Hej!
Zgadzam sie z Jurkiem - to wakacje!
Juz kiedys pisalem swoje przemyslenia o dlugich trasach, teraz z lenistwa tylko wkleje
Z Lodzi zawsze rozkladamy jazde na 2 dni, ciagniemy od rana do ok. 2-3 w nocy (oboje kierowcy), spanko na Wegrzech. Jak na Zagrzeb to nad Balatonem, jak przez BiH to tuz przed granica HR. Na ciagniecie w 1 dzien szkoda zdrowia, na szukanie kampu/motelu szkoda czasu i kasy (to nasze zdanie, dla kazdego moze byc dobre co innego). Po calym dniu jazdy te 5 godzin w skodzince spie jak kamien i rano jestem gotowy do jazdy przez rozpalone Balkany, chociaz bez klimy.
Z powrotem kimanie tez wypada gdzies na Wegrzech przy drodze. Kiedys tez wracalismy przez Slowenie z wejsciem na Triglav (2 noce w schronisku Aljazev Dom), stamtad powrot do Lodzi w 1 dzien przez Austrie.
Kiedys spalismy w samochodzie w HR, wieczorem wyjechalismy z Hvaru z zamiarem zwiedzenia Plitvic rano. Pod Plitvicami bylismy za pozno na szukanie kampu albo soby, widzielismy ludzi komarujacych na parkingach ale tyle slyszelismy o zakazie, policji itd ze zjechalismy w boczna zwirowa droge, wjechalismy pare km w las i sie zatrzymalismy na spanie. Na zjezdzie w ta droge byla tablica z zakazem wjazdu dla cudzoziemcow bo droga idzie do granicy z BiH bez przejscia granicznego. Uznalem ze na takim zadupiu zadna policja nas nie znajdzie i spalem jak zabity. Moja Pani za to nie mogla usnac bo sie bala ze zza drzewa wyskoczy czetnik z kalachem
Najwiecej w zyciu w 1 dzien pociagnalem kiedys z Lodzi do Zeebrugge w Belgii, 1320 km, 16 godzin wliczajac postoje, bylo ciezko bo bylem sam. 2 godzinki snu w skodzince, wczesnie rano prom do Dover. Po poludniu za Londynem zjechalem z bristolskiej autostrady w boczna droge na jakis porzadny obiad w pubie. Przekimalem sie 2 godzinki na parkingu przed pubem i ruszylem dalej. Ledwo wyjechalem z parkingu, widze jedzie na mnie ktos z przeciwka i trabi jak wsciekly. Uskoczylem na lewa strone i dotarlo do mnie ze juz nie jestem na kontynencie
Od tego czasu sie staram troche mniej zarzynac.
Moje sposoby na zmeczenie to w miare mozliwosci czeste postoje, zimna woda, zimna kawa w puszkach i red bull, zucie gumy, ostry rock i metal do sluchania. Z Anglii jezdzilem w roznych porach roku ale nawet zima jade z wlaczonym zimnym nawiewem, okutany pod szyje, bo inaczej bym usnal. Moja Pani jak jedzie ze mna to wtedy bardzo cierpi, za to jak ona siada za kolko to od razu ogrzewanie na maksa a ja na siedzeniu pasazera odplywam w objecia Morfeusza
Zima tez mi sie zdarzalo zaliczac hardcorowe spanie na autobanie, cieply spiwor i mozna przezyc.
Moze i niektorzy lubia 'miec to jak najszybciej za soba' ale dla mnie jazda to sama radosc i integralna czesc wakacji!
Sretan put!