylko płetwy, aparat fotograficzny i zegarek. Oprócz tego, nie mamy nic wartościowego. Nie ma chętnych, a szkoda, bo zimne piwo i ciepły obiad ciagle chodzi po głowie. Wieczorem chodzimy po dzikich campingach, wypytując Polaków o pracę.
Wszyscy zgodnie twierdzą, że jest ciężko znaleźć coś w okolicy. Trudno- idziemy spać głodni.
16.08.
Po dietetycznym śniadaniu pojechałem szukać pracy. Tuż za bramą złapałem okazję do Katerini
Zwariować można z tymi językami! Tym razem nicnierozumiejący Francuzi z Marsylii podwieźli mnie do miasta. Zacząłem iść starą szosą w kierunku Salonik. Na najbliższej stacji benzynowej zapytałem się, czy nie wiedzą czegoś o pracy w okolicy.
Mężczyźni roztrajkotali się na dobre, lecz w końcu zrozumiałem, że praca jest na miejscu przy orzeszkach laskowych. Umówiłem się na 2000 drachm dziennie ( ena mera ergasija- ena mera pliromi – pamietam do dziś) plus wyżywienie. A wszystko w jakiejś przedziwnej gwarze polsko-grecko-angielsko-niemieckiej dołączając indiańską mowę gestów i body language.
Wróciłem błyskawicznie na camping i uczciliśmy z Ewą znalezienie pracy wypijając wino.
Później ostatnie kapiele w morzu i ostatnie opalanie. Po południu spakowaliśmy nasze klamoty i z łezką w oku opuściliśmy gościnny camping „Minerva”
Spoceni jak myszy, (gorąco) dotarliśmy do autostrady i złapaliśmy ciężarówkę. Dopiero w Katerini przypomniało nam się, że nie zostawiliśmy wiadomości dla Kamy i Darka na campingu. Prawdę mówiąc nie bardzo wierzymy w ich przyjazd.
Rozstawiliśmy namiot w ogrodzie leszczynowym. Noc koszmarna, gorąco i bez przerwy gryzły nas komary. Zapaliliśmy świeczkę, wytłukliśmy wszystkie gady i zamknęliśmy namiot. Po 2 godzinach
sytuacja się powtarza. Którędy ta zaraza włazi? Zatkaliśmy wszystkie możliwe otwory ręcznikami, chustkami i papierem toaletowym. Straciliśmy w końcu towarzystwo komarów , ale za to zyskaliśmy małą przytulną saunę.
Ostatnio edytowano 27.09.2012 18:22 przez dżejbo, łącznie edytowano 3 razy
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 20.09.2012 09:02

Super relacja, czytam z zapartym tchem. Wcześniej chciałam opisać nasz wyjazd do Chorwacji w 2000r ale nasze przygody w trakcie wyjazdu ........ no to po tej relacji są niewarte opisywania
Potter
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2495
Dołączył(a): 15.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Potter » 20.09.2012 09:03

No just zajefajna relacja :D .
Ale jak Ty to wszystko spamiętałeś 8O .
Pamiętnik prowadziliście czy jak :?: :lol:
Następna strona

Powrót do Grecja - Ελλάδα


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
PREHISTORIA - GRECJA 1987
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone