Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

BAŁKANY 2007 & 2008 & 2019 & 2020 & 2021 & 2022 ...

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Anka_123
Autostopowicz
Posty: 2
Dołączył(a): 05.02.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Anka_123 » 12.02.2009 20:08

MAPO, PAPO, jacky6
dzięki za słowa zachęty, której trochę jednak trzeba. Co do Rumunii to faktycznie taki sam stereotyp jak Bałkany a z opowiadań znajomych wiemy że jest to kraj wspaniałych gościnnych aż do przesady ludzi, którzy nie mając nic dzielą się wszystkim. Jest to zresztą cel naszej następnej wyprawy:)
Pozdrawiam i wracam do lektury :D
jacky6
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 893
Dołączył(a): 14.12.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jacky6 » 12.02.2009 20:27

MAPA napisał(a):jacky,
PAP ma ode mnie stałą przepustkę na wyjscia/wyjazdy solo, ale -widzisz- nie chce z nich korzystać ... :) , mimo, że uważam, iż raz na jakiś czas powinien "odpocząć" od nas ... :) :wink: :wink:



ja jeno sobie ździebko zażartowalem...
choć w każdy żarcie jest ...
tym nie mniej stwierdzam nie bez pokrycia, że przeżywanie podróży, oglądanie krajobrazów - w wersji solo - to tylko 50% odczuć...
podróżnika trudno utrzymać "pod stołem", ale też jego samotność na trasie smutną jest...
z pewnymi wyjątkami - wędrówki po górach i zaliczanie szlaku camino...
dlatego rozumiem Was ale czy wypad do Magyarlandu - gdzie tyle ciepełka latem - nie jest możebnym ?
widywałem tam takie maciupkie maleństwa na termach...
tydzionek da Wam wymagany relaks po całym roku "zasuwania"...

chyba, że macie dziadków/babcie skorych do zastępstw ?

:lol: :lol:
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1349
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 13.02.2009 23:33

jacky6 napisał(a): ... ale czy wypad do Magyarlandu - gdzie tyle ciepełka latem - nie jest możebnym ?
widywałem tam takie maciupkie maleństwa na termach...
tydzionek da Wam wymagany relaks po całym roku "zasuwania"...

chyba, że macie dziadków/babcie skorych do zastępstw ?
:lol: :lol:


jacky,

U nas Dziadkowie to już dość dawno temu wybrali wolność od Babć :wink: i przenieśli się do św. Piotra albo w przeciwnym kierunku i podszczypują zapewne aniołki albo diabełki :wink:, zaś Babcie mimo szczerych chęci to do opieki nad wnukami nadają się względnie, więc trzeba je mocno dawkować, co by Lenki i Jasia nie rozpaskudzić zbytnio :wink: :lol: :lol:, zatem zastępstwa nie wchodzą w grę :roll: ...

Termy to troszku nie nasza bajka, ale inne 'małe formy wyjazdowe' to a i owszem :D ... zresztą możesz o nich sobie poczytać tu: forum/viewtopic.php?t=19123&start=0 ... tyle, że my w tym roku zabraliśmy się za cięcie kosztów bardziej niż rząd Tuska :wink: :lol: :lol:, więc pomijając kwestie logistyczne na przeszkodzie będzie stał budżet :roll: :( ...

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1349
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 14.02.2009 01:58

Dzień 17

15/09/2008 poniedziałek

odległość: 0 km

trasa: Nessebar


Obrazek


Jedno spojrzenie za okno i widać, że 'w pogodzie' bez zmian :cry:. Nie śpieszymy się więc nadto, leniwie rozpoczynając dzień. Śniadanie to również powtórka z dnia wczorajszego, ale ta jest miła i zdecydowanie rozjaśnia szarość godzin przedpołudniowych. Plan, choć też zawierał pobyt na plaży (a jak, jak wakacje nad morzem to plaża być musi :wink: :lol:), to przewidywał także spacer wzdłuż morza z Nessebaru do Słonecznego Brzegu. Z plażowania, rzecz jasna, nici :x. Ale w kwestii spaceru, w obliczu tego, że jutro jedziemy dalej na północ, stajemy przed dylematem, że albo dziś albo wcale :?. Chmury wciąż zakrywają szczelnie niebo, ale nasz wrodzony optymizm daje o sobie znać i budzi w nas wiarę, że padać z nich nie będzie. Mając to na uwadze, wizja spaceru wydaje się być wykonalna i ciekawa. Przywdziewamy cieplejszą odzież, pakujemy sprzęt wraz z pochrupankami oraz napojami dla wszystkich, i ruszamy w drogę :D ...

Na rozgrzewkę robimy rundkę po portowym falochronie i spoglądamy na pracę rybaków majsterkujących przy swoich maszynach. Najciekawsza obserwacja to taka, że niektóre łodzie rybackie są wyposażone w dodatkowy osprzęt w postaci przymocowanych ławek oraz stosownego zadaszenia. Najwyraźniej w sezonie spełniają rolę łódek rekreacyjnych, przewożących odpłatnie turystów. Niejasne tylko jest, czy po sezonie wracają one do pierwotnego zastosowania czy też klasyczne rybołówstwo jest tu w Nessebarze lekko passe :roll:. Kawałek dalej znajduje się pomost, z którego kursują promy pływające na trasie Nessebar - Słoneczny Brzeg. Przy dzisiejszym wzburzonym morzu ruchu brak, ale w dniu naszego przyjazdu, kiedy pogoda była jeszcze odpowiednia, jak z serca pompującego krew, co chwilę wylewał się stąd na nabrzeże strumień turystów przybywających do Nessebaru.

Obrazek
łódki w porcie

Obrazek
widok na Słoneczny Brzeg i Sv Vlas


Nasypem przechodzimy na stały ląd mijając wiatrak, obok którego, a jakże :lol:, musimy się na chwilę zatrzymać. U jego zwieńczenia zaczyna się szeroki betonowy deptak ciągnący się półksiężycem wzdłuż wybrzeża w stronę Słonecznego Brzegu. Jego głównym atutem jest sceneria zmieniająca się dynamicznie wraz z każdym pokonywanym metrem oraz ... betonowy murek ciągnący się po jego prawej stronie. W naszym wypadku znajduje on dwojakie zastosowanie. Z jednej strony służy jako idealny tor, po którym Jaś jedzie swoim małym samochodem. Z drugiej, stanowi wygodne miejsce, aby na nim przysiąść i chwilę odsapnąć od trudów marszu przy silnym wietrze. A ten jest tęgi jak się patrzy. Woda uderzająca o brzeg z dużą siłą, rozpryskuje się wysoko w powietrzu, a podmuchy powietrza przenoszą ją daleko w głąb deptaku. Spoglądając z profilu na szeroką plażę ciągnącą się wzdłuż całego nabrzeża Słonecznego Brzegu można odnieść wrażenie, że dno morskie opada tu bardzo powoli i na dużej przestrzeni. To kolejny raz, kiedy żal przeszywa serce, że nie dane nam było tym razem spędzić, choć paru chwil, tu na plaży. Kolejny, ale niestety nie ostatni :cry: ...

Obrazek
wiatrak

Obrazek
ich troje, po raz pierwszy

Obrazek
ich troje, po raz drugi

Obrazek
brzeg wygląda na dość płytki


Niestety deptak odbija ponownie w stronę miasta, a brzegiem morza, po piachu z wózkiem, nie bardzo mamy ochotę się wyrywać. Zmierzamy więc 'w głębi lądu' wzdłuż ulicy, którą w dniu przyjazdu wjeżdżaliśmy do miasta, aby po paru chwilach dotrzeć do dużego skrzyżowania wyznaczającego plus/minus granicę administracyjną Nessebaru. Co ciekawe, wbrew moim oczekiwaniom, obok tego skrzyżowania swoją pętlę mają również wspominane już wagoniki dowożące turystów do starej części miasta. Naiwnie zakładałem, że ich trasa wiedzie aż do Słonecznego Brzegu. Jak się wkrótce okaże, rzeczone dwa miasta, acz wizualnie zlepione w jedno, formalnie dbają o swoją odrębność, skutkiem czego mają swoje własne trasy kolejek, nijak ze sobą nie zintegrowane 8O. Dla nas nie stanowi to większego problemu, gdyż na skrzyżowaniu odbijamy w prawo i idąc ku północy wkraczamy na terytoria Słonecznego Brzegu :). Jako pierwszy wita nas po lewo bardzo współcześnie wyglądający szpital. Zaskoczenie, nie ukrywam, jest pozytywne, acz logicznie rzecz ujmując tego typu placówka w takiej turystycznej 'fabryce' wydaje się być po wszechmiar potrzebna. Rodzi się ino pytanie czy jest to obiekt, z przeproszeniem :wink:, publiczny czy może prywatny :roll: ...

