Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Wck
Plażowicz
Posty: 9
Dołączył(a): 29.10.2012
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) Wck » 31.10.2012 15:14

Super, bardzo się cieszę, że Istria wzbudza takie zainteresowanie :D

Czwartek, 6 września 2012 - dzień wyjazdu
Po trzech dniach ekspresowych przygotowań i po trzech nieprzespanych nocach, nastał upragniony dzień wyjazdu :) Świadomość faktu, że już jutro zobaczę Jadran nie pozwalała mi w spokoju zjeść śniadania, bo jedną nogą byłem już poza domem ;) Po śniadaniu kolejna, szybka kontrola listy z zawartością spakowanego w nocy bagażnika. Bagażnik pakowałem będąc w stanie dogorywającego zombie, stąd ponowne rozpoznanie było niezbędne ;) Wszystko się zgadza, wsiadam w auto i jadę po Olę. Po drodze trochę martwię się o pojemność mocno już wypchanego bagażnika, ale myślę sobie - no ile kobieta może wziąć tych ciuszków? Większość zakupów jest już spakowana, więc te dwie torby plus lodówka zmieszczą się bez obaw :) Nie zgadniecie, co zobaczyłem wchodząc do Oli mieszkania... No dobra, zgadliscie :D Na podłodze stała ogromna walizka, trzy torby, dwie kosmetyczki, lodówka turystyczna i z 7 reklamówek. Wszystko oczywiście niezbędne i nawet nie ma mowy aby zostawić chociaż tą małą reklamówkę z czajnikiem ;)
No nic, wizja jutrzejszego Jadranu była silniejsza od chęci przepuszczenia bagażu przez sito, dlatego na sześć razy upchnąłem wszystko do windy, upchnąłem Olę i wcisnąłem się w resztki pozostałej przestrzeni z nosem na szybie i nogą w powietrzu ;) Na dole podobna historia - na sześć razy przeniosłem wszystko do samochodu, wypakowałem swoje rzeczy i na nowo zacząłem planowanie każdego centymetra sześciennego przestrzeni bagażowej ;) Do dziś nie wiem, jak tego dokonałem, ale w 5 minut upakowałem wszystko tak, że udało się uniknąć jazdy a la cygański tabor, a za siedzeniami mieliśmy tylko lodówkę i ze trzy reklamówki :D Nareszcie wsiadamy do auta, roboczo ustawiam nawigację na Rovinj i parę minut przed 14:00 wyruszamy wyposażeni w ciuszki, jedzenie, pieniądze i mega pozytywny nastrój :)

Jadąc do Chorwacji trzy lata temu, jechałem przez Słowację i Węgry. W tym roku dla odmiany chciałem sprawdzić trasę przez Czechy, Austrię i Słowenię, ale po podliczeniu winiet wychodziło sporo drożej. Odległość w obu wariantach była podobna, dlatego stanęło na sprawdzonej trasie, która przedstawiała się następująco: Olsztyn->Łódź->Częstochowa->Cieszyn->Cadca->Zilina->Bratysława->86 przez Węgry->Letenye i Autocestą do samego celu :)

Przez Polskę poszło w miarę spokojnie, nie licząc prawie godzinnego korka pod Strykowem koło Łodzi, w związku z niespodziewanym puszczeniem tranzytu przez miasto. W Łodzi około dwie godziny postoju na zakup wodoszczelnego pokrowca na aparat i poszukiwania działającego wpłatomatu, w Częstochowie szybki McDonald's, w Cieszynie tankowanie i około 23:30 tymczasowo rozstajemy się z Ojczyzną :)
Przed nami Słowacja poprzedzona kawałeczkiem Czech. Na ostatniej stacji przed słowacką autostradą udaje nam się kupić miesięczną winietę (wcześniejsze stacje albo nie miały, albo były już zamknięte). Przejazd przez Słowację bez przygód, tempomat w nodze ustawiony na 120-130 km/h i włóczymy się tak przez dwie i pół godziny wpatrując się w niekończącą się nudną prostą, przełamaną jedynie pięknym widokiem na zamek w Trencinie.
Granicę słowacko-węgierską przekraczamy w Rajce przed 3:00 i od razu zatrzymujemy się na krótki sen, chociaż do spania ani trochę nas nie ciągnie :) Czuć jednak już trochę zmęczenie i rozum podpowiada, że warto spróbować, choćby na siłę. W razie czego ustawiam budzik na 6:00. Po półtorej godziny wiercenia się w fotelu udaje mi się w końcu usnąć, jednak budzę się po 40 minutach i za nic w świecie nie jestem w stanie już zmrużyć oka. Z boku słyszę wiercącą się Olę, co oznacza że możemy już ruszać z czystym sumieniem, że przynajmniej spróbowaliśmy spać :)
Przejazd przez Węgry jak to przez Węgry - nic się nie dzieje, poza tym że robi się coraz cieplej i łamiemy sobie oczy i języki czytając na głos każdą napotkaną tablicę :lol: Za każdym razem przejeżdzając przez ten kraj głęboko w sobie proszę o to, żebym nie musiał podejmować jakiejkolwiek formy komunikacji z miejscową ludnością, a nie daj Boże z policją czy choćby pracownikiem stacji benzynowej :lol: Sporo wysiłku kosztuje mnie samo "jo reggelt" czy "jo napot kiwanok" na granicy :D "Do widzenia" nawet nie probuje mowic :lol:

Piątek, 7 września 2012 - upragniona Chorwacja :D
Granicę węgiersko-chorwacką próbujemy przekroczyć na starym przejściu w Letenye, niestety z racji tego, że nie mieliśmy paszportów, kazano nam zawrócić i jechać na autostradę. Za nami zawrócono też inny samochód z rodzinką z Polski. Widząc znaki wymaganej winiety uprzejmie chciałem ich przepuścić "na zająca" jadąc 30 km/h ;) Domyślam się, że ten krótki odcinek można przejechać bez konsekwencji bez winiety, ale przezorny zawsze ubezpieczony :lol: Niestety prędkość 30 km/h jak najbardziej pasowała naszym chwilowym towarzyszom podróży, skubani nie dali się nabrać :P
Na przejściu na autostradzie poszło już bez przeszkód, chociaż widać było że strażnicy wybiórczo ściągali samochody na małe trzepanko, na szczęście nas to ominęło :) 5 minut w kolejce, jeszcze tylko krótka wymiana zdań z węgierskim strażnikiem:
- jo reggelt,
- jo reggelt,
- KYSZKEAHDALASZLOSZOMBATHELY,
- ? (usmiech nr 7 ;)),
odbieramy dowody i jedziemy 10 m dalej :) Przy chorwackim okienku też bez najmniejszych problemów, 20 sekund i Chorwacja stoi przed nami otworem :D
Zatrzymujemy się na którymś z pierwszych parkingów na rozprostowanie kości i małe śniadanko. Przy okazji wyposażam Olę w wygrzebany z bagażnika aparat i odtąd nasz wyjazd będzie dokumentowany ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak nie przepadam za autostradami, których plusem jest szybkie połykanie kilometrów (ale czas strasznie się dłuży), tak chorwackie autostrady bardzo mi się podobają. Nie chodzi już nawet o jakość dróg, która jest świetna, ale o samą radość z jazdy. W przeciwieństwie do np. niemieckich autostrad, gdzie wieje nudą, w Chorwacji co chwilę mamy coś nowego. Tu tunel, tu zakręcik, tam widoczek - to nie może się znudzić :)
Pokonując tunele i pagórki, stwierdziliśmy, że czas najwyższy określić się co do celu naszej podróży :P Istria, na której wg prognozy pogody do "wczoraj" miał padać deszcz, czy może Krk? A może zaszaleć i pojechać na południe z pewniejszą pogodą? Po małej burzy mózgów uznaliśmy jednak, że pierwszy pomysł będzie najlepszy. Na Istrię byliśmy najbardziej przygotowani, więc obieramy azymut na Rovinj. Ostatni moment zawahania co do Dalmacji pojawił się przy zjeździe na Jeziora Plitvickie, ale zwyciężył zdrowy rozsądek ;) Mijamy zjazd na Jeziora, chwila radości z kanału Kupa-Kupa i podążamy w kierunku Rijeki, niecierpliwie czekając na choćby skrawek morza ;)
Połykamy kolejne kilometry, mijamy kolejne zakręty wydrążone w skałach, gdy za którymś z nich naszym oczom ukazują się takie widoki:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zdjęcia nie oddają przytłaczającej potęgi surowego krajobrazu gór górujących ( :lol: ) nad Rijeką. Po kilkuset kilometrach pagórków porośniętych lasem, taki widok sprawia spore zaskoczenie, tym bardziej, że chwilę później po lewej stronie, ponad barierkami, widzimy pierwsze przebłyski morza. Zapuszczamy żurawia robiąc szyje długie jak żyrafy, ale ciężko cokolwiek dojrzeć poza linią horyzontu :(
Na szczęście za parę chwil dojeżdżamy do skrzyżowania z trasą A7:

Obrazek

Wybieramy środkowy pas i odtąd przed oczami rozciąga nam się piękny widok na Jadran, wyspy Krk i Cres, przerywany widokiem na relikty minionej epoki, które również robią na nas wrażenie swoim "brutalizmem" :)

Obrazek

Obrazek

Jeszcze przez kilka chwil podziwiamy widoki zza szyby:

Obrazek

Obrazek

i dojeżdzamy do Tunelu Ucka, który wita nas krótkim korkiem:

Obrazek

Krótki korek okazuje się być półgodzinnym postojem na gorącej patelni, spowodowanym ruchem wahadłowym w tunelu w związku z awarią ciężarówki. Na szczęście zanim zdążyliśmy się usmażyć, coś zaczęło się ruszać. Płacimy za wjazd i wjeżdżamy do jednego z najdłuższych tuneli w Chorwacji, który na wyjeździe zaskakuje dwoma króciutkimi tunelikami, wydrążonymi w występach skalnych :D Tak oto około godziny 12:30 przywitaliśmy się z Istrią :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciąg dalszy w następnym wpisie, za który zabiorę się jak tylko znajdę kolejną chwilę czasu, ponieważ pozostała część dnia zasługuje na oddzielny odcinek :D
trevia
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 367
Dołączył(a): 28.08.2009
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) trevia » 01.11.2012 15:39

Zasiadam i ja (jeszcze studentka :wink: )

Chorwację trzeba smakować po kawałku jak najlepsze danie :wink: Na Dalmację tez przyjdzie czas, bo coś mi się wydaje po przeczytaniu wstępu, ze to nie ostatni Wasz wyjazd do Cro :wink:

Czekam na cd :D
Krzychooo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2909
Dołączył(a): 19.04.2010
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krzychooo » 01.11.2012 19:32

trevia napisał(a):Zasiadam i ja (jeszcze studentka :wink: )


Ja niestety już nie jestem studentem (choć jakąś podyplomówkę kończyłem całkiem niedawno ;)), ale też chętnie poczytam i pooglądam. Istrii nie znam, jakoś trudno mi zdradzić Dalmację, ale pewnie kiedyś przyjdzie czas i na ten kawałek Chorwacji.

Pozdrawiam
plessant
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 436
Dołączył(a): 13.08.2011
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) plessant » 01.11.2012 21:16

Witam.
Melduję swoją obecność, chętnie poczytam i pooglądam.
Wck
Plażowicz
Posty: 9
Dołączył(a): 29.10.2012
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) Wck » 02.11.2012 18:16

trevia napisał(a):Zasiadam i ja (jeszcze studentka :wink: )

Chorwację trzeba smakować po kawałku jak najlepsze danie :wink: Na Dalmację tez przyjdzie czas, bo coś mi się wydaje po przeczytaniu wstępu, ze to nie ostatni Wasz wyjazd do Cro :wink:

Czekam na cd :D


Wyjazd do Cro zdecydowanie nie ostatni :D Ja Dalmację już "liznąłem" trzy lata temu (Dubrovnik i Brela), ale Ola jeszcze nie :) Następny wyjazd planujemy właśnie na południe :)

Krzychooo napisał(a):
trevia napisał(a):Zasiadam i ja (jeszcze studentka :wink: )


Ja niestety już nie jestem studentem (choć jakąś podyplomówkę kończyłem całkiem niedawno ;)), ale też chętnie poczytam i pooglądam. Istrii nie znam, jakoś trudno mi zdradzić Dalmację, ale pewnie kiedyś przyjdzie czas i na ten kawałek Chorwacji.

Pozdrawiam


Ja przed wyjazdem też miałem drobne wątpliwości co do Istrii, zwłaszcza czytając niektóre wypowiedzi (że zimniej, że brzydziej), ale zdecydowanie nie żałuję podjętej decyzji :) Nie da się ukryć, że Istria jest inna niż Dalmacja, ale na pewno nie gorsza! :) Mam nadzieję, że moja relacja zachęci Cię do wyjazdu w te rejony :D

CD jak tylko znajdę chwilę czasu. Postaram się skrobnąć coś jeszcze w ten weekend ;)

Pozdrawiam! :)
MARK1
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 456
Dołączył(a): 17.10.2012
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) MARK1 » 02.11.2012 20:19

Witam,
wybieram się na Istrię w 2013 więc chętnie poczytam :)
malina1959
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5741
Dołączył(a): 13.02.2012
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) malina1959 » 02.11.2012 20:27

Tak, Istria jest inna, ale trzeba ją zobaczyć.
A w moim przypadku, po tegorocznej zajawce, jeszcze tam wrócić.
agnes128
Croentuzjasta
Posty: 259
Dołączył(a): 09.08.2010
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) agnes128 » 02.11.2012 20:33

Witam !!! Chętnie tu przycupnę i poczytam twoją relację bo na Istrię mam chrapkę :papa: :papa: :papa: .
krasiu666
Cromaniak
Posty: 830
Dołączył(a): 08.06.2011
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) krasiu666 » 02.11.2012 21:00

I Ja zasiadam do czytelni.Z tym większą ciekawością, że w lipcu był jedno dniowy plan na Istrie podczas naszego 14 dnioweg wypoczynku na KRK ale stwierdziłem! Jeden dzień to za mało na tak obszerny teren. Myśle, że twoja relacja wyjaśni mi to czy dobrze zrobiłem i przełożyłem Istrie na dłuższy pobyt. Pozdrawiam
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 03.11.2012 16:28

Wck napisał(a):Postaram się skrobnąć coś jeszcze w ten weekend ;)

To dobrze ... bo Ci to "skrobanie" świetnie idzie ... w dodatku okraszone świetnymi fotkami.

pozdrawiam.
Izka.O.
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 26
Dołączył(a): 21.10.2012
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) Izka.O. » 03.11.2012 17:03

Istria-Buje, Momjan, Kabola, dzikie ostępy i maleńkie cmentarzyki na wzgórzach między Groznjan a Motovun. Rejsy na maleńkie, bezludne wysepki, kąpiele w dzikich zatoczkach. Kocham Istrię. Ma swój niepowtarzalny klimat, grację i szyk. W tym roku był Hvar, ale nie wykorzenił chwil przeżytych na półwyspie. Może dlatego, że to, co pierwsze, pamięta się najdłużej i najgoręcej. ;) Zasiadam, by razem z Wami na Istrię wrócić myślami.
mervik
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6870
Dołączył(a): 03.11.2012
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) mervik » 04.11.2012 12:09

jakie ciepło bije z tych zdjęć, że można się ogrzać :D :D :D
Wck
Plażowicz
Posty: 9
Dołączył(a): 29.10.2012
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) Wck » 04.11.2012 18:24

krasiu666 napisał(a):I Ja zasiadam do czytelni.Z tym większą ciekawością, że w lipcu był jedno dniowy plan na Istrie podczas naszego 14 dnioweg wypoczynku na KRK ale stwierdziłem! Jeden dzień to za mało na tak obszerny teren. Myśle, że twoja relacja wyjaśni mi to czy dobrze zrobiłem i przełożyłem Istrie na dłuższy pobyt. Pozdrawiam


Jeden dzień to zdecydowanie zbyt mało żeby poznać Istrię :) My byliśmy tam przez jedenaście dni, a w związku z brakiem konkretnego planu, zdążyliśmy zwiedzić tylko najbardziej popularne kierunki (i to też nie wszystkie). Nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło - przynajmniej mamy sporo powodów, aby w niedługim czasie tam powrócić :D Co najmniej kilka przedstawiła nam Izka O. w poście wyżej ;)

mariusz-w napisał(a):
Wck napisał(a):Postaram się skrobnąć coś jeszcze w ten weekend ;)

To dobrze ... bo Ci to "skrobanie" świetnie idzie ... w dodatku okraszone świetnymi fotkami.

pozdrawiam.


Dzięki, mam tylko nadzieję że nie przesadzam z ilością tekstu :roll: Pisząc przypomina mi się milion szczegółów, pewnie często nieistotnych, ale nie umiem się nimi nie podzielić :oops:
Wck
Plażowicz
Posty: 9
Dołączył(a): 29.10.2012
Re: Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :

Nieprzeczytany postnapisał(a) Wck » 04.11.2012 18:41

Ostatni raz zasypuję Was taką ilością tekstu bez zdjęć :oops: Obiecuję że od następnego odcinka fotek będzie duużo więcej :)

Po przekroczeniu Tunelu Ucka, kierujemy się Trasą A8 w stronę Rovinja. Trasa ta jest płatna (ok. 30 kun jeśli mnie pamięć nie myli) i nie jest typową autostradą, w większości ma po jednym pasie w każdą stronę. Dwujezdniowy odcinek zaczyna się dopiero na wysokości Pazina. Widoki poza kilkoma odcinkami nie powalają na kolana, więc jeśli ktoś woli kręte drogi z ładnymi widokami i nie ma presji czasu, to polecam trasę nr 66 z Rijeki do Plomina (zwłaszcza w drodze powrotnej, z pięknym widokiem na panoramę Rijeki :)).

Nakręceni widokiem Adriatyku w okolicach Rijeki cieszymy się jak małe dzieci, bo czuć już, że nasze wakacje są na wyciągnięcie ręki :D Nauczony doświadczeniem z Dalmacji sprzed trzech lat zapewniam Olę jak to "naganiacze" na samych rogatkach miasta będą witać nas z otwartymi rękami i rozdzierać nam szaty w walce o klienta ;) Tym bardziej, że jest już wrzesień, do "wczoraj" była tu deszczowa pogoda i dziś na pewno jak grzyby po deszczu wyrosną wszelkie tabliczki i potykacze z apartmanami, a my będziemy przebierać w ofertach między pięknymi kamienicami na starówce, a apartamentami przy samej plaży :)

Po kilkudziesięciu minutach mijamy Rovinjsko Selo. Czuć już, że za chwilę ponownie przywitamy się Jadranem i z niecierpliwością wypatrujemy tabliczki "Rovinj" i tych tłumów naganiaczy :) Jeszcze parę chwil wpatrujemy się w dal z językami na szybie i w końcu upragniona tabliczka ukazuje się naszym oczom :D Niestety, tylko tabliczka :lol: Na wjeździe zastaliśmy totalną pustkę 8O Mijamy tylko nieliczne samochody, puste place i kilka kiosków z szyldami "Tourist Agency" z oknami zabitymi dechami :roll: Brakowało tylko biegacza stepowego, toczącego się w poprzek drogi ;) Jako facet, nie mogę znieść plamy na swoim honorze, którą sprawili mi nieobecni naganiacze :lol: Próbuję ratować swoją nieomylność i snuję domysły pełne nadziei - może czekają na nas w centrum? ;)
Dojeżdżamy do centrum, sprawdzamy kilka większych placów, ale po oferentach ani śladu ;) Po drodze rzuca nam się w oczy OGROMNA ilość turystów i ich samochodów pod każdym możliwym domem z tabliczką "sobe" lub "apartman". Nie kryjąc zaskoczenia postanawiamy zabrać się za poszukiwania apartamentu od południowej części miasta. W nawigacji ustawiam punkt na pierwszym rzędzie domów od morza. Po dojechaniu na miejsce, okolica totalnie nie robi na nas wrażenia. Nie dość, że osiedle z plażami dzieli ogromna skarpa, to jest jeszcze na tyle porośnięta wysokimi krzewami, że nie ma najmniejszych szans na ujrzenie choćby skrawka morza. Sama dzielnica również niczym nie zachwyca, można poczuć się jak na każdym osiedlu domków jednorodzinnych w Polsce. Zabudowa tworzona typowo pod turystów, byle szybko i dużo, niestety bez klimatu i tradycji :? :roll: Próbujemy dać temu miejscu ostatnią szansę i schodzimy ścieżką między krzakami do morza, licząc na to, że chociaż plaża nas urzeknie.
Niestety na dole wita nas marna plaża szczelnie wyłożona "śledziami", a obok linia brzegowa z takimi widokami:

Obrazek

Dodatkowo za plecami mamy gwarny deptak, gdzie słychać wszystkie języki Europy. Zgodnie stwierdzamy, że nie dla takich miejsc przyjechaliśmy do Chorwacji i nawet ewentualne świetne warunki mieszkaniowe nam tego nie zrekompensują. W drodze powrotnej do centrum zahaczamy o kilka głębiej położonych uliczek, ale szczelnie wypchane parkingi przydomowe skutecznie ostudzają nasz zapał. W międzyczasie zajeżdżamy zatankować samochód (pierwszy raz od Cieszyna :D) i z ciekawości postanawiamy zajrzeć do pobliskiego kiosku-agencji. Ceny rzędu 45 euro za pokój bez kuchni, z łazienką na korytarzu, więc obracamy się na pięcie, dovidjenja i zapominamy, że w ogóle tam weszliśmy ;)
Dajemy Rovinjowi ostatnią szansę i sprawdzamy północne rejony miasta. Na pierwszy rzut oka jest trochę luźniej, a i klimat jakby lepszy ;) Pukamy do kilku domów, ale w żadnym z nich nie zastajemy właścicieli. Po chwili poszukiwań, na uliczce zagaduje nas właściciel apartamentowca z basenem. Mówi, że on nie ma ani jednego wolnego pokoju, ale zastanawia się nad każdym domem w okolicy, za każdym razem drapiąc się palcem po skroni i wskazuje nam jeden jedyny, w którym prawdopodobnie powinniśmy jeszcze znaleźć pokój. Niestety, od ojca właścicielki dowiadujemy się, że córka będzie w domu dopiero za kilka godzin, a on nic nie wie na temat wolnego pokoju :(
Przy okazji rozmowy z panem od apartamtentowca, dowiadujemy się przyczyn zastanej sytuacji. Otóż okazuje się, że trafiliśmy w najgorszy możliwy okres - z racji małych odległości, w piątki przyjeżdza mnóstwo Niemców, Włochów i Austriaków na weekend i przez to znalezienie noclegu graniczy z cudem. Dzień wcześniej podobno większość lokali stała pusta i nie mielibyśmy żadnego problemu ze znalezieniem noclegu :)
No nic, w ferworze przygotowań nawet nie przyszło mi to do głowy ;) Uczcie się na moich błędach! :P

Ostatecznie postanawiamy rozstać się z Rovinjem i szukać noclegu do skutku w mniejszych miejscowościach. Szybki rzut oka na mapę i pierwsza na celowniku ląduje Fazana, która zapadła mi w pamięć w czasie ekspresowego studiowania cro.pl :) Podjeżdżamy na główny parking w mieście blisko morza, badamy plażę - jest ok, jak na masówę :) Duuużo zatoczek, większych i mniejszych, wprawdzie zaludnionych ale bez tragedii - można poczuć się jak na wakacjach :) Planując pierwsze pięć noclegów na zachodnim wybrzeżu i tak zamierzaliśmy dużo zwiedzać, dlatego plaża "pod nosem" nie musiała być szczytem naszych marzeń. Musiała być przynajmniej przyzwoita, a w porównaniu do tego co widzieliśmy w Rovinju, ta w Fazanie była wręcz cudem ;)
Ok, wiemy już że Fazana nam odpowiada, więc do szczęścia brakuje nam tylko noclegu :) Wracamy więc do auta i szukamy pierwszego miejsca, które nas urzeknie. Z głównej drogi wypatrujemy ciekawy, ciasny wjazd w osiedle między budynkami, zostawiamy samochód i rozpoczynamy piesze poszukiwania :) Pierwszy strzał to wolny pokój, ale właścicielka z miejsca nas uprzedza, że jest dość mały i bez kuchni, dlatego z góry dziękujemy i szukamy dalej :) Kolejna próba to 4-osobowy apartament za 70 euro, więc również musimy odpuścić (planując wyjazd zakładaliśmy ceny w okolicach 30 euro).

Próbujemy przy następnym domu, przed którym siedzi dwóch mężczyzn. Wołam jednego z nich do furtki i pytam o wolny apartament. Pan odpowiada, że apartament jest wolny, ale jest jego matki i musi ją zawołać. Jednocześnie patrzy na nas bardzo podejrzliwie i marszcząc czoło stoi w miejscu. 3 sekundy niezręcznej ciszy, którą przerywam pytaniem o cenę, na co znów słyszę odpowiedź, że o tym decyduje jego matka. Pan dalej stoi z dłonią opartą o ogrodzenie i zdaje się wsłuchiwać w mój akcent. Napięcie rośnie jak w thrillerze ;) W końcu po chwili idzie zawołać matkę, ale robi to bez przekonania, a odchodząc jeszcze przez chwilę obdarza nas zabójczym spojrzeniem. Po chwili wraca sam, nadal ze zmarszczonym czołem i zanim doszedł do furtki, pyta nas skąd przyjechaliśmy. Odpowiadam, że z Polski. - Aaaa, z Polski! :D Nagle napięcie pękło i na twarzy Chorwata po raz pierwszy pojawił się uśmiech :D Podszedł jeszcze raz do drzwi i poinformował o naszym pochodzeniu mamę, która po chwili pojawiła się z jeszcze większym uśmiechem :D
Okazało się, że dwie godziny przed naszym przyjazdem właściciele wyrzucili z domu dwie niemieckie pary, które zachowywały się jak bydło. Niemcy pili i darli się w środku nocy, a poprzedniej nocy połamali dwa łóżka, stąd nasza napięta rozmowa ;)

Właścicielką okazała się być bardzo miła Pani, z Olą stwierdziliśmy, że to taka "dobra babcia" :D od pierwszej chwili ciągała nas za rękę, mówiła jacy jesteśmy grzeczni, uprzejmi i kochani :mrgreen: :lol: Pani potwierdziła, że ma wolne miejsca, już zdążyła powiedzieć gdzie możemy postawić samochód i ostrzegła przed tym, że w pokojach jest straszny syf, po tym co zostawili Niemcy, ale ona to wszystko posprząta i za godzinę możemy się wprowadzić :) Mówimy - ok, ale koliko kosta :lol: Babcia nie chciała nam odpowiedzieć, powiedziała żebyśmy najpierw obejrzeli pokoje, a potem będziemy rozmawiać o cenie. Jeszcze ze trzy razy przepraszała nas za syf, który zaraz zobaczymy :) Uspokajaliśmy ją, że nie ma to dla nas w tej chwili znaczenia, że rozumiemy itd, ale nie skutkowało :D
W końcu wchodzimy przez oddzielne drzwi na ostatnim, drugim piętrze budynku. Przed nami długi korytarz. Pierwszą widzimy łazienkę po lewej stronie i duży pokój po prawej stronie korytarza z rozkładaną kanapą narożną, telewizorem i dodatkowym, rozkładanym łóżkiem. Kurcze, pokój fajny, ale trochę martwi mnie oddzielna łazienka. No nic, idziemy dalej korytarzem i po lewej stronie pani otwiera nam kolejny pokój, tym razem z dużym łóżkiem małżeńskim. Na końcu korytarza znajduje się pokój z dwoma połamanymi łóżkami i łazienką, ale właścicielka mówi nam z góry (przepraszając nas kolejny raz za widok), że tu na pewno nie będziemy spali i najlepiej będzie jak zamknie ten pokój na klucz, no chyba że będziemy chcieli korzystać z tej łazienki.
Na koniec pokazuje nam w pełni wyposażoną kuchnię z jadalnią, duży taras i mówi, żebyśmy poszli sobie teraz nad morze, a za godzinę wszystko będzie gotowe i będzie czekała na nas ciepła zupa, bo przyjechaliśmy z daleka i na pewno jesteśmy głodni. Po raz kolejny spytałem o cenę, ale pani sprytnie zmieniła temat :D Próbuję po raz trzeci, w końcu pani się przełamała i mówi (okraszając to jeszcze jakimś kilkuzdaniowym wstępem, którego nie zrozumiałem :D), że chciałaby dostać 40 euro i że taniej w okolicy raczej nie znajdziemy. Patrzymy po sobie z Olą trochę się krzywiąc, bo kwota przekracza nasze założenia. Pani widząc nasze wahania powiedziała, że jesteśmy tacy mili i dla nas zrobi cenę "35 euro za sve". Pytam "za sve?" :shock: Dopiero w tym momencie w moim tęgim mózgu zapaliła się żarówka i zrozumiałem, że Babcia oferuje nam całe piętro, czyli duże, trzypokojowe mieszkanie z dwiema łazienkami, kuchnią i sporym tarasem, a nie pokój z łazienką na korytarzu :lol: Cóż, ciężko było odmówić :D
Tłumiąc w sobie eksplozję radości, poszliśmy nad morze w celu zabicia czasu i lepszego zapoznania z plażami (do morza mieliśmy ok. 200 metrów). Po spacerze tylko utwierdziliśmy się w naszym pierwszym wrażeniu. Widać, że w związku z położeniem ogromnego kampingu Bi-Village po przeciwnej stronie deptaka, w szczycie sezonu plaże muszą pękać w szwach, ale we wrześniu było zdecydowanie akceptowalnie :)

Po godzince wracamy do naszego apartmanu, gdzie czeka na nas garnek ciepłej zupy oraz taca pełna fig i winogron. Nie przepadam za zupami, ale ta była jedną z lepszych jakie w życiu jadłem :D Niestety nie mam pojęcia z czego była zrobiona, żałuję że zbyt słabo znam język, abym mógł wtedy o to spytać :(
Po jedzeniu zamierzaliśmy zanurzyć się w końcu w morzu, niestety zanim zdążyliśmy się rozpakować i ogarnąć, słońce zaczęło zachodzić, dlatego dzień zakończyliśmy na wieczornym, krótkim rozejrzeniu się po Puli :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spacer po Puli nie trwał długo, bo oboje tęskniliśmy już za łóżkiem po niecałej godzinie snu poprzedniej nocy :) Mimo wszystko usnąć nie było łatwo, bo w głowie już siedział mi jutrzejszy Kamenjak... :)
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 04.11.2012 18:47

Wck napisał(a):Dzięki, mam tylko nadzieję że nie przesadzam z ilością tekstu :roll: Pisząc przypomina mi się milion szczegółów,

Jak dla mnie, to nie ... nie przesadzasz. 8)
Tym bardziej, że Istrię bardzo lubię ... poza tym i studenckie czasy mi się przypominają.
Aczkolwiek były one ciut inne, bo niestety ten okres życia zakończyłem 32 lata temu ! :wink: 8)

Wck napisał(a):Ostatni raz zasypuję Was taką ilością tekstu bez zdjęć :oops: Obiecuję że od następnego odcinka fotek będzie duużo więcej :)

Co do zdjęć to fajnie, bo te co już wrzucone zapowiadają niezłą foto-ucztę.
A tekst o przeszukiwaniu Rovinji i poszukiwaniu lokum bardzo obrazowy. 8)

Pozdrawiam.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Istria w ciemno, czyli wrześniowe wakacje po studencku :) - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone