Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Peru - od inkaskich traktów po linie Nazca: Machu Picchu

Nazwę Ameryki zaproponował w 1507 roku niemiecki kartograf, pochodzący z Alzacji, Martin Waldseemüller. Przypisywał on odkrycie Nowego Świata, jak wówczas określano nowo odkryty ląd, Amerigo Vespucciemu i na jego cześć nadał mu miano America. Jednym z najstarszych globusów, na którym pojawiła się nazwa Ameryka, jest Globus Jagielloński z 1508 roku.
Basik_63
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 650
Dołączył(a): 31.08.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Basik_63 » 29.05.2011 19:13

To i ja czekam po cichutku na ciąg dalszy... :)
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 30.05.2011 00:26

Basik_63 napisał(a):To i ja czekam po cichutku na ciąg dalszy... :)

Miło mi, że tu do mnie zajrzałaś. :)
A ciąg jest już w trakcie pisania.

Pozdrawiam,
Wojtek
FUX
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13020
Dołączył(a): 14.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) FUX » 30.05.2011 06:50

No to górki oglądamy... :wink:
Bea.ta
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 29091
Dołączył(a): 09.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bea.ta » 30.05.2011 07:34

Oglądamy, oglądamy :)
czytamy tez oczywiście
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 30.05.2011 11:30

FUX napisał(a):No to górki oglądamy... :wink:

Fakt, że gór tu sporo będzie. Ale nie tylko - zaczniemy od inkaskich pozostałości, a wylądujemy na plaskaciznach nad Pacyfikiem. ;)

BeJur napisał(a):Oglądamy, oglądamy :)
czytamy tez oczywiście

No tak, na razie jest więcej do czytania, niż do oglądania. Jeszcze najbliższy odcinek taki będzie. Potem już będą dominowały fotki. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 30.05.2011 15:33

Co teraz?? Wielki plecak już nadany, nie mam możliwości się wycofać i jeszcze go dołożyć. Czyli - zarekwirują mi go. Mogę jeszcze mieć spore nieprzyjemności. Z takim majchrem na pokład samolotu?! Wybroni mnie fakt, że jestem turystą, Polakiem? Ee tam - turysta! Mają tu u siebie Świetlisty Szlak - organizację partyzancką, nie cofającą się przed aktami terroru. Uda mi się jakoś to wytłumaczyć?..

Z drugiej strony, mogę teraz pozbyć się tego noża - ot, wyrzucić po prostu do kosza i będę czysty. Ale... taki dobry nóż?! Na tylu wyprawach mi służył, był prawdziwym przyjacielem, a ja miałbym go teraz tak po prostu wyrzucić?! Oddać bez walki?.. Nie! Spróbuję. Może nie mają aż tak dokładnej aparatury. Posuwając się w kolejce do bramki, umieszczam scyzoryk w saszetce z kamerą, dokładam aparat fotograficzny, ustawiam to w poprzek do ich ekranu i całość wjeżdża pod parawanik. Ja jeszcze ściągam buciory - nauczony już, że potrafią gwizdać na bramce i przechodzę na drugą stronę.

Starając się zachować maksymalny spokój, spoglądam na mundurowego, pilnującego ekranu. Czy na jego twarzy maluje się jakiś niepokojący grymas? Ten patrzy w ekran, rzuca na mnie przelotne spojrzenie i już znowu wlepia wzrok w ekran. Zauważył coś?.. Wyjeżdża koszyk z moimi rzeczami - mały plecak, saszetka z kamerą. Mundurowy zagaduje coś do sąsiada, tamten pochyla głowę nad ekranem. Czyżby jednak?! Ale nie - moje rzeczy są do odebrania i nikt się nimi już nie interesuje. Ufff... przemyciłem białą broń.

Jeszcze chwila oczekiwania i możemy wchodzić na pokład samolotu. Obiecuję sobie nie robić użytku z noża podczas lotu. No, chyba żeby mnie ktoś z załogi zdenerwował.
Startujemy z lekkim opóźnieniem, ale to krótki lot. Z Limy do Cusco leci się około godziny. Tym razem zasiadam koło okna i mam widok na przesuwające się w dole krajobrazy - najpierw wybrzeże Pacyfiku, potem już Andy. Podchodzi steward oferując napoje. Wybieram kawę. Dostaję do ręki kubek i przytykam do warg - ostrożnie, by się nie poparzyć - ale z ogromną chucią. Mój organizm już się bardzo stęsknił za aromatem i smakiem cudownego, ciemnobrązowego, gorzkiego napoju. Oj, jak ja uwielbiam kawę. Robię łyk i... uuu... cóż to za paskudztwo!!
Potwornie słodkie paskudztwo! Aż mi gębę wykrzywia. Ależ się dałem naciąć. Gdzieżbym pomyślał, że bez pytania o słodzenie, dostanę słodką kawę. Mina mi rzednie, odstawiam kubek - nie, czegoś takiego pił nie będę. Zaczepiam stewarda, pytam o kawę bez cukru. Bez cukru?? Jak to - bez cukru? Dlaczego?! Okazuje się, że kawa musi być z cukrem. No cóż, przeżyję jeszcze bez tej kawy do Cusco. Zrobię sobie sam - własną, porządną kawę. Bez niechcianych dodatków...

Lądujemy. Lotnisko w Cusco jest niewielkie i płytę od samolotu do budynku pokonujemy na piechotę. Coś się lekko trzęsie, chwieje. Co to? Jakieś niewielkie trzęsienie ziemi? Niee. Po prostu ziemia się lekko kołysze pod stopami. Płuca pracują szybko, próbując wydobyć z rozrzedzonego powietrza odpowiednią dawkę tlenu. To jeszcze nie jest choroba wysokościowa, to tylko lekki zawrót głowy - jesteśmy na wysokości 3500m n.p.m.

W budynku dworca lotniczego wita pasażerów inkaska kapela; mała skrzyneczka wyłożona, w niej kilka monet. Rozglądamy się za kimś z agencji Q'ente - może Ambar się zjawi osobiście, może przyśle kogoś z wypisanym na tabliczce hasłem "Thomas". Tymczasem - nikogo takiego nie widać. Przechodzimy w jedną stronę, w drugą - nic z tego. Zaczynamy rozpytywać oczekujących ludzi, trzymających różne napisy, o naszą agencję. Q'ente? Tak, jest tu gdzieś ktoś z Q'ente. Kto? Gdzie?
Prowadzą nas do dziewczyny o wyraźnie indiańskich rysach. My z Polski.

- Thomas? Mieliście przyjechać jutro!
- Jutro? Nie, dzisiaj, ósmego maja.
- Ja mam napisane, że jutro. Tu czekam na dwójkę Anglików, ale skoro jesteście, to dobrze, poczekajcie, zaraz was zawieziemy.
- Uzgadnialiśmy z Ambarem, że ósmego przylatujemy.
- Z Ambarem? Ambar to ja.

Oo! Nie wiem, czemu założyliśmy, że Ambar to męskie imię. Ambarasu jednak wielkiego nie ma i po chwili wraz z Anglikami, którzy właśnie się pojawili, pakujemy się do mikrobusu. Umawiamy się, że do agencji podejdziemy po południu, a teraz zostajemy zawiezieni pod nasz hotel - Hostal Suecia II. Meldujemy się w recepcji i dostajemy klucze do pokoju 105. Za miły pokój z niewielką łazienką płacimy po 50 soli za noc - czyli po około 15 USD. Hotel zajmuje typowy dom w hiszpańskiej zabudowie kolonialnej i do pokoi wchodzi się z ozdobionego roślinnością patio, będącego jadalnią. Zrzucamy graty z pleców i siadamy na łóżkach. Jesteśmy na miejscu.

W ramach eksperymentu spróbowałem krótki fragment nagrania z przelotu umieścić w internecie. Nie jestem zadowolony z efektu, ale nie mam w tym żadnego doświadczenia i jest to moja pierwsza próba. Jesli jest ktoś obznajomiony z tematem, to chętnie wysłucham rad, wskazówek.
http://w6.wrzuta.pl/film/5licDfeEZHC/peru01

Począwszy od następnego fragmentu wspomnień, będzie już sporo fotek, a teraz - tak wyprzedzająco - jedno zdjęcie, które zrobił mi kilka dni później Żienia.

Obrazek
Basik_63
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 650
Dołączył(a): 31.08.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Basik_63 » 30.05.2011 19:24

Wojtku.
Fota na miarę National Geographic. Jest po prostu świetna. :)
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 30.05.2011 20:17

Teraz już wiadomo dlaczego czasami obserwują Cię z powietrza ... :D
Franzos Terrorystos :D

Narracja bombowa.

Filmik da się obejrzeć ale za mocno chyba skompresowałeś ten kawałek.
Robią się zbyt duże kwadraty. Staje się rozmazany.
Ale brawo za próby - jak na pierwszy raz to "w porzo".

Doskonałe foto ! 8O
Plakat i na ścianę !!!
Super chwila. :D
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 31.05.2011 08:29

No, no ... 3500 m n.p.m. i tylko lekkie "zawirowania". :roll:

Lecąc do Egiptu ... Gosia zestawu pedikiur się pozbyła!
Trafił do kosza ! :)
Na szczęście w Egipcie też takie mają ! :lol:

Fotka doskonała !

Pozdrawiam.
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 31.05.2011 09:51

" ... Tam, tam jest ten potwór co atakuje naszą wioskę ... prose Pana ... "
"... Spoko maleńka, zabijemy dziada, przemyciłem NÓŻ ... , zajdę go od wierzchołka tamtej najwyższej góry"

:D

PZDR.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 02.06.2011 11:09

Basik_63 napisał(a):Wojtku.
Fota na miarę National Geographic. Jest po prostu świetna. :)

Jeszcze lepiej wygląda w formacie oryginalnym. Żienia wykonał ją w formacie 3 x 2, ja przyciąłem do typowego dla cyfry 4 x 3. Może nie powinienem był...

Crayfish napisał(a):Narracja bombowa.

Dziękuję. :oops: Jakoś tak się trochę rozpisałem. Ale już od następnego odcinka fotki będą przeważały nad tekstem.

Crayfish napisał(a):Filmik da się obejrzeć ale za mocno chyba skompresowałeś ten kawałek.
Robią się zbyt duże kwadraty. Staje się rozmazany.

Poszukam tych parametrów - może uda mi się je zlokalizować i pozmieniać.

mariusz-w napisał(a):No, no ... 3500 m n.p.m. i tylko lekkie "zawirowania". :roll:

Różne organizmy mają różne granice, na których zaczynają odczuwać rozrzedzone powietrze. Osiem miesięcy wcześniej byłem w Turcji i musiałem z 3500m zawrócić - serce szalało. Opisałem to w Turcji w cztery tygodnie.

mariusz-w napisał(a):Lecąc do Egiptu ... Gosia zestawu pedikiur się pozbyła!
Trafił do kosza ! :)

Nóż też niby mogłem sobie kupić. Ale już nie taki...
Zaryzykowałem i - udało się! 8)

Crayfish napisał(a):" ... Tam, tam jest ten potwór co atakuje naszą wioskę ... prose Pana ... "

Może było odrobinę inaczej. ;)
Napiszę o tym spotkaniu kilka słów.

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.06.2011 15:05

Lenistwo trwa bardzo krótko. Rozpakowujemy się i uderzamy do recepcji. Jest możliwość zostawienia w bezpiecznym miejscu co cenniejszych rzeczy i z niej właśnie zamierzamy skorzystać. Odliczamy pieniądze, których nie mamy zamiaru wydać w najbliższych dniach i razem z dokumentami oddajemy recepcjonistce. Ta to starannie pakuje w kilka warstw gazet, owija jakimś celofanem, jeszcze ściąga ciasno paskiem papieru i stempluje, a my składamy nasze podpisy. Jestem zaskoczony aż taką pieczołowitością, ale czuję się zupełnie uspokojony. Nie powinno zniknąć bądź stracić na wadze do czasu odbioru pakietów. Teraz - z grubsza zabezpieczeni przed kieszonkowcami - wyruszamy na spotkanie z dawną stolicą Inków.

Obrazek

Obrazek

Okres rozkwitu Cusco przypada na XV wiek. Źródła podają różne wielkości, ale można założyć, że nie ustępowało pod względem zaludnienia większości ówczesnych stolic europejskich. Za panowania Pachacuteca - dziewiątego Inki - posiadało akwedukty, doprowadzające do miasta świeżą wodę oraz kanały, odprowadzające ścieki. Na wzgórzach wokół miasta wiele gatunków upraw rosło na równo wypoziomowanych, starannie nawadnianych tarasach. Kraj, którego stolicą było Cusco, nazywał się Tahuantinsuyu - Cztery Strony Świata.

Od razu poruszę kwestię pisowni. Można się spotkać z różnymi wariantami nazw, nieraz bardzo się różniącymi między sobą. Na przykład Cusco - może się nazywać Cuzco, Qusco, Qosco. Skąd te różnice? Inkowie narzucili swoim poddanym język keczua (quechua), który obok aymara i tak był stosunkowo szeroko rozpowszechniony wśród wielu podbitych przez nich plemion, ale w różniących się dialektach. Był to język mówiony - nie posiadał pisma. Hiszpanie po podboju zapisywali nazwy w języku hiszpańskim, bądź po łacinie; stąd pierwsze różnice. Nazwy brzmiały różnie - w zależności od członków plemienia, z którymi najeźdźcy mieli kontakt - kolejny powód odmiennego zapisu. Potem doszła jeszcze następna przyczyna: zapis hiszpański a zapis anglosaski. To już dotyczy później odkrytych osad, i tak na przykład Huinay Huayna oraz Winay Wayna - to, oczywiście, jedno i to samo. A na polski oznacza Wiecznie Młody. Wracając do Cusco - żeby jeszcze trochę zamieszać - można się spotkać z nazwą Cuichipunco i jego odmianami w rodzaju K'uichipunko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
(fot.: Tomek)

My dwaj spacerujemy po uliczkach inkaskiej stolicy, z której nie zostało wiele. Hiszpanie zrabowali, co się dało zrabować, świątynie zburzyli, stawiając na ich zgliszczach kościoły. Również wiele domów w typowo kolonialnej zabudowie posadowiono na fundamentach inkaskich budowli. Do dziś można podziwiać idealnie dopasowane do siebie głazy, łączone bez użycia zaprawy, jedynie z wykorzystaniem wyszlifowanych kantów i wklęsłości. Na ulicach Cusco - niektóre są wyłączone z ruchu kołowego z uwagi na wąski, stromy ich przebieg - panuje ożywiony ruch i kwitnie handel. Co krok można też spotkać paradujące kobiety i dziewczyny w tradycyjnych strojach. To ich praca - tradycyjna stawka to jeden sol za jedno zdjęcie. Czasami odnosi się jednak wrażenie, że zarobek nie wędruje w efekcie do nich, tylko jest przekazywany szefowi.

Kiedy dochodzimy z Tomkiem pod Coricanchę, rozdzielamy się. On już w niej był i pospaceruje po okolicy, podczas gdy ja zwiedzę to, co obecnie na jej gruzach stoi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
(fot.: Tomek)

Obrazek
(fot.: Tomek)
Ostatnio edytowano 12.06.2011 22:38 przez Franz, łącznie edytowano 1 raz
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 06.06.2011 15:27

Franz napisał(a):Do dziś można podziwiać idealnie dopasowane do siebie głazy, łączone bez użycia zaprawy, jedynie z wykorzystaniem wyszlifowanych kantów i wklęsłości.

Daeniken stwierdził by, że "... wykonała je cywilizacja pozaziemska",
ja, że podziwiam i wierzę w człowieka ... :)


No chyba, że widziałeś tam gdzieś małego, zielonego ... Indianina? ;)
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 06.06.2011 17:06

Heh ... z quechua to ja namiot i koszulki mam !
Teraz wiem skąd nazwa ... :D

Ładnie i prosto zaprojektowane te uliczki.
Spasowanie kamyczków - wzorowe.

Nie robiąc sobie żartów z Ericha, to chciałbym zobaczyć
jak takie wielotonowe głazy obrabiali w takich ilościach
ludzie kilkaset lat temu.
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12172
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 06.06.2011 18:42

Crayfish napisał(a):Heh ... z quechua to ja namiot i koszulki mam !


I ja mam decatlonowy namiot.
pzdr :wink:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ameryka Południowa

cron
Peru - od inkaskich traktów po linie Nazca: Machu Picchu - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone