Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Nasze wakacje 2008 - Węgry - Żuliana - Montenegro

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 01.09.2008 08:36

Super janniko 8)
Fajna relacja.
Co prawda nie wiem o co chodziło z tymi początkowymi trudnościami z tekstem i zdjęciami, ale teraz jest jak najbardziej ok 8)

Wreszcie ktoś, kto również podczas kilkudniowej podróży do celu śpi w aucie :D :wink:
Widzę, ze wybieracie po prostu parkingi - ja staram się zwykle znaleźć miejsce dalej od drogi, głównie ze względu na przejeżdżające samochody których hałas i światła nam przeszkadzają.

janniko napisał(a):Chłopak musiał się pogodzić z faktem, że ma tatusia cieniasa. Jego problem... Może będzie pakersem lub innym kulturystą, bo tatuś skrzętnie za młodu unikał takich instytucji, jak zresztą i innych sportów wyczynowych.


Ten text mnie po prostu rozwalił :lol: :lol: :lol:
Łukasz.D
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 300
Dołączył(a): 30.08.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Łukasz.D » 01.09.2008 08:51

bardzo przyjemnie czyta się waszą relację.
pozdrawiam
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 01.09.2008 10:07

kulka53 napisał(a): ...Co prawda nie wiem o co chodziło z tymi początkowymi trudnościami z tekstem i zdjęciami...

Wreszcie ktoś, kto również podczas kilkudniowej podróży do celu śpi w aucie ...

Nie umiałem wklejać zdjęć, ale już po problemie..

Myśmy nasze autko kupowali głównie pod kątem, żeby można było w nim urządzić wygodne spanie... bardzo mnie ucieszyło, że w Żulianie na campingu widziałem Francuzów i Belgów, którzy mieli podobnie jak my rozwiązaną tę kwestię (kilka pomysłów nawet podpatrzyłem...).

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Jacek 206
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2822
Dołączył(a): 30.04.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jacek 206 » 01.09.2008 18:30

Fajna relacja.
Czy ten maluch też był w Chorwacji? :lol:
Pozdrawiam :lol:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 01.09.2008 22:37

I ja tez sobie tu poczytuję :lol: I atmosferę chłonę :lol: To czekam co dalej.
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 02.09.2008 06:43

CD:

Ok. 9-tej docieramy do Dubrownika. Droga - spoko: raczej pusta i przyjemna. Chłoniemy poranne widoki.

Dubrownik. No cóż. Kto był i widział, ten wie - dech zapiera i tyle... Byłem tam pierwszy raz i mam nadzieję, że nie ostatni.

Udało nam się znaleźć miejsce na samochodzik tuż przy murach, przy wejściu na starówkę. Takie fajne, w kąciku, zacienione. Ale potem okazało się, że nie przewidzieliśmy (choć obawy niejasne miałem parkując i zostawiając za sobą 1 m przestrzeni do następnego autka) sposobu w jaki potrafią zaparkować tubylcy. Hm.. deczko kontrowersyjna sprawa, jak dla mnie.

Obrazek

Obrazek

Ale o tym zaraz. Po kolej.

Najpierw przyjemności:
dwugodzinny spacer po murach i rewelacyjna kawa w kawiarence, znajdującej się w wąziutkiej uliczce starówki.

Cóż można powiedzieć o murach poza tym, że spacer po nich to wielkie i nie zapomniane wrażenie?

Obrazek

Zaskoczony byłem jakością zabytków, nowymi (lub odnowionymi) dachówkami, wyczyszczonymi murami i posadzkami. Kiedyś pracowałem w renowacji zabytków (w Krakowie) i coś tam jeszcze pamiętam i mogłem kilka spraw ocenić "fachowym" okiem. Na prawdę - rewelacja! Tym bardziej, że wydawało mi się, że w czasie wojny Dubrownik został co nieco nadwyrężony, ale jeśli nawet tak było, to śladu po tym nie zostało żadnego!

Obrazek

Obrazek

Klimatu dodawały sznurki z rozwieszonymi suszącymi się ubraniami i pościelą....he he.. takie to południackie. Choć z drugiej strony u nas w Kraku, na Kazimierzu, też można zaobserwować różne "swojackie" klimaciki.

Obrazek

Tutaj muszę oddać należny szacunek żonie, która namówiła mnie do zwiedzania tego miasta. Hm... jakoś tak mam, że nie przepadam za tzw. "żelaznymi punktami kultoroznaczwo-zwiadzaniowymi". Zostało mi to jeszcze z dawnych szkolnych czasów. Uwielbiam podróżować, ale nie znoszę wycieczek zorganizowanych, programów zwiedzania, i textów w stylu: "... obowiązkowo musisz to zobaczyć". Np. będąc w Paryżu na pewno ominąłbym wjeżdżanie na wierzę "Ajfla" i Luwr; natomiast spędziłbym dnie i noce na łazikowaniu po uliczkach i zakamarkach. W ten sposób zwiedziłem Moskwę, Leningrad (Petersburg),Tbilisi, Samarkandę i jeszcze kilka innych miast. Te obowiązkowe zabytki mogę przecież zobaczyć w TV (Descovery lub Travel), więc czas wolę spożytkować na wyszukiwanie smaczków w zakamarkach i dziurach...
Ale w przypadku Dubrownika cieszę się, że pozwoliłem sobie na odejście od tej zasady...

No i tutaj pozwolę sobie zakończyć opisywanie Dubrownika, bo resztę możecie przeczytać w różnych poradnikach turystycznych itp.

Dla zainteresowanych zamieszczam kilka fotek:

http://www.parkowa12.krakow.pl/dubr08/index.html

Natomiast opiszę coś, co choć deczko zepsuło mi cały ten uroczo-zwidzaniowy dzionek, to nadało tej wyprawie kolorytu.

Otóż, po rzeczonym spacerku po murach i smakowitej kawie w przytulnej kawiarence

Obrazek

wybraliśmy się jeszcze na zwiedzanie samej starówki.

Obrazek

Miałem też w planie przerzucenie fotek z karty na pendrive, w związku z czym musiałem na chwilę pobiec do autka po kabelek i pendrive. Idę, dochodzę i .. własnym oczom nie wierzę.. krew mnie nagła zalewa, szlag jasny trafia itp! ...

Nasze biedne autko z obu stron jest po prostu po chamsku przyblokowane. Tak se tubylcy zaparkowali, że ten z tyłu to dosłownie "na styk" podjechał do naszego auta, po prostu się wcisnął, w ten nie opatrzenie przez nas pozostawiony 1 metr przestrzeni!!! Jakimś poobijanym ze wszystkich stron Lanosem czy innym wielkim limuzynem (nie wiem jak on to zrobił?!) . A z przodu facet też nam stanął pozostawiając może 30 cm. Ten z tyłu radośnie zostawił uchylone oba okna, więc to wykorzystałem, włożyłem łapę i zacząłem trąbić...Trąbię, trąbię.. i se potrąbiłem.. Nikt, poza kilkoma lekko zdziwionymi moimi wyczynami turystami nie zwrócił absolutnie żadnej uwagi na moje alarmy! Tak sobie pohałasowałem jakieś 10 minut i pokonany oraz wkurw.. y na maksa (bo inaczej tego nie opiszę) poczłapałem do żony.

Szkoda, że owładnięty emocjami, zapomniałem o tym, by zrobić kilka fotek tej sytuacji, bo "fajnie" to wyglądało... załamka :twisted:

Najpierw nie chciałem jej nic mówić, żeby nie psuć nastroju (a może by potem już kolesie się rozjechali), ale niestety nie umiem dobrze ukrywać emocji i żona przerażona pyta "Co się stało!?". Myślała, że nam ukradli samochód lub że jeszcze coś gorszego! (tylko co?).. he he.. musiałem mieć okropną minę.. ech.. to panikarstwo.. No to jej wyłuszczyłem co i jak, psując ogólnie wzniosły nastrój (bo tam się tak można wzniośle poczuć.. w tych murach .. i uliczkach). Polazłem jeszcze do internet cafe z tym pendrivem... tutaj jeszcze mnie koleżka obsługujący to cafe wkurzył, bo oni tam nie mają normalnie Windows, tylko jakieś takie specjalne programy wyłącznie do netu i ewent. właśnie do przerzucanie zdjęć. Się nie znam, a koleś na mnie patrzył jak na ciołka z burakowa... mam nadzieję, że nie zrozumiał co mruczałem pod nosem po polsku. Jakoś mi się udało po pół godzinie przerzucić te fotki i poleźliśmy, rezygnując z dalszego zwiedzania, obejrzeć sytuację na parkingu.
Tak się wkurzyliśmy, że nie chciało nam się już zwiedzać. Teraz widzę po upływie czasu, że moje emocje były, delikatnie mówiąc, trochę zbędne i przerośnięte... ale taki już mam porywczy charakter... łech, że jak się wkurzę to potem trudno jest mi się odkurzyć z powrotem do dobrego nastroju.

Jeszcze zanim poleźliśmy na ten parking to spróbowałem znaleźć na starówce jakiegoś policjanta, który by nam pomógł w zaistniałej sytuacji lub doradził co mamy począć. A gdzie tam! Znalazłem jednego mundurowego, który ni w ząb nie umiał po angielsku, ale po chwili zorientowałem się, że koleś jest po prostu :"security" pilnującym sklepu jubilerskiego i nie ma zielonego pojęcia, gdzie mogę znaleźć policjanta... a niby skąd on ma wiedzieć! Na parkingu ani w pobliżu też żadnego mundurowego ani parkingowego, tylko chłopak, który pomaga turystom nosić bagaże... on też nie był w stanie nam w niczym pomóc. W sąsiednim kiosku babka też tylko wzruszyła ramionami i stwierdziła, że chyba gdzieś tu bywają policjanci, ale ona nic na ten temat nie wie. Hm.. a słyszałem, że jak się źle zaparkuje to zaraz ci autko pakują na lawetę i odwożą na policyjny parking.. no to niby jak oni to robią? Może mają kamery, lub czają się z lornetkami na dachach.. hm?

Jeszcze sobie troszkę potrąbiłem (czym tylko wkurzyłem moją bardziej opanowaną żonę) i... z odsieczą przyszli nam Włosi szukający wolnego miejsca na parkingu. I tu chyba moje trąbienie się przydało, bo dzięki tym hałasom Włosi zwrócili na nas uwagę i podeszli.
Pytają co i jak, no to ja im tłumaczę i pokazuję, na co Włoch-senior mówi: "uno momento!" "non panicare, seniore", "non problemma", "all be right!". Każe mi zająć miejsce za kierownicą, coś tam tłumaczy synowi, stają po obu stronach naszego autka i zgrabnie "wyprowadzają" nas z opresji.. tak sterując naszym autkiem, że wystarczyło raptem kilka ruchów "wprzód-wtył" i auto zostało uwolnione. Hm... na prawdę wyglądało to na rzecz niemożliwą, co przyznała nawet moja "wszechwiedząca" małżonka.
Po chwili Włoch wytłumaczył mi że u nich to normalka i że wszyscy tak parkują i "seniore, non problemma" i "gracjas" za wolne miejsce na parkingu. Rozjeżdżamy się, "ciao, ciao"... każdy zadowolony: my, bo uwolnieni, oni, bo znaleźli wreszcie miejsce (o tej porze już było b. trudno o wolne miejsce).

Trochę wymęczeni emocjami i wzrastającym upałem ruszamy dalej. Stajemy jeszcze na chwileczkę na obrzeżach miasta, w miejscu widokowym, żeby kilknąć ostatnich kilka fotek i .. kierunek - Montenegro.

Obrazek

Obrazek

Po chwili nastroje nam się poprawiają, zaczynamy śmiać się z całej tej historii, przypominamy sobie inne podobne zdarzenia, cieszymy się na spotkanie z naszym gospodarzem z Czarnogóry i na czekający nas przejazd przez nieznaną nam część Czarnogóry (Kotor, Budwa i okolice). Poprzednie razy wjeżdżaliśmy do Montenegro od strony Podgoricy i jechaliśmy na południe.

CDN
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 02.09.2008 07:43

janniko napisał(a):. tak sterując naszym autkiem, że wystarczyło raptem kilka ruchów "wprzód-wtył" i auto zostało uwolnione. Hm... na prawdę wyglądało to na rzecz niemożliwą, co przyznała nawet moja "wszechwiedząca" małżonka.


Czyli jesteś słabym kierowcą. Dla mnie również żaden problem, zaparkuje tam gdzie inni nawet o tym nie pomyślą. Z wyjazdem jeszcze łatwiej. Teraz - ćwicz . ćwicz np. na Kazimierzu. Przyda się. :wink:
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 02.09.2008 08:07

No nareszcie nadgoniłam :)
Bardzo fajna relacja.
Całe szczęście, że żona Cię namówiła na Dubrovnik :lol: , dla mnie jest przepiękny :idea:
:papa:
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 02.09.2008 10:23

woka napisał(a):...Czyli jesteś słabym kierowcą. Dla mnie również żaden problem, zaparkuje tam gdzie inni nawet o tym nie pomyślą. Z wyjazdem jeszcze łatwiej. Teraz - ćwicz . ćwicz np. na Kazimierzu. Przyda się. :wink:


Woka! :twisted:
Dobrze, że tego moja żoneczka nie czyta, bo już byś nie żył (żyła)!
Może i ja nie jestem super-kierowcą, ale moja żona jeździ praktycznie od kołyski i ... masz u niej przechlapane!
Jak piszę, że sytuacja wyglądała beznadziejnie, to znaczy, że tak było! Ty mądralo i chwalipięto! :twisted: :P :P
Jestem pewien, że też byś nie wyjechał (chała?)... bez pomocy tych sympatycznych Italiańców!
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 02.09.2008 11:31

janniko napisał(a):Tutaj muszę oddać należny szacunek żonie, która namówiła mnie do zwiedzania tego miasta


I tak Trzymaj :wink:

I co będzie dalej?
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 02.09.2008 11:42

Dalsza relacja "lada chwila" ...
pzodro
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 03.09.2008 11:37

CD
Witam, dziś będzie trochę rusofobii, więc bardziej wrażliwym "postępowym" i tolerancyjnym liberałom radzę ominąć ten odcinek :D

Droga do granicy Hrvatska-Crnagora przebiega spokojnie, bez żadnych "przygód".
Pojawiają się charakterystyczne dla tej części wybrzeża adriatyckiego (i dla całej Czarnogóry) kolonie strzelistych drzewek (chiba cyprysy... ?). Coś pięknego. Uwielbiamy to! To są takie 2 rzeczy, które mi się bardzo kojarzą z Adriatykiem: te kolonie strzelistych drzewek i żymrzanie cykad... ech...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na granicy kilka samochodów, Chorwaci przybijają pieczątkę w paszportach i z w miarę uprzejmo-urzędowym milczeniem nas żegnają. W drogą stronę, czyli z Czarnogóry do Chorwacji przeogromna kolejka.. może jakiś kilometr albo i więcej; Chorwaci przytrzymują. Jedziemy bardzo długim pasem neutralnym z obawą, że podobna sytuacja "korkowa" będzie przed wjazdem do Montenegro. Nic bardziej mylnego. Czarnogórcy witają nas promieniście. Dobro doszli, srecen put' itp. Oczywiście równie promieniście pobierają od nas 10 eurosów, dając w zamian naklejkę na szybę obdarowując nas informacją, ze z tą naklejką możemy u nich jeździć AŻ cały rok! Przyjemniaczki!

Na granicy kupujemy za 2 euro bardzo fajną (szczegółową) mapkę Czarnogóry z zaznaczonymi campingami, hotelami, plażami i innymi ważnymi dla turysty sprawami...

Wjeżdżamy do Czarnogóry. Od razu pojawiają się "swojskie" klimaciki. Sterty śmieci na poboczach, reklamy na niektórych sklepach rodem z "tamtych dobrych czasów", obok "wypasionych" nowoczesnych marketów zapyziałe walące się budki z owocami, co krok "pranije kola".. (mój synek zawsze się ogromnie cieszy na widok "pralni samochodów" i wciąż nas namawia, żebyśmy sobie uprali autko za 5 euro.. ). W sklepie wyluzowana obsługa, ceny oczywiście w eurosach i o wiele niższe, niż w Chorwacji. Jednym słowem: czujemy się "jak w domu".

Darujemy sobie objazd zatoki Kotorskiej. Ponoć piękne widoki, ale chcemy na popołudnie dotrzeć do Kruce.

W Kameneri ładujemy się na prom i po 15 minutach jesteśmy już po drugiej stronie i "prujemy" na Bar.

Obrazek

Przekonujemy się, że 4 lata temu, gdy po raz pierwszy przybyliśmy do tego pięknego kraju dokonaliśmy słusznego wyboru, jadąc od Pterovac'a w dół na południe, a nie na północ w stronę granicy Chorwackiej. Zgodnie z opisami w przewodnikach północna część Montenegro, właściwie od Hercog Novi aż do Baru jest "bardziej cywilizowana" i bardziej europejska, co wiąże się też niestety z większym zatłoczeniem i wyższymi cenami. Faktycznie, plaże koło Hercog Novi i Budvy są na maxa zatłoczone. To nie dla nas.

Obrazek

Obrazek

W Petrovacu już luźniej i bardziej "dziko", ale i tak to jeszcze "nie te klimaty".

Obrazek

Obrazek

Prawdziwą kwintesencję Czarnogóry, według nas, można zobaczyć i "poczuć" dopiero w Ulcinj, gdzie stykają się dwie kultury, wręcz dwie cywilizacje: chrześcijańska i muzułmańska i .. pomimo różnych pogłosek, nauczyli się tam żyć razem nie wadząc sobie nawzajem.

Po drodze podziwiamy tylko z daleka wyspę Sv. Stefan, na którą niestety "chwilowo" (od 3 lat) nie ma wejścia, bo ... wykupili ją.. no kto? oczywiście Ruscy i nikt nie wie kiedy udostępnią turystom.. a chodzą pogłoski, że może wogóle nie udostępnią "przeciętnym" turystom, że mają tam zrobić elitarną "jednostkę" turystyczną, czy coś w tym stylu... Ale nie wierzmy pogłoskom i miejmy nadzieję, że prędzej lub później takie obiekty jak np. Sv. Stefan wrócą w "ręce ludu" i można je będzie zwiedzać... Swoją drogą zwykli Czarnogórcy są załamani poczynaniami ich skorumpowanych i mafijnych władz, choćby właśnie w kwestii wyprzedaży dóbr narodowych i to w ręce "dzikusów"..

Obrazek

Ok. 15-16-tej docieramy do Baru. Niestety w Czarnogórze korupcja jest na porządku dziennym i, co mi mówili sami Czarnogórcy, ich kraj powoli wykupują (w dosłownym tego słowa znaczeniu) Ruscy-nowobogaccy. Kilogramy złota, sygnety, złote zęby, złote łańcuchy itp., obowiązkowo "firmowe" dresy, do tego buty Salamander lub Gino Rossi, Mercedes z najwyższej półki itp. itd.. Panie w futrach (pomimo upału), wyszminkowane jak "barwy na kurierze" itp. itd... Charakterystyczne jest to, że ich panie chodzą do kawiarni same, a faceci zazwyczaj jeżdżą swoimi merolami i gadają przez "wypasione" komórki najnowszej generacji, które obowiązkowo trzymają tak, żeby każdy mógł je zobaczyć i podziwiać. Widzieliśmy też w kawiarence towarzycho kilku pań w wieku, powiedzmy, mocno dojrzałym, a z nimi przystojny młodzieniaszek w stylu "metro"... hm.. nie wyglądał na syna lub siostrzeńca żadnej z tych pań.. oczywiście za rachunek płaciły panie.

W Barze spędzamy jakieś 2 godziny: obiad w knajpce - pyszne bolones za 3.5 euro - porcja taka, że syn i żona pozostawiali, a ja ledwo wcisnąłem swoją; następnie kawusia (pyszna) w sympatycznej kawiarni. I wszędzie tłumy Ruskich. No dobra. Piszę o tym, bo to na prawdę robi wrażenie. Oni się po prostu wyróżniają i nadają pewnego folklorystycznego kolorytu i są wszędzie!

Po drodze z Baru wpadamy na chwilkę do Utjehy (3 km przed Krece), żeby zobaczyć dlaczego tę miejscowość tak bardzo wychwalał pewien mój znajomy, któremu poleciłem Kruce, i któremu zdecydowanie bardziej przypadłą do gustu Utjeha. Z daleka wygląda sympatycznie:

Obrazek

Zjeżdżamy w dół do morza, w pobliże plaży. W miarę czysto i elegancko, ale tłumy, tłumy ... tłumy. Niestety gdzieś mi się zawieruszyło zdjęcie. Szybciutko zawijamy naszym autkiem w kierunku odwrotnym, z głębokim przekonaniem co do słuszności powiedzonka, że "o gustach się nie dyskutuje". Ale każdemu, kto raczej woli wypoczynek "na wesoło" i nie koniecznie w ciszy i spokoju z czystym sumieniem polecam Utjehę. Ładnie położona, zadbana, cywilizowana miejscowość. Jest dużo rozrywek.

Ok. 17-tej wreszcie dojeżdżamy do celu. Kruce.. ech Kruce!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Serce przyspiesza. Już 3 lata nas tu nie było.

Powolutku i ostrożnie zjeżdżamy stromymi uliczkami do "naszej" chatki.

Obrazek

Obrazek

Pusto, nikogo nie ma, ale jest klucz w furtce. Włazimy (jak do siebie) nawołując gospodarza i po chwili w drzwiach staje zaspany Pan Żika. Nic się nie zmienił. Dobry 1930 rocznik! Kurde, chciałbym w tym wieku mieć taką kondycję! Aaa! Dobro doszli! Dżień dobry, dżień dobry! Kako si? Proszę ja ciebie bardzo, witam witam! Pan Żika trochę mówi po polsku. Uściski, całuski itp. Od razu siadamy do kawy... bagaże poczekają. Pan Żika znika za kotarkę i po chwili wychodzi z flachą i kielonkami i nawija do mojej żony: "Aśka , kieliszku!". Oczywiście przednia rakija. Pamięta, że ja nie piję (względy zdrowotne..).

Obrazek

My z synem dostajemy zimne napoje. Kawa się robi i ogólnie czujemy się tak, jakbyśmy wyjechali stąd tydzień lub dwa temu.... Gadamy o wszystkim naraz, wypytujemy. Moja żona stwierdza, że do Żiki się przyjeżdża jak do rodzonego dziadka... na co pan Żika udaje trochę obrażonego, no bo jaki on dziadek?!

W tym roku jest mało gości. Czarnogórcy z założenia nie dbają o reklamę, a Kruce jest traktowane jako "weekendica" a nie kurort. Tu przyjeżdżają głównie Serbowie, a w Serbii ostatnio jest kryzysowo, ludzie mają mało pieniędzy. Sporo domków w Kruce jest własnością Serbów, którzy tu przyjeżdżają tylko na kilka tygodni w roku., wiele domów stoi przez cały nasz pobyt zamkniętych na 4 spusty, kilka jest wystawionych na sprzedaż, ale ceny niestety są już podobne do naszych. Oczywiście kto podbił ceny? Na pewno się domyślacie...

Po kawie, "kiliszku" i pogawędce pędzimy na "naszą" plażę.

Obrazek

Obrazek

I tu zaskoczenie (raczej niemiłe). Kawał uroczej plaży jest zniszczony przez powstającą budowlę. Potem dowiadujemy się, że to jakiś Rusek buduje sobie willę.. chyba ma baaardzo dużą rodzinę, bo jak na willę jest to ogromne. Oczywiście z pominięciem wszelkich praw budowlanych i zezwoleń.

Obrazek

Koleś zimą i na wiosnę wywalił do morza tony gliny, zanieczyszczając sporą część dna (co widać było podczas sztormu!). Dostał za to potężną karę finansową i .. dalej sobie wywalał tę glinę, twierdzą, że "przecież zapłacił"! Ponoć afera trwa nadal...

I jak tu o tym nie pisać, skoro pchają się ze swoim "stylem" wszędzie i zatruwają wszystko co się tyko da?! Nawet przedtem dość przychylni im Czarnogórcy mają już szczerze dość tego "stylu". Ale chyba niestety tego się nie da już powstrzymać i jeśli chcemy nadal odwiedzać p. Żikę, musimy przywyknąć...

Poza tym morze przecudne, woda cieplejsza znacznie niż była w Żulianie (chyba inne prądy). Kąpiel, chwila na osuszenie się w promieniach zachodzącego słonka i powrót do domu, żeby się rozpakować i "zainstalować".

Po drodze spotykamy "znajomych" sprzed 3 lat. Zdravo Vera, zdravo Pavle! Zdravo Jan! Kako szte. Kako si. Kako se doszli? itp itd. (Sory, jeśli źle piszę po serbsku). Ludzie poznają nas, przypominają sobie z poprzedniego pobytu (oni tu są co roku)... bardzo to miłe.. Po 2 dniach idąc po plaży ciągle było: zdravo Poljak, kako si Jan? potem odbywały się pogawędki, dyskusje itp.

Przez te kilka dnie poznaliśmy trochę nowych fajnych osób. O tym jeszcze będzie w dalszej relacji, bo, moim zdaniem, godny uwagi jest ich styl bycia.. dla mnie b. komfortowy. Są czasem aż do bólu bezpośredni i otwarci... a przy tym dość życzliwi, aczkolwiek bez wazeliny..

CDN

Poniżej link do kilku fotek z Kruce (są raczej mocno osobisto-prywatne.. wybaczcie, ale nie chciało mi się robić osobnego folderu "dla forumowiczów") 8)

http://www.parkowa12.krakow.pl/monte08_for
Ostatnio edytowano 04.09.2008 07:54 przez janniko, łącznie edytowano 5 razy
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 03.09.2008 12:02

janniko napisał(a):...Są czasem aż do bólu bezpośredni i otwarci... a przy tym dość życzliwi, aczkolwiek bez wazeliny..
...

No a dziwisz się :?: tosz to górale i ludzie morza jednocześnie :D A to twaaaarda mieszanka

Pozdrav :papa: i czekam na ciąg dalszy.

P.S. Ehhhh.... ten "styl" dobrze, że nie ma go w Chorwacji ;)
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 03.09.2008 12:41

janniko napisał(a):Pojawiają się charakterystyczne dla tej części wybrzeża adriatyckiego (i dla całej Czarnogóry) kolonie strzelistych drzewek


No, są fantastyczne te drzewka (dla mnie to cyprysy, ale też nie jestem pewny :wink: ) Te pod koniec HR robią naprawdę duże wrażenie.

janniko napisał(a):Jednym słowem: czujemy się "jak w domu".


Doskonale Cię rozumiem............... :D

janniko napisał(a):Swoją drogą zwykli Czarnogórcy są załamani poczynaniami ich skorumpowanych i mafijnych władz, choćby właśnie w kwestii wyprzedaży dóbr narodowych i to w ręce "dzikusów"..


Na szczęście gór Ruscy nie wykupują :D :wink: I wydaje mi się, mam nadzieję słusznie, że tego nie zrobią, bo po co? No chyba, żeby wybudować kurortowate centra narciarskie :roll: kto ich tam wie....... A góry to też są narodowe dobra CG i kto wie czy nie cenniejsze dla wielu niż wybrzeże.

Poza tym ............, niezłą reklamę zrobiłeś temu Kruce (tym Krucom?) :lol: Ale jak widać nawet tam się zmienia, żeby zaznać uroku tej miejscowości chyba trzeba się pospieszyć :roll:
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 03.09.2008 13:09

kulka53 napisał(a):...Poza tym ............, niezłą reklamę zrobiłeś temu Kruce (tym Krucom?) :lol: Ale jak widać nawet tam się zmienia, żeby zaznać uroku tej miejscowości chyba trzeba się pospieszyć :roll:


Spoko.
Tak szybko tego nie zniszczą... i chyba nie wykupią wszystkiego... Posesje wykupują tam też Włosi i Francuzi, ale raczej nie w celach biznesowych lecz na własny użytek. Więc jest nadzieja, że tak szybko tego nie skomercjalizują.
A co do reklamy, to też się nie obawiam, bo warunki są tam raczej "spartańskie" i syfu jest też trochę i wogóle jest inaczej niż na "cywilizowanych" kurorcikach Czarnogóry.
Ale o tym w następnych odcinkach.
Tak się składa, że mam jeszcze trochę wolnego od intensywnej pracy zarobkowej, więc sobie siedzę tutaj i "dłubię" tę historię.. ech .. szkoda że tak szybko minęło.
pozdor
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Nasze wakacje 2008 - Węgry - Żuliana - Montenegro - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone