Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Plany są po to, żeby je zmieniać - moja Chorwacja po raz 1.

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
fota
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 586
Dołączył(a): 04.05.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) fota » 07.08.2008 08:18

Świetna relacja, wypogodziło się w końcu ? :)
zmrol
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 485
Dołączył(a): 08.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) zmrol » 07.08.2008 08:37

Dopisuję się do czytelni.
helen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2045
Dołączył(a): 08.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) helen » 07.08.2008 08:42

A jednak napisałaś o murach wcześniej, super. Ale współczuję bardzo takiego lęku wysokości. Ja mam z wiekiem też coraz większy, zaporę w Pilchowicach pokonuję środkiem drąc sie na wszystkich co ze mną, żeby czynili to samo, nie wspomnę juz co przeżywam będąc tam z dzieciakami szkolnymi. Koszmar. Nasza nowa zielonogórska palmiarnia ma tarasy widokowe pod samym sufitem i też źle, więcej mnie tam nikt nie zaciągnie. Możliwe, że i te mury też by mnie spanikowały, kiedyś się przekonam.
Mam nadzieję, że pogoda w końcu się poprawi ;) i dzieciaki nakąpią się do woli. Wy szukacie kul śnieżnych, a ja tak latam za kuchennymi ścierkami (muszą mieć stosowne napisy, obrazki czy np przepisy lokalne nadrukowane). Zaczęło się w Szkocji i trwa. Niestety z Chorwacji nie przywiozłam, jedyna jaką znalazłam nijak mi sie nie widziała.

Czekam na dalszy ciąg i pozdrawiam :)
moscatel
Croentuzjasta
Posty: 231
Dołączył(a): 24.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) moscatel » 07.08.2008 08:59

Ha, a co to za zapora w Pilchowicach i w jakim celu się tam jeździ? Jak mniemam to gdzieś w okolicach Z.G?
Mówisz, żeby Palmiarni nie odwiedzać? W Z.G. bywam dość regularnie, jako, że mamy tam przyjaciół i już od dawna zbierałam się do jej obejrzenia.

A dziwny budynek w Mostarze, jak udało mi się ustalić, przed wojną był domem towarowym.
moscatel
Croentuzjasta
Posty: 231
Dołączył(a): 24.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) moscatel » 07.08.2008 09:36

Następnego dnia rano (piątek, 25.07) pogoda okazała się jakby lepsza, nie na tyle, żeby od razu pogonić na plażę, ale utwierdziła nas w przekonaniu, że należy zostać na miejscu, bo w każdej chwili może iść ku lepszemu. I faktycznie, po małym spacerze do drugiej części Drvenika i zjedzeniu wczesnego obiadu wybraliśmy się na plażę, dzieci przeszczęśliwe pognały do wody, a my oddaliśmy się lekturze. Chmur było sporo, co nam, zasadniczo nielubiącym słońca i upałów, zupełnie nie przeszkadzało, natomiast dzieciom trochę uprzykrzało życie, bo zęby jednak szczękały. Pod wieczór pogoda zaczęła się psuć, po czym nadeszła dość gwałtowna ulewa, co w końcu poprawiło mi humor - jak wiadomo gwałtowne ulewy potrafią rozładować atmosferę i tak też się stało. Następnego dnia powitało nas piękne słońce i nic nie przeszkadzało w wybornym plażowaniu. Postanowiliśmy zatem póki co nie ruszać się z miejsca, dać dzieciom się nacieszyć ulubioną rozrywką i o następnym wypadzie pomyśleć za 2-3 dni. Sobota do końca upłynęła pod znakiem plaży i błogiego lenistwa i tak też przedstawiały się plany na najbliższe co najmniej dwa dni.
Prawie się udało :) To znaczy plażowanie i owszem, ale nie do końca błogie, jako że w niedzielę wieczorem starsza córka zaczęła mieć podejrzanie błyszczące oczy i zarumienione policzki. Plażowanie i beztroska stanęły oczywiście pod znakiem zapytania, na szczęście po szybkiej interwencji zasobami domowej apteczki temperatura do rana opadła, pozostawiając po sobie ślad w postaci stanu podgorączkowego. Nie uznaliśmy tego za powód do całkowitej rezygnacji z plaży, natomiast skazaliśmy się na całodniowe (z przerwą na obiad) wysłuchiwanie jęczenia "A dlaczego ja nie mogę wejść do wody, dlaczego Majka może, mam za mało książek, wszystkie już przeczytałam, nuuuudzę się" (przed wyjazdem propozycja zapakowania więcej niż 3 książek spotkała się z protestem).
We wtorek (29.07) było już na tyle dobrze, że pozwoliliśmy jej spędzić trochę czasu w wodzie, a że po południu nie było żadnych oznak pogorszenia, postanowiliśmy wrócić do realizacji planów wycieczkowych. Czekał na nas Hvar i wymarzona przez dziewczyny przejażdżka promem.
Drvenik jak wiadomo, ma połączenie promowe z Sucurajem, który nie jest co prawda ciekawym miasteczkiem, ale można w nim zrobić parę przyjemnych zdjęć, zjeść coś w knajpie, a dla dzieci i tak najważniejszy był sam prom.

Obrazek

Widok z promu na Drvenik
Obrazek

Latarnia morska na Hvarze
Obrazek

Sucuraj

Obrazek

Tak wygląda chore ;-) dziecko
Obrazek

Wracaliśmy po zapadnięciu zmroku, co, muszę przyznać, robiło wrażenie. Wypad nie pogorszył stanu zdrowia Gabi, więc przy wieczornym winie, zmęczeni trzydniowym plażowaniem (w przeciwieństwie do dzieci, po góra trzech dniach oboje mamy serdecznie dosyć i zaczynamy marzyć o innych rozrywkach), postanowiliśmy następnego dnia zrealizować ten punkt planu podróży, który przewidywał wodospady Kravica. Był już czas najwyższy, jako że przecież na czwartek był zaplanowany wyjazd z Chorwacji w kierunku Balatonu...
cdn.
helen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2045
Dołączył(a): 08.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) helen » 07.08.2008 09:54

moscatel napisał(a):Ha, a co to za zapora w Pilchowicach i w jakim celu się tam jeździ? Jak mniemam to gdzieś w okolicach Z.G?
Mówisz, żeby Palmiarni nie odwiedzać? W Z.G. bywam dość regularnie, jako, że mamy tam przyjaciół i już od dawna zbierałam się do jej obejrzenia.

A dziwny budynek w Mostarze, jak udało mi się ustalić, przed wojną był domem towarowym.


1. Zaporę w Pilchowicach (na Bobrze) można sobie odwiedzać jadąc z Zielonej Góry w Karkonosze "kanałami", potem na trasie jest Lubomierz, też fajne miejsce. Po co sie jeździ? Żeby zobaczyć - a jest co, wielgachna bardzo, fotki zrobić i sie pobać - to ja ;)
2. A Palmiarnię owszem odwiedzić można, ale te chodniki zawieszone pod szklanym dachem mi się zdają uginać pod nogami (choc nie mają prawa), duszno się robi, nie tylko z gorąca tam panującego i w ogóle ja jestem do łażenia po nich na nie. Ale zawsze można je sobie bezpiecznie z dołu pooglądać ;) a tu masz fotki http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=669212

3. Dom towarowy, jak tys to ustaliła 8O dzięki, wciąż mnie ktos pyta co to kiedyś było...

Super, że pogoda się poprawiła. Będę czytać wiernie...
moscatel
Croentuzjasta
Posty: 231
Dołączył(a): 24.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) moscatel » 07.08.2008 10:22

helen napisał(a):1. Zaporę w Pilchowicach (na Bobrze) można sobie odwiedzać jadąc z Zielonej Góry w Karkonosze "kanałami", potem na trasie jest Lubomierz, też fajne miejsce. Po co sie jeździ? Żeby zobaczyć - a jest co, wielgachna bardzo, fotki zrobić i sie pobać - to ja ;)


Pierwszy raz o niej słyszę, podejrzewam, że od nas to też niespecjalnie daleko, zatem muszę zapamiętać :) Tylko czy z moja fobią to w ogóle ma jakiś sens? :)

helen napisał(a):2. A Palmiarnię owszem odwiedzić można, ale te chodniki zawieszone pod szklanym dachem mi się zdają uginać pod nogami (choc nie mają prawa), duszno się robi, nie tylko z gorąca tam panującego i w ogóle ja jestem do łażenia po nich na nie.


Eee, na zdjęciu widać, że sięgają po pachy, więc dla mnie samej nie stanowią zagrożenia nawet w myśli. Gorzej z dziećmi - w mojej świadomości przejrzysta szyba nie jest barierą...

helen napisał(a):3. Dom towarowy, jak tys to ustaliła 8O dzięki, wciąż mnie ktos pyta co to kiedyś było...


Zapytałam koleżanki, która była tam parę razy i w ogóle jest zwykle dobrze zorientowana (a jej mąż jeszcze lepiej) w tym, co i gdzie ogląda :)
bonar
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2166
Dołączył(a): 18.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) bonar » 07.08.2008 12:13

Witam
Pozwolę sobie wciąć się w waszą rozmowę.
Piękna ta nowa palmiarnia, byłem tam w latach 70-tych z dziećmi kolonijnymi, (stacjonowaliśmy w jakimś ośrodku wśród drzew, w lesie) a do miasta na lody wybieraliśmy się na nóżkach - wówczas dobudowywano szklaną wieżyczkę nad tym daktylowcem.


popzdrav :papa: :hut:
ines
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2304
Dołączył(a): 20.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) ines » 07.08.2008 12:32

Relacja ciekawa, przyłączam się do czytania..:D
Relacja Helen postawiła wysoko poprzeczkę :D
Ostatnio edytowano 07.08.2008 13:40 przez ines, łącznie edytowano 1 raz
moscatel
Croentuzjasta
Posty: 231
Dołączył(a): 24.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) moscatel » 07.08.2008 12:56

Środa (30.07) przywitała nas bezchmurnym niebem, a że perspektywa monotonnego plażowania w pełnym słońcu nie bardzo nam się uśmiechała, to plan wyprawy nad wodospady nie uległ zmianie. Dojechaliśmy bezproblemowo, poniekąd dzięki wskazówkom z forum (ponieważ opis zakładał drogę naokoło i dojazd do wodospadów od strony Metkovica, to musiałam przełożyć sobie wszystko "na drugą stonę" - co z lewej to z prawej, co z prawej, to z lewej, co przed to za itd. ;-) ), w dodatku było jeszcze na tyle wcześnie, że prawie nie było tam ludzi, zaledwie kilka samochodów. Wodospady podobały nam się bardzo, kąpiel w chłodnej wodzie w tym upale również, spędziliśmy tam urocze 1,5 godziny, po czym uciekliśmy przed gęstniejącym tłumem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po powrocie i obiedzie udaliśmy się na plażę, co nas cieszyło średnio, za to dzieci bardzo. Jednak kąpiel w kryształowym Jadranie poprawiła nasze (dorosłych) nastroje, ochłodził głowy i zaczęliśmy się zastanawiać nad zasadnością wyjazdu nad Balaton. Bo w sumie co za sens jechać w miejsce, gdzie przez trzy dni będziemy skazani nadal na plażowanie? W dodatku nie będzie jedynej pociechy czyli cudownie lazurowej wody?
Zrobiliśmy burzliwą dwuosobową naradę i po raz kolejny...zmieniliśmy plany.
Postanowiliśmy zostać jeszcze jeden dzień w Drveniku, po czym udać się do Plitvic, tam zobaczyć, co jest do zobaczenia, następnego dnia bardzo wcześnie rano wyruszyć w kierunku Polski i jak Opatrzność pozwoli, to nawet w sobotę, późnym wieczorem być już we Wrocławiu. Plan awaryjny zakładał nocleg w okolicach Wiednia, bo tam to na pewno uda się dojechać :)
Biorąc pod uwagę, że zostały nam w sumie trzy dobrze zaplanowane dni, właściwie nic nie powinno nas już zaskoczyć i zmusić do zmiany planów, prawda?

Czwartek oczywiście upłynął pod znakiem plaży, ostatnich zakupów, po czym wyrzuciłam rodzinę na spacer a sama zabrałam się za pakowanie. Rodzina wykorzystała moją nieobecność i poszła na spacer na ścieżkę widokową w kierunku Gornja Vala, którą to ścieżką stanowczo odmówiłam spacerów, zgadnijcie czemu ;-)
Po ich powrocie (na szczęście pakowanie powrotne jest szybsze i łatwiejsze) poszliśmy jeszcze na pożegnalną kolację, lody, naleśniki i co kto tylko chciał.

Rano wyjechaliśmy zaledwie 15 minut później niż planowaliśmy, wszystko szło pięknie do momentu dojazdu do tunelu Mala Kapela - oczywiście uroczy korek, który jednak okazał się mniejszym problemem niż to, że parę km przed nim w samochodzie zaczęła migać kontrolka oleju. Migała z rzadka, nieregularnie, na ogół wtedy, kiedy mieliśmy dużą prędkość i wysokie obroty. M. wyraźnie stracił humor, ja zaś orzekłam, że póki się nie świeci, tylko mruga, to jedziemy, bo i tak na autostradzie niewiele poradzimy. Czekać aż samochód ostygnie w tym upale po to, żeby sprawdzić poziom niespecjalnie mam ochotę, a w ogóle to mruganie to najwyraźniej sygnały od Opatrzności, że należy zmniejszyć prędkość - 110-120 też się jedzie płynnie i widać nie powinniśmy szybciej. I faktycznie, kontrolka przestała mrugać, dojechaliśmy w okolice Plitvic, nocleg w Korenicy znaleźliśmy bez problemu, przy czym dopiero po powrocie z wycieczki zauważyłam, że chyba znów Opatrzność nas prowadziła, bo dom, w którym zaklepaliśmy pokój stał dokładnie naprzeciwko stacji benzynowej, co następnego dnia okazało się być wygodne.
Tymczasem ruszyliśmy w stronę jezior. Bez trudu zlokalizowaliśmy parking, wejście, wybraliśmy trasę F, która z racji stateczków i kolejki dla dzieci była naszym zdaniem bardzo atrakcyjna, a w dodatku niezbyt długa i męcząca.

Plitvice zaskoczyły mnie nie tylko urodą natury i kolorem wody - to widziałam wcześniej na zdjęciach i wiedziałam czego się spodziewać. Równie wielkie pozytywne wrażenie wywarła na mnie infrastruktura całego parku. Może i ilość knajpek, toalet i koszy na śmieci (pustych, najwyraźniej na bieżąco opróżnianych) zaburza nieco naturalne otoczenie, ale za to jaki to komfort dla turystów. I czysto, brak śmieci - niestety, ja z domu najbliżej mam do rezerwatu Błędne Skały, które w porównaniu z Plitvicami stanowią po prostu śmietnik. Pomysł ze stateczkami i kolejką również świetny.


Obrazek

Obrazek

Veliki Slap rozczarował mnie nieco, jakoś inaczej go sobie wyobrażałam.

Obrazek

Obrazek

A tu dowód, że mój lęk wysokości jest wybitnie wybrakowany - poręcz była wysoka i swobodnie, bez najmniejszego strachu robiłam zdjęcia.

Obrazek


Obrazek

Całą trasę przeszliśmy zaskakująco szybko i już o 18 wyjeżdżaliśmy z Plitvic. Zjedliśmy kolację w przydrożnej knajpie (ceny jedzenia o 1/3 niższe niż nad morzem) i wróciliśmy na kwaterę. Poczekaliśmy aż silnik wystygnie i M. sprawdził poziom oleju - faktycznie, minimalny. Znaczy, trzeba uzupełnić, fajnie, stacja benzynowa po drugiej stronie drogi. I tu pojawił się jeden mały problem - najwyraźniej panowie mechanicy po zmianie oleju (miesiąc wcześniej) zapomnieli przyczepić etykietki z parametrami, a M. też nie pamiętał dokładnie, jaki ten olej miałby być. Była sobota, godzina 20 i nijak nie było jak zdobyć tej informacji. A następnego dnia planowaliśmy ruszyć o 6, żeby na granicy być przed tym, który o tej samej porze ruszą znad morza. Plan był dobry...
Niestety, nasz warsztat we Wrocławiu otwierają w soboty o 9.00 i dopiero o tej godzinie udało nam się tam dodzwonić, zdobyć informacje o tych magicznych cyferkach na oleju (sygnaturę 10W40 zapamiętam na długo :) ) i zamiast o 6 ruszyliśmy o 9.30, żegnając nadzieję na powrót do Wrocławia tego samego dnia, natomiast przekonani, że w takim razie zatrzymamy się w Wiedniu. Też dobrze.
Na pierwszy korek natrafiliśmy pod Zagrzebiem - zaledwie pół godziny ;-), potem droga była spokojna, jakieś 10 km przed granicą zaczęłam już kombinować, dokąd faktycznie uda się dojechać i nagle naszym oczom ukazał się widok przykry - dwa pasy zapchane samochodami aż po horyzont i ludzie spacerujący po pasie awaryjnym. No cóż, gdybyśmy wyjechali o czasie to może wyglądałoby to inaczej. Stanęliśmy cierpliwie i staliśmy. W sumie te ostatnie 5 km przejechaliśmy w tempie 0,9km/h, w międzyczasie ja z dziewczynkami doszłam na piechotę do oddalonej o 1 km od miejsca zakorkowania samochodu stacji benzynowej, a M. dojechał po jakimś czasie. Szybka kawa, nieco wolniejsza kolejka do toalety i wróciliśmy z powrotem do samochodu. W końcu ok. 18 udało nam się wjechać do Słowenii, stamtąd ruszyliśmy płynnie, nie było żadnego ruchu w stronę Austrii, w drugą zresztą też nie - trudno nazwać ruchem kilkukilometrowy korek stojący w stronę granicy.
Ponieważ ciągle mieliśmy obawy co do stanu samochodu, nie jechaliśmy zbyt szybko i w ten sposób w okolicach Grazu znaleźliśmy się ok. 19.30. Do Wiednia mieliśmy jeszcze kawałek, niby niezbyt długi, ale poszukiwanie noclegu po zapadnięciu zmroku budziło jednak moje obawy, dlatego zaproponowałam zjazd do Oekotelu i próbę zanocowania tam. Okazało się, że pokój był, dlatego nie zastanawiając się, skorzystaliśmy z okazji.
Ostatni dzień na szczęście niczym nas już nie zaskoczył, niemalże. Kontrolka oleju od wczoraj nie dawała znaków życia, za to M. oświadczył, że ma wrażenie, jakoby hamulce nie działały do końca tak, jak powinny, zatem pojedziemy ostrożnie, w sposób, który nie wymaga częstego hamowania. W dodatku 40 km przed polską granicą, na czeskich krętych górskich drogach usłyszeliśmy dziwne chrobotanie w okolicach lewego tylnego koła. Bardzo nieprzyjemny dźwięk :( (po powrocie okazał się być sygnałem całkowitego rozwalenia się piasty tylnego koła :( )
Z duszą na ramieniu i przy wtórze niepokojących odgłosów pokonaliśmy ostatnie kilometry, pocieszając się tym, że w razie czego, to po pierwsze mamy assistance, po drugie, to już niedaleko, ktoś z rodziny jakby co po nas przyjedzie i nas do domu dowiezie. Ale takiej potrzeby nie było, dojechaliśmy bez pomocy, po drodze jeszcze raz zmieniając drogę na widok korka na Bielanach :)

Pora na podsumowanie planów.

Plan pierwotny wyglądał tak

1. wyjazd z Wrocławia, nocleg w Grazu
2. dojazd do Igrane tam 6 dni w tym wyskok do Mostaru, Splitu i Trogiru
3. przejazd do Czarnogóry - Kotor, Budva, może coś jeszcze - 3-4 dni
4. powrót do CRO, okolice Dubrovnika i oczywiście zwiedzanie Dubrovnika, wypad na Korculę kolejne 3 dni
5. przejazd przez BiH nad Balaton, tam kolejne 3 dni i powrót do Wrocławia

Punkt 1. został zrealizowany wzorowo
Punkt 2 - zamiast Igrane, Drvenik, zamiast 6 dni 12, Mostar i Trogir zaliczony, Split nie
Punkt 3 - nie zaliczony w najmniejszym stopniu
Punkt 4 - Dubrownik zaliczony, Korcula nie
Punkt 5 - kompletna zmiana planów.

W miejsce niezaliczonych punktów możemy wstawić następujące:

1.Pocitelj i Medugorje
2.wycieczka promem na Hvar
3.Jeziora Plitvickie

Myślę, że ogólny bilans wychodzi co najmniej na 0,jeśli przyjąć tylko i wyłącznie suche fakty. Bo tak w ogóle, to bilans wychodzi na JEDEN WIELKI PLUS - Chorwacja bardzo nam się podobała, nie mamy żadnych wątpliwości, że tam wrócimy, bo do zobaczenia jest jeszcze wiele i szkoda byłoby to stracić. Zobaczyliśmy sporo, wyrobiliśmy sobie opinię, co jeszcze chcemy na pewno zobaczyć, przestaliśmy obawiać się wyjazdów w ciemno (dla Koziorożców to nie lada wyczyn). Dzieci wróciły również pełne wrażeń. Nie mam co prawda złudzeń, że Majka dużo zapamięta, ale Gabi na pewno sporo, zwłaszcza, że sama zrobiła ok.500 zdjęć. Poza tym, muszę przyznać, że obie dziewczynki po pierwszych buntach przeciwko wycieczkom, później je zaakceptowały bez większego sprzeciwu i w Plitvicach nie zamarudziły ani razu, tylko chłonęły to, co było do zobaczenia i przeżycia.

I to by było na tyle, do następnego razu, najprawdopodobniej za dwa lata, bo na przyszły rok mam już inne plany
Ostatnio edytowano 07.08.2008 15:46 przez moscatel, łącznie edytowano 1 raz
helen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2045
Dołączył(a): 08.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) helen » 07.08.2008 13:29

ines napisał(a):Relacja ciekawa, przyłączam się do czytania..:D
Relacja Helen postawiła wysoko porzeczkę :D

ines, no daj spokój :oops:

moscatel... no jak to, ty już wrócić zdążyłaś w relacji? 8O , to ja tez mam dziś w swojej Krawice, tylko moje mniej ciche :? , ale miejsce fakt śliczne, tak jak Twoje stamtąd zdjęcia.
moscatel
Croentuzjasta
Posty: 231
Dołączył(a): 24.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) moscatel » 07.08.2008 13:39

No właśnie czytałam - podejrzewam, że gdybyśmy pojechali trochę później, to wrażenia miałabym porównywalne do Twoich, choć i tak ilość tych samochodów, które przyjechały po nas, a właściwie ich pasażerów, na pewno była mniejsza niż ilość pasażerów 6 autokarów.

Ano wróciłam i już snuję plany na przyszły rok. Dużo czasu mam, to i dużo zmian w nich będzie można wprowadzić :)
helen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2045
Dołączył(a): 08.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) helen » 07.08.2008 13:44

A jaka frajda z tego wprowadzania zmian i planowania wszystkiego, nawet jeśli potem przyjdzie Ci to postawić na głowie... :lol:
ines
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2304
Dołączył(a): 20.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) ines » 07.08.2008 13:46

kurka nie porzeczkę tylko poprzeczkę 8O :D

Co do Plitwic, byliśmy w Cro cztery razy, jedziemy teraz piąty i jak dotąd ciągle nie udało nam się ich zobaczyć..
Raz przez własną głupotę, a potem zawsze zostawialiśmy na koniec pobytu i jak wracaliśmy to pogoda była marna i nie warto było w takich warunkach zwiedzać..
Mam nadzieję, że w tym roku w końcu się uda! :D
Bocian
zbanowany
Posty: 24103
Dołączył(a): 21.03.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bocian » 07.08.2008 20:49

moscatel, a może ktoś inny wie , od której godziny jest śniadanie w Oekotelu pod Grazem??
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Plany są po to, żeby je zmieniać - moja Chorwacja po raz 1. - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone