Małe i duże bałkańskie podróże :-)

Woda to siła.... też niszcząca.....

no i się odrobiłem .
Rodos jak Rodos - fajne jest i cieszę się, że dzięki Wam poznaję miejsca, w które nie zajrzałem.
Ale Simi... Te kolorowe, gęsto budowane domki są świetne . I to położenie miasteczka...
Pięknie spędzone 2 dni

pozdrawiam,
M

Mikeee napisał(a):no i się odrobiłem .
Rodos jak Rodos - fajne jest i cieszę się, że dzięki Wam poznaję miejsca, w które nie zajrzałem.
Ale Simi... Te kolorowe, gęsto budowane domki są świetne . I to położenie miasteczka...
Pięknie spędzone 2 dni

Coś długo Cię nie było... ale już doczytałem tu i ówdzie o przyczynach

Co do Rodos - tak, jest nawet fajna (bywa), ale to jest taka można powiedzieć wyspa na początek greckiej przygody (jak np Naxos, Lefkada albo i może i parę innych miejsc których jeszcze nie znamy). Wielu zapewne na tym początku poprzestaje , ale to już ich wybór. My wolimy inne wyspy, mniejsze, bardziej kameralne, nie tak komercyjne, jednak na Rodos czuliśmy się dobrze, sądzę, że ze względu na porę roku.
Co do Simi, no cóż, po prostu warto zobaczyć to miejsce... chyba na szczęście aż tak wielkich zniszczeń w zabudowie ostatnie powodzie nie wyrządziły , zapewne uda się mieszkańcom i władzom przywrócić wszystko do normalnego stanu. Tak jak pisałem, można wybrać się tam na jednodniową wycieczkę i też będzie ok, ale mając tak jak my do dyspozycji więcej czasu fajnie jest pobyć tam dłużej. Zresztą, podobnie sprawa się ma z odwiedzoną we wrześniu Nisiros (relacja niebawem ) .

Pozdrawiam

kulka53 napisał(a):Coś długo Cię nie było...

zgadza się. Byłem trochę w rozjazdach, a między nimi miałem natłok innych zadań .

kulka53 napisał(a):Co do Simi, no cóż, po prostu warto zobaczyć to miejsce...

niestety najprawdopodobniej już tam nie trafię, bo na Rodos ponownie się nie wybieram. Masz Rację z tym Rodos - komercyjna i nie tak urokliwa jak mniejsze Cyklady, które pokazujecie, ale można znaleźć na niej również ładne miejsca.
Ja buduję sobie plan odwiedzenia właśnie kilku Cyklad. Inspiracje czerpię właśnie z Waszego wątku. Mam już pewien zarys, ale jak plan będzie się bardziej krystalizował, na pewno zwrócę się do Was z pytaniami . Jeśli można oczywiście

kulka53 napisał(a):Nisiros (relacja niebawem ) .

oczywiście czekam

pozdrawiam,
M

Lidia K napisał(a):Wyspę Simi nawiedził kataklizm powodziowy. Opis kataklizmu
Od teraz może niestety wyglądać nieco inaczej.

Smutna ta informacja ... zwłaszcza, że takie piękne miejsce.
mam nadzieję, że szybko naprawią zniszczenia.
Mam straszną ochotę po waszej relacji jeszcze raz odwiedzić Symi.

Mikeee napisał(a):Ja buduję sobie plan odwiedzenia właśnie kilku Cyklad. Inspiracje czerpię właśnie z Waszego wątku. Mam już pewien zarys, ale jak plan będzie się bardziej krystalizował, na pewno zwrócę się do Was z pytaniami . Jeśli można oczywiście

Pewnie że można
Na przyszły rok ten plan?
Ciekawe które wysepki sobie wybierzesz...

Mikeee napisał(a):

kulka53 napisał(a):Nisiros (relacja niebawem ) .

oczywiście czekam

Jakoś tak z początkiem grudnia pewnie zakończy się ten nasz grecki rozdział i niedługo później wystartujemy z wrześniowymi opisami .
A jeszcze czeka do dokończenia zeszłoroczna Dania , a potem jeszcze pozostanie letni, kilkudniowy wypadzik w piękne wschodnie rubieże naszego kraju

Buber napisał(a):Smutna ta informacja ... zwłaszcza, że takie piękne miejsce.
mam nadzieję, że szybko naprawią zniszczenia.
Mam straszną ochotę po waszej relacji jeszcze raz odwiedzić Symi.

Także i okolice Aten zostały nawiedzone przez wodny żywioł, m.in. miasto Mandra przez które zawsze przejeżdżamy w drodze do Pireusu .

Jak Simi - to z Rodos. A jak Rodos - to jeszcze jedna pobliska jej wyspa (albo i nawet dwie ). Warto .

Pozdrawiam

9 maja, wtorek

W ciągu nocy nic się nie zmieniło , rano pogoda wciąż jest beznadziejna a wiatr wieje wściekle. Dobrze, że nasze miejsce jest w miarę zaciszne, osłonięte od południowego zachodu skąd mniej więcej dochodzą podmuchy. Jest nieprzyjemnie i chłodno – ale zawsze warto widzieć plusy - nie pada .

Nie spieszymy się, ale i nie ociągamy, prom odpływa około 8.30 czyli czasu jest sporo, ale dojazd do Rodos też chwilę zajmie. Ponieważ to już ostatnie momenty zarówno tutaj, na tym parkingu, jak i w ogóle na wyspie, na pamiątkę robimy trochę więcej niż zwykle zdjęć okolicy .





Spore fale





Plaża Anthony Quinn… nie wydaje mi się, by dziś miała być mocno oblężona.







Ale fatalna pogoda















Nam wypadło miejsce akurat pod tymi eukaliptusami z których strząsane wiatrem zeschłe liście totalnie zasypały nam auto , a pojedyncze znajdowaliśmy w środku jeszcze po powrocie

No to jedziemy. Bez opóźnień i przygód dojechaliśmy do portu na mniej więcej 40 min przed planowanym odpłynięciem promu. Jeszcze jadąc Małgosia pstryknęła przez okno zdjęcie fajnego pomnika z delfinkami przy nabrzeżu, przy okazji na tle naszego promu .



Zajeżdżamy na teren nabrzeża Kolona, wjazd tam jest dozwolony wyłącznie dla pojazdów odpływających albo związanych z portem, nie można tu zostawiać auta idąc np. na zwiedzanie miasta. Przy budce z kasami kręci się sporo ludzi, oni też zapewne popłyną z nami… popłyną albo i nie , coś to wszystko z sekundy na sekundę coraz mniej mi się podoba, zwłaszcza gdy widzę zagrodzone wejście na statek i tablicę na której nie ma żadnych wysp…



Po chwili jestem już pewien – prom dziś nie popłynie . Pani w kasie przekazuje mi miażdżącą wiadomość, niestety, wiatr jest za silny, fale za duże i mały statek Dodekanisos Seaways pozostanie dziś w porcie… Następny będzie pojutrze a nas to niestety kompletnie nie urządza.



Jesteśmy załamani i zdezorientowani. Nie dość że odpuściliśmy Chalki, to jeszcze właśnie przepada nam Tilos . Co będziemy robić tu na Rodos skoro już całą objechaliśmy a i stolica schodzona w dwa dni? . Nawet na plaży się nie walniemy w taką fatalną pogodę…

Podchodzę znów do kasy, oczywiście pieniądze za bilety możemy odzyskać jeśli nie zdecydujemy się na czwartkowy rejs. To rozwiązanie jednak odpada, dwa dni na Tilos to zdecydowanie dla nas za mało. Pani jednak mówi coś, co sprawia, że wracam do auta i zaczynamy zastanawiać się nad jeszcze jednym pomysłem , okazuje się, że jutro pogoda ma być lepsza i być może uda się ściągnąć inny statek, który popłynie JUTRO w zaległy rejs. Być może… tego mielibyśmy się dowiedzieć po południu, tak do 14 już będzie wiadomo czy rejs się odbędzie. Wówczas moglibyśmy na Tilos spędzić 3 dni, albo…. popłynąć na jeden dzień na Chalki i to rozwiązanie bardzo przypada nam do gustu. Musimy jednak poczekać tych parę godzin by mieć pewność albo – poszukać jakiejś czynnej o tej porze agencji i dowiedzieć się dokładnie jakie mielibyśmy inne możliwości wydostania się dziś z Rodos innym promem niż DS – czyli w zasadzie Blue Starem. Z moich notatek wynika, że na nic szczególnego nie mamy szans, ale w agencji na pewno będą wiedzieć lepiej.

Niestety, jest tak wcześnie, że żadnej czynnej agencji nie znaleźliśmy . Za to przelecieliśmy się kawałek przez totalnie opustoszałe jeszcze miasto Rodos .

Żeby nie marnować już tak zupełnie czasu trzeba było wymyślić jak go zagospodarować. Dość szybko wpadliśmy na pomysł na co go przeznaczymy… pierwszym miejscem do którego trafiliśmy w zaraz po przypłynięciu na wyspę był klasztor Filerimos, wtedy był 1 maja i klasztor był zamknięty. Skoro nadarzyła się okazja, zwiedzimy go dziś .

Miasto było puste, ale na parkingu pod klasztorem sporo już autokarów i ludzi. Witają nas oczywiście pawie .











Nie poświęcamy im tyle czasu co poprzednio, nie idziemy też do wielkiego betonowego krzyża po zachodniej stronie wzgórza. Kupujemy bilety (nietanie, zdaje się po 6 euro o ile dobrze pamiętam) i wędrujemy po schodach do góry…

Na wzgórzu Filerimos, zwanym tak dopiero od czasów średniowiecznych (z greckiego: przyjaciel samotności), znajdował się Akropol jednego z trzech głównych rodyjskich starożytnych miast – Ialyssos. Do dziś zachowały się z tego okresu jedynie resztki świątyń Ateny i Zeusa z III w. p.n.e. Na przełomie V i VI wieku wzniesiono tu klasztor (rozbudowany w X wieku), częściowo wykorzystując mury zniszczonych już świątyń. Joannici wybudowali tu twierdzę z której jednak nie pozostało praktycznie nic po zdobyciu wyspy przez wojska Sulejmana Wspaniałego, a także kościół Najświętszej Marii Panny, nietypowy, składający się z 4 połączonych kaplic. Obecny wygląd miejsce to zawdzięcza oczywiście jak wiele innych na Rodos – Włochom.

Jesteśmy bardzo rozczarowani tym miejscem. Owszem, odnowiony klasztor może i jest ładny, ale pozamykany i pusty, sprawia dość przygnębiające wrażenie… choć może to znów wpływ pogody? . Poza tym tak naprawdę na wzgórzu nic nie ma… ruiny świątyń ledwie wystają z ziemi, resztki twierdzy do których poszliśmy później są zarośnięte krzakami i chwastami. Cena za wstęp zdecydowanie jest niestety zawyżona i chyba po raz pierwszy żałujemy wydanych na to miejsce pieniędzy .

Najpierw oczywiście oglądamy kościół i klasztor.

Potem wędrujemy kawałek na wschodni kraniec wzgórza gdzie pozostały zabezpieczone resztki twierdzy joannitów.



Zarośnięte budynki przejęły w swe posiadanie pawie





Poza tym nic szczególnego tu nie ma, nawet widoków.









Są za to kolorowe kwiatki .



Piękne, znane nam już maki z krzyżem wewnątrz kielicha



I zaciekawione pawie

Wracamy do klasztoru, może teraz nie będzie wewnątrz kościoła żadnej wycieczki .







Pozostałości starożytnych świątyń.



Wnętrze pustego chwilowo kościoła rzeczywiście jest ciekawe i oryginalne, jeśli warto przyjechać na Filerimos to głównie dla niego. Wewnątrz jest nastrojowo i bardzo ciemno, niewiele światła wpada przez malutkie okienka, dlatego ciężko zrobić sensowne zdjęcia.

Matka Boska z Filerimos



To kopia, namalowana niedawno bo w 2008 roku. Oryginał, pochodzący z czasów przed X wiekiem dotarł tu, na wzgórze Filerimos prawdopodobnie z Jerozolimy. Pod koniec XV wieku z powodu inwazji tureckiej oraz trzęsienia ziemi obraz przeniesiono do miasta Rodos skąd zabrali go joannici po kapitulacji i przejęciu wyspy przez Turków. Obraz trafił do Włoch, potem do Francji, a następnie na Maltę. Po zdobyciu wysp przez Napoleona przez Triest trafił do Rosji gdzie został przyjęty z wielkimi honorami przez cara. Po wybuchu rewolucji w 1917 roku z Moskwy, przez Petersburg i Estonię trafił do Kopenhagi na następnie w 1928 r. do monastyru w Belgradzie. Podczas II wojny w 1941 roku wywieziono go z miasta do klasztoru Ostrog w Czarnogórze. Od 1978 roku obraz w specjalnej, wybudowanej dla niego kaplicy znajduje się w Muzeum Narodowym w Czarnogórze.

Poza wierną kopią w kościelnych kaplicach jest kilka mniej udanych…









Wychodzimy.



Fajna alejka od klasztoru do punktu widokowego na zachodnie wybrzeże wyspy .







Widoki… no są .







Jeszcze wnętrze małej kapliczki poniżej klasztoru…





I możemy się ewakuować.

Słynne i popularne miejsce, wzgórze Filerimos okazało się chyba największym rozczarowaniem na Rodos, może podobnym jak także znane i popularne 7 Źródeł (Epta Piges). Do 14 mamy wciąż sporo czasu, pojedziemy teraz tam, gdzie nie trafiliśmy wcześniej i gdyby nie odwołany prom nie starczyłoby nam czasu by się tam znaleźć…

c.d.n.

Rodas Was mocno trzyma i wypuścić nie chce...

kulka53 napisał(a):Nie dość że odpuściliśmy Chalki, to jeszcze właśnie przepada nam Tilos

Mam nadzieję, że na Tilos jednak dotarliście. Bardzo interesuje mnie ta wyspa, nie ukrywam, że jest to jeden z głównych celów na następny raz, jeśli taki dojdzie do skutku.

Pozdrawiam

piekara114 napisał(a):Rodas Was mocno trzyma i wypuścić nie chce...

Fakt... przetrzymała nas , może nas polubiła
W planie przedwyjazdowym na Rodos przeznaczyliśmy 5 dni, ostatecznie spędziliśmy tam aż 9 , to najwięcej jak dotąd spędzonego czasu w jednym miejscu. W jednym w sensie wyspy bo trochę się po niej przemieszczaliśmy i przetestowaliśmy kilka noclegowych miejscówek. Wtedy byłem trochę zawiedziony, ale dziś wspominamy ten wyjazd jako kolejny, w którym nic nie poszło tak jak miało być .

KOL napisał(a):Mam nadzieję, że na Tilos jednak dotarliście. Bardzo interesuje mnie ta wyspa, nie ukrywam, że jest to jeden z głównych celów na następny raz, jeśli taki dojdzie do skutku.

Jak dla mnie był to główny cel majowego wyjazdu, specjalnie zostawiony na sam koniec, nie udało się, ale na szczęście dotarliśmy na Tilos we wrześniu. Nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre... spędziliśmy na tej wspaniałej wyspie sporo wspaniałego czasu. Rzeczywiście jest to wyspa warta uwagi , choć może pozbawiona jest szczególnej malowniczości znajdujących się na niej miasteczek. Swego czasu natknąłem się na stronę jakiegoś bodajże Szweda, który odwiedziwszy już ponad 60 greckich wysp umieścił Tilos w pierwszej ulubionej trójce... w zasadzie nie sposób nic zarzucić temu wyborowi. Zwłaszcza dobrze mogą się tam poczuć osoby preferujące nasz noclegowy styl , ale o tym już niebawem w kolejnej relacji .

Pozdrawiam