Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Na Ciovo jest fajowo, a Misiu mów mi w Omiśiu - Ciovo 2011

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
juras76
Odkrywca
Posty: 96
Dołączył(a): 16.05.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) juras76 » 24.07.2011 00:11

gosiulek napisał(a):czy dzieciaki sie pluskały w bucikach do wody? były jeżowce?


Tak dzieciaki pluskały się w bucikach i bardzo lubiły, buty im nie przeszkadzały.

juras
juras76
Odkrywca
Posty: 96
Dołączył(a): 16.05.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) juras76 » 25.07.2011 09:32

No to kończymy powoli wakacje ... na Ciovo.

Po obiadku, dzieci wyspane, zatem jedziemy na ostatni spacer do Trogiru, by zjeść dobre lody, może coś kupić na podróż a może kupić jakąś pamiątkę.

Na rynku natknęliśmy się na chorwackie wesele. Właśnie wszyscy wyszli z katedry, zaczęli składać sobie życzenia, muzykanty grały wesoło, towarzystwo modnie ubrane. Po życzeniach idąc w pochodzie przeszli na most, na którym zrobili sobie wspólne zdjęcie. Potem poszli do restauracji. Co charakterystyczne, jako pierwszy w pochodzie szedł młody człowiek z chorwacką flagą.
Zrobiłem zdjęcie, może ktoś z cromaniaków był na tym weselu i się rozpozna?

Obrazek

Chwilę potem trafiliśmy na targ, na którym kupiliśmy kilka specjałów w tym dalmatyński prśiut, oliwę z oliwek, miód na spróbowanie, a także zawieszki z muszelek i oczywiście słoik z muszelkami i z wysuszonym, wypchanym jeżowcem w środku. Zrobiłem oczywiście pamiątkowe zdjęcie targu rybnego - oczywiście tam kupiłem polecane przez forumowiczów dorady, które były drogie, ale z grilla bardzo smaczne. A jakie tam były żyjątka i nieżyjątka - to nawet na Animal Planet takich nie widziałem.

Obrazek

Obrazek

A potem spokojny spacer po uliczkach starówki, ale raczej zapuszczaliśmy się w te mniej uczęszczane m-ca. Widać to było po słabym oświetleniu, jak również po nawierzchni, która była mniej wypolerowana, schodzona.
Dzieci były tym razem bardzo grzeczne i zdyscyplinowane, jakby nie chciały nam przeszkadzać w delektowaniu się tymi klimatycznymi widokami a i pewnie same chciały w miły sposób zapamiętać te miejsca.

W uzupełnieniu krótki fotospacer:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wróciliśmy do apartamentu ok. 22.00
Ja i Kacper jeszcze poszliśmy do gospodarzy, którzy siedzieli na swoim tarasie, zapłacić za 2 apartamenty za tą ostatnia noc. Syn gospodarza posadził nas przy stole. Kacper dostał szklankę Coli, ja piwko Karlovacko. Posiedzieliśmy ze 30 minut, pogadaliśmy trochę, potem przyszedł gospodarz dał nam w prezencie butelkę orzechówki i butelkę gruszkówki swojskiej roboty oraz polał szklaneczkę jakiejś swojskiej wódeczki, która chyba nie była rakiją a przynajmniej nie taką nędzną jak na pikniku rybnym. Bo to było bardzo dobre. Agnieszka co chwilę z balkonu nas wołała a mi się zrobiło fajnie i jakoś nawet udało nam się pożartować po angielsku, potem jeszcze chcieli mnie upoić piwkiem, ale wypiłem jeszcze szklaneczkę i musieliśmy się pożegnać bo raz że późno a 2 jutro jako robię za kierowcę i wracamy do Polski. Mimo takich przyjacielskich uprzejmości gospodarze są stanowczy, nie ma mowy nazajutrz opuścić apartamenty o 12.00. Maks 10.30. OK.
Wróciliśmy do pokoju pakować się i kłaść się spać, jeszcze mi się reprymenda dostała, że zamiast się pakować imprezuję w najlepsze. A Julka wypłakała mi się, bo ona też chciała rozmawiać z gospodarzami :-) Po obietnicach, że jutro porozmawiamy spokojna poszła spać. Chłopy zresztą też. Aga pakowała manatki.

pozdrawiam, juras
2salamandra22
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 407
Dołączył(a): 26.05.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) 2salamandra22 » 25.07.2011 09:47

