napisał(a) Franz » 19.06.2012 19:42
helen napisał(a):A co tu taka cisza nastała?
Nie wiem, czy to docenisz... dopiero co udało mi się załatwic wynajęcie samochodu, jeszcze nie zacząłem się pakować, a wyjechać z domu muszę o 2:30 w nocy...
- - - -
Dzień drugi
Wieczorem w telewizji prognoza sugerowała, ze dziś może nas spotkać każdy rodzaj pogody. Rano jednak słoneczko oraz deszczyk już skasowano i na ekranie telewizora niepodzielnie króluje chmurka. Rzut oka przez okno dodaje optymizmu tej prognozie - oprócz chmur widać również błękit nieba! Zatem schodzimy sprawnie na śniadanie - niektórzy nawet konsumują na tarasie, ale my zadowalamy się tylko krótkim wyjrzeniem z tarasu na morze. Po powrocie do pokoju szybka decyzja - pojedziemy w kierunku zachodnim. Jak daleko? Jak tylko się da - to znaczy, albo wyspa się skończy, albo aura skłoni nas do powrotu.
Wyskakujemy na via rapida i obieramy kurs na zachód. Szosa zgodnie ze swoją nazwą pozwala rzeczywiście na szybkie przemieszczanie się mniej więcej wzdłuż południowego brzegu wyspy. Omija Funchal - stolicę Madery - i już po chwili jesteśmy wręcz zdumieni ilością napotkanych tuneli. Jeden za drugim, czasem tylko połączone wysokim wiaduktem, często od wylotu jednego już widać wlot następnego, to znów rozgałęzienie dróg nawet w samym tunelu. Gdzieś na równoległym odcinku którejś drogi wpada w oko kolejny półokrągły wlot, a w innym miejscu daje się zauważyć trwającą budowę planowanego następnego skrótu przez wnętrze wyspy. Niesamowicie to wygląda.
Tak nam te tunele przypadły do gustu, że zamiast zjechać przed naszym pierwszym przystankiem, pokonujemy jeszcze jeden - najdłuższy z dotychczasowych - efekt kreciej roboty i dopiero na następnym skrzyżowaniu, w Quinta Grande żegnamy się z trasą szybkiego ruchu. Krótki zjazd, po czym wspinamy się serpentynami w górę. Parkujemy obok jakiegoś placu budowy - nie, tym razem to nie tunel, chyba jakiś lokal gastronomiczny powstaje - i przeciskając się obok drucianej siatki docieramy na wybrukowany chodnik, wokół którego rozstawione są kramiki z pamiątkami. Tylko pobieżnie rzucamy okiem na mijane wystawy, bo pogoda nadal jest piękna, a spodziewamy się stąd wspaniałych widoków. W końcu wyjechaliśmy na wysokość 580m n.p.m. będąc praktycznie tuż nad brzegiem oceanu. To Cabo Girao.