Obrazek
szpital


Przy pierwszej nadarzającej się sposobności odbijamy w prawo od głównej ulicy i staramy się, utrzymując generalnie północny kierunek naszego marszu, kroczyć bocznymi ciągami komunikacyjnymi. Wbrew pozorom nie jest to takie proste gdyż układ ulic nie posiada żadnego 'klucza', a brak szczegółowej mapy to dodatkowo komplikuje. Tak czy owak, przechodzimy obok całej masy rozmaitych obiektów hotelowych. Część z nich ma wyraźny rodowód socjalistyczny, inne powstały już za kapitalizmu. Z pojedynczymi wyjątkami, jest generalnie czysto i schludnie. Z racji 'przemysłowego' charakteru wszystkich hoteli trudno tu mówić o kameralnej atmosferze, acz za sprawą schyłku sezonu jest raczej cicho i spokojnie, a czasem wręcz sennie. W tej części miasta nie widać praktycznie powstających nowych budowli, a to zapewne z jednego podstawowego powodu, że nie ma ich już gdzie budować. Kiedy na krótkim odcinku zmuszeni jesteśmy powrócić do głównej ulicy biegnącej w linii północ - południe dostrzegamy, że po jej zachodniej stronie przyrost tkanki hotelowej cały czas trwa. Dowodem na to, że znaczna część tutejszej klienteli to mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa, mogą być liczne przybytki gastronomiczne stylizowane na brytyjskie puby, oferujące wszystko co wyspiarskie, od jedzenia przez wystój po pokazywane w telewizji mecze piłki nożnej. Im bliżej ścisłego centrum, tym pieszy ruch uliczny nasila się, ilość wszelakiej komercji wzrasta, a wkoło słychać prawie wyłącznie angielski i języki skandynawskie ...

Obrazek
'fabryczne' :wink: balkony

Obrazek
brytyjski pub

Obrazek

Obrazek

Obrazek
resztki starego

Obrazek
polskie akcenty :)

Obrazek
cztery gwiazdki w starym ...

Obrazek
... i nowym formacie :roll:

Obrazek
wieżowiec dobrze widoczny z naszych nessebarskich okien :)

Obrazek
frontem do klienta ...


Po trzech godzinach powolnego marszu urozmaicanego okresowym gubieniem właściwego kierunku, o prawie punkt 15:00 docieramy do wyznaczonego wcześniej celu, którym jest znana nam z pobytu w 2006 roku restauracja, zlokalizowana tuż przy samej plaży, na końcu (lub początku, zależy jak na to spojrzeć :lol:) głównego deptaku w Słonecznym Brzegu. Zmęczeni spacerem, wychłodzeni wiatrem, oraz dostatecznie głodni zajmujemy miejsce przy stoliku wystawionym na drewniany taras, dziś jednak szczelnie osłonięty foliowymi osłonami. Nikt się nie garnie do wyjścia na targaną wiatrem plażę, toteż oczekując na podanie zamówionego jedzenia wypuszczam się tam ino sam we własnej osobie. Widok szerokiej plaży pokrytej jaśniutkim piaskiem to kolejny kolec wbijany w me serce. Dwa lata temu, zaglądając tu tylko na kilka wieczornych chwil, obiecaliśmy sobie, że kiedyś tu wrócimy, aby sobie tu poplażować. No i wróciliśmy. Ale cholerna pogoda musiała się akurat popsuć :evil: :!: Może przy tych chmurach jest i bardziej tajemniczo, ale co z tego skoro ziąb jak nad Bałtykiem, a wieje tak, że mało głowy nie urwie 8O. Z małego mini mola spoglądam na okolicę, konstatując zarazem, że to właśnie tu przybijają promy kursujące do i z Nessebaru. Przy ładnej pogodzie moglibyśmy sobie skrócić powrót do hotelu, fundując jednocześnie namiastkę morskiej przygody, a tak ... mogę sobie jedynie popatrzeć na tablicę informacyjną :evil: :cry: ...

Obrazek
jaśniutki piach

Obrazek
plaża w prawo ...

Obrazek
... i w lewo

Obrazek
widok na Sv Vlas ...

Obrazek
... i Nessebar

Obrazek
tablica ...

Obrazek
... i przystań, do której cumują promy

Obrazek
plaża skąpana w pianie

Obrazek
Sea Star, czyli nasza dzisiejsza jadłodajnia :)


Po godzinnej przerwie i smacznym acz skromnym obiedzie kosztującym nas około 40 PLN, rozpoczynamy nasz marsz powrotny. Małżonka lekko marudzi, że jest zmęczona, Lenka szybko idzie jej w sukurs, ale wzmianka o tym, że ze skrzyżowania do centrum Nessebaru pojedziemy wagonikiem, dostatecznie je motywuje do podjęcia teraz pieszego wysiłku :D. Aby już nie błądzić, ale też aby zobaczyć inny kawałek miasta, idziemy teraz trochę inną trasą. Główny deptak pokonujemy wzdłuż całej jego długości, aby po osiągnięciu głównej ulicy 'północ - południe' udać się jej śladem w lewo aż do rzeczonego skrzyżowania na granicy dwóch miast. Gdyby zabrać palmy ustawione w dużych donicach, to w warstwie stylistyki i ogólnego klimatu deptak można by spokojnie porównać do dolnego odcinka sopockiego Monciaka z okolic molo. Jest trochę kiczowato, ale schludnie i kolorowo. Daleko tu do poczucia obcowania z historią, ale też nie taka jest funkcja przewodnia tego nadmorskiego kurortu, ewidentnie profilowanego na zapewnianie szeroko rozumianej rozrywki. Gdy przechodzimy obok dwóch budynków mieszczących na parterach sklepy, a na piętrach dyskotekę i bodajże bar, pomyślane jako lokale 'na świeżym powietrzu', wraca wspomnienie z 2006 roku. Z racji wczesnej pory dziś jest tu jeszcze cicho, ale wtedy w godzinach wieczornych rozbrzmiewała tu muzyka, którą umownie nazywam transową, acz chyba takie pojęcie istnieje i w powszechnej nomenklaturze. Ważne, że wtedy przechodząc tędy z 3 letnią Lenką z dużym zdziwieniem spostrzegliśmy, że ... nasza małolata adekwatnie podryguje do słyszanej muzyki 8O ...

Obrazek
główny deptak Słonecznego Brzegu

Obrazek
'Lenkowa' dyskoteka

Obrazek
palmy w wielgaśnych doniczkach


W oczy rzuca się duża ilość kantorów i stosowane w nich 'kreatywne' praktyki. Dla przeciętnego Polaka pojęcie wymiany walut i dwóch różnych kursów właściwych dla zakupu i sprzedaży jest chyba czymś dość oczywistym, ale już dla takiego Brytyjczyka najwyraźniej nie :roll:. Dowody na to można znaleźć przeglądając anglojęzyczne fora, na których podwładni Elżbiety II żalą się na fortel, jakiemu ulegli wymieniając walutę w Bułgarii. Inna rzecz, i to też trzeba sobie powiedzieć otwarcie i wprost, problemu by nie było gdyby wszyscy osobnicy trudniący się w BG wymianą postępowali zawsze uczciwie i etycznie. Jeszcze inna kwestia to taka, że nad całością zjawiska powinno zapanować lokalne prawodawstwo i jego egzekucja. A że z jednym i z drugim jest ewidentnie 'cosik nie tegos', to można rzec, że często oszustwo kwitnie w majestacie prawa :(. Mówiąc konkretnie, chodzi o to, że kantory podają na swoich tablicach przeważnie tylko jedną cenę, w domyśle zakupu waluty, tak też ją opisując. Wtedy jest OK. Wykorzystując ten fakt, nieuczciwy kantor wywiesza też tylko jeden kursy, tyle że sprzedaży obcych walut, a to już całkiem co innego, bo w rzeczywistości podaje po ile przysłowiowy Kowalski musiałby zapłacić w BGN za zakup jednego EUR, USD, czy GBP. Jak wiadomo, kantor zarabia na tym, że skupuje waluty obce taniej, a sprzedaje drożej. Tego jednak potencjalna ofiara nie wie albo nie zwraca należytej uwagi na opis znajdujący się na tablicy i naiwnie przyjmuje, że skoro napisane jest X to tyle zawsze dostanie za swoją obcą walutę :roll:. Przy takim założeniu, w morzu tablic szuka tej, na której kwota w BGN jest najwyższa 8). Kiedy taką znajdzie, w poczuciu ubijania super transakcji, bez zbędnego namysłu wręcza kasjerowi większą kwotę w GBP, a w zamian dostaje BGNy, ... tyle że znacznie mniej, niż się spodziewała. Kiedy próbuje protestować, przez szybkę ma pokazywane, że aktualny kurs kupna GBP jest złodziejsko niski, a to że się o niego wcześniej nie dopytała, tylko 'oszacowała' go na bazie kursu sprzedaży to już jej wina i zmartwienie :roll:. Żeby nie być gołosłownym, w dwóch miejscach 'dla jaj' pozoruję chęć wymiany EUR, ale uśmiech kasjera znika, a pojawiał się u mnie, kiedy zaczynam dopytywać się o kurs kupna :lol: ... Jeżeli do tego dodamy możliwe przekręty z naliczaniem prowizji, to z wymianą walut w BG trzeba zwyczajnie uważać i wyszukiwać uczciwe kantory ... acz ja i tak sugerowałbym wyjmowanie lokalnej waluty 'ze ściany' 8) ...

Obrazek
a Ty, gdzie być wymienił(a) walutę :?: :?


Idąc główną ulicą obserwujemy otaczającą nas rzeczywistość, dochodząc do jednoznacznego wniosku, że takie 'fabryki' to nie nasza bajka. Wszelakich 'dziwów' nie trzeba specjalnie wypatrywać, bo same pchają się przed oczy. To poprawo widać szkielet większego nieskończonego budynku, na parterze którego działa market zarabiający zapewne na wykończenie reszty :roll:. Fajnie będzie jak komuś na głowę spadnie jakaś cegła :?. Kawałek dalej krajobraz zdobią inne zaniechane budowy. Jeszcze dalej, zapatrzeni w dal o mały włos nie wjeżdżamy wózkiem w kuriozalne coś, co wygląda jak duży innowacyjny 'śmieciołap' :wink: służący do przechwytywania śmieci roznoszonych przez wiatr. To znów stoi nowy dom w 'awangardowo' i 'ekologicznie' zagospodarowanym otoczeniu. W wielu miejscach mijamy biura pośrednictwa w obrocie nieruchomościami, a jedno jest nawet w całości oznakowane w języku ojczystym. Zadając sobie pytanie po ile coś można tu kupić, niczym znak z niebios przed oczy nasuwa się nam reklama, że po 640 EUR za m2, co przy obecnym kursie EUR i krajowych cenach nieruchomości może wzbudzać zainteresowanie. A stojąca na rogu jednej z ulic spora grupka niewiast, okazuje się nie być formacją wycieczkową, tylko zbiórką pań sprzątających, czekających po pracy na autobus, który je rozwiezie po okolicznych wioskach i miasteczkach do ich miejsc zamieszkania ...

Obrazek
sklep na dole, szkielet na górze

Obrazek
niech się mury pną do góry

Obrazek
nowatorskie podejście do gromadzenia śmieci :wink:

Obrazek
dom i 'ekologiczne' otoczenie :wink:

Obrazek
cena za metr

Obrazek
autobus tych co dbają o czystość


Przy skrzyżowaniu zgodnie z planem pakujemy się do jednego z wagoników, uiszczając wpierw opłatę o równowartości 14 PLN za całą naszą gromadkę. Radość młodzieży narasta, ale osiąga swe apogeum w momencie, kiedy kolejka rusza. Śmiechom i okrzykom radości nie ma końca, a ich intensywność zdumiewa chyba nawet pana biletowego, bo spogląda na nas dziwnie, zastanawiając się prawdopodobnie skąd te dzikusy przyjechały :lol: :lol:. Początkowo jadąc wzdłuż ulicy, docieramy do betonowego bulwaru i resztę trasy pokonujemy już z widokami ... i silnym wiatrem dującym znad wody. Pogoda nam nie dopisała, ale ważne, że choć nie padało. Kiedy wysiadamy z kolejki, dochodzi 18:00, co oznacza, że powrót zajął nam niespełna dwie godziny. Ostatnie metry do pokoju człapiemy dotlenieni na maksa, zmęczeni, ale pewni tego, że warto będzie tu kiedyś powrócić, ... aby podelektować się pięknem Nessebaru, nacieszyć urokiem Słonecznych plaż, oraz przekonać, czy te wszystkie budowy zostały wreszcie dokończone i wykończone jak trzeba :D ...

Obrazek
w obiecanym wagoniku

Obrazek
radość ...

Obrazek
... i uśmiech

Obrazek
wzdłuż ulicy ...

Obrazek
... i wzdłuż morza

Obrazek
widok przy baszcie

Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU :D ...

C.D.N.
Ostatnio edytowano 09.04.2009 00:27 przez PAP, łącznie edytowano 1 raz
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 14.02.2009 08:11

Witam :D

Wiecie co, PAPo i MAPo, fajnie że pojechaliście do tej BG nad morze, teraz już wszystko (no może prawie) wiem, np to, gdzie NIE wybierać się na wakacje :lol: W CRO musiałem to sprawdzić na własnej skórze, w tym przypadku zupełnie wystarczą mi Wasze zdjęcia.

No i wiem już co miałeś na myśli pisząc na początku naszej relacji z CRO, że powinniśmy byli jechać w pierwszej połowie września :lol: Ten sam niż, który uniemożliwił nam zdobycie Dinary, skutecznie "ochłodził" wasz pobyt w Neseberze.

A propos kantorów; tę akurat problematykę BG przyswoiłem sobie z "innego" :wink: forum. Ty sugerujesz bankomat, a my wybraliśmy w celu nabycia BGN po prostu bank, zupełnie zatem nie rozumiem tych mieszkańców UK których wspominasz, że dali się "naciąć", czy to tak trudno wejść do banku? . No ale może oni nie mają wieloletnich doświadczeń właściwych naszym krajom bloku wschodniego, że zawsze i wszędzie należy być ostrożnym i czujnym bo ktoś będzie chciał cię wykorzystać i/lub oszukać :?: :roll:
Zresztą, problem kantorów nie tyczy wyłącznie BG, pamiętam że identyczna sytuacja była w Estonii :lol:

Pozdrawiam
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1349
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 14.02.2009 23:40

zawodowiec napisał(a): Ciekawe czy zahaczycie o Warnę... może niedokładnie czytałem jak coś wspominaliście ale nie przypominam sobie żeby coś o tym było.


zawodowcu,

Nie przypominasz sobie, bo jeszcze nie było :lol: ... ale już wkrótce będzie :D :D ...

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1349
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 14.02.2009 23:52

kulka53 napisał(a): Ty sugerujesz bankomat, a my wybraliśmy w celu nabycia BGN po prostu bank, zupełnie zatem nie rozumiem tych mieszkańców UK których wspominasz, że dali się "naciąć", czy to tak trudno wejść do banku? . No ale może oni nie mają wieloletnich doświadczeń właściwych naszym krajom bloku wschodniego, że zawsze i wszędzie należy być ostrożnym i czujnym bo ktoś będzie chciał cię wykorzystać i/lub oszukać :?: :roll:


kulka,

Jak znam zachodnie nacje, to w/w problem jest wynikiem trzech cech: naiwności, chciwości, lenistwa :roll: ... można by o tym całą rozprawę napisać, ale ani to wątek na to, ani to ciekawe :lol: ... inna sprawa, że ja banków w tych bułgarskich kurortach (Sozopol, Nessebar, Słoneczny Brzeg, Złote Piaski) w częsciach miast głównie odwiedzanych przez turystów to raczej nie widziałem, ale może mało uważnie patrzyłem ... jeżeli już banki były, to raczej w dzielnicach mniej turystycznych (np. Nessebar) lub w dużych miastach (Burgas, Varna), stąd taki turysta bez samochodu faktycznie ma do niech dostęp lekko utrudniony :? ...

Pozdrawiam,

PAP
jacky6
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 893
Dołączył(a): 14.12.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jacky6 » 15.02.2009 22:34

PAP napisał(a): inna sprawa, że ja banków w tych bułgarskich kurortach (Sozopol, Nessebar, Słoneczny Brzeg, Złote Piaski) w częsciach miast głównie odwiedzanych przez turystów to raczej nie widziałem, ale może mało uważnie patrzyłem ... jeżeli już banki były, to raczej w dzielnicach mniej turystycznych (np. Nessebar) lub w dużych miastach (Burgas, Varna), stąd taki turysta bez samochodu faktycznie ma do niech dostęp lekko utrudniony :? ...
PAP


i tak jest - bankomaty instalowane są częstokroć tylko na sezon, po nim zabijane są dechami, jako, że liczebność mieszkańców spada w proporcji do ca 8 - 10 %, tak samo sezonowe "filie" banków lokowane są przypadkowo, bo nie każde locum spełnia określone warunki "bezpieczeństwa"...
także w niektórych sklepach zauważyłem krok wstecz, rok wcześniej w nowo otwartych "super marketach" płaciłem już plastykiem, po upływie 11 miesięcy metoda płatności only gotówka...
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1349
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 23.02.2009 22:51

Dzień 18

16/09/2008 wtorek

odległość: 140 km

trasa: Nessebar - Varna - Złote Piaski


Obrazek

Podobnie jak trzy dni temu, plan dnia pomyślany jest tak, aby przenieść naszą bazę do kolejnego miejsca bez szczególnej mobilizacji z naszej strony. Pojęcie 'szczególnej' nie oznacza w tym kontekście 'żadnej', a chodzi z grubsza o to, aby rano nie trzeba było wcześnie zrywać się ze snu i aby noszenie klamotów nie musiało przypominać wojskowej operacji desantowej. W praktyce już ranne pakowanie unaocznia, że nie będzie aż tak sielankowo, zwłaszcza za sprawą sporej odległości 'w pionie', jaką będę musiał pokonać wiele razy w drodze 'do' i 'z' samochodu. Jednak jak pokaże czas, w porównaniu z tym, co czekać nas będzie w nowej bazie wieczorem, ranne noszenie stanowić będzie i tak jedynie niewinną rozgrzewkę :lol: ...

Jak na ironię, pogoda za oknem zdaje się być deczko lepsza. Co prawda nie można wciąż mówić o upale, ale przynajmniej słońce delikatnie prześwituje przez chmury, a i wiatr jakby mniej się natęża. Plan to jednak rzecz święta i trzeba się go konsekwentnie trzymać. Pokornie więc udajemy się na ostatnie śniadanie, a po nim podejmujemy czynności logistyczne. Zgodnie z tradycją pokój definitywnie opuszczamy punkt 12:00, uwieczniając jego wygląd dla potomności, żegnając się z właścicielem, i obiecując sobie, że kiedyś tu wrócimy, do Nessebaru jako miasta i do hotelu Stankoff jako najfajniejszego noclegu w BG :D ...

Obrazek
poranna Lenka i Jaś

Obrazek
ostatni widok z okna

Obrazek
część dzienna

Obrazek
część kuchenna

Obrazek
łazienka

Obrazek
sypialnia

Obrazek
korytarz


W nowej części Nessebaru odszukujemy bankomat, z którego wyjmujemy kolejną zabudżetowaną porcję BGNów, i mijając po raz ostatni Słoneczny Brzeg, udajemy się na północ. Zaraz za rogatkami miasta droga zaczyna piąć się do góry, aby przez najbliższe kilometry raczyć nas całą masą podjazdów i zjazdów przeplatanych ostrzejszymi i łagodniejszymi zakrętami. Mimo, że jechaliśmy nią już w 2006 roku, to teraz odbieramy ją w sposób dziewiczy, wszak wtedy przemieszczaliśmy się tędy w odwrotnym kierunku i po zmroku, a to zapewniało odmienne wrażenia. Dwa wspomnienia, jakie do dziś posiadam z tamtego przejazdu, to skojarzenie owej drogi z wagonikową górską kolejką z wesołego miasteczka, wijącą się nadmiernie ku uciesze jadących nią pasażerów, oraz 'miękki' pedał hamulca, jaki poczułem pod nogą na zjeździe do Słonecznego Brzegu, będący skutkiem nadmiernego hamowania na poprzedzających kilometrach. Mając to w pamięci, odcinek staram się pokonywać mniej dynamicznie :), co jest o tyle prostsze, że dziś Małżonka czuwa, a wtedy spała :wink: :lol:, oraz wypatruję widoków kryjących się za kolejnymi wywijasami drogi. O ile pierwsza część założenia daje się wykonać w 100%, o tyle wypatrzone widoki, a w zasadzie ich brak, troszkę rozczarowują. Nie jest brzydko, wszak każda kręta droga już sama w sobie ma swój własny wdzięk, ale żeby było co wspominać i uwieczniać na zdjęciach, to już nie bardzo :(. Chlubnym wyjątkiem może być północny widok z oddali na Obzor, ale jak na tak długi odcinek to trochę mało ...

Obrazek
widok z północy na Obzor


Kawałek za rzeczonym miejscem widokowym droga ponownie wbija się w głąb lądu i tak już trzyma do samej Varny, co ostatecznie przekreśla nasze nadzieje na morskie widoki. Niejako w zamian, na krótkim odcinku pojawiają się rozległe pola winogron, a pośród nich przydrożny stragan oferujący efekty pracy lokalnych hodowców. Widok skrzynek pełnych owoców wzmaga łaknienie i skłania do nabycia większego zapasu winogron, a wieczorna degustacja potwierdza, że słodkością i smakiem przewyższają to, co można nabyć w naszych rodzimych stronach :roll:. Im bliżej Varny tym droga bardziej się poszerza, aby w końcowym etapie przybrać formę dwupasmową. Młodzież pełna energii i humoru wymyśla sobie nową zabawę polegającą na przeciąganiu tetrowej pieluchy. Zwyczajowo służąca jako Jasiowa przytulanka do snu, w tym wypadku pielucha spełnia rolę liny przewleczonej przez zagłówek fotela Małżonki, ciągniętej z każdej ze stron przez kogo innego. Mimo różnicy wieku, ale za sprawą zbliżonej masy ciała, rywalizacja ma bardzo wyrównany przebieg, skutkiem czego śmiechom i piskom przez dłuższy czas nie ma końca :lol:. Varna wita nas wiaduktem i widokiem na rozległe osiedla oraz portowe dźwigi, dzięki czemu z tej perspektywy po trosze przypomina Gdynię, a po trosze Szczecin.

Obrazek
droga przez jedno z maleńkich miasteczek

Obrazek
skrzynki ...

Obrazek
... winogron ...

Obrazek
... na straganie stały :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek
zabawa z pieluchą

Obrazek
Varna welcome to

Obrazek
bloki


Zgodnie z planem przemykamy przez południową część miasta, wizualnie lokalizując jedynie miejsca, które będziemy chcieli odwiedzić podczas zwiedzania przewidzianego na jeden z najbliższych dni. W parku nadmorskim odnajdujemy delfinarium, do którego mamy zamiar udać się już dziś, ale że nie posiadamy aktualnych danych dotyczących ramówki pokazów, z tym większym napięciem zaczynamy zbierać dane na ten temat :roll:. Zważywszy, że mamy wtorek i godzinę 14:40, pierwszy napotkany znak daje nadzieję, że załapiemy się na ostatni pokaz o godzinie 15:30. Załapiemy się, o ile wszystkie bilety nie są już wyprzedane :?. Żwawym krokiem udaję się do kasy, aby po chwili powrócić z niej uboższy o 73 BGNy, ale bogatszy o cztery karty magnetyczne uprawniające do wstępu na trybuny :D. Parkujemy samochód w widocznym miejscu i pozostały czas wykorzystujmy na spacer wokół budynku delfinarium. Mimo, że obiekt jest dość wiekowy i datę jego powstania można prawdopodobnie określić jako 'wczesny Gierek', to jednak sprawia całkiem pozytywne wrażenie. Od przodu znajduje się główne wejście, zaś od tyłu mała kawiarnia z tarasem oraz przeszkloną ścianą, za którą widać głównych mieszkańców tego kompleksu. Kiedy Lenka z Jasiem odkrywają jej istnienie, 'przyklejają się' do niej i z rozdziawionymi buziami wypatrują przepływające delfiny, podczas gdy zgłodniała Małżonka syci pierwszy głód spożywając tiramisu ...

Obrazek
delfinarium

Obrazek
godziny pokazów

Obrazek
cennik

Obrazek
Lenka i Jaś 'przyklejeni' do szyby


Ponieważ miejsca nie są numerowane, ustawiamy się przed bramką wejściową z należytym wyprzedzeniem, aby na trybuny dotrzeć jako jedni z pierwszych i mieć większe pole wyboru. Gdy okazuje się, że basen ma kształt litery U, decydujemy się zasiąść w okolicach jej dolnego 'brzuszka', aby znajdować się na wprost od głównej sceny. Wbrew moim obawom, na pokazie nie ma kompletu widzów, acz w sposób dość oczywisty sporą większość stanowią grupy zorganizowane przybyłe tu w ramach jednodniowych wycieczek z pobliskich miejscowości nadmorskich. Narodowościowo dominują Brytyjczycy, ale i język ojczysty da radę wychwycić. Pokaz rozpoczyna się dość punktualnie. Oprócz trójki występujących delfinów widzowie mają dane widzieć również dwójkę prowadzących. O ile młody trener, raz, że przystojny, i dwa, sprawnie i skutecznie nakłania delfiny do wykonywania kolejnych sztuczek, o tyle mniej młoda pani animatorka, nie dość, że wątpliwej urody, to jeszcze, a może najważniejsze, absolutnie pozbawiona jest predyspozycji do władania językami obcymi 8O. W kontekście tego, że wykonywana przez nią konferansjerka, przynajmniej w założeniu, przebiega plus/minus równolegle po bułgarsku, angielsku, i niemiecku, ów mankament językowy skutkuje tym, że jej wysiłki raczej psują efekt końcowy niż dodają mu wartości :(. Pokaz trwa około 40 minut i ogólnie jest bardzo poprawny, acz nie wybitny. I choć w samej swej naturze może budzić szersze wątpliwości, co do celowości czy słuszności angażowania doń delfinów trzymanych w niewoli, to jednak z perspektywy Lenki i Jasia stanowi bezapelacyjnie jedno z czołowych doznań na trasie całej naszej tegorocznej wycieczki :D. Osoby zainteresowane zapraszam do obejrzenia krótkiego klipu video, jaki udało mi się sklecić z materiału nagranego podczas pokazu i udźwiękowionego jednym z utworów WanMan'a, o którym będzie można dowiedzieć się więcej w swoim czasie w 'muzycznej szafie PAPy' :). Tych, co mają szybsze łącze internetowe zachęcam do kliknięcia na 'oglądaj w wysokiej rozdzielczości' dla uzyskania lepszej jakości obrazu 8) ...

Obrazek
basen ...

Obrazek
... i trybuna

Obrazek
hop do góry ...

Obrazek
... jak kangury

Obrazek
leworęczny delfin :wink:

Obrazek
sztuczki z piłką ...

Obrazek
... i kołem

Obrazek
jak one śpiewają :wink:

Obrazek
poprzeczka idzie ...

Obrazek
... w górę

Obrazek
w powietrzu ...

Obrazek
... i na lądzie

Obrazek
radość ...

Obrazek
... i skupienie


Przed opuszczeniem budynku odwiedzamy stoisko z delfinimi pamiątkami zlokalizowane na parterze, gdzie po krótkiej debacie rodzinnej nasz wspólny wybór pada na piłkę, która przez dłuższy czas będzie nam przypominała miłe chwile tu spędzone. Kiedy niemal zostajemy wypchnięci na zewnątrz przez personel ekspresowo zamykający podwoje delfinarium i odnajdujemy się na opustoszałym dziedzińcu, przychodzi refleksja, że warto by było coś zjeść :lol:. Pamiętając, że w pobliżu delfinarium widzieliśmy sympatycznie wyglądającą restaurację, udajemy się w jej stronę. Pora już nie obiadowa i jeszcze nie kolacyjna, jest więc zupełnie pusto i cicho. Zajmujemy miejsca i ... podobnie jak w Ahtopolu, dość długo czekamy na to, aby nas zauważono :o. Kiedy zaś składamy zamówienie, uśmiech znika z twarzy kelnerki, kiedy ta orientuje się, że kulinarnego szaleństwa w naszym wykonaniu nie będzie. Widać bidula martwi się, że jej napiwek nie osiągnie przesadnych rozmiarów, i chyba dlatego w dalszej części biesiady raczy nas poziomem obsługi a la bar mleczny. To dodatkowo utwierdza nas w przekonaniu, że trzeba jej pomóc i pozbawić zmartwienia ... przeznaczając jej napiwek na nasz fundusz lodowy :lol: ... Dla lepszego strawienia, nim ruszymy w dalszą drogę, robimy mały spacer po parku, a że park znajduje się na wysokim klifie, to i widok na morze jest dość efektowny. Spoglądamy na statki stojące na redzie oraz doświadczamy przelotnego pogorszenia Jasiowego samopoczucia, a jedno i drugie uwieczniamy na fotografiach ... a jakże, dla potomności :wink: :lol: ... Zachęceni dość wczesną porą robimy jeszcze mały przejazd przez centrum Varny, aby ostatecznie skierować się ku naszej dzisiejszej końcowej destynacji. I kiedy wydawać by się mogło, że to koniec atrakcji i wrażeń na dzień dzisiejszy, życie pokazuje nam, że czasem lubi nas zaskoczyć :?.


Obrazek
restauracja

Obrazek
falochron czy cóś w tym stylu

Obrazek
statki na redzie

Obrazek
Jaś i piłka ...

Obrazek
... oraz przelotny atak złości :wink: ...

Zacznijmy może od tego, że podobnie jak w wypadku Sozopolu i Nessebaru, wybór Złotych Piasków na trzecią nadmorską bazę pobytową nie był przypadkowy. Oprócz woli poznania północnego wybrzeża, dotąd całkowicie nam nieznanego, przyświecała mu chęć poczucia klimatu mieszkania w tak dużej i sławnej 'fabryce' turystycznej. Kiedy zabrałem się za wyszukiwanie właściwego hotelu, okazało się, że dostępne obiekty dzielą się zasadniczo na dwie główne grupy. Są te z tak zwanego pierwszego rzędu, czyli znajdujące się w bezpośredniej bliskości plaży i posiadające do niej swój własny dostęp, oraz te z pozostałych rzędów, czyli znajdujące się w pewnej odległości od brzegu. Wtedy też nastąpiło doprecyzowanie warunków selekcji. Wedle nich nasz hotel miał być właśnie w tej pierwszej grupie, żeby rano odsłaniając okno wyglądać wprost na morze, a na plażę wychodzić wprost z hotelu. Napotykając absolutna niemożność nawiązania bezpośredniego kontaktu z poszczególnymi hotelami, wybrałem biuro podróży budzące najwięcej mego zaufania, a z jego oferty odrzuciłem to, co zdecydowanie znajdowało się poza naszym zasięgiem finansowym. Na placu boju zostały dwa obiekty, z czego jeden rzekomo nie miał wolnych miejsc we wnioskowanym przeze mnie terminie, a drugi oferował jedynie coś, co nosiło wdzięczną nazwę junior apartament (czy jakoś tak :roll:) i było droższe niż założony cel :?. W obliczu braku sensownych alternatyw i przy absolutnej determinacji zachowania w/w kryteriów, moje początkowo negatywne nastawienie do owej oferty stopniowo topniało, z czasem przerodziło się w bolesne pojękiwanie, czemu tak drogo :(, aż wreszcie wyraziło się cichą akceptacją i wykupieniem za pomocą karty kredytowej vouchera na cztery doby hotelowe w cenie 75 EUR każda :) ...

Podjeżdżając pod hotel trochę przed godziną 19:00 trafiamy do jego nowszej i bardziej wytwornej części, noszącej całe cztery gwiazdki. Pani z recepcji uszczęśliwia mnie eskortą boy'a hotelowego i kieruje do właściwej, trzy gwiazdkowej części, gdzie bez większych ceregieli, okazując mój voucher otrzymuję klucze. W drodze do pokoju stwierdzam, że ta część hotelu, nosząca nazwę Morsko Oko Beach, jest zwyczajnie wiekowa i pamiętająca czasy RWPG. Co prawda nosi ślady renowacji, ale chyba szybkiej i mało gruntownej, bo 'stare' wyłazi na każdym kroku. Sam pokój budzi moje kolejne wątpliwości. Nie dość, że średnio zadbany i czysty, to jeszcze frontowa ściana cała wykonana jest z okien w profilach z PCV. Z racji piątego piętra daje to, co prawda, piękny widok na morze, ale budzi obawę, co będzie, kiedy Jaś zaatakuje jedną z dolnych szyb z większym impetem. Inna rzecz, że akurat dziś bardzo silnie wieje od morza, a to powoduje, że słychać jak okna pracują pod naporem wiatru, podczas gdy w uszach czuć zmieniające się w pokoju ciśnienie :o. Poczucie braku odwrotu nakłania mnie jednak do bardziej optymistycznego postrzegania rzeczy :roll:, acz nie do końca dusi rodzące się uczucie paniki.

Ponieważ jedyny parking hotelowy znajduje się przy nowszej, cztero gwiazdkowej części, toteż do naszego pokoju prowadzi z niego prawdziwy tor przeszkód biegnący przez długie korytarze obydwu obiektów, jedną windę i trzy zestawy schodów wyposażonych w pochyłe najazdy. Towarzyszący mi cały czas boy hotelowy wskazuje na dostępne wózki do przewozu bagażu i wykazuje dużą chęć poprowadzenia jednego z nich. Odmowa nie jest czymś, co lubię robić, ale w tym wypadku zmuszony jestem delikatnie go spławić. Kiedy do pokoju doprowadzam resztę naszej grupy wycieczkowej, wyraz twarzy Małżonki mówi sam za siebie. To, że wybór tego hotelu będzie największą porażką tej wyprawy jest już pewne. Teraz chodzi już tylko o to, aby jakoś przejść nad tym do porządku dziennego. Przystępuję do przewożenia naszych rzeczy, własnoręcznie pchając wskazany wózek, a po każdym kursie dowiaduję się, co nowego Małżonka odkryła. Dopóki jest to odpadający karnisz, zapleśniałe fugi w łazience, czy popsuty telewizor, nie ma jeszcze tragedii, ale kiedy po czwartym kursie widzę w pokoju ogólną panikę i słyszę komunikat, że po ścianie przechadzały się dwa karaluchy, to wiem, że czas na bardziej radykalne posunięcia :evil: ...

To, że jesteśmy skazani na ten hotel nie ulega wątpliwości, bo o zwrocie vouchera można spokojnie zapomnieć :(. Ale gdzie jest powiedziane, że musimy być w jego starej części :idea: 8). Ze sporą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że trzy gwiazdkowe studio z widokiem na morze i karaluchami kosztuje plus/minus tyle ile cztero gwiazdkowy zwykły pokój bez widoku i bez tych miłych zwierzątek. Udaję się więc do recepcji nowszej części hotelu i opisując nasz problem przedstawiam propozycję zamiany. Pani, co prawda, w pierwszym odruchu spogląda w taryfikator pokojów i potwierdza mą tezę o prawie identycznej cenie, ale potem dzwoni rzekomo do przełożonej, po której to rozmowie zmienia stanowisko i tłumaczy mi, że taka zamiana, acz możliwa, wymagać będzie dopłaty 20 BGN, czyli około 10 EUR, za każdą noc :o. Przezornie pytam ile wynosiłaby dopłata do studio w nowej części hotelu, a w odpowiedzi słyszę, że też 20 BGN 8O :?: 8O. Przez kolejne kilka minut próbuję doszukać się logiki i wykazać brak spójności w wypowiedziach mej rozmówczyni 'przed' i 'po' tajemniczym telefonie, ale wobec braku jakichkolwiek postępów, przy świadomości nikłego pola manewru, i wietrząc spisek 'układu' :wink:, po odwiedzeniu obydwu oferowanych pokoi, ostatecznie decyduję się na jedyny sensowny w tym wypadku wybór, czyli ... na odpłatną zamianę studio na studio :roll:.

Moje rozstrzygnięcie spotyka się z aprobatą rodziny, której już nie wtajemniczam w meandry (nie)logiczne odbytych negocjacji. Z poczuciem ugaszonego pożaru odbywam kolejne cztery kursy z wózkiem zapakowanym na max, przewożąc nasze klamoty dosłownie z jednego końca kompleksu hotelowego na drugi. Kiedy kończę, zbliża się godzina 21:00. Notując w zeszycie wyprawy dzisiejsze koszty i patrząc na zestawienie wszystkich naszych hoteli zastanawiam się, czy rzeczywiście pobyt w Złotych Piaskach wart będzie aż tak przepłaconego noclegu :roll: ...

Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU :D ...

C.D.N.
Ostatnio edytowano 09.04.2009 00:34 przez PAP, łącznie edytowano 1 raz
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 25.02.2009 21:26

No i w końcu dojechaliście do Warny :D

PAP napisał(a):(...) pojawiają się rozległe pola winogron, a pośród nich przydrożny stragan oferujący efekty pracy lokalnych hodowców. Widok skrzynek pełnych owoców wzmaga łaknienie i skłania do nabycia większego zapasu winogron, a wieczorna degustacja potwierdza, że słodkością i smakiem przewyższają to, co można nabyć w naszych rodzimych stronach

Przypominają mi się sprzedawcy na plaży krzyczący "grozdy molja, grozdy molja..." Smaczne były :D

PAP napisał(a):W parku nadmorskim odnajdujemy delfinarium (...) Mimo, że obiekt jest dość wiekowy i datę jego powstania można prawdopodobnie określić jako 'wczesny Gierek', to jednak sprawia całkiem pozytywne wrażenie. (...) Gdy okazuje się, że basen ma kształt litery U, decydujemy się zasiąść w okolicach jej dolnego 'brzuszka', aby znajdować się na wprost od głównej sceny.

Jak tam byłem to budynek jeszcze prawie świecił nowością. Siedziałem trochę na lewo od Was :lol:

PAP napisał(a):Dla lepszego strawienia, nim ruszymy w dalszą drogę, robimy mały spacer po parku, a że park znajduje się na wysokim klifie, to i widok na morze jest dość efektowny.

Nie pamiętam już dokładnie gdzie ale czasem jeździliśmy autobusem na jakąś dziką plażę pod klifami, pamiętam że było dużo przyjemniej niż na zatłoczonej centralnej plaży miejskiej. Tam mi Bułgarzy dali łyknąć rakiji z gwinta, pod małże pieczone na blasze. Ale w tamtej okolicy pewnie w wielu miejscach są klify.

Przy takiej złożonej logistyce i tylu rezerwowanych noclegach, gdzie nawet przy jakimś małym poślizgu byłby cały misterny plan w pi*** :lol: to się nie da uniknąć takich drobnych wpadek jak ta - nie zawsze można sobie po prostu podziękować i iść poszukać lepszego apartamentu... ogólnie Was podziwiam za organizację wypraw :D

Ciekawe czy się wybraliście jeszcze tam gdzie myślę :)
pzdr
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 25.02.2009 22:57

Nasz syn pierwszy raz widział delfiny, gdy miał 3,5 roku. Oczy miał takie jak Jaś :) Jakież to męskie :wink:
A co do hotelu ... nic dodać nic ująć . Przeżywam te rozterki przy każdej rezerwacji i zawsze nastawiam się na gorsze, żeby mniej bolała weryfikacja zdjęć i rzeczywistości. O poczuciu "wydojenia" z kasy nie wspominając :)
Winogrona - sam mniód - aż czuć ich smak 8)
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1349
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 26.02.2009 13:01

zawodowiec napisał(a):Przy takiej złożonej logistyce i tylu rezerwowanych noclegach, gdzie nawet przy jakimś małym poślizgu byłby cały misterny plan w pi*** :lol: to się nie da uniknąć takich drobnych wpadek jak ta - nie zawsze można sobie po prostu podziękować i iść poszukać lepszego apartamentu... ogólnie Was podziwiam za organizację wypraw :D

Ciekawe czy się wybraliście jeszcze tam gdzie myślę :)
pzdr


zawodowcu,

Co do wyboru hoteli, to myślę, że tak i nie :wink: ... stosując odpowiednie procedury jestem w stanie na 95% 'trafić' w hotel bez późniejszych rozczarować ... zawsze może być kapkę lepiej lub gorzej, ale nie tak jak w tym wypadku :roll: ... tu ewidentnie dałem ciała i zgubiło mnie moje bezgraniczne trzymanie się pewnych nierealnych założeń :? ... ale będzie jeszcze i o tym w kolejnych odcinkach, więc może nie będę teraz nadmiernie rozpracowywał tego tematu :wink: :lol: ...

Co do drugiej kwestii, to ja myślę, że wiem co Ty myślisz :lol: :lol: i będzie o tym w kolejnym po kolejnym :wink: odcinku :D :D ...

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1349
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 26.02.2009 13:08

plavac napisał(a):Nasz syn pierwszy raz widział delfiny, gdy miał 3,5 roku. Oczy miał takie jak Jaś :) Jakież to męskie :wink:
A co do hotelu ... nic dodać nic ująć . Przeżywam te rozterki przy każdej rezerwacji i zawsze nastawiam się na gorsze, żeby mniej bolała weryfikacja zdjęć i rzeczywistości. O poczuciu "wydojenia" z kasy nie wspominając :)
Winogrona - sam mniód - aż czuć ich smak 8)


plavacu,

Posłużę się może 'mądrą' :wink: metaforą, że z hotelem jest trochę jak z mężem / żoną :roll: ... jak się dokona wnikliwej pre-selekcji i dobrze wybierze, to potem nie ma rozczarowań :wink: :lol: :lol:

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1349
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 03.03.2009 23:50

Dzień 19

17/09/2008 środa

odległość: 170 km

trasa: Złote Piaski - Nos Kaliakra - Sabla - Balcik - Złote Piaski


Obrazek


Pierwszy dzień pobytu w Złotych Piaskach, jeszcze nim się na dobre zaczął, już zapowiadał się mało optymistycznie. Od godzin nocnych za oknem dało się słyszeć spore opady deszczu, a poranna inspekcja na balkonie ujawniła chłód i wodę wciąż lejącą się z nieba :(. Misterny plan zakładający około południowe plażowanie i popołudniowe zwiedzanie nie wydawał się być realny do wykonania, trzeba więc było pokusić się o wersję alternatywną ...

Mając na uwadze ilość gwiazdek naszego nietaniego hotelu na śniadanie wyruszamy z wysokimi oczekiwaniami. Jednak już pierwszy krok za drzwi daje do myślenia. Pokój mamy na końcu korytarza, tuż obok pomocniczej klatki schodowej prowadzącej na inne piętra. I nie byłoby w tym nic godnego odnotowania gdyby nie mocny zapach, czy jak kto woli odór, pleśni względnie stęchlizny unoszący się w powietrzu, który nas uderza tuż po opuszczeniu pokoju. Widok kilku pań sprzątających biegających jak w ukropie z wiadrami i mopami szybko jednak wyjaśnia przyczynę tej zaskakującej woni. Widać mianowicie, że na klatce schodowej jest mokro za sprawą wody deszczowej wciekającej do środka i spływającej zgodnie z prawami grawitacji w dół. Wnioskując po zapachu, nie pierwszy to deszcz, który daje takie skutki :? ... Zgodnie ze wskazówkami i przy ogromnej radości Jasia, który mógł zrobić pim na guziku wskazującym odpowiedni poziom, zjeżdżamy windą o dwa piętra niżej i wchodzimy do dużej sali ewidentnie pomyślanej jako restauracyjno - jedzeniowa. Na wejściu wita nas wymyślny skalniak, udekorowany zieloną roślinnością pnącą się ku przeszklonej kopule unoszącej się bezpośrednio nad nim, oraz ... kilka wiaderek i mokrych szmat rozstawionych w 'artystycznym' nieładzie wkoło, wyłapujących wodę kapiącą z rzeczonej kopuły :o. Ja rozumiem, że deszcz w Złotych Piaskach może być zaskoczeniem dla nas, ale że nie przewidzieli go budowniczowie tego hotelu, to już rzecz bynajmniej dziwna :roll: 8O ...

Pora nie jest może przesadnie wczesna, wszak zbliża się godzina 10:00, ale sądząc po tym, co zostało jeszcze do spożycia dziś będzie bardzo dietetycznie :x. Patrząc po stołach, przy których siedzą ci, co przybyli tu przed nami, i analizując nagromadzone na nich zapasy można by pomyśleć, że to przedsiębiorczy rodacy, ale przyglądając się bliżej rysom biesiadujących i wsłuchując się w ich dźwięczny język nie możemy mieć wątpliwości ... to córy i synowie matuszki Rasijii :) ... Kiedy potem siedzimy przy stoliku, z ciekawością i zainteresowaniem oddaję się dalszej obserwacji. Jest to o tyle pouczające doświadczenie, o ile takiego skupiska Rosjan 'na żywo' w jednym miejscu w życiu wcześniej nie widziałem. Można zaryzykować stwierdzenie, że są to przedstawiciele ichniejszej klasy średniej, bo bogatym z całą pewnością do głowy by nawet nie przyszło przyjeżdżać na taką 'prowincję', a biedni zapewne nawet nie wiedzą, że takie 'coś' jak Bułgaria istnieje :roll:. Mamy panów z brzuszkami i licami budzącymi strach, panie w średnim wieku z makijażami widocznymi z odległości kilometra, młode niewiasty ekstremalnie skąpo ubrane, zwłaszcza w dolnych partiach, oraz pojedyncze żwawe emerytki. Jak zwykle w takich chwilach, pogrążam się w zadumie. Intryguje mnie, co robią zawodowo, skąd przyjechali, czy kapiąca z dachu woda robi na nich wrażenie czy zupełnie nie :roll:. Dusza prowokatora budzi się na skojarzenie najnowszych wydarzeń gruzińskich tak świeżych jeszcze w pamięci. Zastanawiam się, czy gdybym 'wypakował' na tą salę w koszulce z napisem w stylu 'wolna Gruzja' to jakie reakcje by to mogło zrodzić :roll: ...

Kiedy wracamy do pokoju i zastanawiamy się co z dzisiejszym dniem począć, dostrzegamy za oknem pewną poprawę pogody polegającą na ... braku deszczu. W takich okolicznościach konkluzja może być tylko jedna. Jedziemy zwiedzać. Zbieramy potrzebne klamoty, pakujemy się do samochodu, i ruszamy w drogę. Aby dojechać do głównej drogi wyjazdowej, musimy wspiąć się w górę zbocza, na którym znajdują się te hotele, które do morza nie mają swojego własnego dostępu. Na rogatkach Złotych Piasków znajduje się budka strażnicza z podniesionym szlabanem, a przy niej dwóch znudzonych mundurowych, dziś jedynie skanujących nas wzrokiem. W główną drogę odbijamy w prawo i kierujemy się na północ. Mijamy mniejsze i większe wioski, ale im dalej od Varny tym czuć mniejszy wpływ szeroko rozumianego ruchu turystycznego. Pokrywa chmur systematycznie staje się coraz bardziej dziurawa, odsłaniając kolejne fragmenty błękitnego nieba. Kuszeni znakami chcemy przy okazji na chwilę wjechać do centrum Albeny, ale na widok bramek, niczym na autostradzie pobierających opłaty za wjazd do miasta, porzucamy ten pomysł. Balcik mijamy z premedytacją, zostawiając go sobie na drogę powrotną, a przez Kavarnę przejeżdżamy mimo woli, prowadzeni znakami na nasz główny cel dzisiejszej eskapady. O ile ta ostatnia to typowa prowincjonalna bułgarska mieścina zawieszona w czasie, niczym nie nawiązująca do nadmorskiej współczesności, i nie zostawiająca w naszych głowach żadnych specyficznych obrazów, o tyle wyłaniająca się kilka chwil później na horyzoncie ferma wiatraków to źródło ogólnego poruszenia wśród naszych załogantów :). Patrząc na mapę można przyjąć, że jej lokalizacja nie jest przypadkowa, ale dopiero krótki postój i uchylenie szyby potwierdza, że wieje tu jak należy. Młodzież rozpływa się w zachwytach, a Lenka analizując udzielane jej wyjaśnienia dochodzi do wniosku, że są to wiatraki prądyczne :lol: :lol: ...

Obrazek
droga na północ

Obrazek

Obrazek
Albena w prawo

Obrazek
widok na Albenę

Obrazek

Obrazek
wiatraki ...

Obrazek
... prądyczne :wink: ...


Kilometr albo dwa dalej przy drodze wyrasta budka, a z niej wylega na zewnątrz uśmiechnięty pan, który sprzedaje nam 2 bilety wstępu po 3 BGN każdy, co daje około 11 PLN za całość. To znak, że jesteśmy już na miejscu :D. Na pobliskim parkingu zostawiamy samochód i w dalszą drogę ruszamy pieszo. Nos Kaliakra, bo tak nazywa się to miejsce, to nic innego jak wąski i wysoki kamienny klif wysunięty daleko w morze, obmywany ze wszystkich stron przez wodę i łączący się ze stałym lądem jedynie wąskim przesmykiem. Podobnie jak spory kawałek linii brzegowej rozciągającej się na północ i południe od tego cypla, owa klifowość wybrzeża może być zaskakująca, gdyż znacznie odbiega od reszty linii brzegowej, z którą całe bułgarskie wybrzeże jest utożsamiane. Nos Kaliakra nosi ślady istnienia tu kiedyś twierdzy odseparowanej od reszty stałego lądu dwoma liniami murów biegnących w poprzek przesmyku oraz nasady cypla. Widoczne ruiny w znaczny sposób ożywiają Szanowną Małżonkę i jej wyobraźnię, oraz dostarczają Jasiowi nowych powierzchni zdatnych do jeżdżenia po nich autkiem. Lenka i ja bardziej skupiamy swą uwagę na widokach rozciągających się wzdłuż północnego i południowego brzegu cypla. Spokojnym spacerkiem docieramy do najbardziej wysuniętego w morze punktu, z którego roztacza się widok niczym z dziobu Tytanika ... Ruch turystyczny jest niewielki, acz to prawdopodobnie z racji niskiego sezonu, więc przez gro czasu widoki i świst wiatru mamy na całkowitą wyłączność tylko dla siebie :D ...

Obrazek
Ich troje i murki

Obrazek
wewnętrzna brama widziana z zewnątrz ...

Obrazek
... oraz ta sama brama widziana z wewnątrz 8)

Obrazek
Jaś i ruiny

Obrazek
południowa ściana klifowa ...

Obrazek
... oraz zbliżenie na wiatraki

Obrazek
nos nosa :wink:

Obrazek
widok z nosa


W obliczu zbliżającej się godziny 14:00 i wobec braku napotkanych po drodze godnych uwagi alternatyw jedzeniowych, nasze zainteresowanie wzbudza knajpka zlokalizowana na terenie dawnej twierdzy. Dla wzmożenia doznań kulinarnych decydujemy się zasiąść na zewnątrz w zadaszonej części 'ogródka', mającego szeroki widok na morze. Co prawda lekko wieje, ale to też dodaje uroku i wyjątkowości dzisiejszemu obiadowi. Czas oczekiwania na posiłek umilamy sobie spoglądaniem na fale i klify, a Lenka przeżywa fakt znalezienia na chodniku przed restauracją małego ślimaka, który na miękkim posłaniu z chustki do nosa wylądował na centralnym miejscu na stole :). Obiad jako taki nie powala smakiem, ale też kształtuje się bardzo rozsądnie cenowo, bo kosztuje raptem około 40 PLN, nie ma więc w sumie co wybrzydzać. Po zakończonym posiłku, nim ruszymy w dalszą drogę, Lenka dostrzega kolejne ślimaki, które postanawia także przygarnąć, aby ten pierwszy, cytując jej słowa, 'miał więcej przyjaciół' :lol: ... W drodze powrotnej do samochodu usilnie namawiamy Lenkę, aby zwróciła im wolność. Nie jest łatwo, wszak upór ma zmutowany po kilku znamienitych przodkach :wink: :lol:, ale w sumie udaje się ją przekonać :D ...

Obrazek
Jaś ...

Obrazek
... i Lenka

Obrazek

Obrazek
wewnętrzna brama widziana z zewnątrz

Obrazek
północna ściana klifowa

Obrazek
panorama ... wersja poglądowa

panorama duża
Obrazek
panorama ... wersja pełnowymiarowa ... kliknij aby ją zobaczyć :)

Obrazek
Nos Kaliakra z lotu ptaka (zdjęcie z karty dań w restauracji :))


Po opuszczeniu Kaliakry, motywowani ciekawością odbijamy ponownie ku północy i boczną drogą jedziemy wzdłuż linii brzegowej w stronę Sabli. Wzdłuż nie oznacza blisko, stąd gdyby nie świadomość, że po naszej prawej stronie jest morze, to przez znaczną część tego odcinka trudno by było się zorientować, że tam jest woda. Z perspektywy drogi okolica wygląda jak jedna duża równina, w dużej mierze pokryta nieużytkami. Bliżej Sabli na horyzoncie zaczynają się pojawiać zdewastowane budynki i charakterystyczne zbiorniki, które każą przypuszczać, że te tereny wraz z powyższą infrastrukturą kiedyś tworzyły coś na wzór dużego kombinatu rolniczego, czyli rodzimego PGRu. Naszą uwagę przyciąga też mała wioska, chyba rybacka, która znajduje się nad brzegiem i widać ją całkiem dobrze z drogi. Prawdopodobnie za sprawą biedy jej post-PGRowskich mieszkańców z naszej perspektywy wygląda dość specyficznie, a pierwsze skojarzenie, jakie się nasuwa to osamotniona osada na pustyni z filmu Mad Max :? ... Sama Sabla sprawia równie prowincjonalne wrażenie co Kavarna, acz z jeszcze większą domieszką odizolowania od reszty świata ...

Obrazek
droga wzdłuż brzegu


Po dotarciu do głównej drogi biegnącej od granicy z RO na południe do Varny odbijamy w nią w lewo i na kolejny cel obieramy ogród botaniczny w Balciku. W jednej z przydrożnych wiosek przystajemy przy przydomowym straganie, na którym kupujemy trzy małe arbuzy z przydomowego ogródka za całe 4 PLN. Rozglądam się po okolicy i jedyni widoczni mieszkańcy to seniorzy w dość podeszłym wieku. Młodzi albo się chowają po domach albo, co bardziej prawdopodobne, opuścili te strony w poszukiwaniu lepszego życia gdzie indziej :roll:.

Do Balcika docieramy trochę po 17:00 i bez zbędnej straty czasu kierujemy się do ogrodu botanicznego. W przypływie optymizmu czynimy założenie, że Jasiek da radę i tutaj przejść całość o własnych siłach. Praktyka pokazuje, że trochę mu tych sił brakuje, więc okresowo musimy go brać na ręce. Niepokojem napawa nas na powrót chmurzące się niebo, ale mimo tego decydujemy się zaryzykować i nabywamy niezbędne bilety. Kuriozum polega na tym, że do samego ogrodu potrzebne są jedne bilety kupowane w jednej kasie, a do znajdującego się na terenie ogrodu muzeum, zlokalizowanego w dawnej rezydencji rumuńskiej królowej Marii (tej samej co pomieszkiwała w zamku w Branie), potrzebne są drugie bilety kupowane w innej kasie 8O. Jedne i drugie kosztują odpowiednio 5 BGN od dorosłego łebka, co w sumie daje kwotę 20 BGNów, czyli około 35 PLN.

Ogród wita nas urozmaiconą barwą kwiatów i szeroką gamą roślinności, gdzie na szczególną uwagę zasługują całe połacie najrozmaitszych kaktusów. Ładny widok rozciąga się na plażę i morze znajdujące się poniżej. Dotarcie do królewskiej rezydencji nie jest przesadnie skomplikowane, ale brak mapki terenów ogrodu zadania nie ułatwia, zwłaszcza, że całość kompleksu znajduje się na dość pofalowanym terenie, poprzecinanym schodami i alejkami. Spokoju nie dodają wiszące nad głowami chmury, z których lada chwila może coś spaść, jak również marudny ze zmęczenia Jasiek. Sama rezydencja, podobnie jak zamek w Branie, lepiej prezentuje się z zewnątrz niż z wewnątrz, więc jak ktoś chce przyoszczędzić, to może się ograniczyć jedynie do biletów do samego ogrodu, który może nie zachwyca, ale w sumie wart jest odwiedzenia.

Obrazek
barwy kwiatów

Obrazek
kaktusy

Obrazek
rezydencja królewska

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Ich troje

Obrazek
Lenka i Jaś ...

Obrazek
... przy studni życzeń


Wróciwszy do samochodu robimy małą rundkę po nadmorskiej części Balcika. Miasteczko choć małe to wygląda bardzo sympatycznie, co skłania nas do refleksji, że jeżeli kiedykolwiek powrócimy w te rejony bułgarskiego wybrzeża, to warto by było właśnie tu wpaść na dłużej czy też nawet założyć tu naszą bazę :idea:. Uciekając przed zmrokiem wyruszamy do Złotych Piasków, ale nim docieramy na miejsce to i tak ciemność wieczoru zapada już na dobre. Dotlenieni powietrzem z Kaliakry i zmęczeni zwiedzaniem odkładamy plan wieczornego spaceru po Złotych Piaskach na kolejny dzień, mając jednocześnie nadzieję, że pogoda będzie nie gorsza niż dzisiaj ...

Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU :D ...

C.D.N.
Ostatnio edytowano 09.04.2009 00:48 przez PAP, łącznie edytowano 1 raz
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 04.03.2009 08:21

Noooo, z hotelem to chyba zdecydowanie nie trafiliście :roll: :( , stosunek jakość usług/cena nie wypada zachęcająco....... Tak to jest jak się buduje szybko, z byle czego i zwłaszcza :!: byle jak. Nad naszym morzem i np w Zakopanem też się to zdarza :roll:

Twoje uwagi o stołujących się Rosjanach bardzo trafnie oddają rzeczywistość, pamiętam spore ich wycieczki zwiedzające Plitvice (zarówno we wrześniu jak i w czerwcu), również mogliśmy obserwować analogiczny przekrój wiekowo-odzieżowy :lol:

Klify fajne, nie sądziłem, że są takie wysokie, wiatraki może i nie dodają temu miejscu uroku, ale na pewno są lokalną ciekawostką :D I kolor morza całkiem całkiem........

Ciekawy ten pałac w Ogrodzie Botanicznym, połączenie typowej bułgarskiej architektury z wieżyczką w kształcie przysadzistego minaretu.......

Pozdrawiam
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
BAŁKANY 2007 & 2008 & 2019 & 2020 & 2021 & 2022 .....
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone