Dzień piąty, środa, 4 sierpnia c.d.
Uff, nasz dzień powoli zbliża się już ku końcowi. Jest jednak na tyle wcześnie, że mimo wciąż nieszczególnej pogody, możemy jeszcze go wykorzystać. Ta zresztą chwilowo się poprawia, czasami zza chmur wygląda nawet słońce. Wracamy przez Gura Humorului i zaraz kawałek dalej wypatrujemy niepozornej dróżki, ledwie widocznej na mapie. Udało się, tuż przed Paltinoasą skręcamy w prawo w wąską asfaltówkę, którą mamy nadzieję dojechać do ostatniego na dziś punktu programu, do monastyru Slatina.
Dróżka jest kręta i wąska, wiedzie przez wioski u podnóża niewysokich gór, tych samych które otaczały Voronet, ale od drugiej strony. W końcu w jednej z wiosek tracę koncepcję na dalszą drogę, coś mi tu nie gra, nie zgadza mi się kierunek w którym powinniśmy się dalej poruszać.... no i tak, po chwili drogowskaz kieruje nas w lewo w niepozorną szutrówkę. Skręcam, lecz zatrzymuję się skonsternowany..... znów mapa wyprowadziła nas trochę w pole
. Ale pomoc sama przychodzi nieomalże natychmiast
, podchodzi do nas starsza kobieta, zatem pytam machając ręką przed siebie "manastirea Slatina?" . Kobieta mówi coś, ale z ruchu głowy i ręki wynika, że tak, to tędy właśnie mamy jechać. No cóż..... nie pierwsza rumuńska szutrówka i nie ostatnia
. Powoli toczymy się przed siebie drogą która jest najwyraźniej świeżo naprawiona, ale i tak niezbyt dobra. Na szczęście to tylko parę kilometrów i dojeżdżamy do innej wsi a w niej do główniejszej drogi. To Slatina
, ale droga
, sam już nie wiem czy lepiej jeździć gruboziarnistym szutrem, czy resztkami asfaltu pozostałymi pomiędzy potężnymi dziurami.....
Monastyr Slatina leży już za wsią, bliżej gór, w szerokiej dolinie sporego potoku. Najpierw mijamy go, nie będąc pewnymi czy to tu, ale widok, który się nam ukazał, utwierdza nas w przekonaniu, że dobrze zrobiliśmy wybierając to miejsce na zakończenie dzisiejszego dnia
zdjęcie z sieci
Monastyr Slatina należy obok Putnej i Dragomirnej do najcenniejszych "niemalowanych" klasztorów Bukowiny. Kompleks cerkwi Przemienienia Pańskiego z zabudowaniami klasztornymi i murami obronnymi został zbudowany w połowie XVI wieku. Obecnie jest to siedziba żeńskiego zgromadzenia zakonnego.
Parkuję na poboczu drogi tuż przed bramą prowadzącą do klasztoru. Na rozległych łąkach na skraju wsi, ciągnących się aż do potoku właśnie rozkłada się wesołe miasteczko
, tak więc autko na pewno będzie bezpieczne. Już samo wejście przez starą, metalową bramkę i spacer ścieżką w świerkowym szpalerze w całkowitej pustce i ciszy sprawia że czujemy się dziwnie nieswojo.
Za pierwszymi płotami zaczynają się pólka i sady uprawiane i doglądane przez mniszki. Również i to sprawia, że atmosfera autentyczności tego miejsca od razu nam się udziela. Bardzo się nam tu podoba, można czuć się żywcem przeniesionym w dawne wieki, gdy zajęcia i styl życia wyglądały zapewne bardzo podobnie. Bardzo podoba mi się to, że ziemia należąca do klasztoru wciąż jest wykorzystywana, że mniszki nie tylko jej nie sprzedały, ale zajmują się nią zapewne częściowo się z niej utrzymując.