Spod schroniska rozchodzą się całkiem ładne widoki...
Siadamy na murku i robimy sobie tutaj chwilę przerwy...
Ponownie analizujemy mapę i zastanawiamy się co dalej...
Myślimy na jakąś ferratą, ale w pobliżu były chyba w większości te trudne, bądź zbyt długie (nie mam akurat mapy i przewodnika przy sobie, żeby to sprawdzić).
Pogoda jest nie pewna. Wyższe partie są całe w chmurach.
Nie pamiętam, która była godzina w momencie w którym byliśmy pod schroniskiem, ale pomimo tego że nie wiele przeszliśmy, to już jakieś zmęczenie dawało się we znaki.
Zadecydowaliśmy, że z uwagi na te wszystkie czynniki, może po prostu lepiej dzisiaj odpuścić, a jutro wstać wcześnie i zrobić coś konkretnego.
Odpuszczamy oczywiście tylko przejścia ferratami. Nie wracamy jeszcze do samochodu.
Zaczyna robić się chłodno. Czas ruszać dalej.
Schodzimy ścieżką w dół w kierunku szlaku prowadzącego na ferratę Tomaselli. To ta, którą aktualnie przechodzi Wojtek w swoim wątku
Jesteśmy co raz bliżej ferratty Tomaselli...
W końcu się zatrzymujemy i chyba ze 20 min. wpatrujemy się w ten szczyt. Co chwila zauważamy jakieś osoby, które właśnie rozpoczynają wędrówkę tym szlakiem, ale także osoby która są już całkiem wysoko.
Ponownie zaczynają się rozmowy i analizowanie mapy oraz przewodnika.
A może by tam pójść ? Nie idziecie ? Ok, idę sam.
Wszystko oczywiście w formie żartów. Nie mniej jednak w każdym z Nas, gdzieś tam tkwiła chęć zdobycia tego szczytu.
Z kolei Tkaczyk w swoim przewodniku pisał, że do któregoś roku ferratta ta, była uważana za najtrudniejszą w Dolomitach. Więc chyba tym bardziej głupotą byłoby się na nią porywać. W szczególności, że tak naprawdę nie wiemy czego się spodziewać na ferracie bardzo trudnej.
Ruszamy dalej. Co chwila wracamy jednak do tematu i śmiejąc się padają słowa " To co, jednak idziemy ? "