Faktycznie kisiel jako śmietana i wytłumaczenie komiczne. Podobną sytuację miałam chcąc kupić bułkę tartą do panierowania kotletów z piersi kurczaka. Paniom w sklepie pokazałam jak trze się bułkę i obtacza kotlety i potem jakie to wszystko pyszne i w końcu zaprowadzono mnie do półki gdzie owo bułka tarta stała. Znajomi leżeli na sklepowej podłodze ze śmiechu.
waldi-ia
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 268
Dołączył(a): 26.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) waldi-ia » 27.07.2011 23:20

Takie relacje jak JURASA t.j cała kwintesencja forum. Tego nam potrzeba. :lol:
juras76
Odkrywca
Posty: 96
Dołączył(a): 16.05.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) juras76 » 28.07.2011 08:31

waldi-ia napisał(a):Takie relacje jak JURASA t.j cała kwintesencja forum. Tego nam potrzeba. :lol:


Ech relacja mało odkrywcza, ale z dziećmi, które jeszcze wózków używają (nasze bliźniaczki) oraz z całym naszym leniwym towarzystwem raczej nastawialiśmy się na bardzo krótkie wycieczki oraz głównie plażowanie. A ponieważ wszyscy trzymaliśmy się w kupie, mimo, że bardzo miałem ochotę na dłuższe piesze wycieczki, to raczej starałem się nie wyłamywać z plażowania. Ogólnie ten upał i piękne widoki bardzo rozleniwiają ...
juras76
Odkrywca
Posty: 96
Dołączył(a): 16.05.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) juras76 » 28.07.2011 09:49

No to już ostatni dzień.

W planie mieliśmy wyjazd o 10.00 Gospodarze pozwolili nam wyjechać o 10.30. My jednak dopiero opuściliśmy apartament o 10.50, czym bardzo zdenerwowaliśmy gospodarzy. Nie mieliśmy im tego za złe, bo w końcu bardzo liczyli na przypadkowych turystów, więc i pokoje chcieli mieć gotowe już wcześnie rano.
Po pobieżnym sprawdzeniu apartamentów przez gospodynię, czy wszystko jest ok, miło się pożegnaliśmy i obiecaliśmy spotkać za rok.

Tradycyjnie samochody zapakowane po dach i wyjazd. Telewizorki zagłówkowe uruchomione, bajki lecą, pogoda przepiękna, aż żal wyjeżdżać.
Ostatnie zdjęcia na Copacabanie (tradycyjnie, dziwnie pustej, a jest po 11.00), ostatnie "głaskanie" Adriatyku i smutne spojrzenia na ten cudny kolor wody. W pobliskim sklepie szybkie zakupy i w drogę. Tradycyjnie w okolicach mostu w Trogirze mały korek, ale te dodatkowe 15 minut w widokiem na port i trogirską promenadę było nam bardzo potrzebne, by na dobre zapamiętać te cudne klimaty.
Tuż przed wjazdem na autostradę zepsuł się telewizorek z odtwarzaczem - no to pięknie, jak Julka zniesie tyle godzin jazdy? Jak się potem okazało wystarczyło jej na drugim telewizorku podłączenie aparatu foto i oglądanie w kółko zdjęć i krótkich filmików z wakacji. Ufff na szczęście.

No to kierujemy się na Zagrzeb, aż chciało by się skręcić w prawo na Dubrovnik.
Obrazek

i dalej tą "nudną" autostradą. Ja nie wiem, czy większość to jeździ w nocy, że uważa, że ta autostrada jest nudna. Tam są piękne widoki. Choć w sumie jak będę jechał 10 raz na wakacje do Chorwacji też już nie będę zwracał uwagi na góry tylko stwierdzę, że nuda. Tak czy inaczej góry, które widzieliśmy jadąc w stronę CIOVO wyglądały inaczej, ale równie pięknie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem mój nadworny fotograf na jakimś parkingu spakował aparat do bagażnika i to był błąd, bo mieliśmy potem małą niespodziankę.

Podróż przebiegała spokojnie do czasu, gdy zaczęliśmy zbliżać się do Budapesztu, znowu leje, znowu burza a ponieważ po była niedziela op 20.00 to też bardzo duży ruch, ale 100km/h się jechało więc tragedii nie było. Choć w tym deszczu z powodu słabej widoczności przy próbie zmiany pasa, mało nie sprzątnąłem busa, by za 2 min mieć podobną historię tym razem z winy jakiegoś Węgra. No czas na postój.
Kacper na parkingu wydał resztę posiadanych forintów na snickersa, reszta zjadła kanapki, wypiła kawę, dziewczynki wyszykowały się do spania i jedziemy kierując się na M0 - obwodnice Budapesztu. Ale chwila nieuwagi i znowu znaleźliśmy się w centrum Budapesztu. No to ładnie, ruch spory, zmarnujemy trochę czasu. Ale gdzie tam, jak ktoś już pisał na forum, jak się trafi na zielone w Budapeszcie to można przejechać miasto bez zatrzymywania i tak też było. Co więcej jakie tam były widoki. gdzie ten cholerny aparat. Jaki Budapeszt jest pięknie oświetlony, te wszystkie zabytki super. W takim razie chyba po północy wyłączają iluminacje, bo jak jechaliśmy w stronę Chorwacji ok 2.00 w Budapeszcie było ciemno, jak w przysłowiowych 4 literach u Murzyna. . No więc pomyśleliśmy sobie, że kiedyś tu wrócimy na długi weekend.

Potem szło jak po sznurku, nawet na Słowacji nawigacja nie zgłupiała, ale już przed Barwinkiem zmęczenie zaczęło dawać znak o sobie.
W pewnym momencie na serpentynach górskich, wjeżdżając w zakręt (a raczej tam szybciej niż 20-30 km/h) nie da się jechać wyskoczył na nasz samochód jakiś szary, ogromny ptak i instynktownie odbił od maski i przeleciał nad autem. Aż się zatrzymałem, po chwili ruszyłem znowu, myślę sobie, nic mówię, bo może już po 2-gim Redbullu mam jakieś halucynacje. Ale za chwilę Aga mnie uspokoiła, bo pierwsza mnie zapytała co to było. Ufff to jednak nie miałem zwidów.

No ale jakiego kopa mi to dało to już do samego Kraśnika bez problemu mi się jechało. Co innego Kamil, widziałem w lusterku, że auto bujało, więc co chwilę robiłem przymusowe postoje, aby go obudzić. Jak już minęliśmy Rzeszów czuliśmy się jak u siebie w domu, więc jechało się lżej i już spokojniej, bo tereny znane.

Tak czy inaczej czym bliżej domu tym większego dołka mieliśmy, bo kiedy wyjeżdżaliśmy było 28 st., a czym bliżej Kraśnika tym większy deszcz i temp. 14 st. Aaaaaaa, co za ból, tam nawet w nocy nie spadła poniżej 20 st.

Niestety ten dołek trwa do dzisiaj, bo cały deszczowy lipiec nie nastrajał nas pozytywnie - niby wakacyjny, sezon ogórkowy, ale gdzie to ciepło, gdzie słońce, gdzie zapach lawendy ? no gdzie?

Niestety urlop się zakończył, pozostało oglądanie zdjęć i czekanie na kolejne wakacje. Echhh dobrze, że w ogrodzie rosła lawenda, to przynajmniej zapach Chorwacji na kilka dni pozostał z nami.

A i jeszcze jedno na koniec.
Wyjazd po raz pierwszy do Chorwacji jest NIEBEZPIECZNY DLA ZDROWIA.
Silnie uzależnia :-)

Z wakacyjnym pozdrowieniem, juras
juras76
Odkrywca
Posty: 96
Dołączył(a): 16.05.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) juras76 » 28.07.2011 09:54

Na koniec obiecuję, że jak Bóg da za rok pojechać do tego pięknego kraju widoki będą bardziej oryginalne a same zdjęcia wrzucę gdzieś na lepszy serwer, bo niestety na albumie cro.pl wymagania są takie, że po zmniejszeniu rozdzielczości jakość ich wybitnie spadła.

juras
brokers7
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 303
Dołączył(a): 24.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) brokers7 » 03.08.2011 14:39

uzależnia i to bardzo
ARTUR_KOLNICA
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 742
Dołączył(a): 19.05.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ARTUR_KOLNICA » 03.08.2011 16:35

Fajna relacja ja też w tym roku byłem na Ciovo, w Mastrince i było super!!!!
ASIULA HK
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 33666
Dołączył(a): 15.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) ASIULA HK » 04.08.2011 18:29

juras76 napisał(a):No to zaczniemy drugi dzień ...

W oknach mieliśmy bardzo szczelne żaluzje, takie zewnętrzne. Co wieczór je zasłanialiśmy tak, że rano o 9.00 nie było widać co się dzieje na dworze. I to było dobre.
Codziennie kręciłem korbą, by je odsłonić i stwierdzałem z pewną ironią "aha to se Misiu dzisiaj poplażowaliśmy, że ho ho ... ", zasłaniałem i kładłem się spać. Moja żona oczywiście nie była by sobą, gdyby nie zerwała się na równe nogi i osobiście tego nie sprawdziła.

"no masz szczęście, nie żartuj sobie"

hi, hi ale przynajmniej dało się ją szybko obudzić.
Odsłaniamy komisyjnie żaluzje - tzw. lapma, no to to dobrze wróży. Dzisiaj będzie dobry dzień.

Obrazek

Obrazek

Codziennie rano inne kolory otoczenia i morza - to mi się podoba.
Swoją drogą dopiero teraz zauważyłem, że można było nad brzegiem kupić rybę z łodzi a ja głupi na targ rybny do Trogiru jechałem, o czym potem.

Spokojna pobudka, wspólne śniadanie u znajomych na balkonie, po godzinie wspólna kawa u nas. Godzina 12.00. Coraz większy upał, co czuć z każdą minutą a my w najlepsze bierzemy cały ekwipunek, łącznie z materacami, pontonem, kocami i oczywiście filtrami, pakujemy to na dziecięce wózki, dzieci sadzamy i tym razem po zejściu bardzo stromym chodniczkiem i schodami do nadbrzeża skręcamy w lewo. Dzień wcześniej poszliśmy w prawo i dotarliśmy do zatoczki, która nam się ogólnie podobała, ale postanowiliśmy więcej tam się nie kąpać.
Tym razem w lewo, szło się długo i z betonowego chodniczka zrobiła się ścieżka żwirowa, po której ciężko poruszać się wózkiem. Większość już chciała zakotwiczyć w dowolnym (pierwszym "gorszym") miejscu. Ja natomiast już kilka tygodni wcześniej na tymże forum chyba w czyjejś relacji upatrzyłem jakąś plażę kamienistą przynajmniej wyglądała na plażę łagodną. Uparłem się, chociaż w pewnym momencie myślałem, że na piechotę tam nie dojdziemy, i jakoś dotarliśmy do naszej, pobliskiej i jak się później okazało najlepszej plaży.
Ja wiem jest masa pięknych miejsc do kąpania, ale to miejsce przypadło nam bardzo do gustu. w sumie na plaży było może ze 100 osób, z czego 50% to Polacy.

Mały przerywnik zdjęciowy:

Kacper z Agnieszką siłują się z pontonem
Obrazek

Kamil z Justyną przy użyciu zbyt małych okularków basenowych z poziomu materaca oglądają jeżowce.
Obrazek

A dzieci zmęczone upałem i chodzeniem po kamieniach spały pod iglakami.
Obrazek

Ja natomiast trochę pilnowałem dzieci, trochę bez sensu pstrykałem zdjęcia i trochę podchodziłem do wody. Jak się mała fala zebrała to można było posłuchać grających kamyczków. Ktoś tu na tym forum pisał o takim zjawisku. Potwierdzam. Są takie kamyczki.

Dodam jeszcze, że na koniec dnia syn gospodarza, który szprechał po ludzku zgłosił się po paszporty. Przyszedł, pogadaliśmy trochę. Nawet nie wiedziałem, że po 10 latach nieużywania języka angielskiego, tak szybko słowa się różne przypominają, ale gramatyka to niestety Kali być, Kali mieć. Ale trochę po polsku, trochę po angielsku, trochę nogami i rękami. Dogadaliśmy się jak cholera i jeszcze musiał mi wytknąć, że na ME 2008 przegraliśmy z nimi - no w mordę jeża.
Ale daliśmy mu małe podarki. Buteleczkę swojskiej żubrówki, 8 polskich browarków regionalnych, kawałeczek swojskiej kiełbaski i butelkę polish rakija, znaczy bimbru. Odkręcił, walnął lekko z gwinta i tylko stwierdził "bardzo dobre". To wiadomo - lepsze to niż ich rakija.
I tym optymistycznym akcentem, rozstaliśmy się, a sami z żona znowu popijając browarka siedzieliśmy długo na tarasie.

Na razie tyle pozdrawiam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


jak dla mnie, na tej plaży było super, trzeba było tylko uważać na przypływy :D
Poprzednia strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Na Ciovo jest fajowo, a Misiu mów mi w Omiśiu - Ciovo 2011 - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone