Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Costa Adeje 2008

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006
Costa Adeje 2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 28.05.2008 08:26

Witam wszystkich :lol:

Wakacje, wakacje.... tym razem padło na Kanarki - a dokładnie na Teneryfę.

Lecimy dzisiaj a wracamy 11.06 - fotorelację obiecuję, może nawet coś napiszę...

Pozdrawiam.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 28.05.2008 08:34

Udanych wakacji,
pozdrav
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 28.05.2008 08:54

THX Piotrek.

Nowy nabytek przyda się jak znalazł... :wink:

PZDR
bonar
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2166
Dołączył(a): 18.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) bonar » 28.05.2008 09:22

No właśnie, były to nasze tegoroczne plany - i po planach.
Padło na Ciovo.

Chętnie poczytam o "kanarkach" i pooglądam ich koloryt.

Życzenia udanego urlopu.

pozdrav :papa: :hut:
witki
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1231
Dołączył(a): 27.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) witki » 30.05.2008 10:01

Będziemy czekać na relację i fotki..... :roll:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 30.05.2008 14:23

Szczęściarze - już na wakacje....
Udanych lotów i szczęśliwych powrotów - czekamy na foty :D :papa:
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 12.06.2008 12:24

Witam wszystkich po powrocie :lol:

Niedługo coś powklejam i popiszę :wink:

PZDR
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 12.06.2008 17:09

rafał krasoń napisał(a):Witam wszystkich po powrocie :lol:

Niedługo coś powklejam i popiszę :wink:

PZDR

No to zapisuję się do czytelni :wink:
Pozdrav
ziomek
Croentuzjasta
Posty: 428
Dołączył(a): 15.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziomek » 12.06.2008 17:19

:lol: :lol: :lol: :lol:
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 12.06.2008 21:12

Wyspa.

Teneryfa to wyspa wiecznej wiosny - takie słowa przewijają się "sloganowo" w różnorakich przewodnikach dotyczących tego miejsca. Nie mogę oczywiście po dwóch tygodniach pobytu tej tezy potwierdzić, ale nie mogę także jej zaprzeczyć :wink:

Z mojej perspektywy Teneryfa to jednak przede wszystkim wyspa zwrócona "twarzą do ludzi".

Delikatny klimat doskonale współgra z rozwiniętą infrastrukturą otaczającą zarówno tradycyjne deptakowe kurorty (Playa de las Americas, Los Cristianos, etc.) jak i rejony prawie zupełnie dziewicze. Razem ta kombinacja tworzy melanż, w którym można się z przyjemnościę zatopić na czas urlopu, odrywając się od nużącej czasem szarej codzienności.

Zwiedzanie wyspy na własną rękę jest bardzo tanie - wynajem samochodu (citroen saxo) na 7 dni kosztował nas 110 euro, 1 litr benzyny stanowił wydatek ok. 0,90 euro. Autostardy są bezpłatne, tak jak i w zasadzie wszystkie (wszechobecne i ogromne) parkingi, z których korzystaliśmy. Wyjątkiem był tylko parking przy Loro Parku - cały dzień postoju to koszt 2,40 euro, a więc do przeżycia :wink: .

Naszym miejscem pobytu był hotel Jardin Caleta na połudnowym zachodzie wyspy w rejonie Costa Adeje...
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 19.06.2008 09:44

Ponieważ szkolenia i wszystkie inne diabły iwany uwzięły się na relacje to teraz coś wkleję... a w łikend poskrobię...

Hotel i otoczenie.

Obrazek

Droga w stronę Playa de las Americas.
Obrazek


Playa del Duque
Obrazek


j.w
Obrazek


j.w
Obrazek

PZDR
Ostatnio edytowano 19.06.2008 18:58 przez Rafał K, łącznie edytowano 2 razy
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 19.06.2008 18:39

Trochę czasu jakoś się znalazło przed łikendem... A więc posłuchajcie...

Nasza tegoroczna wyprawa zaczęła się 28.05 (w środę) - na Okęcie wyjechaliśmy o 10.30 - planowo wylot miał mieć miejsce o 15.40. Na lotnisko dotarliśmy ok. 14.00, nowy terminal odlotów Chopin prezentuje się całkiem nieźle - przestronny, czysty, punkty informacyjne znajdują się zaraz przy wejściu i nawet ktoś w nich siedział.

Przy naszym stanowisku stał już niestety dość długi ogonek, teoretycznie rodziny z dziećmi mogą podchodzić do odprawy bagażowej bez kolejki, ale nie spodziewając się zbyt wielkiego zrozumienia ze strony pozostałych współpasażerów ustawiliśmy się się grzecznie na końcu ogonka. Tymczasem podeszła do nas Pani z obsługi lotniska i zasugerowała - dość nawet stanowczo - żeby podejść od razu do odprawy. Wobec tego przetaszczyłem torby i plecaki w pobliże bramki - po plecach przejechało mi parę spojrzeń, ale sympatyczna Pani odeszła dopiero jak zacząłem rejestrację.

W taki oto sposób nowy terminal odlotów mocno u mnie zapunktował.

Po zdaniu bagażów to już luzik, zaliczyliśmy jeszcze celników i dalej mogliśmy się już swobodnie szwendać po wnętrzu tzw. strefy bezcłowej. O 15.00 otwarły się bramki i weszliśmy na pokład naszego Airbusa A 320.

Stewka minę miała jakoś nie tęgą - czy leci z nami pilot :?:

Lot rozpoczął się planowo, miał trwać 5 godz. i 40 min. i tyle faktycznie trwał. Trochę długo. Po godzinie dostaliśmy przyzwoity obiad - kurczaka z sałatką i jakąś bułeczką.

Podchodząc do lądowania obserwujemy Teneryfę z lotu ptaka - wyglądała pięknie i dostojnie - Pico del Teide włada nią niepodzielnie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Na pamiątkowe fotki z soniaka już trochę było za ciemno, tym bardziej, że szyby jakieś takie umazane...

Po wylądowaniu cofnęliśmy zegarki o godzinę do tyłu i zaczęliśmy szukać bagażu, ostatecznie odebrałem go z taśmy, z której, zgodnie z oznaczeniem na ekranie, miały być wydawane walizy z jakiegoś lotu z Moskwy. No cóż, kraje południa... ważne, że walizy doleciały...

Do hotelu dojechaliśmy ok. 22.30.

Dlaczego w ogóle wybraliśmy Jardin Caletę*** ? Trochę z konieczności ... ale nie tylko.

Z dwójką dzieciaków na Kanarach, zwłaszcza na Teneryfie, ciężko coś znaleźć w sensownych pieniądzach, większość hoteli kalkuluje bowiem drugie dziecko jak dorosłego. W "Hardinie" kalkulują po prostu inaczej... przyjaźnie rodzinom.

Był to jednak także wybór pozytywny - odpowiadała nam bowiem bardzo lokalizacja obiektu - z dala od zgiełku Playa de las Americas, w cichej rybackiej osadzie La Caleta.

Obrazek

Obrazek


Z przystanku autobusowego zaraz przy hotelu jeździła jedna "normalna" linia (416) i tzw. Aerobus - kursujący nie wiem skąd do lotniska Reina Sofia (tam gdzie wylądowaliśmy), przejazd płatny jedną taryfą równą 5 euro niezależnie od odległości. W 416 bilet na jeden przystanek, jak i na kilkanaście (do Los Christianos) kosztował 1.25 euro. Ania (trzylatek) za bilet nie płaciła, Klaudia (pięciolatek) już tak - kierowcy dosyć się o ten wiek moich dzieci wypytywali...

W każdym razie taki przystanek to też fajna sprawa...

Poza tym blisko hotelu znajdowała się chyba najfajniejsza plaża w okolicy - Playa del Duque - z drobniutkim, miękkim, wulkanicznym piaskiem (robi fantastyczne syfy na matrycy :wink: ). Z uwagi na dość rozbudowany plan zwiedzania wyspy pasowała nam także opcja wyżywienia HB, jaką oferował hotel. Jak się okazało na miejscu mieliśmy też blisko do kościoła - jest on położony w pobliżu h. Sheraton La Caleta - 10 min. spacerkiem od Hardina. Trochę mnie osłabiło, że nie było żadnego krzyża na zewnątrz , no ale to temat na odrębna dyskusję... Jak będą budowali w okolicy meczet na pewno będzie "wypasiony"... i nikomu to nie będzie przeszkadzć.

Przez pierwsze 4 dni aklimatyzowaliśmy się i poznawali najbliższą okolicę.

Playa de Las Americas to typowy turystyczny "deptak" - hotel przy hotelu, a pomiędzy nimi knajpy z dyskotekami. Plaże w okolicy to w/w Playa del Duque, oraz Playa de Fanabe - piaszczyste, otoczone falochronami. W oceanie przy tych plażach jest zero życia ....

Córeczkom ocean spodobał się, każdej jednak inaczej - Klaudii na początku z rezerwą...

Obrazek

Obrazek


A Anulka to zdecydowanie wodne stworzenie...

Obrazek


Na Teneryfie są bardzo dobre drogi, choć organizacja ruchu w miastach jest dosyć skomplikowana. Pomagają orientować się dobrze oznakowane liczne ronda. Parkingów jest także bardzo dużo, poza sezonem nie ma większego problemu ze znalezieniem miejsca, warto jednak wiedzieć, że nie wolno parkować wzdłuż żółtych linii... a jest ich sporo.

Wyżywienie hotelowe było bardzo przyzwoite - kuchnia ustawiona głownie pod Anglików (jajka na bekonie, frytki, itp.) i Hiszpanów (dużo mlecznych przetworów, warzyw, owoców morza).

W okresie naszego pobytu w La Caleta dużo było pochmurnych dni - podobno taka specyfika tej górzystej wysepki. Słońce zawsze jednak grzało mocno, nawet gdy było głęboko schowane za chmurami - można było się bez filtrów spokojnie opalać. Woda w oceanie była ciepła - ok. 21 st. C.

W piątek uznałem, że pora już zarezerwować samochód - w czasie wywiadu przedwyjazdowego ustaliłem sobie, że dobrą ofertę ma wypożyczalnia Orcar.

W biurze przy Playa de Fanabe miła Pani zaproponowała mi citroena saxo na 7 dni za 110 euro (3 drzwiowy, bez klimy). Przykładowo seat ibiza, czy fiat punto (generalnie ten segment - 5 drzwi z klimą) kosztowałby 160 euro. Tak jak już pisałem wcześniej wybrałem tę cytrynę... koloru białego. Ciekawie wyglądał odbiór auta - dostałem bilet na podziemny parking i kluczyki. Wejście na parking było zaraz przy biurze - zszedłem na drugi poziom i tam zastałem niemal pełne obłożenie... parę ibiz i cordob... a reszta to citroeny saxo... wszystkie auta białe... W pewnym momencie poszukiwań zwątpiłem, czy dam radę znaleźć mój pojazd... :wink:

W następnych częściach relacji spróbuje opowiedzieć trochę o każdej z wycieczek jakie odbyliśmy w czasie korzystania z samochodu. A było ich w zasadzie 6...
Ostatnio edytowano 24.08.2008 16:24 przez Rafał K, łącznie edytowano 4 razy
witki
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1231
Dołączył(a): 27.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) witki » 20.06.2008 15:51

no to czekamy.... :lol:
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 21.06.2008 19:36

La Caleta - Santa Cruz - San Andres - Playa de las Teresitas - El Bailadero - Taganana - Benijo

W poniedziałek, po szczęśliwym odnalezieniu cytryny, wystartowaliśmy w kierunku północno-wschodnim, w stronę Las Montanas de Anaga. W planie mieliśmy krótką wizytę w Santa Cruz oraz przebicie się przez góry do Playa de Benijo .

Krążąc po rondach dojechaliśmy do autopisty i pomknęliśmy w stronę stolicy wyspy, w której chciałem tylko odnaleźć ulicę Emilio Calzadilla, na której funkcjonować miało biuro Parku Narodowego Pico De Teide, wydające pozwolenia na wejście na szczyt wulkanu (potrzebna jest do tego tylko kserokopia paszportu). W Santa Cruz zjechałem z autopisty kierując się na port (puerto). W poszukiwaniu miejsca parkingowego wjechałem w okolice doków i stanąłem w końcu pod jakąś halą produkcyjną. Miasto jak miasto... Taki "bliżniak" wpadł nam w oko...

Obrazek

Na pierwszy wywiad udałem się do pobliskiej kafejki wyposażony w plan miasta z zakreślonym położeniem "Emilia Avenue". Tu dowiedziałem się mniej więcej w jakim kierunku trzeba się przespacerować - autochtoni byli bardzo życzliwi.

Po ok. pół godzinnym spacerze i kilku dodatkowych wywiadach, odnalazłem poszukiwaną uliczkę. Tu zacząłem pytać o lokalizację biura i zaczęły się schody - żaden z przechodniów o nim nie słyszał. Pomyślałem, że może zaczepiam "losowo" samych turystów więc wlazłem do jakiegoś sklepu. Sprzedawczyni, biegła w lengłydżu, w przeciwieństwie do poprzednich rozmówców, ze zrozumieniem pokiwała głową po usłyszeniu mojego pytania i stwierdziła, że o żadnym biurze Parku Narodowego Teide na tej ulicy nigdy nie słyszała. Kurka, myślę sobie, przenieśli, czy co... przecież przewodnik... wywiad w sieci... no nie, musi gdzieś być. Zacząłem więc łazić ulicą wzdłuż i wszerz ... ale dalej nic - żadnego szyldu, wywieszki, jakiejkolwiek informacji. Trochę zrezygnowany zauważyłem na samym początku ulicy (od tej strony od której przylazłem) wypożyczalnie samochodów. Impuls przeskoczył mi pomiędzy nielicznymi aktywnymi neuronami - tu się dowiem... Impuls miał rację - dziewczyna z wypożyczalni skinęła głową na budynek po przeciwnej stronie - lokal na 4 piętrze, windą... Wchodząc do budynku obejrzałem sobie ścianę frontową - wywieszki nie było...

W biurze siedziała jedna pani przy komputerze, zapytała na jaki termin (dzień oraz godziny - np. 11.00 - 13.00) winszuje sobie pozwolenie, obejrzała kserówki paszportów i dała mi bumagę, którą trzeba było samemu wypełnić danymi osobowymi całej rodzinki. Po 10 minutach wyszedłem z biura z papierem w ręku i ... wątpliwościami, czy w wybranym terminie będzie dobra pogoda (światełko). To się chyba nazywa nerwica natręctw...

Moje poszukiwania zaginionego biura zajęły trochę czasu i w stronę gór Anaga wyjechaliśmy ok. 13.00. Stanąłem jeszcze w Santa Cruz na stacji, żeby zatankować troszkę paliwa jądrowego do naszej cytryny. Jakoś tak niespotykanie jak na mnie wykazałem się przy tankowaniu niezwykłą spostrzegawczością - jedziemy na kapciu w tylnym lewym kole... Pytanie od kiedy i czy dętka cała... a może tylko zeszło powietrze? Podpompowuje z agregatu i myślę - trudno, jedziemy, szkoda czasu, czy mamy gwoździa okaże się na najbliższym postoju... wtedy najwyżej zapas (jeżeli jest) założę.

Postój zrobiliśmy na miradorze (punkcie widokowym) nad Tereską (plażą "de las teresitas") . Widoczki fajne...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sama plaża jest sztuczna, piasek przyjechał z Sahary - miękki, nie brudzi...

Obrazek


Nad Tereską piętrzyły się zachęcająco okazałe stoki gór Anaga. Jedziemy więc dalej... Droga mijała powoli, co chwila przystawałem, żeby coś pstryknąć... Starałem się przy tym myśleć... Nie było łatwo.


Obrazek


Obrazek



W głębi gór pogoda zaczynała się łamać... A droga wiła się serpentynami, wgryzając się w piękną górską zieleń, na zakrętach często jeden pas - trzeba trąbić, tylko gdzie jest klakson w cytrynie...

W okolicy Taganany było jeszcze mocne zachmurzenie, ale od strony morza niebo wyglądało nieźle. W tej części wyspy trudno jednak o stabilną pogodę...

Obrazek

Obrazek


Za Tagananą stanęliśmy w jakiejś wiosce na obiad - ogromny gar paeli (ryżu z mięsem z kurczaka i przyprawami) dla 4 osób i michę sałatki połknęliśmy z trudem. Rachunek - 35 ojro - trochę drogo - ale czy na Krupówkach byłoby taniej...

Plaża Benjio była coraz bliżej, ja jakoś tak bez entuzjazmu wstępnie do niej podszedłem - pewnie plaża jak plaża, ale Agata twierdziła, że będzie luks... No i miała rację... jakże by inaczej - jak zwykle.

[img]xxx[/img]

Zeszliśmy na nią z dość stromej góry po schodkach, potem trochę po głazach i hop ... spodziewałem się przykrego ukłucia w pięty - bo było raczej wysoko, a tu... jak na poduszkę z puchu. Piasek wulkaniczny ale wręcz aksamitnie miękki. Pięknie i .... pusto. Jeszcze tylko jedna para w okolicy.



Obrazek

Obrazek



Tu ocean pokazał nam swoją moc, fale dawały czadu - szybciutko wskoczyłem do wody, trochę odpłynąłem od brzegu w stronę tych fal, myśląc sobie - pobujam się trochę... Raz i drugi rzuciło mnie jednak w stronę skałek i dałem luz - jak wiadomo - bo kto buja się i buja, wnet nadzieje się na.... skałę... albo na jeżowca (jak w pierwszy dzień naszej "poślubnej" w Rogoźnicy).

W sumie na plaży tej byliśmy tylko kilka godziny - jednak były to górne rejony, positive vibration...

Obrazek

Jedna dziewczyna próbowała popływać trochę z rurką i maską (tu jednak też zero życia) a potem malowniczo usiadła na skałce.

Obrazek

Trzeba było w końcu wracać. Trochę z Nas zostało na tej plaży... To zdecydowanie Nasze Miejsce na Ziemi.

W drodze powrotnej złapałem jeszcze jeden widoczek z Vega de las Mercedes.

Obrazek

CDN
Ostatnio edytowano 07.12.2009 18:37 przez Rafał K, łącznie edytowano 3 razy
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 21.06.2008 21:20

Rafał - widzę, że nabytek się przydał :wink: bo fotki ZAJE.....STE :lol:
Pozdrav :papa:
Następna strona

Powrót do Hiszpania - España



cron
Costa Adeje 2008
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone